Książki Fantastyczne

aleks652

Nowicjusz
Dołączył
24 Luty 2010
Posty
151
Punkty reakcji
1
rot_schwarz napisał:
Polecam wszystko Pratchetta
smile.gif
Wielbię Pratchetta całą moją duszą i sercem:) Najlepszy oczywiście jest cykl o Śmierci ze Świata Dysku ;) ale polecam też inne książki tego pisarza, ostatnio przeczytałam Dywan i spokojnie mogę polecić. Naprawdę niebanalne podejście do kwestii pledów podłogowych
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Mi się pozadyskowe książki średnio podobają. Dywan był jeszcze do przeczytania (co ciekawe jego pierwsza książka, miał naście lat jak to napisał), ale Nomy już nudziły. Czytałem też parę innych choćby o Kocie Maurycym i co mnie mierzi, to wyraźnie naleciałości bajek dla dzieci - zbyt to to infantylne, tak przynajmniej widzę to ja.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Ja długo unikałem Pratchetta z takiego to powodu, że jako pierwszą przeczytałem jakąs tam jego niedyskową książkę. A nawet jeszcze gorzej - słyszałem już wiele ciepłych słów wtedy o serii o swiecie dysku, a w opisie książki było własnie napisane, że to tak jaby - książka, w której jako pierwszy koncepcję tego swiata opisał.
Cóż - nudna i drętwa dla mnie była, do końca nawet nie dotrwałem.
Ta pułapka nazywa się - "Warstwy wszechświata" i jako przestrogę radzę się do niej nie zabierać w pierwszej kolejnosci :)


Kocie Maurycym i co mnie mierzi, to wyraźnie naleciałości bajek dla dzieci - zbyt to to infantylne, tak przynajmniej widzę to ja.
Nie czytałęm tej książki, ale jak w takim razie podobają ci się takie "Bajki robotów", czy "Cyberiada" Lema? Czy to może już bardziej jajcarskie opowiastki, niż infantylne bajki?
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Warstwy faktycznie nienajwyższych lotów. Dobrym książkami na początek są Pomniejsze Bóstwa czy Kosiarz.

Możesz mnie obrzucić zgniłymi burakami, ale nie czytałem Bajek ani Cyberiady. Na obronę mam Solaris, choć to już inne klimaty.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Złą gębę chyba dorobiłem "Cyberiadzie". Z dziecięcego infantylizmu jest tam ociupina prawdę mówiąc (w głównie pierwszych opowiadankach, które to do "Bajek robotów" są bardziej podobne). Sama książka - genialna i wymiata. I do śmiechu, i rozumu, i zadumy (choć głównie do 2 pierwszych).
Moim zdaniem lepsza niż również bardzo dobra - "Dzienniki Gwiazdowe".
Nie wszystkie opowiadania są równie dobre (bo i różne z różnych lat opowiastki, Cyberiada - 10 lat między pierwszą, a ostatnią, a w "Dziennikach..." - bodaj ponad 20)

Tak więc - Lem dobry był i warto go czytać (choć nie wszystkie jego książki mi się podobają)
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Czytał ktos cos Neala Stephensona?
Niedawno w księgarni mocno kusiła mnie jego "Peanatema", ale tomisko grubachne, a autora nie znam kompletnie...

Jak nie, no to może czytał ktos cos Petera Bretta? Bo czesto slyszę pochlebne opinie o jego serii "Malowany człowiek", ale nie chce na jakis "Zmierzch" trafic czy cos w tym stylu :)
 

King Of Magic

Nowicjusz
Dołączył
2 Listopad 2009
Posty
150
Punkty reakcji
2
dlaczego nikt nie wymienił
Diaczenków
Pielewina
Łukjanienki
przy niczym innym tak dobrze moja wyobraźnia się nie bawiła

