Udało nam się spotkac!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale moze opisze wszystko po kolei...
Duzo czasu juz minelo odkad tutaj pisalam chcialam sobie przypomniec jak to bylo i pomyslałam ze opowiem wam jak rozwija sie nasza znajomosc.
Więc...
Tak jak to bylo dawniej czekalismy na spotkanie jeszcze te kilka miesięcy i to mialo byc tak ze ja mialam poc do rodziny blisko miejscowosci gdzie on mieszka. Nie wyszlo jednak w polowie wakacji 2010 dowiedzialam sie ze niestety to nie wypali. Byłam załamana ze nici ze spotkania. Ryczałam calymi dniami. I nie uwierzycie. Rodzice przyszli do mnie z propozycja zebym zaprosiła go do nas do domu. Normalnie bylam w szoku. Kurcze, moi rodzice tacy co martwia sie o wszystko i w ogole. Byłam szczesliwa ale miałam watpliwosci co do tego ze przyjedzie. Kiedy mu powiedzilam napisal ze porozmaw swoimi rodzcami. Na drugi dzien otrzymałam odpowiedz ktora mnie uradowała. PO tygodniu zobaczylismy sie w koncu na zywo.Pamietam jeszcze ten moj stres...heh taki szoook.. To co czułam do niego na gg nabralo jeszcze wiekszej mocy. On tez sie zakochal. Niestety jeg pobyt trwal tydzien i musial wyjechac. Ale był to cudowny czas spedzony razem. Pożniej pojawila sie szansa ze przyjedzie na swieta. Tutaj jednak nie wyszlo m bardzo zawiedziona bo juz sobie wkrecilam... I tak przechodzilo nas wiele watpliwosci czy wytrzymamy. W sumie mnie nie bo ja bylam pewna ze dam rade raczej bałam sie o niewgo. Ale jakos trwalismy przez ten rok. No i tak do tych wakacji 2011. Wiedzielimsy juz ze sie kochamy i to bardzo.Juz nie moglismy sie doczekac spotkania. I wreszcie nadszedl ten czas cudowny. Był u mnie miesiac... Dwa tyg. temu wyjechał... Jest nam teraz bardzo ciezko. TYm bardziej ze w tej chwili nie wyobrazam sobie zebysmy mieli nie widziec sie kolejny rok.. To jakas katastrofa. Tym razem musi sie udac na swieta bo jak nie to nie wiem... strasznie sie boje... W czasie jego pobytu zdarzały sie sytuacje dziwne smutne ale zazwyczaj bardzo dobrze spedzalo nam sie czas razem.. Bardzo tesknie... Chociaz ostatnio jakos nie bardzo nam sie uklada.Poklocilismy sie troche. Teraz juz sobie przyrzekalm ze nie bede sie czepiala nic wypominała ze bedzie tk jak dawniej. Zebysmy mogli to przetrwac. Bo tak naprawde wiecej w tym jest mojej winy. To ja namiesząłam. Wiec jakos musze to naprawic. PO prostu wkrecałam mu ze mnie olewa. On twierdzi ze nie i ze tez ciagle o nas mysli. Wiec ja mu wierze. Zakochałam sie po uszy a nawet bardziej. Pragne go jak nikogo innego. Jest najwspanielszy na swiecie. TYko tak cholerna odleglosc. Nie mozna normalnie porozmawiac wyjasnic sobie wszystkiego tylko te gg ciagle... ehh Wiadomo ze w kazdym zwiazku sa jakies nieporozuzmienia...TYlko trzeba sobie z tym radzic. Musze naprawic nasze rrlacje zeby go do siebie nie zniechecac... Od dzis straam sie aby nasze rozmaowy wygladaly ak zawsze.. mam nadzieje ze sie uda i wytrwamy do kolejnego spotkania. Nobrazam sobie zycia bez niego.... eh... Jakie to trudne.. Chcialam wam to napisac bo nie wierzyliscie (nie wszyscy wierzyli) ze uda nam sie spotkac.. Ze sie zakochamy.. A jednak... Udało sie
POzdrawiam
Przepraszam za błędy ale pisałam na szybko
Ale moze opisze wszystko po kolei...
