Gdy mi zależy, nie udaje się - dlaczego?

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Mam problem z tym, że gdy zaczyna mi zależeć, to nic mi nie wychodzi. Chodzi oczywiście o stosunki damsko-męskie. Gdy dziewczyna jest mi zupełnie obojętna, to gadam z nią swobodnie. Gdy nie jest mi obojętna, to się spinam, co powoduje, że rozmowa nie wychodzi albo w ogóle jej nie zaczynam.

Jak sobie z tym poradzić? Jak mam sobie wmówić, że mi nie zależy, skoro tak nie jest?




Oto dwie historie:

DZIEWCZYNA Z PUBU

Byłem ze znajomymi w pubie na kameralnym koncercie. Dosłownie kilka osób stało pod sceną, większość siedziała przy stolikach. Na koncert przyszedłem z dwoma kumplami oraz z koleżanką, która jest dziewczyną jednego z nich (dla ułatwienia nazwijmy ją ABC). Po pewnym czasie przyszły dwie kobiety: jedna mniej/więcej w naszym wieku (nazwijmy ją XYZ), a druga koło czterdziestki. Z późniejszej rozmowy wywnioskowałem, że ABC pracuje z nimi, a ta starsza jest szefową ich obu. By zrobić miejsce dla przybyłych, jeden kolega opuścił nas – poszedł do swoich znajomych przy innym stoliku. Po pewnym czasie ulotnił się drugi kolega, który szedł do pracy na noc na godzinę 22. Zostałem więc sam z trzema kobietami, z których znałem tylko jedną. Póki trwał koncert i grała muzyka, nie było nawet możliwości porozmawiać. Gdy koncert się skończył, zaczęły rozmawiać o swojej pracy. Nie odzywałem się, bo nie znam się na tych wszystkich fakturach, umowach, ZUS-ach, dofinansowaniach UE i innych sprawach związanych z prowadzeniem firmy.

Kilka dni później dowiaduję się od innej koleżanki, która utrzymuje kontakt z ABC, że spodobałem się XYZ. Zacząłem się śmiać – „jak mogłem się jej spodobać, skoro przez całe spotkanie się nie odezwałem”. „Dobra, nie wnikaj; ważne, że wpadłeś jej w oko” – zganiła mnie. Potem jeszcze tylko zadała pytanie, czy XYZ mi się podoba. Powiedziałem, że z wyglądu OK i ogólne wrażenie pozytywne, więc generalnie mógłbym być zainteresowany bliższym poznaniem, ale zaznaczyłem, że to bardzo powierzchowna opinia, bo widzieliśmy się tylko raz i nawet ze sobą nie rozmawialiśmy.

Po dwóch czy trzech tygodniach dostaję SMS od tej koleżanki, że jest koncert, na którym również będzie XYZ, więc koniecznie muszę na nim być. Pojechaliśmy w kilka osób. Podobnie jak poprzedni, odbywał się on w pubie i też siedziało się przy stolikach. XYZ przyszła z tą czterdziestolatką, ale myśmy siedzieli gdzieś w kącie, więc nas nie zauważyły i usiadły przy stoliku w innej części sali. Dwie koleżanki, z którymi byłem, ponaglały mnie „no idź, przywitaj się”. Nie podobał mi się ten pomysł, ale już dla świętego spokoju podszedłem do ich stolika, powiedziałem „siema” i szybko wróciłem na swoje miejsce.

Po koncercie zgrupowaliśmy się przed wejściem do pubu. Czułem, że jest to moment, w którym powinienem zagadnąć do XYZ, ale nie miałem koncepcji, więc nie zagadnąłem. Potem przeszliśmy do innego ulubionego lokalu. Przejście to trwało kilkanaście minut, ale nie czułem się dobrze. Gdyby nie było tej całej sytuacji zaaranżowanej przez moje koleżanki, pewnie bym swobodnie z kimś rozmawiał. W tej sytuacji jednak z nikim nie rozmawiałem, bo XYZ mogłaby sobie pomyśleć np. „z Agnieszką rozmawia, ale do mnie się nie odezwie”. W pubie, do którego mieliśmy wejść, odbywał się jakiś festiwal, na który wstęp kosztował 35 zł i części osób szkoda było kasy. Stanęło na tym, że idziemy do mieszkania znajomych i tam kontynuujemy zabawę. Parę osób się wyłamało, w tym XYZ i czterdziestolatka. Gdy odeszły, ABC powiedziała mi, że na pożegnanie XYZ szepnęła jej „może następnym razem”.

