Mali studenci w szkole podstawowej.

K

kate2

Guest
Rozpoczał się wrzesień a wraz nim rok szkolny. Przed rodzicami i dziecmi nowe wyzwania, którym trzeba sprostać. W pierwszym tygodniu po wakacjach nauczyciele wzięli się ostro do pracy. Własciwie to nie wiem czy oni (?) ...raczej dzieci i ich rodzice. Wczoraj 10 zadań z matematyki , jedno z polskiego, i 5 z przyrody. Poświęciłam pół wczorajszego dnia na odrabianie lekcji i mąż kilka godzin na korepetycje z matematyki dla córki. Myślałam, ze czas edukacji mam już za sobą. Myliłam się. Przede mną kilka dobrych lat ponownego zaangażowania w szkołę i wszystko co z nią związane...Ja rozumiem, że czas szkoły to czas rozwoju dla dziecka , czas poznawania nowych rzeczy, czas wypracowania samodyscypliny. Jednak odnoszę wrażenie po tym czego doświadczam ( trójka dzieci w wieku szkolnym , jedno jeszcze w domu) że szkoła podstawowa zamieniła się w studia, nauczyciele w wykłądowców a dzieci w małych studentów. Rola nauczycieli sprowadza się do przekazania dzieciom materiału do opanowania i do pzrekazania pałeczki nauczania rodzicom. To oni (wczoraj na zebraniu otrzymaliśmy kontrakt rodzicielski) mają dopilnować by dziecko ogarnęło cały roczny materiał nauczania z każdego pzredmiotu. Oprócz wyposażenia dzieci do szkoły mamy zapewnić im wszelkie formy edukacji i rozwoju ( wycieczki, kino, teatr, wyjazdy kilkudniowe do polskich miast, basen, itp). Nikt nie pyta czy rodzic da radę wszystkiemu sprostać. Po prostu informuje, że 3 - dniowa wycieczka do Krakowa będzie kosztowała 300 zł ( u mnie razy dwa) i kwota dowolna na swoje wydatki. Rodzice prócz wyposażenia szkolnego, domowej edukacji dzieci mają być sponsorami każdego widzimisię nauczyciela. Osobiście przyznam, że czuję na swoich barkach dość obciążający mnie bagaż. To nie ja mam prawo okazać niezadowolenie z powodu braków w nauce u dziecka...to nauczyciel informuje mnie, gdzie dziecko ma braki i że trzeba je uzupełnić. Ja rozumiem, ze w trosce o własne dziecko mam poświecić mu czas i mu pomóc ale sytuacja odwraca się do góry nogami. Rodzic ma być nauczycielem, sponsorem, oraz aktywnie uczestniczyć we wszystkich sprawach szkoły. Wszystko ma się kręcić wokół niej jakby rodzice nie mieli własnej pracy, własnych obowiązków i problemów. Jeśli ktoś będzie chciał się wymknąć ze społecznych inicjatyw szkolnych, z kontaktów z każdym nauczycielem osobno zostanie posądzony o brak współpracy ze szkołą i utrudnianie rozwoju dziecka.

Jeśli ktoś z forum ma dzieci w wieku szkolnym zachęcam do podzielenia się własnymi doświadczeniami, przemyśleniami i wnioskami. Mile widziany każdy komentarz w tym temacie.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Szkoła nie zmieniła się w studia. Zmieniła się w organizację otępiającą ludzi i przygotowującą do życia w społeczeństwie. Ma na celu obrzydzić indywidualizm, własne poglądy, wolność myślenia, po to, żeby każdy był później taki sam. Takim samym debilem, gdyż debilami łatwiej się rządzi. Już na samym początku dzieci uczą się, że wciskając kit lepiej na tym wyjdą. Rośnie pokolenie "papierka", który ma być rzekomo niezbędny, aby znaleźć pracę, krętaczy, oszustów, dręczycieli. W skrócie. Dzieci nie mam, nie będę miał. Ale za to mam rację.
 
K

kate2

Guest
Hauser napisał:
Ale za to mam rację.
Masz. Zgadzam się z powyższym tekstem choć chciałam swoje wnioski napisać w nieco delikatniejszym tonie :)



Hauser napisał:
Szkoła nie zmieniła się w studia.
Miałam na mysli tok , tempo i sposób nauczania czyli nauczyciel jako wykłądowca i uczeń jako student samodzielnie przyswajający materiał w domu ( oczywiście z dużą pomocą rodziców).


