Cholernie egoistycznie to zabrzmiało, wiesz..?
@Jacku
Jeśli chcesz - jasne, opisz, jak to wyglądało z Twojego punktu widzenia, masz do tego święte prawo.
Natomiast nie możesz wymagać od Aniulka, żeby przedstawiła sytuację obiektywnie, bo tak się zwyczajnie nie da. Jedna z zaangażowanych stron nie umie w takich sprawach wyjść poza subiektywizm - swoje uczucia, swoją wizję, swoje przypuszczenia - właśnie dlatego, że jest zaangażowana.
Jestem dość mocno przekonana, że gdybyście zamienili się miejscami ona by mogła napisać analogiczny post do Twojego...
@Kriss
Jak dobrze mniemam mam do czynienia z Panią psycholog (mam nadzieje, że nie domorosłą). Może Pani pomoże zrozumieć mi kilka spraw...Jeśli Pani pozwoli wolałbym przejść na per "TY" tak będzie prościej.
Zgadzam się z Twoim postem w 100% i uważam, że pewną niedorzecznością byłoby gdybym myślał inaczej. Obawiam się jednak, że zostałem błędnie zrozumiany (ale to wyłącznie moja wina).
Anula ma ze mną prawdziwe urwanie głowy. Rozumiem ją. Szuka pomocy - to tez potrafię zrozumieć. Twierdzi, że Jej dylemat polega na tym, że nie potrafi wybrać pomiędzy dwoma facetami. Ja uważam jednak, że Jej problem polega na czymś zupełnie innym...
Każdy kto czytał o tym co Anka napisała o swoich problemach odnośnie Jej rodziny, dzieciństwa, późniejszego nieudanego związku, który trwał 5 lat (o tym, że trwał tak długo dowiedziałem się dopiero tu) no i tym trudnym wyborze pomiędzy Piotrem, a mną może mieć ogólne wyobrażenie na temat tego co dzieje się w Jej życiu. A uwierz mi, że działo się w nim naprawdę wiele i mimo swojego stosunkowo młodego wieku Anka już bardzo wiele przeszła, aż za wiele...
Aby było łatwiej zacznę od początku... W styczniu bieżącego roku odnalazłem Ankę na jednym z bardziej popularnych dziś portali. Anula pisała, że nawiązała kontakt z kumplem z podstawówki. Ja myślę, iż poznałem Ją dopiero w tym roku, a myślę tak z tej prostej przyczyny, że przez cały czas trwania szkoły podstawowej nie zamieniliśmy ze sobą jednego zdania. Trudno wiec nazwać relacje panujące wtedy między nami jako koleżeńskie, umieściłbym je raczej w "rozdziale" znajomi choć potraktowanie ich w ten sposób to i tak nazbyt wiele. Ale to mało istotny szczegół. Wracając do meritum...nasze pierwsze kontakty niczym nie różniły się od tych jakie utrzymujesz z dopiero co poznawaną osobą. Tu pełen luz...co u Ciebie?, świetnie wyglądasz, czym się zajmujesz? No wiesz takie tam ciąganie za jęzor by dowiedzieć się czegoś o tej drugiej osobie. Początkowo rozmawialiśmy ze sobą na internecie poprzez wcześniej wspomniany portal. Zajmowało nam to może godzinę dziennie, a podejmowane przez nas tematy nie były w jakiś tam sposób specjalnie górnolotne. Z czasem jednak zaczęliśmy poświęcać sobie stopniowo coraz więcej wolnego czasu. Nasze rozmowy powoli zaczynały dotykać spraw bardziej prywatnych takich, którymi nie ze wszystkimi się dzielisz. Internet stawał się niewystarczający, miał za małą "moc przerobową" jeśli wiesz o czym mówię
Nawał myśli kłębiących się w głowie gdy rozmawiałem z Nią i ogrom tego co było na języku hamowane były przez czas jaki potrzebny był na napisanie maila i późniejsze oczekiwanie na odpowiedź to wszystko stanowiło lekki dyskomfort. Dlatego postanowiłem wykonać pierwszy telefon...mówię Ci jakiego miałem wtedy stracha
Zbierałem się do tego przez kilka dni... Do dziś pamiętam ten dreszcz jaki przebiegł mi po plecach gdy usłyszałem Jej głos po raz pierwszy. I ku wielkiemu mojemu zdziwieniu rozmowa potoczyła się tak płynnie jak wtedy gdy rozmawiasz z przyjacielem, którego nie widziałaś od długiego czasu. No i zaczęło się, że powiem tak brzydko, na całego...Czas jaki spędzaliśmy wisząc na telefonach można było liczyć w godzinach...to było cudowne uczucie... spotkać wreszcie tą drugą połówkę...Mój dzień wyglądał w ten sposób, że będąc w pracy czekałem tylko na jej koniec by móc znowu usłyszeć Jej głosik. Rozmawialiśmy i uczyliśmy się siebie na wzajem, ja Ani, a on mnie. Wtedy to poznałem bliżej Jej życie i najważniejszą dla Niej osobę, Jej babcię. Prawdę mówiąc zazdrościłem Jej tej osoby. I chyba nadal tak jest. Anka poznała i moje życie, moje problemy z dzieciństwa i te obecne, odnoszące się do mojego rozsypującego się małżeństwa. Rozmawiając ze sobą odczuwałem, że nie mamy przed sobą tajemnic. Od początku nie ukrywaliśmy przed sobą niczego ja wiedziałem o Piotrze, Ona o mojej żonie. Pierwszy raz poznałem kogoś z kim nie bałem się rozmawiać w ten sposób. Ta dziewczyna , a raczej kobieta, zafascynowała mnie. Pierwsze spotkanie..., tego nigdy nie zapomnę, wiesz co pierwsze co zrobiła gdy mnie zobaczyła?
