Kilka wersów

tomaszh

Nowicjusz
Dołączył
25 Czerwiec 2010
Posty
81
Punkty reakcji
2
Cześć chciał bym zaprezentować wam kilka zwrotek, wersów i przemyśleń. Ciekawy jestem waszych opinii jeśli przez to przebrniecie


Będzie dobrze jeszcze ziomek, nie wszystko stracone
Póki ogień płonie, póki walka trwa, póki pukasz do lepszego ja
Ci zawsze pomogę, na ile mogę,by zwycięstwo było po naszej stronę
Bacznie stać na pokładzie trwać by okręt nie :cenzura:nął o skałe
Wiem, że to nie proste, sam na błędach uczę się ciągle
Wyciągam wnioski, smak życia znam, i nie jest słodki
Wskazówki z przeszłości, są w tobie Wykorzystaj je dobrze
Tik tak mija czas jak w zegarku, tylko dwie kalorie słodzikiem zakryte sedno gorzkie
Ból i gniew to nie koniec, czas na nowy wątek
Nikt za nikogo nie wygra, Nikodem Dyzma to fikcja
A życie to nie telewizja, Ide swoim torem
pier**le być obserwatorem, zmieniam rolę,
ze statysty staje się głównym aktorem
Na Oskara nie liczę, chcę godnie przeżyć swe życie




Pauza, tempo już za szybkie, widze to dokładnie
jak przez szybę, której zbić nie mogę
Nasz wspólny byt Oddala się z dzień za dniem.
Jak pociąg w jedną stronę, widzę wyraźnie
,lecz dotknąć Cie nie mogę. Bezradność.
Żyć bez ciebie nie chce, wiedz, że włożyłem w to całe swoje serce
Tłumaczyć sobie próbuje to jakoś, bywa ciężko, ale wiem jedno
Ten na górze potrafi zaskakiwać, mistrzostwo.
Z nieba na chodnik w jednej sekundzie :cenzura:nąć
Schemat niezmienny upaść i wstać po raz n-ty,
Jeśli to boże widzisz, patrz na dół uważnie,
Detalami są intencje, a te miałem szczere zawsze
Brak szansy, szansą czy pechem, nic nie wiem
Ciekaw jestem, co teraz ? po co to wszystko. ?
Kolejne zakręty, sieć :cenzura: wie czego
Co to za test? Czy to ma sens? Jak to jest?
Ile można jeszcze krzyż na plecach nieść?
Znaków masa, tylko czemu są one znakami zapytania?
Bez odpowiedzi świat w głowach siedzi, Labirynty całe
Jak być kimś w tych 7 miliardach.
Jak żyć co o tym Wszystkim myśleć. Pytanie retoryczne
Sensu szukam już 15 raz, za każdym razem gdy próbuje wstać
Nie wiem skąd mam siłę brać, by przeżyć następną
Sekundę, następną godzinę, nadludzki wysiłek
Choć ludzie mają gorzej, gdy spać trzeba pod mostem
Weź tu nie zwariuj, i bądź porządnym gościem
Smutne to wszystko z czasem coraz bardziej
Pytań masa, w brzęczącej miedzi czasach.
Kto się myli a kto ma racje, czy ten biedny czy, ten
Co je kawior na kolacje. Jeszcze inny nie ma czasu na nic
Im więcej wiem tym, ciężej mi się przyzwyczaić,
Ciekaw jestem ile wytrzymam, co w oddali
Kiedy odejdę, Chciał bym już dziś poznać boskie plany
Jaki nam los jest jeszcze pisany, kogo spotkamy
Jaki finał dany nam, dany wam, kto otworzy bramy
Czy jest sens, czy sensem jest to, że go nieznany




Czuję się jak śmieć, zdradzony przez najbliższą
Czekałem na każdy dzień, żeby na chwilę być z nią
Każdą sekundę, moment, Chwileczkę, na co to było
By mieć pier**lone, złamane serce, nie chcę więcej
Nic już nie chcę, daj mi śmierć, choć troszeczkę
Jestem na dnie, całkowicie zdeptany jak robak,
Bo ona za miast być ze mną, wolała co innego
Choć nic nie miałem, serce oddałem swe całe
Nadzieja łapie się nieistniejącego już bytu.
Ide w pizdu, pigułka żalu nie do przełknięcia
Podróż jak z nieba do piekła, nie warto
Nie warto na nic już czekać, czas nie leczy
Lecz Blizne powiększa, udręka pier**lona udręka
Z każdym dniem czuję to dogłębnie jak coś pęka
Wylane soli może. Tak tak łatwo coś sp***dolić
Jeśli w Okół zawistnych ludzi rząd stoi

Refren jest h*jowy, Nie mam dziś głowy
Wszysko się sypie Rozdział otwieram nowy
Co było to nie jest Smutki w rejestr
Najchętniej bym zrobił kompletny reset