Hauser napisał:
Ma na celu obrzydzić indywidualizm, własne poglądy, wolność myślenia, po to, żeby każdy był później taki sam.
Do mojej córki w ocenie opisowej przylgnęła łata pt; nieśmiała, co jest według mnie niezgodne z parwdą. Córka nie ma problemu z integracją z dziećmi, jest kontaktowa i przyjaźnie nastawiona. No ale jesli się ją porówna z rozkrzyczanymi i pewnymi siebie dziewczętami , to może rzeczywiście odbiegać od tej ,,normy''. Według mnie Pani jest za gruba : może powinnam to uwzględnić oceniając Jej pracę z dziećmi :huh:
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Miałam na mysli tok , tempo i sposób nauczania czyli nauczyciel jako wykłądowca i uczeń jako student samodzielnie przyswajający materiał w domu ( oczywiście z dużą pomocą rodziców).
Wiem, ale właśnie przez to tempo dzieciaki zaczynają się wykręcać. Bądźmy szczerzy, analiza wierszy, wszystko poza mnożeniem, dzieleniem, dodawaniem, odejmowaniem, to skończone pierdoły. Lekcje są prowadzone w taki sposób, że po tych kilku godzinach człowiek nie wie na jakim świecie żyje. Właśnie te metody prowadzą do "buntu" nazwijmy to. Buntu słusznego, o czym żaden tak zwany "dorosły" nigdy nie powie. Dzieci zawsze się traktowało jako istotki żyjące w świecie bajek, fantazji. A przecież trzeba dorosnąć. Tylko do czego? Bandy debili, które potrafi istnieć tylko w schemacie? Nawet nie chcę zaczynać znowu tego tematu, już się dość nawk... zdenerwowałem jak pisałem o tym na blogu <_< W każdym razie, wszystko co robi szkoła służy tylko i wyłącznie jednemu - zmiany Twoich dzieci w bezmyślne roboty.



Do mojej córki w ocenie opisowej przylgnęła łata pt; nieśmiała, co jest według mnie niezgodne z parwdą. Córka nie ma problemu z integracją z dziećmi, jest kontaktowa i przyjaźnie nastawiona. No ale jesli się ją porówna z rozkrzyczanymi i pewnymi siebie dziewczętami , to może rzeczywiście odbiegać od tej ,,normy''. Według mnie Pani jest za gruba : może powinnam to uwzględnić oceniając Jej pracę z dziećmi :huh:
Dokładnie to o czym pisałem wyżej. Córka ma to szczęście, że rodzice nie mają jej gdzieś i starają się pomóc, zamiast tylko drzeć mordę, że oceny słabe. Nic więc dziwnego, że nie może się zaprzyjaźnić z bandą debili. Po pierwsze kto by chciał, a po drugie, zwyczajnie ich nie rozumie (bo pranie mózgu jeszcze się nie skończyło). Pani jest za gruba? Nie bardzo rozumiem. Tak czy siak, ja na Twoim miejscu powiedziałbym dziecku, żeby nigdy nie dorastało. Niech wierzy w mikołaja, porządnych facetów, szczere i troskliwe kobiety, świat bez s:cenzura:ysyństwa. Ma prawo, jest dzieckiem. Nikt nie będzie się czepiał, jeśli będzie wierzyła w te czy inne bajki. Musi tylko nie dać się stłamsić, do czasu, aż spotka kogoś, kto opowie jej swoją własną bajkę. Przepraszam, jeśli nic nie jest zrozumiałe. Ostatnio za dużo piję.
 

viola1308

Nowicjusz
Dołączył
2 Maj 2015
Posty
199
Punkty reakcji
25
kate2 napisał:
Ale za to mam rację.
Masz. Zgadzam się z powyższym tekstem choć chciałam swoje wnioski napisać w nieco delikatniejszym tonie :)



Hauser napisał:
Szkoła nie zmieniła się w studia.
Miałam na mysli tok , tempo i sposób nauczania czyli nauczyciel jako wykłądowca i uczeń jako student samodzielnie przyswajający materiał w domu ( oczywiście z dużą pomocą rodziców).


Hauser napisał:
Ma na celu obrzydzić indywidualizm, własne poglądy, wolność myślenia, po to, żeby każdy był później taki sam.
Do mojej córki w ocenie opisowej przylgnęła łata pt; nieśmiała, co jest według mnie niezgodne z parwdą. Córka nie ma problemu z integracją z dziećmi, jest kontaktowa i przyjaźnie nastawiona. No ale jesli się ją porówna z rozkrzyczanymi i pewnymi siebie dziewczętami , to może rzeczywiście odbiegać od tej ,,normy''. Według mnie Pani jest za gruba : może powinnam to uwzględnić oceniając Jej pracę z dziećmi :huh:
Niech Twoja córka będzie nieśmiała. Niech odbiega od normy. Niech jej nigdy nie przyjdzie do głowy dorównać do tych, cytowanych przez Ciebie dziewczyn. Niech BĘDZIE INNA. W tym jej urok i wartość. Ja belfer doceniam takie osoby- Dobre Duchy- dzisiejszych dzieci.
 