Następnego razu jeszcze nie było. A nawet jakby był, to wyglądałby tak samo, bo ja mam jakąś blokadę. Jeśli ona nie odezwie się pierwsza, to nic z tego nie będzie.

Dla kontrastu dodam, że poprzez ABC poznałem wiele różnych kobiet (jej koleżanki ze studiów i byłej już pracy), z którymi spotykaliśmy się w pubach i na domówkach. Nikt mi nie mówił, że którejś się spodobałem, więc rozmawiałem z nimi zupełnie normalnie.

KUZYNKA Z SYLWESTRA

W tym roku kolega ze swoją dziewczyną zorganizowali wielką zabawę sylwestrową. Jego rodzice gdzieś wyszli, więc niemal cały dom był do dyspozycji. Byli znajomymi, DJ z dwoma deckami i oświetleniem, dużo alkoholu, itd.

Przed sylwestrem zapowiedziano mi, że została zaproszona kuzynka gospodarza, która powinna mi się spodobać. Zareklamowano mi ją tak: jest ładna, sympatyczna, studiuje, jest wierząca (na tle moich znajomych jestem bardzo religijny – chodzę regularnie do kościoła i nie brałem nigdy żadnych narkotyków nie licząc alkoholu – gdyby wiedzieli, ile pornoli oglądam, to by zmienili zdanie) i co najważniejsze – jest singielką.

Gdy przybyłem na imprezę, od razu zorientowałem się, o kim mówili. Faktycznie była ładna. Zastanawiałem się, czy jej też powiedzieli, że będzie taki koleś, który jest przystojny, sympatyczny, inteligentny, wierzący, itd.

Oczywiście nie zagadnąłem do niej. Zamiast tego rozmawiałem dużo z dwiema innymi dziewczynami.

Jedna z nich to moja stara znajoma, z którą się dawno nie widziałem, bo wyprowadziła się na drugi koniec Polski i spędziła też trochę czasu za granicą. Była to zwykła rozmowa z koleżanką.

Druga dziewczyna, z którą rozmawiałem, to już inny temat. To dziewczyna mojego znajomego, która mi się podoba. Mam do niej swego rodzaju sentyment, bo studiowaliśmy na tej samej uczelni. Potem miała staż/praktyki w firmie, w której pracuje moja mama. Odniosła sukces zawodowy, bo teraz jest na stanowisku kierowniczym. Obserwowałem ją od dłuższego czasu. Mieliśmy okazję poznać się na jakiejś imprezie kilkanaście miesięcy wcześniej, ale i tak byłem dla niej nikim. Nie kojarzyła mnie, gdy widzieliśmy się na ulicy czy w sklepie. Na sylwestrze byłem trochę wypity, więc zdecydowałem się do niej zagadać. Wiedziałem, że ma chłopaka i że na pewno nic z tego nie będzie, więc śmiało mogłem z nią rozmawiać w sposób, który – jak na moje standardy – można by nazwać flirtem.

Dlaczego traciłem swój czas z dziewczyną, z którą i tak do niczego by nie doszło, zamiast poświęcić go tej, z którą była szansa na zaistnienie czegoś?
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Czyli co, w ogóle do tamtej nie podszedłeś ?

Szczerze to wg mnie marnujesz swoje życie. Kiedy będziesz spotykał kobiety - gdy będziesz stary, pomarszczony i będzie Ci strzykać w kościach ? :)

Ciężko tu coś poradzić bo mam wrażenie, że ... i tak to na Ciebie nie zadziała :) Masz jakieś zaniżone poczucie własnej wartości. Skoro się spodobałeś tamtej jednej, nie mówiąc praktycznie nic, to ... nie jest z tobą tak źle jak Ci się wydaje. Tak naprawdę wszelkie rady są banalne - zachowuj się tak jak zachowujesz się z kumplami. No dobra, może to być nazbyt ogólne. Po prostu z kumplami masz naturalną łatwość rozmawiania o czymkolwiek, przechodzenia z tematów w temat, jest jakaś interakcja, jest dotyk (nieseksualny) - przybijanie piątki, szturchanie, jakieś inne dowcipy. Jasne, pewne rzeczy należy oddzielić grubą kreską - przeklinanie, bekanie i tego typu podobne sprawy ;)

Nie wiem co tu więcej napisać. Jeśli dziewczyna jest ładna to pewnie na swojej drodze spotykała dziesiątki chłopaków, którzy albo zachowywali się w jej towarzystwie niepewnie jak słoń w składzie porcelany, albo próbowali jakimiś idiotyzmami zaimponować. Takich pewnie wyczuwa na kilometr bo to ... zwyczajne doświadczenie.
W takiej sytuacji imponuje zwyczajna normalność (oczywiście zakładając, że jesteś jakimś tam normalnym gościem, na poziomie, co czytając twoje posty mogę w sumie założyć), naturalność.

