Nie mogę się otrząsnąć po wczorajszej historii, która wstrząsnęła nie tylko mieszkańcami Kamiennej Góry ale większością ludzi . Dziesięcioletnia dziewczynka szła do księgarni z rodzicami (zrobić pewnie zakupy na nadchodzący rok szkolny) i została brutalnie zaatakowana przez 27- letniego mężczyznę siekierą na oczach rodziców i innych świadków. Mimo prób walki o życie , zmarła.
Wyobrażam sobie (choć to i tak nie adekwatne słowo) cierpienie rodziców i rodziny. Pierwsze co się ciśnie do głowy to wołanie o wykonanie sparwiedliwości na tym człowieku który bez skrupułów wymierzył cios smierci drugiemu, nic nie wiennemu człowiekowi. Ta młoda dziewczyna miała przed sobą całe życie. Mogła dać istnienie kolejnym pokoleniom.
Rodzice Jej zostali pozbawieni nie tylko córki, ale i być może wnuków w przyszłosci. Ich świat został przewrócony do góry nogami. Jak zyć z ze świadomością tej zbrodni ?
Kim jest ten człowiek który w jakimś akcie desperacji dokonał tego makabrycznego czynu? Bo przecież zapewne liczył się z konsekwencjami (choćby dożywocie)?
Czy wprowadzenie kary śmierci odstarszałoby potencjalnych zwyrodnialców i morderców? Im bardziej się nad tym zastanawiam to myślę sobie, iż jest to jedyny sposób na eliminowanie złych ludzi ze społeczeństwa i ochronę nas wszystkich.
I nie umiem odpowiedzieć czy tej kary nie wymierzyłabym osobiście tam, przed księgarnią w Kamiennej Górze w taki sam sposób. Wszystko się we mnie gotuje i wiem, że ból rzadzi się swoimi prawami. Szczególnie ból rodziców po starcie dziecka. I to w taki sposób.
Być może gdy emocje opadną spojrzę na tę całą sytuację inaczej ale nie zmieni to faktu, iż tej dziewczynki nie ma pośród nas i cierpienia rodziców nie ukoi czas. Takich rzeczy się nie zapomina do końca życia.
Jestem ciekawa Waszych refleksji na bazie zaistniałej wczorajszej, makabrycznej sytuacji w kwestii wprowadzenia kary śmierci.
Jesteście Za? Przeciw? Czy wstrzymujecie się od głosu?
Nie znam przytoczonej sytuacji, ale znam wiele innych. Dużo gorszych.
Jestem absolutną zwolenniczką kary śmierci. Uważam wręcz, że w niektórych przypadkach powinna być obligatoryjna. Jeśli nie ma wątpliwości co do sprawstwa, sprawca jest pełnoletni, nikt nie powinien zawracać sobie głowy ,,poczytalnością''. Po co komu niepoczytalny morderca? Zamordowałeś- odebrałeś sobie prawa przynależne ludziom, tak uważam.
Jako matkę, szczególne obrzydzenie wywołują u mnie przestępstwa dokonane na dzieciach.
Jak słyszę o historiach takich, jak Kamilka z Częstochowy, Marcelka z Chodzieży czy 3letniej Hani(już nie pamiętam skąd), to rodzą się we mnie mordercze odruchy. Gdyby to ode mnie zależało, byłoby oko za oko i to zwielokrotnione proporcjonalnie do wieku, ponieważ dziecko bardziej odczuwa ból, kompletnie też nie rozumie za co je to spotyka, przez to cierpi ileś krotnie więcej, niż dorosły w analogicznej sytuacji.
Wymierzyć sprawiedliwość, rozebrać na narządy(tylu porządnych ludzi czeka na przeszczep), resztę wrzucić do szamba, bo nawet ludzki pogrzeb się takiemu czemuś nie należy.
Ciekawy pomysł był też w ZSRR ze zwyrodnialców robiono tzw. ,,kukły'' KGB i GRU sobie na nich ćwiczyło walkę wręcz. Można by też przekazać na testowanie leków/szkodliwości substancji a dopiero potem wymierzyć KS.
W Rosji i Chinach do tej pory jest kara śmierci w kodeksie, i tu przewaga tych krajów nad tzw. ,,cywilizowanym światem'', choć USA też nie depcze prawa ofiar i ich rodzin pod tym względem.
A teraz odpowiedzi.
Taki sprawca, co z siekierą atakuje obcego przechodnia, wygląda mi na naćpanego dopalaczami, co w żaden sposób go nie usprawiedliwia.
Nie, KS nie odstraszy sprawców, bo psychopata nie myśli o konsekwencjach. Tym bardziej trzeba takich psychopatów eliminować, zamiast wywalać pieniądze na ich utrzymanie, aby mieli odpowiednią kaloryczność posiłków, opierunek, ciepło celę i zajęcia. Takie rzeczy to dla jakiś złodziejaszków, co pobłądzili. Nie morderców/zwyrodnialców.
Na koniec dlaczego napisałam, że wymienione przeze mnie historie są dużo gorsze, niż ta przytoczona przez Ciebie?
Dlatego, że ta zarąbana dziewczynka cierpiała tylko w chwili morderstwa, wcześniej miała kochającą rodzinę i zaznała czegoś dobrego.
Życie dzieci, które wymieniłam ja było jednym pasmem cierpienia, lęku, samotności, a na koniec zostało bestialsko zakończone, lub w przypadku Kamilka prawie. Cierpienie zostało zadane od teoretycznie najbliższych, których zas.r.. obowiązkiem jest bronić, chronić i dbać! To są najgorsze sytuację! Jestem przekonana, że dla dziecka gorsze, niż wojna, zaraza, nędza. Z takich sytuacji wyjdzie z traumą, ale jakoś przetrwa, gdy ma kochającą mamę, czy tatę, którzy robią wszystko by je przed tym chronić. Jeśli oprawcami są bliscy to takie dziecko nie ma niczego poza cierpieniem, to jeśli przeżyje, taką psychikę będzie bardzo trudno odbudować, o ile to w ogóle możliwe?
Dlatego, gdyby to ode mnie zależało, tacy sprawcy trafialiby do utylizacji, jak śmieci!
(Widzisz, Saymon, taka lewaczka ze mnie)