K

kate2

Guest
Hauser napisał:
Wiem, ale właśnie przez to tempo dzieciaki zaczynają się wykręcać. Bądźmy szczerzy, analiza wierszy, wszystko poza mnożeniem, dzieleniem, dodawaniem, odejmowaniem, to skończone pierdoły. Lekcje są prowadzone w taki sposób, że po tych kilku godzinach człowiek nie wie na jakim świecie żyje
Dokłądnie. Wczoraj mąż z córką kilka godzin szturmowali matematykę. tTzeba się spieszyć z rachunkami bo kilka stron potem są ułamki i potęgi. Biedna tak była skołowana że się umysłowo ,,zawiesiła''. Trzeba było chwili spokoju i przerwy by sobie uświadomić, że nie pozwolimy się wkręcić w ten korporacyjny trend i wyścig szczurów.
Widzisz.....o to mi chodzi....by szkoła uczyła matematyki, biologii, historii, geografii a nie uczyli pływać , robili wycieczki turystyczne i zabierali dzieci do kina. I ingerowali w intymną sferę. Nie tym się powinna zajmować szkoła.

Są w klasie moich dzieci tacy rówieśnicy, którzy dodatkowo jeszcze chodzą na naukę grania na instrumentach, śpiewu, itp. To oczywiście prywatna sparwa ale wyścig szczurów jest dzieciom wpajany od najmłodszych lat.



Hauser napisał:
Dokładnie to o czym pisałem wyżej. Córka ma to szczęście, że rodzice nie mają jej gdzieś i starają się pomóc, zamiast tylko drzeć mordę, że oceny słabe.
Szkoła to nie wszystko. Tym bardziej, że pili się dzieci by poświęcały znaczną częsć swojego życia na naukę (często rzeczy nie przydatnych) od 5 roku życia a potem i tak zostają same z problemem znalezienia dobrej pracy, od której uwolniony zostanie człwoiek dopiero pzrez śmierć.

Viola1308: ,,W tym jej urok i wartość. Ja belfer doceniam takie osoby- Dobre Duchy- dzisiejszych dzieci''

To samo powtarzalam wychowawczyni mojej córki, że ona nie jest i nie będzie niczyją kopią. Niby rozumiała ale ocena opisowa końcowa i tak poszła :) Nie pzrejmuję się tym gdyż znam wartość własnego dziecka lepiej od innych ale jest w tej ocenie pewna niesprawiedliwość.

Wszystkie nasze dzieci wychowywane są w duchu akceptacji każdego z nich i docenienia ich indywidualnych talentów i predyspozycji ale nie da się ukryć że poza domem ma na nie wpływ wszystko inne.



Hauser napisał:
Przepraszam, jeśli nic nie jest zrozumiałe. Ostatnio za dużo piję.
Wszystko jest zrozumiałe :) Dlaczego pijesz??
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Dokłądnie. Wczoraj mąż z córką kilka godzin szturmowali matematykę. tTzeba się spieszyć z rachunkami bo kilka stron potem są ułamki i potęgi. Biedna tak była skołowana że się umysłowo ,,zawiesiła''. Trzeba było chwili spokoju i przerwy by sobie uświadomić, że nie pozwolimy się wkręcić w ten korporacyjny trend i wyścig szczurów.
Widzisz.....o to mi chodzi....by szkoła uczyła matematyki, biologii, historii, geografii a nie uczyli pływać , robili wycieczki turystyczne i zabierali dzieci do kina. I ingerowali w intymną sferę. Nie tym się powinna zajmować szkoła.
Nie szturmujcie matmy. Mózg każdego człowieka oszaleje przy takiej ilości bzdur. Historia, geografia, biologia? Szkoła ma uczyć, a nie robić wycieczki? Ech, zapowiada się dłuższa rozmowa. Żeby szkoła w ogóle mogła uczyć, musi mieć czego uczyć. Przeciętny człowiek potrafi wykorzystywać około 17% mózgu. Problem jest tylko taki, że w szkole nie da się nauczyć niczego. Zasada jest prosta. Sławne trzy "z" - zakuć, zaliczyć, zapomnieć. Nikogo nie interesuje to szkolne :cenzura:enie. Dzieci, młodzież, studenci mają na to kompletnie wy:cenzura:ane. I słusznie. Inna sprawa, że sami nie do końca rozumieją dlaczego, ale to inna sprawa. Jeśli chcesz wykształcić dziecko, ale naprawdę wykształcić, zignoruj szkołę zupełnie. To co powiem może Ci się wydać olewaniem sprawy, pieprzeniem zramolałego kretyna, jednakże - dziecko nie jest bezmyślnym tworem, które ktoś (dorosły) musi kierować. Dzieci są o wiele mądrzejsze. Chcą się uczyć, zadają wiele pytań, często "niestosownych". Od piątego roku życia. Genialne, ja naprawdę zaczynam uważać, że ktoś tym politykom pomaga. Od piątego roku życia robić dystans między dziećmi a rodzicami. Jasne. Niech staną się sobie obcy. W końcu w szkole jest tyle autorytetów. Nauczyciele, banda debili, cwaniaczki, głupie kurewki. Niech wzoruje się na tym, niech nauczy się, że starzy to obciach, że rozmowa z nimi to wstyd. Powybijać. Powybijać co do nogi. Najlepiej 90% ludzi.