Mnie się wydaje, że po latach i tak najgorsze są te sytuacje, w których się w ogóle nie podeszło. To ich można autentycznie żałować. Koszy czy robienie z siebie durnia ;) nie ma co żałować no bo czego tu żałować ? Podszedłeś, chciałeś poznać, druga strona nie miała na to ochoty. Stało się coś ważnego ? Nic się nie stało. Ok, może jakbyś podszedł do setki i był odrzucony przez każdą to by się stało, ale w Twojej sytuacji widać, że jakimś tam kobietom podobasz się. W końcu nie wszystkie to miss 90-60-90, które muszą mieć wysportowanego modela z kasą.

Nie podszedłeś do dziewczyny i co masz teraz ? Rozkminkę, moralniaka, żal. A jakbyś podszedł i nawet np. by nie wypaliło, to co byś miał ? Mógłbyś z czystym sumieniem ją odhaczyć jako "zakończoną" i poszukać sobie następnej...

Wydaje mi się, że jak sam się nie przełamiesz, jak sam nie powiesz sobie: "aaa ch*j" to nikt Ci nie pomoże. Ewentualnie jak chcesz to możesz sobie napchać głowy jakimiś motywacyjnymi pierdołami - być może nawet niektóre zadziałają , nie wiem.

Już Ci to gdzieś pisałem : powinieneś chcieć poznać kobietę, tylko i wyłącznie po to, aby sprawdzić czy ona pasuje do Ciebie, czy spełnia jakieś tam twoje wyobrażenia. Ty tymczasem cały czas traktujesz kobietę jak nagrodę dla siebie, uniżonego sługi. Robisz z tego zbyt duże halo. Sam siebie stawiasz w pozycji łacha, a kobietę w pozycji anioła. Tak nie jest, nawet jeśli dziewcze jest ladne to za tą super powłoką często kryje się tak naprawde beznadziejna osoba. Ty poznajesz kobietę właśnie po to, aby rozpoznać czy jest beznadziejna czy też nie. No a jej zewnętrzna powłoka - cóż, wystarczy że wiesz, że Ci się podoba i na jakiś czas postaraj się o tej powłoce zapomnieć :)
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Miałeś dwie laski na tacy i żadnej nie tknąłeś ...
może to wynika z tego że po prostu nie kręcą Cię dziewczyny ,które wykazują zainteresowanie twoją osobą . Może to ty chcesz ją w jakimś sensie zdobyć i sprawić ,że się w tobie zakocha ,a ta która już coś od ciebie chce po prostu cię nie kręci.
Ale kurde... to obala większość teorii GREEGa po przecież mężczyźni lubią konkretne laski ...
Może faceci to jednak zdobywcy ?
 

jedynytaki

Nowicjusz
Dołączył
2 Październik 2012
Posty
37
Punkty reakcji
1
Nie jest łatwy :p Mnie też nie kręca dziewczyny, które prawie same na mnie wskakują... co innego jęsli wyjdą z inicjatywą poznania się, wtedy mam znak że trzeba się pomęczyć i je "zdobyć"
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Ale Ciężki przypadek jesteś-czy czasami nie zaczynasz mieć jakiejś fobii na tym punkcie?Spotykasz fajną dziewczynę i uruchamiasz jakiś dziwny mechanizm samonakręcania się i lęku -im bardziej Ci zależy ,tym lęk jest większy.Nie wiem co tu poradzić-już inni to napisali -nie traktuj każdej kobiety jak kandydatki na żonę,dziewczynę.Skoro możesz swobodnie rozmawiać z koleżankami ,to też tak myśl o nowo poznanych-jak o koleżankach i nic więcej.Gdy zaczynasz snuć domysły,że może coś z tego będzie ,stres sam przychodzi,chcesz dobrze wypaść,spinasz się i w efekcie jest gorzej niż żle.
 

baldymora

Nowicjusz
Dołączył
8 Styczeń 2013
Posty
2
Punkty reakcji
0
Według mnie boisz się tego, że może się nie udać, że jeśli byś rozmawiał z jakąś dziewczyną (na której Ci zależy), spotykali się, umawiali itp. to gdyby ona nagle powiedziała, że nic z tego nie będzie to mógłbyś sobie nie poradzić z tym, że dała Ci kosza.