Mam już dość, Ręce opadają Stare ściany się walą,
Destrukcja, podstawą bycia się przyzwyczaj
Gorzki smak życia, smutki wylewam na kartkę.
Papier jest dobry, skreślisz i poprawisz nie powie zamilcz.
Te biały skrawek mnie tu trzyma, nie jest nie niecierpliwy
Punkt odniesienia w świecie fikcji i ludzi bez sumienia
Coś co się nie zmienia coś co zostawić po sobie możesz
Gdy toniesz on trwa i wciąż i mnie chłonie
Znowu opadają dłonie walą się ściany a kartka
To czasem jedyne co mamy były plany
Nie zostało nic tylko papier i zawalone ściany
Pusta strona, puste frazesy, kartka nie zgrzeszy
Nie zdradzi, nie odejdzie, pocieszy, wybaczy
Jak jej nie spalisz będzie czekać na lepsze czasy
Te słowa, to zapis, sposób na szczęście
Jak klasyk, gdy masz złamane serce

Refren jest h*jowy, Nie mam dziś głowy
Wszystko się sypie Rozdział otwieram nowy
Co było to nie jest Smutki w rejestr
Najchętniej bym zrobił kompletny reset


Upadam i wstaję jeden wieczny manewr
Pewna jest śmierć a ja się tu nie poddaje
W świecie bezwzględnym, grunt się zapada
100 razy zwątpiłem przelewam żal na traka
Nie będzie lepiej jeśli sam się w garść nie weźmiesz
Polegaj na rodzinie i daj polegać to pomaga przetrwać
Niby błędy się wybacza bzdura jak żadna
Się nie staczaj bo za miast prawdy zaznasz bagna
Bezwładny jak sejsmograf po burzy, trudno
Czasem jest za późno, może to nie na próżno
Głowa do góry, przeniesiesz Alpy, dotrzesz na szczyt
Czasem świata zgrzyt, robi pstryk i nic
Nie ma po co żyć, Klasyk, tytuł boski film





Kiedy byłem mały wszystko było proste
Choć nie było kasy, było nam z tym dobrze
Wstać rano na dwór dzida przed wszystkimi
Kije w łapy, kasztany i pobite szyby
Człowiek znał swoje miejsce na ziemi wśród korzeni
Od rana do nocy strzelanie goli piłka, płoty
Brak chamstwa, chciwości Świat całkiem bez troski
Rap pomnik czasów dzieciństwa
Lasy, łąki, żwirownie i drzewa, było mega, tak jak trzeba
dziewieć dziesiąte lata era Nie to co teraz
Gdzie ta pasja , jak malowany kredą asfalt
Gra w kapsla i inne zabawy
Nie chce dorastać Wieża sony i rap gra
Teraz, gdy patrzysz wielki burdel i teatrzyk
Co to ma znaczyć niech ktoś mi wyjaśni
Swiat pełen radości , w czasach globalizacji
syf straszny, jak reklamy pranie mózgu ludzkiej wiary
Nie do wiary, nie do wiary

Dokąd dziś to zmierza nie rozumiem przedstawienia
Ja patent mam prosty Rap z wioski, nie wodorosty
Wersy splatam, i tyle Kolekcjonuje radosne chwile
Na pętlach, szczerych linijek

Dziś mam blisko 25 lat Nie zawsze było kolorowo
Bywało hardcorowo, Wiem co z rodziną robi alkohol
Jak bliski wpada w depreche Rap radości, podaje rękę
Jest pięknie, to nie amfa, Jak Pod szatą, mocy
Może czaić się puapka, Sidła diabła, Takie życie,
Te chwile w moich żyłach. Pamiętaj, Nie zapominaj,
Swych Pseudo przyjaciół, trujących szuj jak żmija
pier**le, ten kit, hejt, zysk, :cenzura: im w pysk,
Carpe diem. Dobre momenty i te złe
Gdzie są tamte czasy , jak tu żyć?
Dziś Swinie, przy korycie na wiejskiej
I chlew, za 1200 miesięcznie Esz :cenzura: pięknie
Jakiś matriks, iluzja bycia
Z kranów oczyszczone ścieki
Za miast czystej wody do picia
Dzisiejszych czasów Esencja
Świetnie, szkoda tylko, że nie pije jej nasza eminencja
Wieże, że to minie, upadnie domek z kart
Bóg dobrze widzi kto, co i ile jest wart
Rap daje mi siłę Zamalować ten szary Świat

Dokąd dziś to zmierza nie rozumiem przedstawienia
Ja patent mam prosty Rap z wioski, nie wodorosty
Kolekcjonuje radosne chwile
Na pętlach, szczerych linijek


Życie toczy się dalej, tylko bóg zna datę
Mam nadzieje, że poznałeś mame i tate
boli przepaść między bogatymi smarkaczmi
A dziećmi z domu dziecka dlatego Wers dla nich
Zapamiętaj na zawsze szczere chęci i marzenia
Wieczność to bajk w tym szansa do spełnienia
Dla nas to może być okazja, jedna na sto
Rap w miasto, nie żadna pizza ristoranto
Żadna okrągła płytka, żadne opakowanie
Żaden pustak, w polskiego blokach gruzach
Świeży jak rap, dziecięcych wspomnien blask
Jak krecik w podziemiu czekam na lepszy czas
Poruszam się na pętlach w świecie mass syfu
Z wiarą w lepsze, szklnych domów nie chce
Tylko, żeby mi nie kazali płacić za powietrze
 
Do góry