Pilipiuk Jakubem mnie po-gromił, generalnie książki pisuje całkiem fajniutkie
Lem i Dukaj piszą zbyt uporządkowanie, czytanie ich książek to dla mnie tortury, może nie czytanie, bo kilka podejść miałem i od razu mnie odrzucało.
Piekara jest super
Grzędowicz również
Sapkowski tyż

z zagranicznych czytałem spoooooooro przede-wszystkim miecz prawdy, ale jak to książki zza granicy są słodkie jak landrynki kololowe kledki. nie wiem czy wszystkie, ale te które czytałem tak. no ewentualnie Anna Rice i Tolkien, Hobbita każdy człowiek musi przeczytać :p Terrego wziąłem dwie książki do ręki, nawet jedną kupiłem i większej dziecinady chyba nie mogłem ustrzelić, może pech, przeznaczenie ... któż to wie, nie podoba mi się.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Dzięki za 3(a własciwie 4) ciekawie się prezentujących autorów. Wreszcie jakis powiew świeżości w temacie.

Dukaj to matematycznie rzeczywiście swoje książki chyba wylicza.
U Lema za to jest już różnie. U niego zawsze niemal satyra i groteska gdzieś tam w tle się kryje(jak nie na pierwszym planie). Zależy na co trafiłeś akurat. (bo np biada tym, którzy jako pierwszą książkę trafili na "Głos pana" :), która sama w sobie jest jednak bardzo mocno dająca do myślenia, ale i ciężka do czytania piekielnie). Określenie "uporządkowanie" mimo wszystko - również do niego pasuje.
Bądź co bądź - umysły ścisłe dwa.
Nie mniej jednak - obu bardzo lubię (Dukaja szczególnie).


Ja ostatnio podkradałem bratu z półki książki Komudy i nawet mi się spodobały (czego się nie spodziewałem). Z fantastyką w nich to jest różnie (choć często jakies elementy występują), ale już jakoś się utarło na takiej półce go układać.
Szybko się czyta, lekkie, brutalne, bardzo krwawe i przyjemne. Jak znalazł do pociągu np.
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Jak nie, no to może czytał ktos cos Petera Bretta? Bo czesto slyszę pochlebne opinie o jego serii "Malowany człowiek", ale nie chce na jakis "Zmierzch" trafic czy cos w tym stylu :)
Malowany Człowiek pozostaje jedną z lepszych książek, jakie czytałem. Opisana historia w sumie prosta, ale tu najważniejszy jest Klimat przez duże K. Naprawdę warto.
 

raga79

Nowicjusz
Dołączył
9 Sierpień 2010
Posty
144
Punkty reakcji
2
A czy czytał ktoś z Was "Ibisa" Rafała Grodowskiego? Znalazłam fragment jego książki w internecie: www.goneta.net/sklep/product_info.php?cPath=22&products_id=95&osCsid=3nkam9e8k5ujl0bhg839vq2j97 . Wydaje się być całkiem niezła jak na polskiego niszowego pisarza. Znacie może innego mniej znanego wychodzącego spod pióra naszych rodaków?
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
50 najlepszych polskich książek fantasy według "Esensja":
http://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=3304&strona=1

Co o tym sądzicie?

1. Świetne informator o książkach wartych przeczytania dla fanów fantastyki
2. Mi lista od biedy się podoba. Wszystkie książki które lubię są na liście, najczęściej na wysokich miejscach, a pierwszą 4 bym ułożył niemal identycznie (1. Solaris, 2. Limes, 3. Lód, (...) 5. Inne pieśni). Choć oczywiscie również sporo książek inaczej bym poustawial (nie mówiąc o wielu, których nie czytałem).
3. Widać ze autorzy mają bzika na punkcie Lema. Też go lubią, ale imo grubo przesadzają.


Edit://
10 najlepszych zbiorów opowiadań też nie najgorzej wygląda:
http://esensja.pl/ksiazka/publicystyka/tekst.html?id=8501

----------------------------------------------------------

Własnie skończyłem czytać "Wichry Smoczogór" Wita Szostaka.
Lektura krótka, lekka, przyjemna i czyta się błyskawicznie. Kilka naprawdę urokliwych fragmentów, ale jako całosc nie zrobiła na mnie dużego wrażenia. Ot przyjemna książeczka fantastyczna w góralskich realiach (a więc cos oryginalnego stosunkowo).