... Oplotła mnie tymi swoimi długimi łapskami i przytuliła, a później chwyciła za moją rękę zupełnie jakbym należał do Niej od zawsze
Jakiś czas później przyjechałem do Niej. Czas jaki spędzaliśmy ze sobą zaliczam do bardziej szczęśliwych w moim życiu. Wiesz jak to jest przebywać z osobą przy której czujesz,... że urodziłaś się właśnie po to by być z nią? Uważam, że takie szczęście może spotkać człowieka tylko raz w życiu. A ja dostąpiłem tego szczęścia dzięki Ani. Jak to się mówi? Było jak w bajce. Lecz nie trwała ona zbyt długo. Zaczęło się psuć i nawet nie wiem kiedy. U Ani pojawiły się obawy przed tym czy bycie ze mną ma sens i czy w ogóle jest możliwe. Próbowałem rozmawiać, zrozumieć Ją, ale jej postępowanie i sposób myślenia były zbyt enigmatyczne. Dla tej kobiety, dla jej szczęścia gotów byłem na wszystko. Lecz w odpowiedzi zostałem tylko odsunięty. W chwili gdy była w jednym z gorszych dołków w swoim życiu odepchnęła mnie zupełnie. Chodzi mi tu o sytuację kiedy to zdrowie Babci drastycznie się pogorszyło. Widziałem, że stanowi to dla Niej ogromny cios i że przestała sobie radzić ze wszystkim, zupełnie się poddała,... chciałem pomóc, pomocy nie przyjęła, chciałem być przy Niej by móc ją wspierać, zerwała ze mną kontakt, zupełnie przestałem istnieć dla Niej. O śmierci babci dowiedziałem się dwa tygodnie po fakcie. Myślałem, że umrę, świadomość tego, że straciła kogoś tak bardzo bliskiego i że została z tym wszystkim sama, a ja nie mogłem być wtedy przy niej usunęła mi ziemię spod nóg. Po tym wszystkim co nas połączyło myślałem, że nie jestem Jej obojętny przecież mówiła, że kocha mnie. A jednym takim zachowaniem pokazała co o mnie myśli i kim jestem dla Niej okazało się, że chyba nikim ważnym. Później odsunęliśmy się od siebie jeszcze bardziej. Nie potrafiłem poradzić sobie z tym, że zaczęła traktować mnie jak powietrze. Chciałem zapomnieć. Zerwałem kontakt. Myślałem, że poradzę sobie bez Niej, ale nic z tego, czy Jej się to podoba czy też nie trudno jest mi wyobrazić sobie moje życie bez Niej. Pomyślałem sobie w końcu , że na nowo zaczęło się układać pomiędzy Nią, a Piotrem. Pytam więc Ją, czy kocha Piotra? Odpowiada, że nie. Dlaczego więc z nim jesteś? Odpowiedź, bo on jest blisko i gdyby coś złego działo się u niej w domu on natychmiast mógłby się tam zjawić. Próbowałem uświadomić Jej, że zachowując się w podobny sposób krzywdzi nie tylko siebie, ale i Piotra. Anka to naprawdę bardzo mądra kobieta, ale tego, że postępuje niewłaściwie do tej pory nie potrafię jej wyjaśnić. Poza tym Jej problemem nie jest kwestia wyboru właściwego faceta bo tego wyboru już dokonała (i choć z trudem to szanuję go) tylko Aniulek nie potrafi dostrzec swojej wartości, zbyt szybko łamie się po każdym ciosie jaki dostaje od życia. Nie jest też w stanie ogarnąć tego, że w życiu tak naprawdę nie liczy się to ile razy wylądowało się na dnie, ale to ile razy jest się w stanie podnieść po takim upadku. Brakuje Jej tylko troszkę siły,... siły, której jak do niedawna myślałem, mogłaby czerpać ode mnie.
I oto jak ja to widzę...
PS: A mój problem dotyczy tego, że nie potrafię przestać kochać tej Wariatki i że ciągle jej szczęście jest dla mnie bardzo ważne. Niezależnie od tego z kim ułożyłaby sobie życie.
Jacek