Gap Year czy pójście za prądem?

Xerok

Nowicjusz
Dołączył
10 Październik 2010
Posty
3
Punkty reakcji
0
Cześć.

Od niedawna jestem studentem PWSZ w Pile. Nie ukrywam, że tę uczelnię wybrałem głównie ze względu na presję otoczenia/łatwość dostępu (bo mieszkam w Pile) i wiele tego typu czynników. Ogólnie nie czuję się zadowolony z tego wyboru, chciałbym wyjechać i gdzieś indziej zamieszkać na własną rękę, moje rodzinne miasto mnie już "dusi", jeśli można to tak określić. No i właśnie tu się pojawia problem, bo wszyscy których się radzę mówią, że "pracy w ogóle teraz tutaj nie ma/kryzys/wszędzie zwalniają/przesiedź te trzy lata i zrób licencjat na miejscu/nie rezygnuj z tych studiów, bo szkoda mieć rok w plecy". W domyśle chciałem sam sobie dorobić na pierwsze miesiące utrzymania na studiach za rok w innym mieście, ale jak widać kompletnie nikt nie popiera takich działań. Z samym wyborem kierunku studiów też jest problem, bo od kiedy pamiętam to w szkole zawsze byłem ze wszystkiego dobry/bardzo dobry (średnia od 4,7 do 5,0), ale... nic mnie kompletnie z tego nie interesuje. :s Pod koniec liceum sytuacja zrobiła się na tyle zła i miałem takie problemy z określeniem samego siebie oraz swojej osobowości, że w efekcie nie napisałem w tym roku żadnego przedmiotu dodatkowego na maturze (choć wyniki z "bazy" miałem dobre - pol 80%, mat 74%, ang 97%), a i planowałem w ogóle nie iść na żadną uczelnię. Już wolałbym być tumanem z większości przedmiotów i radzić sobie doskonale tylko w jednej dziedzinie. Byłoby po prostu dużo łatwiej : /

I teraz pytanie do tych, którzy mają ten etap życia za sobą ew. są w jego trakcie. Czy opłaca się robić teraz przerwy w nauce, liczyć na szczęście, że cię gdzieś raczą zatrudnić ze średnim ogólnym i nie wywalą po miesiącu-dwóch, postawić wszystko na jedną kartę, czy może jednak zacisnąć zęby i zrobić ten licencjat na miejscu w rodzinnym mieście (w moim wypadku z angielskiego)? W każdym razie ostatnio zaistniałe, dość przykre dla mnie i dla moich uczuć wydarzenia w najbliższej rodzinie pokazały, że nie mam co liczyć no choćby minimalne wsparcie ze strony najbliższych, nawet w tym głupim pierwszym miesiącu studiów w innym mieście. Tu akurat nieważne jakie wydarzenia, ale zdołowały mnie one wystarczająco.
 

Laurearel

Nowicjusz
Dołączył
23 Marzec 2010
Posty
472
Punkty reakcji
22
Podobna historia ze mną, tyle że ja akurat wiem co chcę robić, a otoczenie mi tylko przeszkadza w ten sposób.
Pomyśl o zaocznych i usamodzielnieniu się, a za tym opuszczeniu środowiska (wiem co to za cholerstwo z własnego doświadczenia...) , albo jak jesteś na siłach - to zrób gap year i szukaj drogi w życiu - to świetna opcja :) I pieprz co mówią innych, to Twoje życie, nie daj sobą sterować :)
 

Keyvee

Nowicjusz
Dołączył
17 Sierpień 2010
Posty
131
Punkty reakcji
4
Jak potrzebujecie kasy albo wyjechać gdzieś to gap year, jak chcecie iść do pracy i zaocznie reszta studiów to z nurtem, jak chcecie studiowac nie pracować to dzienne:p
 

Keehl

positive thinking sucks
Dołączył
4 Grudzień 2009
Posty
982
Punkty reakcji
35
Miasto
Śląsk Cieszyński
Ja bym w takiej sytuacji popracował przez rok, żeby mieć kasę na początek studiów, zastanowił się nad studiami w innym mieście (tak porządnie, żeby studiować coś ciekawego i zdobyć po tym pracę), napisał maturę i się wyprowadził. Nie widzę powodu, dla którego taki "stracony" rok miałby być gorszy od trzech lat zmarnowanych na studiowaniu czegoś, czego się nie chce studiować. Ale warunek jest taki, że ten rok faktycznie trzeba wykorzystać - pracować ile się da, żeby wyciągnąć jak najwięcej hajsu no i % zdobyć tyle, żeby się dostać na dobrą uczelnię. Łatwo nie będzie.
 