A w czym tkwi ten urok? W tym np: (początek książki):
"Rozdział pierwszy
w którym wszystko się zaczyna, choć nikt o tym jeszcze nie wie.

Stało się raz, że się staremu Smykowi dusza przewróciła. A było tak."
 

sok_bananowy

Nowicjusz
Dołączył
27 Październik 2010
Posty
73
Punkty reakcji
5
Wiek
35
Dukaj, Dukaj! Ale nikomu nie poleciłabym brac "Lodu" na pierwszy ogień, mozna znienawidzić autora po wsze czasy :) Doradzałabym "Extensę" albo "perfekcyjna niedoskonałość".
Poza tym Lem, Pratchett, Bradbury, "Tkacz iluzji" (ale nie pamiętam autora), oczywiście Sapokowski (choć "Żmija" jest moim zdaniem słaaaaba)
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Wow, wczoraj skończyłem czytać "Miasta pod skałą" Huberatha i jestem zachwycony tą książką (nadal, bo zachwyt nie opuszczał mnie od pierwszych rozdziałów).

1153.jpg


Nota wydawnicza:
"Młody profesor odkrywa w Murze Watykańskim wejście do labiryntu, który prowadzi go w podziemia Świętego Miasta. W zakamarkach korytarzy ogląda tajemnicze mozaiki, rzeźbione gigantyczne muchy, mechaniczne skorpiony; rozmawia z posągiem Wenus, atakuje go jednorożec.

W tej powieści splatają się sen i rzeczywistości: uczony nazywa się Adams, w starciu ze starożytnymi automatami odnosi pięć znamiennych ran, a w kieszeni ma paragon z włoskiej restauracji Buca Dell`Interno - Wrota Piekieł…

Powieść łączy motywy charakterystyczne dla prozy spod znaku Tolkiena z historią wywiedzioną z opowieści biblijnych i apokryfów. W umiejętnie budowanej atmosferze tajemniczości i grozy czytelnik odkrywa niezwykłe przypadki Humphreya Adamsa jr., nieco sfrustrowanego i zagubionego w życiu historyka kultury śródziemnomorskiej, który prosto ze stypendium w Rzymie trafia w zaświaty. Kilka zaświatów.

„Huberath napisał powieść wielopoziomową i atrakcyjną fabularnie, kreując z rozmaitych wątków i elementów zaczerpniętych z różnych tradycji jedyny w swoim rodzaju świat powieściowy, ciekawy, choć zarazem mroczny. Miasto pod Skałą to proza zarówno dla namiętnych pożeraczy fabuł, jak i czytelników wrażliwych na intelektualne smaczki. Po prostu – kawał dobrze zrobionej powieści.”"



Początek jak z powiesci Browna, jednak zupełnie inny kaliber dzieła.
Poza tym wszelkie podobieństwa kończą się bardzo szybko. Pisarz zupełnie nie zajmuje się kosciołem katolickim (w książce nie pojawia się żaden duchowny).

W książce jest dosłownie wszystko. Niezwykle oniryczny początek, świetnie opisane, niezwykle oryginalne światy. Nieszablonowi bohaterowie. Krok po kroku, płynne poznawanie świata. Trochę wojaczki w "Legionach" z Czarnymi(świetnie obmyślane stwory).
Książka jest wprost nafaszerowana odniesieniami do średniowiecznych uczonych, myslicieli, malarzy, do rozmaitych biblijnych apokryfów i mitów (przy mojej nikłej wiedzy wyłapałem tego niewiele, ale jak ktos sie tym interesuje mocno, to będzie miał niesamowitą frajdę).
Poza tym - tajemnica. O co w tym swiecie chodzi? Co tam się dzieje? Przez całą książkę towarzysza nam te pytania.
Początkowo sposób wyjasniania zawiłosci swiata wydał mi się lekko rozczarowujący (przez 600 stron mnożą się pytania, a na koniec autor bierze się stopniowo za wyjaśnianie), jakis taki wymuszony i nienaturalny. Jednak ostatecznie sam sposób wyjasnienia został uzasadniony, jak i samo rozwiązanie okazało się w pełni zadowalające (choć wymagające od czytelnika sprężenia się, żeby wszystko załapał, bo podane na tacy jest niewiele).