Wracając, nie ma sensu zaprzątać sobie głowy szkołą. Mówisz o wyścigu szczurów. To nie żaden wyścig. Zwyczajnie tak jak Ty nie masz czasu i jesteś padnięta po pracy, tak samo dzieciaki. To nie wyścig tylko trening. Przygotowanie do zapierdalania 12 godzin dziennie, za psie pieniądze. Po to jest szkoła, żeby zrobić z dziecka kretyna. Kretyn się nie zbuntuje, bo przecież nie tego go uczyli. Uczyli, że lepiej kłamać w żywe oczy, wciskać kit, wykręcać się, dusić w sobie agresję. Przecież dziecko nie odpyskuje nauczycielowi. Zaraz wzywanie rodziców, zaraz presja społeczna. Co to za patologiczna rodzina? Co to za zachowanie? Zabawne, że mówią to rodzice uczniów, którzy gnoją innych w klasie, ale są oczywiście najwspanialszymi dziećmi na świecie.

Podsumowując, bo naprawdę niedobrze mi się robi patrząc na ten świat - Dziecko sobie poradzi. Nie wyglądasz na rodzica, który wierzy, że szkółka się przyda, więc córka może się naprawdę cieszyć, że "ma fajną mamę". Nie mówię też żeby szkołę ignorować. Po prostu nauczcie ją jak żyć. Co jej będzie potrzebne? Prawo, ponieważ ludzie robią głupie rzeczy głównie z nieznajomości prawa, +,-,*,/, ogólna historia (są takie fajne książki dla dzieci, które uczą historii pod postacią bajek, mogę poszukać jeśli chcesz, bo i tak jutro wychodzę do księgarni), co jest dobre, a co złe - ale nie tak jak to widzi społeczeństwo, ale Ty i mąż. Resztę zapamięta ze szkoły, przynajmniej te potrzebne skrawki. Umysł pewnych osób na szczęście odrzuca śmieci - niepotrzebne dane. Żeby to ująć jakoś sensownie - nie wywierajcie presji. A jak zacznie pytać "ale po co mi to". Wystarczy być szczerym i żadnego "bo to jest potrzebne". Wszyscy dobrze wiemy, że nie jest. Powiedz prawdę, że próbują w szkole przekazać pewną wiedzę, ale źle się do tego zabierają. Nie ważne czy ktoś ma doktorat, czy sprząta. Ważne jakim ktoś jest człowiekiem. A jeśli ktoś myśli, że jestem przeciwnikiem edukacji i zechce mi tu pier**lić, że bez szkoły wszyscy byliby głupi, może z miejsca sp***dalać. Ludzie są tępi niezależnie czy szkołę skończyli czy nie <_<


Są w klasie moich dzieci tacy rówieśnicy, którzy dodatkowo jeszcze chodzą na naukę grania na instrumentach, śpiewu, itp. To oczywiście prywatna sparwa ale wyścig szczurów jest dzieciom wpajany od najmłodszych lat.
Nie wyścig. Albo rodzice wierzą w szkołę i chcą "wychować dzieci na intelektualistów", bo to "prestiż" <_< Albo muszą kombinować. Skoro szkoła i tak zabiera cały wolny czas, a dziecko lubi grać na gitarze, to niech chociaż gra w szkole. Kiedy ma to robić? Po powrocie do domu? Około 15? Zanim odrobi lekcje, 18. Wyjdzie na dwór na ile? Godzinkę? I co? Lekcje z gry na instrumencie do 21? Pare godzin snu i od nowa? Ktoś kiedyś powie dość i spali pewnych sk***ysynów żywcem.

Cieszę się, że jest zrozumiale. Nie piję z powodu problemów. Wódka mi smakuje.
 
K

kate2

Guest
Hauser napisał:
Skoro szkoła i tak zabiera cały wolny czas, a dziecko lubi grać na gitarze, to niech chociaż gra w szkole.
Chodziło mi o szlifowanie telentów dodatkowo poza szkołą. Nie ma w tym nic złego jesli odnajdzie się w dziecku pewne predyspozycje i zechce się je rozwijać. Problem pojawia się wtedy gdy te predyspozycje się dziecku wmawia, narzuca a ono się wije pod jego ciężarem ale w końcu przystaje na propozycję rodziców. Kiedyś byłam po córkę u Jej koleżanki . Drzwi otworzyła mi mama i w międzyczasie gdy moja córka się zbierała do wyjścia usłyszałam głos brata koleżanki który płakał ( był wtedy w 4 klasie) i na głos zarzucił matce, że ,,ciągle tylko krzyczy i bije'' a On już ma dość gry na skrzypcach. Matka zmieszana coś tam baknęla pod nosem i szybko zmieniła temat. Rodzina ta to rodzina nauczycieli ( w sensie , że rodzice tej mamy) i niestety jak widać to zobowiązuje. Zauwazyłam też, że większa presja i nacisk na dziecko ma swoje miejsce właśnie w rodzinach , gdzie ktoś był/jest nauczycielem. Dziecko dźwiga na sobie brzemię sporych ambicji rodziców , no bo jak tu sobie pozwolić na słabsze oceny, gdy mama czy tato jest nauczycielem....albo babcia. Dzieci nauczycieli są promowane i stawiane nie raz na piedestale w klasie. Syn często mówił z żalem, że Jego odpowiedź była identyczna jak kolegi ( mama nauczycielka) ale dostał czwórkę, nie piatkę. Wytłumaczyłam, że w życiu znajdą się różne niesparwiedliwości i nieuczciwości ale dla mnie Jego czwórka jest ok :) . I że czasem gdy będzie miał na to ochotę, niech zapyta Panią skąd ta róznica w ocenie.
Po drugie szkoła to nie wszystko.



