W tę niedzielę minie 100 dni, odkąd piłkarzem FC Barcelony stał się Thierry Henry. Zaprezentowany oficjalnie 25 lipca kibicom Blaugrany, rozpoczął swoją przygodę z Barcą na niższym pułapie od pozostałych piłkarzy, ponieważ wtedy wciąż był nie do końca sprawny po kontuzji odniesionej w meczu z PSV, jeszcze broniąc barw Arsenalu Londyn.
Ten problem, który na początku nie pozwalał rozwinąć Francuzowi skrzydeł, jest już teraz rozwiązany. Jego wprowadzanie do systemu gry Barcy było stopniowe aż do momentu kontuzji Samuela Eto`o. Wtedy natychmiast zajął miejsce Kameruńczyka.
Henry po raz pierwszy pokazał się w trykocie nowego klubu podczas tournee po Szkocji. Tam jednak nie błyszczał. Dopiero w ostatnich tygodniach Titi zaczął przyzwyczajać nas do takiej gry, z jakiej pamiętamy go z lat ubiegłych. Ustrzelił hat-tricka z Levante, bardzo dobrze rozumie się na boisku z Leo Messim, ale zapewnia, że to nie jest jeszcze szczyt jego możliwości. Jak sam powtarza, kondycyjnie powróci do optimum pod koniec października. Znowu będzie czuł w nogach tę dobrze mu znaną moc. Jeśli tak, prawdziwy Henry jeszcze przed nami.