Jak ktoś lubi książki:
- opisujące oryginalne światy,
- woli wolniej, dokładniej ale oryginalniej, niż pędzenie z akcją na złamanie karku
- w których zagadka i tajemnica jest w zasadzie czysto ontologiczna,
- lubi tematykę okołoreligijną
- lubi gdy autor jest względem czytelników wymagający
- fakt wielu nawiązań do postaci i tekstów historycznych, często dla niezorientowanego zupełnie niedostrzegalnych, nie wywołuje frustracji, a jeszcze większe zainteresowanie (i chęć pogłębiania wiedzy aby lepiej książkę zrozumieć)
- nie przerażają go iście dantejskie sceny i bardzo wysokie nasycenie brutalności.
Ten powinien czytając kipieć z radości.

800 stron połykałem błyskawicznie i z wielką przyjemnością.
Gorąco polecam.



Na koniec losowo wybrany fragment książki:
"Adams nastąpił na wyschłe ścierwo szczeniaka. Poślizgnął się na błonie skrzydła, gryząc się w język, by nie zakląć.
Po chwili minęła go inna gabera, potem jeszcze inna i jeszcze. Rytm marszu koił strach. Golce podrygiwali tanecznie. Niektóre Czarne trzymałi ich za ręce i pląsały z nimi.
"Jak najmniej sie wyróżniać", pomyślał Adams. Nieśmiało spróbował podrygów, ale wyglądało to jak pokraczne drgawki.
Samice były mniej uważne. Busierce zachowywały się inaczej. Już pierwszy, mijający Adamsa, czujnie węszył. Wciągał powietrze z głośnym świstem, wielkie nozdrza ruszały się rytmicznie.
"Daj sobie spokój, chłopie - powiedział do niego w myślach Adams. - Jasne, że nie cuchnę jak twoja pani". Czarne futro straciło zapach podczas wyprawiania.
Busierec rozglądał się bacznie, przewracał oczami. Jednak zwolnił i odczepił się od Adamsa. Zostawił Pachoma, a następnie korpus Bethmana.
Adams nie miał wątpliwości, że Czarny wietrzy oszustwo. "Z tego nie wyniknie nic dobrego", pomyślał. Szedł wolniutko, co chwilę odwracając głowę. Kolumna rozrzedziłą się.
Busierec niezbyt pewnym krokiem podszedł do Barbera. Coś wydało mi się nie w porządku w całej grupie idących gaber. Ta jednak była najbardziej dziwaczna - jakby łaciata. Jednak nie, uspokoił się, zrównał krok, wyciągnął do legionisty łapę. (Nierzadko Czarne chwytały się za ręce między sobą lub prowadziły za ręce Golców). Schwycił dłoń Barbera.
Wtedy ryknął wściekle. W łapie trzymał kawałek czarnego futra, a Barber błyskał odsłoniętym metalowym hakiem. Tylko przez moment, zaraz busierec rzucił się na niego wściekle, jednym ruchem skręcając mu kark i wreszcie odrywając głowę. Bezgłowy trup legionisty osunął się na kolana i upadł na piarg, jeszcze drgając. Krew z roztarganej szyi ciekła strumieniami. Czarny schylił się i zaczął ją chłeptać wprost z tętnicy. Głowę starego odrzucił gdzieś przed siebie. Raz i drugi przejechał pazurami po futrze, jakby zdziwiony, że tnie tak płytko. Nie zauważył kółek kolczugi ukazujących sięspod futra. Nasycony odepchnął trupa. Nie pożarł go. podniósł się i dołączył do innych. Rano szkielet Barbera wyruszył w swoją drogę."
 