Duzo czasu juz minelo odkad tutaj pisalam chcialam sobie przypomniec jak to bylo i pomyslałam ze opowiem wam jak rozwija sie nasza znajomosc.
Więc...
Tak jak to bylo dawniej czekalismy na spotkanie jeszcze te kilka miesięcy i to mialo byc tak ze ja mialam poc do rodziny blisko miejscowosci gdzie on mieszka. Nie wyszlo jednak w polowie wakacji 2010 dowiedzialam sie ze niestety to nie wypali. Byłam załamana ze nici ze spotkania. Ryczałam calymi dniami. I nie uwierzycie. Rodzice przyszli do mnie z propozycja zebym zaprosiła go do nas do domu. Normalnie bylam w szoku. Kurcze, moi rodzice tacy co martwia sie o wszystko i w ogole. Byłam szczesliwa ale miałam watpliwosci co do tego ze przyjedzie. Kiedy mu powiedzilam napisal ze porozmaw swoimi rodzcami. Na drugi dzien otrzymałam odpowiedz ktora mnie uradowała. PO tygodniu zobaczylismy sie w koncu na zywo.Pamietam jeszcze ten moj stres...heh taki szoook.. To co czułam do niego na gg nabralo jeszcze wiekszej mocy. On tez sie zakochal. Niestety jeg pobyt trwal tydzien i musial wyjechac. Ale był to cudowny czas spedzony razem. Pożniej pojawila sie szansa ze przyjedzie na swieta. Tutaj jednak nie wyszlo m bardzo zawiedziona bo juz sobie wkrecilam... I tak przechodzilo nas wiele watpliwosci czy wytrzymamy. W sumie mnie nie bo ja bylam pewna ze dam rade raczej bałam sie o niewgo. Ale jakos trwalismy przez ten rok. No i tak do tych wakacji 2011. Wiedzielimsy juz ze sie kochamy i to bardzo.Juz nie moglismy sie doczekac spotkania. I wreszcie nadszedl ten czas cudowny. Był u mnie miesiac... Dwa tyg. temu wyjechał... Jest nam teraz bardzo ciezko. TYm bardziej ze w tej chwili nie wyobrazam sobie zebysmy mieli nie widziec sie kolejny rok.. To jakas katastrofa. Tym razem musi sie udac na swieta bo jak nie to nie wiem... strasznie sie boje... W czasie jego pobytu zdarzały sie sytuacje dziwne smutne ale zazwyczaj bardzo dobrze spedzalo nam sie czas razem.. Bardzo tesknie... Chociaz ostatnio jakos nie bardzo nam sie uklada.Poklocilismy sie troche. Teraz juz sobie przyrzekalm ze nie bede sie czepiala nic wypominała ze bedzie tk jak dawniej. Zebysmy mogli to przetrwac. Bo tak naprawde wiecej w tym jest mojej winy. To ja namiesząłam. Wiec jakos musze to naprawic. PO prostu wkrecałam mu ze mnie olewa. On twierdzi ze nie i ze tez ciagle o nas mysli. Wiec ja mu wierze. Zakochałam sie po uszy a nawet bardziej. Pragne go jak nikogo innego. Jest najwspanielszy na swiecie. TYko tak cholerna odleglosc. Nie mozna normalnie porozmawiac wyjasnic sobie wszystkiego tylko te gg ciagle... ehh Wiadomo ze w kazdym zwiazku sa jakies nieporozuzmienia...TYlko trzeba sobie z tym radzic. Musze naprawic nasze rrlacje zeby go do siebie nie zniechecac... Od dzis straam sie aby nasze rozmaowy wygladaly ak zawsze.. mam nadzieje ze sie uda i wytrwamy do kolejnego spotkania. Nobrazam sobie zycia bez niego.... eh... Jakie to trudne.. Chcialam wam to napisac bo nie wierzyliscie (nie wszyscy wierzyli) ze uda nam sie spotkac.. Ze sie zakochamy.. A jednak... Udało sie
POzdrawiam
Przepraszam za błędy ale pisałam na szybko