Xerok

Nowicjusz
Dołączył
10 Październik 2010
Posty
3
Punkty reakcji
0
I pieprz co mówią innych, to Twoje życie, nie daj sobą sterować

Tak, wiem to doskonale i staram się tego trzymać, ale w praktyce różnie to bywa z sytuacjami w życiu. : )

Nie widzę powodu, dla którego taki "stracony" rok miałby być gorszy od trzech lat zmarnowanych na studiowaniu czegoś, czego się nie chce studiować

No ja też nie, ale weź to co niektórym przetłumacz. Raz już podjąłem próbę poinformowania otoczenia o swoich planach (ponad tydzień temu, kiedy jeszcze nie znałem w ogóle warunków panujących na mojej uczelni) i ze strony mojej matki skończyło się to straszną awanturą. Nie wiem kompletnie, czemu tak zareagowała. W każdym razie usłyszałem, że jeśli zrezygnuję z aktualnych studiów, to mogę się wynosić z domu. To był już zupełny szok dla mnie. Teoretycznie o to mi chodzi, ale w praktyce gdybym tak nagle miał wylecieć z domu, to jedyne co mnie czeka to świetlana przyszłość pod mostem. ; p Chociaż może by ktoś mnie przygarnął...

Ale warunek jest taki, że ten rok faktycznie trzeba wykorzystać

To definitywnie. Najbardziej obawiam się sytuacji, w której okazałoby się, że nigdzie mnie po prostu nie będą chcieli do roboty. Piła to nie jest zbyt wielkie miasto, także warunki są u mnie takie, jakie są. Na samą myśl o tym robi mi się zimno.
 

Keehl

positive thinking sucks
Dołączył
4 Grudzień 2009
Posty
982
Punkty reakcji
35
Miasto
Śląsk Cieszyński
Nie ograniczaj się do Piły z tą pracą, wyjedź gdzieś do UK/Irlandii, choćbyś miał tam złom przerzucać to i tak zarobisz więcej, a w dodatku język będziesz umiał lepiej niż po tym licencjacie - jeśli będzie Ci na tym zależało, a powinno bo to przydatne jest. Istnieje dużo programów, z których Polacy wyjeżdżają do pracy z granicę i zarabiają w euraskach, wystarczy się rozglądnąć no i trzeba dobrze ich sprawdzić, żeby nie skończyć jak ci co truskawki zbierali we Włoszech czy gdzieś tam i ich z karabinami pilnowali... Może to nie będzie rok spędzony w super komfortowych warunkach, ale powinno być ciepło, sucho i czysto. A można zapytać jakie plany byś miał odnośnie studiów? Bo jak byś miał to wszystko robić, żeby postudiować politologię choćby i na UW, to chyba jednak nie warto.
 

Xerok

Nowicjusz
Dołączył
10 Październik 2010
Posty
3
Punkty reakcji
0
A można zapytać jakie plany byś miał odnośnie studiów?

Zdecydowałem, że dopiszę do matury rozszerzony angielski i podstawową chemię i potem wyceluję w coś z tym związanego (jest garść tych nauk z "technologia", "chemia xyz" w nazwie albo też "ochrona środowiska" - choć tu już bardziej biologia by się liczyła). A jaki uniwersytet? Może w Szczecinie albo Gdańsku - zależy, jakie kierunki pootwierają w przyszłym roku. W Szczecinie życie byłoby tańsze, a i mam tam garść znajomych, więc łatwiej by było dojść do jakiejś roboty i ogólnie się "osiąść". ; )
 
Do góry