Caleb

VIP
VIP
Dołączył
3 Maj 2007
Posty
8 989
Punkty reakcji
206
Początek noty mi się z Lovecraftem kojarzy. Nigdy nie słyszałem o autorze, ale książka zapowiada się ciekawie.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
Początek noty mi się z Lovecraftem kojarzy. Nigdy nie słyszałem o autorze, ale książka zapowiada się ciekawie.

Dlatego właśnie postanowiłem faceta trochę poreklamować, bo to niedoceniana i mało znana perełka w polskiej literaturze fantastycznej.

Lovecrafta nie czytałem nigdy. Ale pewnie podobieństwo złudne, wędrowanie wspomnianymi na początku noty korytarzami trwa bodaj ok 50 stron.

Podam jeszcze przykład smaczków jakie się w niej znajdują:
Do jednym z światów do którego Adams przywędrował: co jakiś czas był zsyłany specyficzny deszcz... żółtawa, kleista maź, o trupim odorze, zwana - martwicą. Ta cuchnąca substancja wprawdzie łatwo powodowała poważne zakażenie, lecz również - użyźniała glebę, przynosząc życie (tylko na niewielkim obszarze gdzie opadała była możliwość uprawy). Jest więc to odwrócona analogia do biblijnego potopu, w którym to bóg zsyłał życiodajną, oczyszczającą wodę, która miała przynieść ludziom śmierć (to nie tylko taka sobie ciekawostka, ale jest to nawet istotny element dla zrozumienia i uzupełniająca teologiczno-mistyczno-metafizyczną podstawę świata).

Najbardziej znaną jego książką jest króciutka:
"Gniazdo światów"

32546_Gniazdo_swiatow.jpg


Nota wydawnicza i opinie znanych postaci związanych z polską fantastyką:

"Pięć powieści w jednym tomie.
Książka, która może otworzyć przed tobą wrota obłędu.
Nie zwlekaj! Sprawdź, czy jesteś Czytelnikiem Najważniejszym!


"Huberath używa typowej sytuacji rodem z fantastyki naukowej dla rozwinięcia pomysłu, który nie należy do jakiegoś szczególnego gatunku literackiego. Czyni to w sposób naturalny, to znaczy nie widać tu linii granicznej między tym, co jest fantastyką a co fantastyką nie jest…".
Michael Kandel


"Jedno z najwybitniejszych dokonań polskiej fantastyki powojennej, powieść zaczynająca się dość niewinnie i niepozornie, lecz proponująca czytelnikowi grę, po której bez mała odmieni się jego spojrzenie na świat".
Marek Oramus


Kolejna lektura obowiązkowa to „Gniazdo światów” Huberatha, bodaj najdłużej oczekiwana polska powieść SF. Czy istotnie SF? Zmuszony obrać kategorię, rzekłbym tak: kryminał ontologiczny. Najgorsze, co mógłbym tu teraz zrobić, to streścić tę książkę. Zasadza się ona bowiem - podobnie jak każdy kryminał - na zagadce, której rozwiązanie w finale nadaje sens i usprawiedliwia cały utwór. Ale cóż to za zagadka! Jeśli potraktować tę fabułę jako śledztwo, byłoby to śledztwo w sprawie istnienia wszechświata. „Gniazdo” posiada nadto pewien haczyk, pułapkę na czytelnika: gdy za mocno się wczyta, może „wpaść” do książki.

Co sobie również cenię, Huberath nie oszczędzał na pomysłach (tzw. zawodowcy kierują się w SF zasadą: „największy efekt kosztem najmniejszej oryginalności”). Są tu trzy główne pomysły (warstwowa czasoprzestrzeń, odkształcacz pola probabilistycznego oraz książka w książce), gładko i logicznie zebrane w jeden Pomysł. Huberath pisze dosyć chropowato, kreuje światy ciężko depresyjne (kronika telewizyjna stanu wojennego do trzeciej potęgi) - w „Gnieździe” widać to tym bardziej, iż pochodzi ono sprzed ładnych paru lat. Wkład intelektualny i emocjonalny autora zawsze to jednak rekompensuje z nadwiązką. Jeśli szukacie powieści do namiętnych nocnych dyskusji - ta jest idealna.
Jacek Dukaj"