Hauser napisał:
Skoro szkoła i tak zabiera cały wolny czas, a dziecko lubi grać na gitarze, to niech chociaż gra w szkole. Kiedy ma to robić? Po powrocie do domu? Około 15? Zanim odrobi lekcje, 18. Wyjdzie na dwór na ile? Godzinkę? I co? Lekcje z gry na instrumencie do 21? Pare godzin snu i od nowa? Ktoś kiedyś powie dość i spali pewnych sk***ysynów żywcem.
Przyznam, że bardzo irytujące jest, że dzieci przychodzą ze szkoły i po obiedzie znów muszą siąść do lekcji. To jest prawie cały dzień przy książkach.... Uważam, że czas poza szkołą powinien służyć do odpoczynku , zregenerowania i na rozrywkę. Najwyżej spojrzeć w zeszyt i odświeżyć sobie pamięć, co było na ostatniej lekcji. Szkoła zabiera wolny, prywatny czas nie tylko dzieciom ale i rodzicom, bo czesto bez nich odrobienie lekcji się nie obędzie.



Hauser napisał:
Nie szturmujcie matmy.
Nie możemy tego nie robić gdyż nauczyciel pędzi z materiałem a córka ma pewne problemy z matematyką, gorzej sobie przyswaja wiedzę w tej dziedzinie. Zaraz zaczną się sprawdziany i klasówki i polegnie jeśli Jej nie pomożemy.



Hauser napisał:
Szkoła nie zmieniła się w studia. Zmieniła się w organizację otępiającą ludzi i przygotowującą do życia w społeczeństwie. Ma na celu obrzydzić indywidualizm, własne poglądy, wolność myślenia, po to, żeby każdy był później taki sam. Takim samym debilem, gdyż debilami łatwiej się rządzi
Debili robi się również z rodziców. Ani nauczyciele ani dyrekcja nie informują rzetelnie rodziców, że np; ubezpieczenie dziecka nie jest obowiązkowe. Podają na starcie kwotę oraz termin w jakim nalezy tę kwotę uiśćić. Dopiero gdy są przyparci do muru ( mąż ostatnio na zebraniu zapytał dlaczego szkole bardziej zależy na ubezpieczeniu dziecka niż rodzicowi) odpowiadają aczkolwiek niechętnie, że ,,przecież nie musi pan płacić, to nie obowiązkowe. Okazuje się, ze szkoły czerpią profity od firm ubezpieczeniowych jako nagrodę za wybranie konkretnego ubezpieczyciela i regularne coroczne wpłaty pieniężne z kieszeni rodziców.

Niestety ale ci, którzy próbują się wyłamać z pewnych żelaznych reguł obowiązujących w danej szkole uchodzą za czarne owce w stadzie ;)

PS. Wspomniałeś o swoim blogu. Czy jest on dostępny do przeczytania? Jesli tak, podziel się linkiem jesli nie masz nic przeciwko (może być na PW jesli nie chcesz na forum) :)
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
kate2 napisał:
Chodziło mi o szlifowanie telentów dodatkowo poza szkołą. Nie ma w tym nic złego jesli odnajdzie się w dziecku pewne predyspozycje i zechce się je rozwijać. Problem pojawia się wtedy gdy te predyspozycje się dziecku wmawia, narzuca a ono się wije pod jego ciężarem ale w końcu przystaje na propozycję rodziców. Kiedyś byłam po córkę u Jej koleżanki . Drzwi otworzyła mi mama i w międzyczasie gdy moja córka się zbierała do wyjścia usłyszałam głos brata koleżanki który płakał ( był wtedy w 4 klasie) i na głos zarzucił matce, że ,,ciągle tylko krzyczy i bije'' a On już ma dość gry na skrzypcach. Matka zmieszana coś tam baknęla pod nosem i szybko zmieniła temat. Rodzina ta to rodzina nauczycieli ( w sensie , że rodzice tej mamy) i niestety jak widać to zobowiązuje. Zauwazyłam też, że większa presja i nacisk na dziecko ma swoje miejsce właśnie w rodzinach , gdzie ktoś był/jest nauczycielem. Dziecko dźwiga na sobie brzemię sporych ambicji rodziców , no bo jak tu sobie pozwolić na słabsze oceny, gdy mama czy tato jest nauczycielem....albo babcia. Dzieci nauczycieli są promowane i stawiane nie raz na piedestale w klasie. Syn często mówił z żalem, że Jego odpowiedź była identyczna jak kolegi ( mama nauczycielka) ale dostał czwórkę, nie piatkę. Wytłumaczyłam, że w życiu znajdą się różne niesparwiedliwości i nieuczciwości ale dla mnie Jego czwórka jest ok . I że czasem gdy będzie miał na to ochotę, niech zapyta Panią skąd ta róznica w ocenie. Po drugie szkoła to nie wszystko.
Dokładnie. Często też rodzice nauczyciele są po prostu tchórzami i zmuszają dzieciaka do perfekcyjnych ocen, żeby nie musieli ich naciągać. Bo co oni biedni zrobią, jak się rozejdzie plotka, że zaliczył przedmiot bo jego tata/mama jest nauczycielem. Pajace <_<