Pamiętaj, że tego kwiatu jest pół światu :)
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Nie jest łatwy :p Mnie też nie kręca dziewczyny, które prawie same na mnie wskakują... co innego jęsli wyjdą z inicjatywą poznania się, wtedy mam znak że trzeba się pomęczyć i je "zdobyć"

Ale nie mówię o pannach które same ci lecą w ramiona czy dosłownie pchają ci się do łóżka , tylko takie które dyskretnie się w tobie podkochują i powiedziały to koleżance w tajemnicy ,Że gdyby ci koleżanka nie powiedziała to byś się wcale nie domyślił że jesteś w jej typie.
Tak jak w temacie.
 

Leeroy

Nowicjusz
Dołączył
23 Wrzesień 2009
Posty
534
Punkty reakcji
28
Miasto
Iława
Szczerze mówiąc, trochę utożsamiam się z autorem tematu.
Jeżeli chodzi o pierwszą sytuację, nienawidzę udziału osób trzecich w relacje damsko-męskie. Zawracają Ci d^pe i myślą, że pomagają. Po drugie - sama wiadomość, że się komuś spodobałem stawia mnie w niekomfortowej sytuacji. Taką osobę już inaczej traktuje, jestem podirytowany i, najgorsze, wydaje mi się, że to mój obowiązek jest teraz jej zaimponować lub do niej zagadać.
Ja mam takie pytanie: czy XYZ się Tobie spodobała? Miałeś chęć bliższego poznania? Z tego co wyczytałem, przypuszczam, że miałeś neutralne nastawienie.
Ciekawe jest również to, że w momencie, gdy zostałeś sam, byłeś sobą. Nie odezwałeś się, bo nie czułeś takiej potrzeby.
Dopiero po tych kilku dniach,gdy nakręcały Cię koleżanki, pojawił się problem. Dlaczego? Bo musiałeś robić coś, co oczekują od Ciebie inni, a nie Ty sam.

Podobnie jest z drugą sytuacją. Ulegałeś wpływom koleżanek. Gdyby Ci nie powiedziały, że będzie tam fajna dziewczyna, to nie miałbyś problemu z zagadaniem do niej podczas imprezy.

Czy w obydwu sytuacjach rzeczywiście Tobie zależało? Czy może jednak koleżanki chciały, żeby Tobie zależało?

Dlaczego traciłem swój czas z dziewczyną, z którą i tak do niczego by nie doszło, zamiast poświęcić go tej, z którą była szansa na zaistnienie czegoś?

Bo to był Twój wybór. Najwyrażniej nie czujesz jeszcze silnej potrzeby bycia z kimś.

Moja rada na przyszłość - nie słuchaj koleżanek i nie ulegaj ich sugestiom czy podpowiedziom. Rób tak, jak sam uważasz.
 

buderchin

Nowicjusz
Dołączył
20 Lipiec 2011
Posty
198
Punkty reakcji
3
Wiek
39
Masz jakieś zaniżone poczucie własnej wartości. Skoro się spodobałeś tamtej jednej, nie mówiąc praktycznie nic, to ... nie jest z tobą tak źle jak Ci się wydaje.

Jeśli chodzi o sprawy, na które nie miałem wpływu, to wszystko jest OK. Jestem wysoki, szczupły, nie łysieję, mam całkiem długiego człona ( :p), mam zdrowe białe zęby. Choć jestem tego świadom, to nie podniecam się tym. Po prostu takie mam geny albo piłem dużo mleka – nie wiem. Zresztą to i tak nie ma większego znaczenia. Jeden kolega jest gruby, niski i mocno łysiejący – ma dziewczynę. Inny kolega nie ma obu górnych czwórek, a dolne zęby straszą czarnymi plombami – też ma dziewczynę.

Już Ci to gdzieś pisałem : powinieneś chcieć poznać kobietę, tylko i wyłącznie po to, aby sprawdzić czy ona pasuje do Ciebie, czy spełnia jakieś tam twoje wyobrażenia. Ty tymczasem cały czas traktujesz kobietę jak nagrodę dla siebie, uniżonego sługi. Robisz z tego zbyt duże halo. Sam siebie stawiasz w pozycji łacha, a kobietę w pozycji anioła.