Książka mi się zdecydowanie podobała, ale jako że lubię jak autor nie żałując stron pozwoli sobie porwać się swojej fantazji i opisze świat z większym rozmachem i bogatszy w szczegóły, a przy tym pozostający logicznie spójny, to - "Miasta pod Skałą" podobała mi się bardziej.
Poza tym - samo zakończenie zdecydowanie fajnie wymyślone, ale mogło być lepiej napisane.
Osią fabuły jest to, że główny bohater wraz z żoną przeniósł się do nowego miasta/państwa (ale innym środkiem lokomocji, przez co na żonę musi trochę poczekać). Szybko zauważa, że w ślad za nim "podąża śmierć" - osoby z którymi się spotkał dość szybko umierają...

Również polecam.



Poza tymi dwiema pozycjami przeze mnie właśnie opisanymi, Huberath ma na koncie w zasadzie jeszcze (niestety) tylko jedną - "Balsam długiego pożegnania" - zbiór wszystkich najważniejszych wcześniej przez niego napisanych opowiadań i minipowieści (w tym kilka Zajdlami były nagrodzone). Podobno również świetna rzecz (którą przed chwilą właśnie sobie zamówiłem).

:)
 
B

benjamima

Guest
Szczerze powiem, że rekomendacja Dukaja brzmi zacnie - choć sam autora nie trawię, przeczytałem jego "Lód", i albo jestem za głupi, albo za młody, ale w książce nie podobało mi się nic... choć Huberatha chyba spróbuje.
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
W "Lodzie" Dukaj kombinował wspiąć się na wyższy level pisarstwa. Chciał przeskoczyć "dobra, pomysłowa, inteligentna fantastyka" i napisać książkę "uniwersalnie dobrą". Czy mu się to udało - trudno powiedzieć. Faktem jest jednak to, że dostał za nią nagrody w ogólnoliterackich plebiscytach, podczas gdy do tej pory zgarniał wszystko jak leci jedynie w konkursach na najlepsze książki SF/fantasy roku.

Jak więc kolega parę postów wyżej stwierdził - bardzo niedobrze byłoby zacząć Dukajowanie od "Lodu" (mój brat zgarnął mi ją z półki jako pierwszą (bo rozmiarami się wyróżniała) i ma teraz takie uczulenie na Dukaja, że do tej pory (2 lata minęły) po nic innego tego pisarza nie sięga).
Dukaj pisał o XIX wiecznym swiecie, w formie XIX wiecznej książki, a więc - jak kogoś skręca na samą myśl o książkach Dostojewskiego, czy tam np jakichś "Lalkach", to nie będzie się dobrze bawił przy "Lodzie" (nawet jak jest wielbicielem dobrej fantastyki). To samo - jak ktoś lubi Dostojewskiego itp, a niezbyt lubi fantasy - to również nie będzie się dobrze bawił, gdyż nie ma co go porównywać nawet ze starymi mistrzami pióra.


Co cechuje wcześniejsze książki Dukaja?
- Słowotwórstwo i ilość "trudnych", naukowych pojęć i wyrazów w nasyceniu potwornym (chyba większym niż u Lema). Na początku książki może to być mocno odczuwalne, dopóki nie poznamy i zapamiętamy ich znaczenie.
- Dukaj dużo miejsca poświęca rozmaitym wyjaśnieniom i rozważaniom czysto naukowym (fizyka itp). Trzeba pamiętać - nie ma potrzeby tych rozważań rozumieć. Często są one dodawane np jedynie w tym celu, żeby wczuć się w skórę jakiegoś bohatera, który również nagle pojawia się w nowym obcym świecie i też nie wiele kuma z tego wszystkiego.
- Dukaj głównie koncentruje się na konstrukcji ciekawego, oryginalnego, spójnego świata. Psychika bohaterów i fabuła w jego wcześniejszych książkach była zazwyczaj jedynie pretekstem do poznania i opisywania go.