kate2 napisał:
Przyznam, że bardzo irytujące jest, że dzieci przychodzą ze szkoły i po obiedzie znów muszą siąść do lekcji. To jest prawie cały dzień przy książkach.... Uważam, że czas poza szkołą powinien służyć do odpoczynku , zregenerowania i na rozrywkę. Najwyżej spojrzeć w zeszyt i odświeżyć sobie pamięć, co było na ostatniej lekcji. Szkoła zabiera wolny, prywatny czas nie tylko dzieciom ale i rodzicom, bo czesto bez nich odrobienie lekcji się nie obędzie.
Ale co to kogo obchodzi? Wy macie płacić podatki i oddać swoje dziecko w ręce państwa. Rodzice nie mają dzieci. W każdej chwili może się wpierdolić opieka społeczna i dziecko zabrać, jeśli istnieje obawa, że nie wyrośnie z niego porządny podatnik. Na lekcjach historii wmawia się dzieciom, że Hitler to taki zły pan co wojnę wywołał. Ale sposób na postępowanie z pewnymi "ludźmi" pokazał.


kate2 napisał:
Nie możemy tego nie robić gdyż nauczyciel pędzi z materiałem a córka ma pewne problemy z matematyką, gorzej sobie przyswaja wiedzę w tej dziedzinie. Zaraz zaczną się sprawdziany i klasówki i polegnie jeśli Jej nie pomożemy.
Wiem o co Ci chodzi, ale to nie podziała. Dziecko będzie tak zestresowane, tak przepełnione informacjami, że jej umysł to zwyczajnie odrzuci. To jest naturalne. Siedząc po X godzin dziennie nad tymi kretynizmami, spowoduje tylko niechęć, strach, brak koncentracji. Już niejeden artykuł o tym był zresztą. Druga rzecz, zaszło nieporozumienie - nie szturmujcie matmy, chodziło mi o to, żeby nie przesadzić. Absolutne minimum. Dwója i dziękujemy. Jak nauczyciel będzie coś pierdolił sam chętnie z nim pogadam. Wytoczy mi proces, a od Was się odpieprzy.

kate2 napisał:
Debili robi się również z rodziców. Ani nauczyciele ani dyrekcja nie informują rzetelnie rodziców, że np; ubezpieczenie dziecka nie jest obowiązkowe. Podają na starcie kwotę oraz termin w jakim nalezy tę kwotę uiśćić. Dopiero gdy są przyparci do muru ( mąż ostatnio na zebraniu zapytał dlaczego szkole bardziej zależy na ubezpieczeniu dziecka niż rodzicowi) odpowiadają aczkolwiek niechętnie, że ,,przecież nie musi pan płacić, to nie obowiązkowe. Okazuje się, ze szkoły czerpią profity od firm ubezpieczeniowych jako nagrodę za wybranie konkretnego ubezpieczyciela i regularne coroczne wpłaty pieniężne z kieszeni rodziców. Niestety ale ci, którzy próbują się wyłamać z pewnych żelaznych reguł obowiązujących w danej szkole uchodzą za czarne owce w stadzie PS. Wspomniałeś o swoim blogu. Czy jest on dostępny do przeczytania? Jesli tak, podziel się linkiem jesli nie masz nic przeciwko (może być na PW jesli nie chcesz na forum)
Naciąganie na kasę jest wszędzie. Taka prawda. To jest też powód odnośnie wycieczek, kin, innych pierdół. Szkole brak pieniędzy po prostu. Szkoła to jest taka trochę firma. A wszyscy wiemy co się dzieje z firmą (jakąkolwiek firmą), jeśli weźmie się za nią państwo. Kosztuje cztery razy drożej i zdycha finansowo i pod względem wydajności. Można by o tym pisać godzinami, ale komu się chce? Szkoda nerwów.

Co do bloga, jest dostępny, wystarczy kliknąć sobie w mój avatarek, link jest w profilu. Uprzedzam, że nie operuję piękną polszczyzną.
 