To jest prawda, którą należy przyjąć i stosować. Przyjąłem ją. Stosować też bym chciał. Na przeszkodzie stoi chyba zbyt małe doświadczenie. Gdybym – jak to mawia mój kumpel – przerzucił trochę towaru, to podchodziłbym do tego na większym luzie.

może to wynika z tego że po prostu nie kręcą Cię dziewczyny ,które wykazują zainteresowanie twoją osobą . Może to ty chcesz ją w jakimś sensie zdobyć i sprawić ,że się w tobie zakocha ,a ta która już coś od ciebie chce po prostu cię nie kręci.

Nie wiem, ale myślę, że nie. Opisywałem przypadek, kiedy dziewczyna wykazywała zainteresowanie moją osobą.

Ale Ciężki przypadek jesteś-czy czasami nie zaczynasz mieć jakiejś fobii na tym punkcie?

Zaczynam? Ja ją mam od dawna. Ciekaw jestem tylko, jak to się leczy.

Ostatnio z powodu świąt i innych wydarzeń wyleciało mi kilka wizyt u psycholożki. Gdy do niej pójdę, poruszę ten temat, bo myślę, że jest ważniejszy niż mowa ciała i nadopiekuńcza matka (tym ostatnio się zajmowaliśmy).

Spotykasz fajną dziewczynę i uruchamiasz jakiś dziwny mechanizm samonakręcania się i lęku -im bardziej Ci zależy ,tym lęk jest większy. [...] Gdy zaczynasz snuć domysły,że może coś z tego będzie ,stres sam przychodzi,chcesz dobrze wypaść,spinasz się i w efekcie jest gorzej niż żle.

Tymi słowami dokładnie opisałaś mój przypadek.

Nie wiem co tu poradzić-już inni to napisali -nie traktuj każdej kobiety jak kandydatki na żonę,dziewczynę.Skoro możesz swobodnie rozmawiać z koleżankami ,to też tak myśl o nowo poznanych-jak o koleżankach i nic więcej.

W taki sposób na pewno mogę myśleć o tych, które mi się nie podobają. Z różnych powodów – dwa najbardziej oczywiste, to to, że są nieładne albo głupie.

W ten sposób mogę też myśleć o tych, które mi się podobają, ale istnieje małe prawdopodobieństwo, żeby zostały moją dziewczyną/żoną, bo są już w związku albo wydaje mi się, że byśmy do siebie nie pasowali.

O wszystkich innych mogę myśleć, że zostaną moją dziewczyną/żoną.

To, o czym piszesz, wydaje się jakimś – no nie wiem – fałszowaniem rzeczywistości. Jeśli chłopak zagaduje do nieznajomej dziewczyny na dyskotece, na przystanku autobusowym etc. i bierze od niej numer telefonu, to na pewno po to, by została jego koleżanką. No, proszę Cię! Wierzysz w to?

Btw, na różnych stronach poświęconym podrywaniu piszą czasem o friend zone. Z tego, co się zorientowałem, raczej nie jest to dobre.

Według mnie boisz się tego, że może się nie udać, że jeśli byś rozmawiał z jakąś dziewczyną (na której Ci zależy), spotykali się, umawiali itp. to gdyby ona nagle powiedziała, że nic z tego nie będzie to mógłbyś sobie nie poradzić z tym, że dała Ci kosza.

Na pewno mocno bym to bardzo przeżył. Zależnie od stopnia zaangażowania zły stan trwałoby od kilku dni do kilku tygodni.

Wiem, że takie doświadczenia mi są potrzebne. Uodparniają mnie emocjonalnie i uczą, jakich błędów nie popełniać. Już się nauczyłem tego, że jeśli nie podpasowałem jakiejś dziewczynie, to ją zlewam totalnie, a nie przekonuję ją, że może jednak dałaby mi szansę albo próbuję się dowiedzieć, co jej się we mnie nie spodobało.

Ja mam takie pytanie: czy XYZ się Tobie spodobała? Miałeś chęć bliższego poznania? Z tego co wyczytałem, przypuszczam, że miałeś neutralne nastawienie.

No cóż, w przeciwieństwie do sytuacji opisanej w wątku pt. Miła dziewczyna z niemiłym gościem – żal, zazdrość, frustracja, nie czułem wielkiej chęci poznania XYZ.

I teraz zasadnicze pytanie: jeśli uroda dziewczyny nie zrobi na mnie takiego wrażenia, że aż mam ochotę ją poznać, to znaczy, że tak naprawdę nie mam ochoty ją poznać?

Dopiero po tych kilku dniach,gdy nakręcały Cię koleżanki, pojawił się problem. Dlaczego? Bo musiałeś robić coś, co oczekują od Ciebie inni, a nie Ty sam.