Zamiast sięgać od razu po grube tomisko (a jedną strone dukajowej książki czyta się często 5 razy dłużej niż np sagi o wiedzminie) radzę zmierzyć się z jakimś opowiadaniem.
Np dostępne za darmo i w całości na jego stronie:
"Irrehaare" - www.dukaj.pl/czytelnia/beletrystyka/Irrehaare (miał 19 lat jak to napisał!)
"Ruch Generała" - www.dukaj.pl/czytelnia/beletrystyka/RuchGenerala


A Huberath?
Ze stylem Dukaja ma niewiele wspólnego. Pisze prostym językiem (czasem zbyt topornym nawet, we wcześniejszych jego książkach szczególnie, w "Miastach..." była już znaczna poprawa), ale kreuje niesamowite światy (ale bez wnikania zbytniego w naukowe jego podstawy)
Zacząć obowiązkowo od króciutkiej "Gniazdo światów".
 

1699850

Chadzam sam, bez stada. Tak lubie, to mi odpowiada
Dołączył
8 Listopad 2006
Posty
6 585
Punkty reakcji
107
Wiek
37
Miasto
54.5°, 17.7°
"Balsam długiego pożegnania" Marek Huberath
1544.jpg


Jeden z lepszych zbiorów opowiadań sf/fantasy z jakim się spotkałem.
Jest zarazem jedną z najbardziej przytłaczających i pesymistycznych książek jakie czytałem. Huberath potwierdza również, że najgorsze co się może komus przytrafić, to zostać bohaterem jego książki (smierć, torturowanie, torturowanie i smierc są statystycznie dużo bardziej prawdopodobne niż przeżycie głównego bohatera bez większych uszczerbków na zdrowiu). Trzeba jednak zaznaczyć, że nie jest to "przytłaczanie" ckliwe, płaczliwe, rozdzierające szaty, czy też promieniujący nihilizmem i beznadzieją (dekadentyzmem już trochę tak). Mamy do czynienia ze smutkiem i brutalnoscią budującym, kreatywnym, inspirującym do przemysleń i refleksji.

Zaczyna się rewelacyjnie - najlepszym moim zdaniem tekstem (co ciekawe - jego debiutanckim):
"Wrocieeś Sneogg, wiedziaam...". Świetne również są "Kara większa" (opad szczęki murowany) i "Trzy kobiety Dona". Daje radę dickowy "Absolutny powiernik Alfreda Dyjaka".
Pozostałe teksty - tylko niezłe lub przeciętne (nie ma jednak ani jednego słabego).

Polecam.

PS
A tu za darmo publikowana w sieci anglojęzyczna wersja 1 opowiadania:
http://wordswithoutborders.org/article/yoo-retoont-sneogg-ay-noo-1/

PS2

Losowo wybrana strona książki (akurat 1 strona opowiadania "Kara większa"):

