Jeśli przyjąć że Wszechświat jest nieskończony prawdopodobieństwo istnienia innej cywilizacji graniczy z pewnością.
Raczej należy zapytać dlaczego dotychczas na kosmitów nie trafiliśmy i jak ewentualny kontakt o ile do niego dojdzie wpłynie na ludzkość.
Nie musisz przyjmować, że jest nieskończony, bo jest skończony, jeśli wziąć pod uwagę teorię wielkiego wybuchu (choć są inne). Jest jednak na tyle wielki, że dla nas można przyjąć, iż jest nieskończony, bo ekspansja wszechświata jest obecnie szybsza, niż prędkość światła dla nas (jeśli wziąć pod uwagę prędkość poruszania się po łuku "bańki", która się rozszerza).
Na pytanie "dlaczego na nich nie trafiliśmy" odpowiedzieć bardzo łatwo. Ograniczają nas dokładnie te same czynniki, które powodują, że obce cywilizacje we wszechświecie są, jak to określiłeś "graniczące z pewnością". Te czynniki to czas i przestrzeń.
Jesteśmy cywilizacją, która opanowała całą planetę, a nawet wydostała się poza nią. Jako taka istniejemy trochę ponad 50 lat

w skali wieku wszechświata to jest niezauważalny błysk. Obca cywilizacja mogła równie dobrze istnieć nawet w nazym układzie słonecznym (Mars, Wenus, a nawet Ziemia), ale mogliśmy się minąć w czasie. Obca cywilizacja może też istnieć na dowolnym układzie planetarnym, nawet na jakimś blisko nas, ale mijamy się tu w przestrzeni i w czasie, a im większa przestrzeń, tym dłuższy czas, bo zarówno nas, jak i obcą cywilizację ogranicza
maksymalna prędkość, z którą można się poruszać (prędkość światła),
olbrzymie odległości do przebycia (liczone w latach, a czasem setkach, tysiącach, dziesiątkach tysięcy lat świetlnych i to tylko w obrębie naszej galaktyki, w przypadku innych galaktyk piszemy o milionach i dziesiątkach milionów lat świetlnych) oraz
technologia, którą trzeba uzyskać, bo w ogóle tą prędkość osiągnąć (a której sami nie opracowaliśmy i jesteśmy od niej bardzo daleko). Ogranicza nas też właśnie
czas i to zarówno czas życia pojedynczej jednostki, jak i czas istnienia samej cywilizacji.
Niemożliwe jest istnienie cywilizacji, która byłaby oddalona stąd powiedzmy o tysiąc lat świetlnych (droga mleczna ma 107 000 lat świetlnych rozpiętości) i wysłałaby do nas oddział rozpoznawczy, bo nawet przyjmując, iż ten oddział leciałby z prędkością zbliżoną do prędkości światła (nie może jej osiągnąć), co przedłużyłoby (w naszym odczuciu, bo czas jest względny) życie załogi i pozwoliłoby im tu dotrzeć starszymi powiedzmy o rok, to po powrocie do "bazy" ta załoga nie miałaby komu już składać raportu, bo ona postarzałaby się np. o 2 lata, ale tam u nich minęłoby 2000 lat.
Jedyna możliwość na istnienie cywilizacji międzygwiezdnej to istnienie "kosmicznych cyganów", koczowników znaczy, bo oni na swoim "statku" mogą przebyć tysiące lat świetlnych (zbliżając się do prędkości światła) i ich życie nadal będzie dla nich trwało powiedzmy 80 lat, ale dla obserwatora np. z Ziemi mogą oni tak żyć lat np. 80 000 i odwiedzić 80 różnych układów planetarnych w tymże czasie.
W skrócie:
jak na plaży w Gdańsku wyrzucę jedno ziarenko koloru niebieskiego, a na plaży w Sopocie jedno ziarenko koloru czerwonego, na na plaży w trójmieście są 2 imitacje obcych cywilizacji, ich istnienie jest pewne. Jednak szansa na to, że wiatr zaniesie ziarenko niebieskie tak, by spotkało się z czerwonym w ciągu jednego dnia jest zbliżona do 0. Tak samo jak nasza szansa na spotkanie obcej cywilizacji, mimo, iż prawdopodobnie one istnieją.