Choć na początku ABC i druga koleżanka wymusiły na mnie zachowanie (podejście do stolika i przywitanie się), to jednak po wyjściu z klubu nie czułem jakiejkolwiek presji z ich strony. Nie było tak, że one stały nade mną. Raczej odczuwałem presję wynikającą z samej sytuacji: że wiem, że podobam się XYZ; że stoimy w kilka osób i jest nas za dużo, by wszyscy razem rozmawiali, więc trzeba się podobierać w pary lub trójki; że mężczyzna robi pierwszy krok.

Gdyby Ci nie powiedziały, że będzie tam fajna dziewczyna, to nie miałbyś problemu z zagadaniem do niej podczas imprezy.

Raczej nie. To, że wcześniej zostałem poinformowany o jej obecności, nic nie zmieniło. Po prostu wiedziałem, że jest to kuzynka mojego kumpla. Gdyby mi nie powiedziano o niej wcześniej, to najprawdopodobniej już na imprezie bym się kogoś zapytał o nią i pewnie by się okazało, że nikt jej nie zna. Wtedy bym zapytał gospodarza (w końcu on zapraszał gości) i on by powiedział, że to jego kuzynka. Ewentualnie dodałby mimochodem, że jest wolna – co raczej sam mogłem wywnioskować z tego, że była sama (bo gdyby miała chłopaka, to raczej by z nim przyszła).

Czy w obydwu sytuacjach rzeczywiście Tobie zależało?

Właściwie to nie zależało mi. Nie znaczy to jednak, że nie chciałbym mieć dziewczyny.

Podobnie jest z pracą: chciałbym mieć lepszą, ale aż tak bardzo mi nie zależy, więc nie szukam.

Ogólnie na niczym mi nie zależy. To chyba wina depresji.

Najwyrażniej nie czujesz jeszcze silnej potrzeby bycia z kimś.

Silna potrzebę to ja czuję, gdy wstrzymam oddech na kilkadziesiąt sekund albo gdy mam pełny pęcherz, itp. Wszystko inne jest zbędne.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Niech ktoś da ci w twarz parę razy przed zagadaniem do dziewczyny może to cię jakoś ogarnie.
Depresja? szukasz matki Teresy ?
Raczej nie poderwiesz dziewczyny na smutne , wypłakane , podpuchnięte , zaczerwienione oczy.
Weź się w garść...
Takie użalanie się nad sobą i pogrążanie w tym tylko pogarsza sprawę.
Zajmij się tym co kochasz niech to cię motywuje do życia .
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Gdybym – jak to mawia mój kumpel – przerzucił trochę towaru, to podchodziłbym do tego na większym luzie.
Nigdy nie jest za późno by zacząć :) No dobra, pomińmy dziadków ;)

buderchin napisał:
W taki sposób na pewno mogę myśleć o tych, które mi się nie podobają. Z różnych powodów – dwa najbardziej oczywiste, to to, że są nieładne albo głupie.

W ten sposób mogę też myśleć o tych, które mi się podobają, ale istnieje małe prawdopodobieństwo, żeby zostały moją dziewczyną/żoną, bo są już w związku albo wydaje mi się, że byśmy do siebie nie pasowali.

O wszystkich innych mogę myśleć, że zostaną moją dziewczyną/żoną.
No cóż, głowa (mniejsza o to która - obie potrafią fiksować ;) ) płata czasem figle ;)

Ja znam taką dziewczynę, której sposób bycia, to jak się zachowuje, to jaki ma system wartości sprawia, że mi "jądra opadają" ;) Wiem, że na dłuższa metę przebywanie z nią ma na mnie niekorzystny wpływ (widzi wszystko w czarnych barwach i ogólnie "nie pasuje do mnie" :D), a mimo tego wszystkiego ... i tak mi się podoba i czuję do niej pociąg :D

Fakt, czasem jest trudno sobie pewne rzeczy wbić do głowy, albo wybić...

buderchin napisał:
To, o czym piszesz, wydaje się jakimś – no nie wiem – fałszowaniem rzeczywistości. Jeśli chłopak zagaduje do nieznajomej dziewczyny na dyskotece, na przystanku autobusowym etc. i bierze od niej numer telefonu, to na pewno po to, by została jego koleżanką. No, proszę Cię! Wierzysz w to?
Myślisz po facetowemu - racjonalnie, i dlatego wydaje Ci się to bzdurą, ale ... kobiety myślą inaczej. One uwielbiają iluzję, nie wprost, to, że mówisz jej: "wydajesz mi się interesująca" (a tak naprawdę marzysz o poznaniu jej w pozycji horyzontalnej). To pewnie wynika z prehistorii, gdzie kobieta musiała być ostrożna w dobierania faceta, musiała wybrać najodpowiedniejszego tj. takiego, który np. ochroni ją i potomstwo. Więc cała ta iluzja, "gry słów" sprawiają, że kobieta ma okazję Ciebie wysondować lepiej. Jakbyś od razu z grubej rury działo odpalił to jakieś 99 % ucieknie w popłochu...