"Rud starał się leżeć bez ruchu, chociaż ból od dawna nie był ostry ani przeszywający, lecz zmienił się w pulsujące gorąco, tylko czasami odzywając się tępym echem stalowego przedmiotu wbitego w ciało. Domyślał się, że pozostawili niektóre ze swoich narzędzi w rozrytych ranach. Podnieść się nie mógł; mocne, skórzane obręcze nadal trzymały jego dłonie, stopy i szyję. Starał się leżeć nieruchomo, gdyż prześcieradło przylepiło się do powstałych strupów, a każdy gwałtowniejszy ruch ponownie otwierał rany; budził ostry ból przypominający poprzednią serię męczarni.
Leżał biernie, oczekując na kolejne przesłuchanie. Obecnie było dobrze, bo nie bili. Jedynie pozostawiona lampa, nieznośnie błyskała wprost w oczy. Z jej powodu Rud miał zapuchnięte i piekące powieki; każde spojrzenie okupywał rżnącym bólem i łzawieniem. Nie mógł stale trzymać oczu zamkniętych, gdyż po kolejnych przesłuchaniach, przed podpisywaniem, zawsze zmuszali go do czytania tasiemcowych protokołów. Zaciskał powieki, aby choć trochę ochronić oczy. Bał się, że w końcu oślepnie, i podejrzewał, że oni tego chcą. Kolejne błyski o sile flesza fotograficznego uwidaczniały się przez zaciśnięte powieki jako nagłe rozczerwienienia lub, te szczególnie silne, jako rozbielenia ciemności. Powieki piekły, zwłaszcza gdy je kurczowo mrużył, ale wolał już to niż oślepiające uderzenia światła.
Leżał, myśląc, że wolałby nie istnieć: każde poruszenie było bólem. Pulsowanie pokaleczonej tkanki świadczyło o desperackich wysiłkach organizmu zmagającego się z uszkodzeniami i zniszczeniami. Niemal czuł, jak siły organizmu walczą z licznymi zakażeniami i krwotokami, jak życie stara się wrócić do zniszczonej tkanki. Nie próbował nawet odgadnąć skali obrażeń. Wiedział, że mu zerwali paznokcie, bo to widział. Był przekonany, że strzaskali mu szczękę; domyślał się, że wybili mu wiele zębów, gdyż pamiętał, jak nimi pluł. Całe ciało musiało być jedną raną i Rud bał się wiedzy o tym, jak wygląda.
Najbardziej bał się powrotu wykonawców. Każdym nerwem starał się wyłowić najlżejsze odgłosy, wibrowanie podłoża świadczące o tym, że znów nadchodzą. Wiedział, że podlega procedurze zwykłej i musi przejść przez wszystkie jej stopnie. Śledczy używali przy nim tego określenia kilkakrotnie.
Dawniej przychodzili regularnie. Rud wykręcał szyję, aby zobaczyć tarczę dużego, ściennego zegara elektrycznego. Dzięki temu wiedział, kiedy wrócą. Dawało to czas na wytchnienie. Zorientowali się i zaczęli przychodzić o różnych porach - a może po prostu zmienił się rozkład ich zajęć. Obecnie i tak nie miało to znaczenia; kiedyś w czasie przesłuchania krew chlupnęła aż na zegar, a sprzątaczka zmywająca szlauchem pokój przetarła tarczę zbyt mokrą szmatą. Mechanizm przestał działać, widocznie nieco wody dostało się do środka i zrobiło się spięcie. Zegar zdjęli do wymiany, a na ścianie pozostało jaśniejsze kółko z dwoma nierówno wywierconymi otworami pod podtrzymujące haki. Między nimi zwisał ze ściany przewód elektryczny.
Błyski lampy następowały teraz w równych odstępach. Zawsze oznaczało to, że ktoś już nadchodzi korytarzem. Ogarnął go zwierzęcy strach. Ciało napięło się, aby zerwać więzy i uniknąć męczarni. Wkrótce usłyszał kroki na korytarzu. Zgrzyt klucza w nie naoliwionym zamku spowodował reakcję fizjologiczną - W Rud zlał się pod siebie. Towarzyszył temu straszny ból zmasakrowanych i popalonych genitaliów.
Kroki nadchodzącego dźwięczały pod czaszką Ruda jak uderzenia młotem w kowadło. Napiął się kurczowo w oczekiwaniu pierwszego ciosu. Pragnął przyznać się do wszystkiego - chciał wykrzyczeć swoją gotowość, ale spuchnięte wargi nie chciały się poruszyć, a roztrzaskana szczęka odpowiedziała ostrym bólem na jego wysiłki.
"
 

polibaja777

Nowicjusz
Dołączył
30 Grudzień 2010
Posty
1
Punkty reakcji
0
będzie taka :cenzura:ista, ale to w przyszłym roku dopiero wydadzą ;/
autorka pisze bloga i można czytać fragmenty książki (a to będzie coś na prawdę na skalę "zmierzchu" albo jeszcze lepiej!), książka nosi tytuł "GodGirl" a blog to www.karushia.bloog.pl

zachęcam do wchodzenia i komentowania :) to na prawdę będzie bestseller :p
 
Do góry