Homofobiczny mężczyzna i tolerancyjna kobieta.

Brave

Recenzent
Moderator
Dołączył
1 Marzec 2007
Posty
19 988
Punkty reakcji
360
Miasto
lsm
Thyme ja nie neguję istnienia nowomodnego znaczenia, jedynie piszę o jego oderwaniu od wszystkiego poza neolewicową ideologią, to, że od kilku lat nam zmieniono znaczenie słowa tolerancja (Rada Języka Polskiego), pozostawiając termin tolerować bez zmiany (zabawne niedopatrzenie), jest inną sprawą, w słowniku jaki posiadam (z 1998r.) znaczenie jest jeszcze normalne (te stałe od 2 tys. lat), ja odrzucam jako konserwa chwilowe mody (językowe również), absurdalność tych zmian językowych jest tym silniejsza, że od strony medycznej znaczenia stare pozostały (sztywna metodologia i taksonomia medyczna jest mniej podatna na chwilowe mody)
Bo czym zastąpić tolerancję na białko krowie, albo neurozę – homofobia?
Osoba poddająca się lewackiej propagandzie naraża się na poważne dysonanse poznawcze, uważam to za niepotrzebne utrudnienie, tym bardziej, że to o co wnosił ultra lewak Gramsci (zmiana znaczeń słów) w każdej chwili się może zmienić, lewica ma w swej historii również potworną opresyjność względem „inaczej seksualnych” – vide wyczyny hitlerowców czy stalinistów. Swoją drogą pojawia się tutaj kolejny dysonans (jak to z propagandą lewacką jest zawsze), bo wg. ostatniej mody narodowy socjalista Hitler ma być nazywany prawicowcem, a już Stalin niekoniecznie… ale może zostawmy przyswajających lewacką propagandę im samym, za zajmijmy się meritum (w dużej mierze zbudowanym przez wspomnianą propagandę, chociaż w nieco innym ujęciu i usadowionej w zupełnie innej warstwie – chociaż jak pisał Gramsci wszystko zaczyna się od zmian słownikowych – dlatego odniosłem się do tego w swym pierwszym poście, gdyż gdyby nie to, jak pisał znowu Gramsci w dziennikach więziennych, nie była by możliwa intensyfikacja kolejnych pięter manipulacji tłumem).

Sugerujesz Brave, iż jestem chorym heteroseksualistą, skoro nie uważam homoseksualizmu za zły?
[SIZE=9pt]Broń Boże, ja nie obrażam się na rzeczywistość, co zdarza się wielu ludziom, ja jedynie zwracam uwagę na stare i nowe mitologie jakie funkcjonują w naszej ludzkości…., a twój pogląd jest twym poglądem, nic mi do niego, tutaj cezurą podstawową mym zdaniem „zła” jest to, co czynimy, brak traktowania homoseksualizmu za zło czy dobro nie niesie za sobą „wszycia” się w kwantyfikator zbioru: dobry lub zły, twe działanie lub zaniechanie, nie niesie za sobą niczego negatywnego dla społeczności (tak przynajmniej ja to widzę)[/SIZE]

[SIZE=9pt]Nie przeszkadza mi gdy ulicą idzie dwóch facetów trzymających się za rękę (co mi tam ,mogą się nawet przytulać ) ale gdy wyobrażę sobie że ta dwójka prowadzi ze sobą adoptowane dziecko i każe mu nazywać się tatą i mamą to już mam z tym problem.[/SIZE]
[SIZE=9pt]Jestem tolerancyjny czy homofobiczny?[/SIZE]
I tu jest właśnie miejsce na wartościowania i dysonanse poznawcze wynikające z niespójnej i nielogicznej propagandy lewicowej (czy jak ktoś woli neolewicowej)…