Telefon bierzesz od niej nie dlatego, że szukasz dziewczyny, żony, tylko dlatego, że po prostu ot tak, masz taki kaprys i najzwyczajniej w świecie chcesz ją poznać.

Na kobiety ten "bełkot" naprawdę działa ;) Każdy facet wie, że nie ma czegoś takiego jak chęć poznania dziewczyny spowodowana samą chęcią poznania :]. Ta chęć poznania wynika albo z penisa, albo z wewnętrznego głosu serca, iskierki w oku sprawiającej, że chcesz akurat właśnie tą, a nie inną.
No ale kobiety najwyraźniej sądzą inaczej - sądzą, że facetowi chce się bezinteresownie z nią spędzać czas, poznawać swoje "wnętrze" ;) i bełkotać o niczym ;)

Sam widzisz, że najlepiej radzą sobie faceci, którzy na samym początku znajomości mają serdecznie wszystko gdzieś, są naturalni, nie spięci itd.

buderchin napisał:
Btw, na różnych stronach poświęconym podrywaniu piszą czasem o friend zone. Z tego, co się zorientowałem, raczej nie jest to dobre.
ja bym aż tak nie generalizował. Jeśli "nie wzięło" Cię aż tak mocno na twój obiekt to z tego friend zone też możesz wyciągnąć korzyści, np. poznać jej koleżanki, wśród nich trafić się może jakaś fajna. I bardzo możliwe, że twój obiekt jeszcze Ci pomoże zdobyć jakąś tam koleżankę.

No ale to oczywiście zależy. Jak ktoś kocha na zabój i wie, że druga strona tylko widzi w nim przyjaciela to lepiej zerwać wszelkie kontakty i nie masakrować swoich wlasnych uczuć przebywaniem z taką osobą.

buderchin napisał:
Już się nauczyłem tego, że jeśli nie podpasowałem jakiejś dziewczynie, to ją zlewam totalnie, a nie przekonuję ją, że może jednak dałaby mi szansę albo próbuję się dowiedzieć, co jej się we mnie nie spodobało.
No cóż - nie można mieć wszystkich. Czasem lepiej wrzucić na luz i sobie zracjonalizować sytuację, że np. "nie dla psa kiełbasa" i tyle. Jakbym miał się przejmować każdym koszem to bym w psychiatryku wylądował. No dobra, może ich aż tak wiele nie było, ale o ile nie masz milionów $ na koncie i nie wyglądasz jak , bo ja wiem, jakiś George Clooney to zawsze możesz trafić na taką, która Cię oleje. To wcale nie znaczy, że jesteś beznadziejny itd. Ot po prostu nie poznała się na tobie, tak jak trener nie poznaje sie czasem na świetnym zawodniku, ewentualnie ten zawodnik nie pasował do koncepcji trenera :) Też czasem mam momenty, że lepiej mnie nie zaczepiać bo mogę być oschły, marudny i nie mam wtedy ochoty na poznawanie kogokolwiek. Choć zawsze są jakieś granice - jakby jakaś tam Jessica Alba podeszła to pewnie humor by mi się natychmiastowo poprawił niezależnie od sytuacji ... ;)

buderchin napisał:
I teraz zasadnicze pytanie: jeśli uroda dziewczyny nie zrobi na mnie takiego wrażenia, że aż mam ochotę ją poznać, to znaczy, że tak naprawdę nie mam ochoty ją poznać?
Hmmm nie wiem czy jest tutaj jakaś ogólnoprzyjęta norma ;)

Mi jak się dziewczę nie podoba to nie mam jej ochoty poznawać. Nawet w kontekście przyjaciółki. Dziewczyny nie interesujące mnie fizycznie poznaję tylko .... samoistnie, przez kogoś, przez wykonywanie podobnych czynności (praca, szkoła) itd. itp. Sam nigdy (!) nie mam ochoty poznawać takich dziewczyn - jestem pasywny wtedy, nie wysilam się, nie mam takiej potrzeby.