K

kate2

Guest
Hauser napisał:
Wiem o co Ci chodzi, ale to nie podziała. Dziecko będzie tak zestresowane, tak przepełnione informacjami, że jej umysł to zwyczajnie odrzuci. To jest naturalne. Siedząc po X godzin dziennie nad tymi kretynizmami, spowoduje tylko niechęć, strach, brak koncentracji. Już niejeden artykuł o tym był zresztą. Druga rzecz, zaszło nieporozumienie - nie szturmujcie matmy, chodziło mi o to, żeby nie przesadzić. Absolutne minimum.
Absolutne minimum to materiał bez zadań dodatkowych :) Codzienne, systematyczne przyswajanie materiału przynosi pewne dobre efekty więc grunt to niczego nie przyspieszać i robić swoje. Każde dziecko ma swoje własne tempo rozumienia i przyswajania, szkoda, że się o tym nie pamięta w szkole. Po prostu leci się z materiałem i tyle....



Hauser napisał:
Ale co to kogo obchodzi? Wy macie płacić podatki i oddać swoje dziecko w ręce państwa. Rodzice nie mają dzieci. W każdej chwili może się wp***dolić opieka społeczna i dziecko zabrać
No tak.....choćby dlatego że dziecko nie było na wycieczce, w kinie, czy w zoo. Znaczy to, że rodzice uniemożliwiają mu rozwój :huh: Nasze dzieci chodzą wszędzie bo możemy sobie na to pozwolić (kosztem zrezygnowania z czegoś dla siebie ;) ) i nie chcemy by czuły się gorsze od innych (znam to z doświadzcenia w dzieciństwie i nie zamierzam tego powielać) . Tak czy inaczej presja szkoły działa....no bo jak to??? Wszyscy jadą o one nie???
Poza tym jak kazde dziecko są ciekawe świata więc .......Niedługo zamierzam zadzwonić do wychowawczyni z pytaniem o temat wykładu czy spektaklu który ma się odbyć w Ośrodku Sztuki na temat tolerancji...Jako rodzice chcielibysmy wiedzieć na jaki konkretnie temat będą się edukowały nasze dzieci...



Hauser napisał:
Co do bloga, jest dostępny, wystarczy kliknąć sobie w mój avatarek, link jest w profilu. Uprzedzam, że nie operuję piękną polszczyzną.
Znalazłam, dziękuję ... No cóż.....czasem trzeba w sposób bardziej ekspresyjny przekazać swój stosunek do pewnych spraw i zjawisk :)
 

Iluvfantasy

Moderator
Członek Załogi
Moderator
Super Moderator
Dołączył
5 Lipiec 2007
Posty
3 067
Punkty reakcji
245
kate2 napisał:
Każde dziecko ma swoje własne tempo rozumienia i przyswajania, szkoda, że się o tym nie pamięta w szkole. Po prostu leci się z materiałem i tyle....
Też miałam czasami żal o to, bo na przykład nie umiałam załapać jakiegoś materiału z matmy i zanim zrozumiałam o co chodzi, już dawno było coś innego. Ale z drugiej strony - nauczyciel musi przerobić dany materiał w ciągu roku, mając ok. 30 uczniów w klasie. Tak jak mówisz, każdy ma swoje tempo, a on nie jest w stanie każdemu z osobna dokładnie i parę razy tłumaczyć, o co chodzi.
 
K

kate2

Guest
Ilusia napisał:
Tak jak mówisz, każdy ma swoje tempo, a on nie jest w stanie każdemu z osobna dokładnie i parę razy tłumaczyć, o co chodzi.
Ja to rozumiem dlatego uważam, że można by nieco się uspokoić z tym tempem. Akcent powinien być położony na jakość przyswojonej i zdobytej wiedzy, nie na jej ilość. A edukacja bardziej dostosowana do predyspozycji każdego z uczniów. Mój mąż np; wspomina z bólem ( ;) ) muzykę, na której musiał wydobywać z siebie różne dźwięki :) Patrząc na róznorodność charakterów, potencjałów i talentów możnaby np; dać wybór, że ten który chce trafia na lekcje muzyki, a ten który nie chce, na lekcję wpisującą się w jego predyspozycje.
 

Katarzyna Michalak

Nowicjusz
Dołączył
15 Lipiec 2015
Posty
91
Punkty reakcji
1
Hauser napisał:
Przeciętny człowiek potrafi wykorzystywać około 17% mózgu.
Przeciętny człowiek wykorzystuje 100% mózgu. Gdyby wykorzystywał 17%, pozostałe 83 by po prostu zanikło, bo organizmowi nie opłacałoby się zużywać tyle energii na utrzymanie organu, który w 3/4 nie pracuje. Dlaczego ktokolwiek w tą bzdurę jeszcze wierzy?

Tyle z offtopu, co do samego tematu:
Dla mnie najgorsze są ilości ksiażek, które te dzieci noszą. Niektóre co są chudsze to mają tornistry większe niż one same. A co do samej nauki - siostrzeniec, 6 klasa szkoły podstawowej. Wzorowy, więc coś tam umie. Natomiast nie raz bywa tak, że przyjdzie po szkole o 13/14, pobawi się godzinę a potem do 20-22 odrabia lekcje, bo tu jeszcze lekturka, jeszcze praca plastyczna do zrobienia, zadanka z matematyki, słówka z angielskiego i doświadczenie z przyrody.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Katarzyna Michalak napisał:
Przeciętny człowiek wykorzystuje 100% mózgu. Gdyby wykorzystywał 17%, pozostałe 83 by po prostu zanikło, bo organizmowi nie opłacałoby się zużywać tyle energii na utrzymanie organu, który w 3/4 nie pracuje. Dlaczego ktokolwiek w tą bzdurę jeszcze wierzy?