Tak jeszcze dorzucę „paliwa” do dyskusji (pojawiło się o tych proklerykalnych, facetach, o ich negatywnym nastawieniu do homoseksualistów), dam przykład ze swej osobistej żony, poniekąd też siebie (poprzez zestawienie zachowań), moja małżonka w przeciwieństwie do mniej jest ostrym antyklerykałem, co nie dziwi zważywszy jest pochodzenie, ale zarazem, w przeciwieństwie do mnie, czuje poważne obrzydzenie homoseksualistami, jednocześnie nie przestała uwielbiać (podobnie jak ja) wokalisty: Halforda (którego zgodnie uznajemy za jednego z trzech najlepszych w historii muzyki rozrywkowej), jej obrzydzenie narasta przy szczególnym typie homoseksualistów: gejach (dla nie rozumiejących o czym piszę – różnica, polecam zapoznać się z etymologią i historią terminów), z mego punktu widzenia w homoseksualistach nic stricte obrzydliwego nie ma (przypadłość jakich wiele, chociaż rozumiem, że taka postawa może mieć miejsce), natomiast mnie znowu „ruszają” geje, co więcej mam znajomego w pracy – homoseksualistę i w najmniejszym stopniu mi nie przeszkadza, to co on robi „pod kołderką” – jego życie i jego problemy, znowu moja żona czuje już dystans do takiej osoby, inną znowu sprawą jest werbalizowanie publiczne swych zapatrywań, ona jest oszczędniejsza ode mnie w tymże, stąd ludzie obcy mogą postrzegać ją jako łatwiej akceptującą inność, chociaż w istocie rzecz ma się odwrotnie. Ja neguję możliwość adopcji przez homoseksualistów dzieci (empiria wskazuje jednoznacznie na to do jak skrajnych patologii może dochodzić), to znowu moja żona, nie potrafi na ten temat mówić spokojnie… ona nazywa rzeczy „po imieniu” – dla niej adopcja przez homoseksualistów to po prostu patologia (nota bene, mój kolega z pracy – homoseksualista, też spogląda na to bardzo negatywnie). Nie jest tajemnicą iż ilość pedofilów – spośród wszystkich grup społecznych wśród homoseksualistów jest największa, po co generować problemy i szkodzić dzieciom w imię realizacji poprawności politycznej?
Odnośnie postrzegania lesbijek i facetów homoseksualnych, to mamy ciekawą koincydencję, mniejszości facetów i kobiet przeszkadza wizja zobaczenia kobiet „kombinujących”, a zarazem większości kobiet i facetów przeszkadzają faceci homoseksualni… (o czym to świadczy?) – czy aby nie chodzi o względy czysto estetyczne? – nie mające nic wspólnego z postrzeganiem, pseudohomofobią, czy pseudotolerancją...

Hannab gdyby ten Bóg w raju stworzył faceta homoseksualistę, gdyby tak historią była by prawdą nie było by ludzkości… biologia jest uparta i nie poddaje się propagandzie…

„pierwiastek biseksualny” – brak danych na ten temat…, ale nic to, może to kwestia estetyki o jakiej wspominałem wcześniej…, nie musimy tworzyć schematów jakich nie da się w żaden sposób potwierdzić, są prostsze rozwiązania, nie wiem czy moje jest idealnym (pewnie nie), ale nie znajduję w nim dziur, jakie łatwo obalić jak w przypadku „pierwiastka”

Na koniec będę uparcie zwracał uwagę na realną terminologię i dla odróżnienia nowomowę będę nazywał pseudo/nowotolerancją i pseudo/nowohomofobią…. W końcu jestem na forumowisku z misją edukacyjną, gdyby nie ona, dawno bym „wybył”…

Makfil, być może twoja „ścieżka” jest właściwa, tyle, że to nie ma zbyt wiele wspólnego z pseudohomofobią facetów i pseudotolerancją kobiet

Jest to pewien rodzaj fobii społecznej-niestety nie jest oficjalnie chorobą.
[SIZE=10.5pt]Wybacz sawanna, ale się poważnie mylisz, jest nią od dziesiątek lat… to neuroza, jak arachnofobia, czy inna agorafobia… kilka lat temu wrzucałem listę schorzeń na jakie NFZ daje dofinansowanie, była tam wśród neuroz też i homofobia ( w jakimś temacie gdzie była mowa o homoseksualistach)… teraz nie mam czasu szukać…[/SIZE]

Są psycholodzy,którzy walczą o właczenie jej do zaburzeń psychicznych-ja to popieram.
[SIZE=9pt]Raczej ideolodzy, bo co zrobić z już istniejącą neurozą? Zmienić jej nazwę? Aby wdusić pseudohomofobię w jej miejsce?[/SIZE]

Homofobia jako zaburzenie? Przecież tu chodzi o nieakceptację stylu życia który preferują homoseksualiści.
[SIZE=9pt]Homofobia, to jak pisałem ciężka neuroza, a pseudohomofobia bo jednak diametralnie różna sprawa[/SIZE]
 
Do góry