Dla mnie takie dziewczyny są ... powietrzem. To brutalne, ale na pewno jest gdzieś tam facet, któremu one się spodobają. Mnie nie i w związku z tym nie mam ochoty poszerzać mój świat o takie znajomości.

buderchin napisał:
Choć na początku ABC i druga koleżanka wymusiły na mnie zachowanie (podejście do stolika i przywitanie się), to jednak po wyjściu z klubu nie czułem jakiejkolwiek presji z ich strony. Nie było tak, że one stały nade mną. Raczej odczuwałem presję wynikającą z samej sytuacji: że wiem, że podobam się XYZ; że stoimy w kilka osób i jest nas za dużo, by wszyscy razem rozmawiali, więc trzeba się podobierać w pary lub trójki; że mężczyzna robi pierwszy krok.
To pewnie wynika z tego, że jesteś zamknięty (?). Gdybyś był naturalnie otwarty to z każdą z tych osób, potrafiłbyś rozmawiać o czymkolwiek, na luzie, ot uprawiać klasyczną gadkę szmatkę. Mnie się wydaje, że w gronie znajomych jest znacznie łatwiej bo już sami znajomi sprawiają, że bardziej można się odprężyć, są też "automatyczne tematy" , które można poruszyć z racji tego , że się znacie. Nie trzeba wymyślać koła na nowo ;) Czasem, gdy nie znasz wszystkich, dobrze jest zadać jakieś banalne pytanie pt: "skąd wy się znacie" - wtedy się dowiadujesz kto jest kto. Możesz w ten sposób łatwo się dowiedzieć, że np. facet obok, którego stoi dana dziewczyna to jej brat, a nie facet. No i w trakcie takiego przedstawiania, kto jest kim, zawsze możesz sie "przełączyć" na tą osobe, którą chcesz i sobie z nią porozmawiać. Usłyszałbyś , ze np. ta "twoja" dziewczyna to studentka psychologii i już masz punkt zaczepienia będący naturalnym punktem, a nie czymś wydumanym.

buderchin napisał:
Silna potrzebę to ja czuję, gdy wstrzymam oddech na kilkadziesiąt sekund albo gdy mam pełny pęcherz, itp. Wszystko inne jest zbędne.
Facetom niewiele trzeba - to fakt, ale z takim podejściem może Ci być ciężko.
 
D

dontfakmi

Guest
mam całkiem długiego człona
Penis, dobrze zrozumialam? A skoro juz o tym piszesz... obwod tez jest bardzo wazny. Jednym slowem, duze penisy sa 'w cenie'. Jesli jest bardzo dlugi a 'chudy', to wlasciwie.. nie jest dobrze.

Tak, niczego interesujacego wiecej nie wyczytalam z Twoich entych opowiesci o tym samym.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Jednak uprę się przy wizji nie traktowania każdej dziewczyny jak przyszłej żony.Traktowanie jak koleżankę dużo Ci ułatwi.Możesz jedynie myśleć o niej jak o koleżance z perspektywami na coś więcej,ale nie snuj od razu w głowie obrazków typu:mały biały domek,gromadka dzieciaków,pies i ona w ogródku sadząca kwiatki-tak nigdy Ci się nie uda.Już na wstępie ustawiasz sobie bardzo wysoką poprzeczkę,bo przecież musisz być idealnym mężem(w swojej głowie tylko),ojcem ,jakoś potrafić na ten domek zarobić i nie daj boże nie palnąć żadnej gafy ,być dość poważnym ,ale też interesującym ,zabawnym itd itd itd...To nie może się udać w takiej wersji.
 

magnezik

Nowicjusz
Dołączył
14 Listopad 2012
Posty
47
Punkty reakcji
0
Włącza Ci sie blokada by nie wypaść źle przed ta osoba ja mam a może miałam tak samo bo teraz jestem juz prawie że mężatką i jestem bardziej pewna siebie i nie szukam szans na podryw dlatego jestem wyluzowana i to sprawia że jeszcze bardziej przyciągam.
 

gaja1

Nowicjusz
Dołączył
7 Styczeń 2013
Posty
21
Punkty reakcji
0
Zwykle im bardziej nam na czymś zależy tym trudniej to osiągnąć, za duża desperacja nami kieruje
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Włącza Ci sie blokada by nie wypaść źle przed ta osoba ja mam a może miałam tak samo bo teraz jestem juz prawie że mężatką i jestem bardziej pewna siebie i nie szukam szans na podryw dlatego jestem wyluzowana i to sprawia że jeszcze bardziej przyciągam.
Faktycznie tak jest:)
 
Do góry