Przeciętny człowiek to idiota. Zatem nic dziwnego, że więcej niż 3/4 jego mózgu nie działa.
 

Katarzyna Michalak

Nowicjusz
Dołączył
15 Lipiec 2015
Posty
91
Punkty reakcji
1
Hauser napisał:
Przeciętny człowiek wykorzystuje 100% mózgu. Gdyby wykorzystywał 17%, pozostałe 83 by po prostu zanikło, bo organizmowi nie opłacałoby się zużywać tyle energii na utrzymanie organu, który w 3/4 nie pracuje. Dlaczego ktokolwiek w tą bzdurę jeszcze wierzy?

Przeciętny człowiek to idiota. Zatem nic dziwnego, że więcej niż 3/4 jego mózgu nie działa.
Widać, że coś takiego jak neurobiologia/neuropsychologia to temat bardzo Ci odległy.
Ewolucja w sumie też.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Katarzyna Michalak napisał:
Widać, że coś takiego jak neurobiologia/neuropsychologia to temat bardzo Ci odległy. Ewolucja w sumie też.
Obecnie ludzie są na pograniczu debilizmu i kurestwa. Takie są fakty. Masz coś do powiedzenia to mów, a nie pierdolisz farmazony o biologii i ewolucji <_<
 

Katarzyna Michalak

Nowicjusz
Dołączył
15 Lipiec 2015
Posty
91
Punkty reakcji
1
Hauser napisał:
Widać, że coś takiego jak neurobiologia/neuropsychologia to temat bardzo Ci odległy. Ewolucja w sumie też.
Obecnie ludzie są na pograniczu debilizmu i k**estwa. Takie są fakty. Masz coś do powiedzenia to mów, a nie :cenzura: farmazony o biologii i ewolucji <_<
To co miałam do powiedzenia to powiedziałam. Mózg zużywa 20% tlenu, który wdychamy. Są osoby, które mogą mieć mniejszą sprawność intelektualną, ale nie oznacza to, że wykorzystujemy 17 czy 25% swojego mózgu. Wiesz ile mózgu wykorzystujesz, żeby napisać/powiedzieć proste zdanie? Żeby zrobić krok? Żeby jeździć rowerem/samochodem? Funkcjami mózgu nie jest tylko myślenie.

A jaki jest Twój argument popierający oprocz tego, że "ludzie sa idiotami"? I gdzie Ty stoisz w tym szeregu? Z tymi głupimi, czy jesteś nadprzeciętny?

PS: wiesz gdzie jest kość ogonowa? A wiesz po co ona? I wiesz czemu masz włosy na ciele? <podpowiem: pozostałości po ewolucji właśnie>
PSS: wiesz co to jest debilizm? Bo to jest choroba. Cechuje się IQ w zakresie 55-69. Uwierz, nadal przeciętny człowiek ma IQ 100.
PSSS: schodzimy z tematu, więc jeśli masz jakieś merytoryczne argumenty to zapraszam na PRIV. Jesli Twoje argumenty wyglądają jak te, które przedstawiłeś... Cóż, myślę że nie mamy o czym rozmawiać.
 

Pain

Bydlak bez serca
Dołączył
15 Luty 2009
Posty
1 348
Punkty reakcji
131
Katarzyna Michalak napisał:
To co miałam do powiedzenia to powiedziałam. Mózg zużywa 20% tlenu[...] Funkcjami mózgu nie jest tylko myślenie.
Co to ma do tematu?


Katarzyna Michalak napisał:
A jaki jest Twój argument popierający oprocz tego, że "ludzie sa idiotami"?
Twoje posty. Brak umiejętności czytania ze zrozumieniem, szukanie dziury w całym, bezsensowne kłótnie, które nic nie wnoszą do tematu.


Katarzyna Michalak napisał:
PS: wiesz gdzie jest kość ogonowa? A wiesz po co ona? I wiesz czemu masz włosy na ciele? PSS: wiesz co to jest debilizm? Bo to jest choroba. Cechuje się IQ w zakresie 55-69. Uwierz, nadal przeciętny człowiek ma IQ 100. PSSS: schodzimy z tematu, więc jeśli masz jakieś merytoryczne argumenty to zapraszam na PRIV. Jesli Twoje argumenty wyglądają jak te, które przedstawiłeś... Cóż, myślę że nie mamy o czym rozmawiać.

Po pierwsze, gówno mnie to obchodzi. Po drugie, jak to zmierzyliście? Żadne badania do mnie nie dotarły i nie tylko do mnie. Wierz sobie dalej w durne cyferki, jakie Ci podają, nie zastanawiaj się nad nimi, żyj dalej bez własnych przemyśleń. Po trzecie, o czym ja mam z Tobą rozmawiać? <_<
 
Do góry