Cześć!
Witam wszystkich po dłuuugiej , wręcz wieloletniej nieobecności na tym forum. Bardzo dużo się u mnie pozmieniało od ostatniej wizyty, ale o tym może kiedy indziej i w innym dziale (wątku) .
Na początku zeszłego roku rozstałem się z dziewczyną po trzech latach związku, a właściwie to ona mnie rzuciła..wiadomo zdrada(z jej strony) i "znudzenie się". Szczegółów oszczędzę, bo szkoda gadać, z resztą nie o tym ten temat..Długo się podnosiłem z tego...wiadomo zdarzały się krótkie znajomości ale nic na serio, aż tu nagle w październiku 2014..poznałem super dziewczynę..jednak nie potrafiłem się w pełni zaangażować, by stworzyć coś na poważnie..ona też na nic nie nalegała, spotykaliśmy się od czasu do czasu, mieliśmy się co raz bardziej ku sobie, jednak żadne z nas nie myślało o związku. W te wakacje znów o tym rozmawialiśmy, ponieważ między nami naprawdę "wrzało" jednak doszliśmy do wniosku, że jeszcze nie ten czas.. I tak trwaliśmy w tym układzie do teraz..nadszedł listopad, a ze mną zaczęły się dziać dziwne rzeczy..tj. w myślach tylko jedna osoba, nieprzespane noce, nastrój na jakieś romantyczne i smętne piosenki, ścisk w brzuchu i w ogóle pełen standard, doskonale wiecie o czym mówię Więc nie czekałem zbyt długo i powiedziałem co czuję, jednak w odpowiedzi usłyszałem, że jeśli zrobiłbym to wcześniej to zrobiłaby dosłownie wszystko co bym tylko chciał, ale teraz jest już ktoś inny..niestety uczuć na zawołanie nie da się włączyć i wyłączyć, dlatego też dopiero teraz mi to przyszło, obecnie toczę walkę z samym sobą z sercem i z rozumem..i zadaje sobie pytanie walczyć, czy odpuścić..teoretycznie niby szanse mam, gdyż nie jest w związku z nikim..jak myślicie co mam robić? Walczyć o nią, czy sobie odpuścić i zapomnieć?
Witam wszystkich po dłuuugiej , wręcz wieloletniej nieobecności na tym forum. Bardzo dużo się u mnie pozmieniało od ostatniej wizyty, ale o tym może kiedy indziej i w innym dziale (wątku) .
Na początku zeszłego roku rozstałem się z dziewczyną po trzech latach związku, a właściwie to ona mnie rzuciła..wiadomo zdrada(z jej strony) i "znudzenie się". Szczegółów oszczędzę, bo szkoda gadać, z resztą nie o tym ten temat..Długo się podnosiłem z tego...wiadomo zdarzały się krótkie znajomości ale nic na serio, aż tu nagle w październiku 2014..poznałem super dziewczynę..jednak nie potrafiłem się w pełni zaangażować, by stworzyć coś na poważnie..ona też na nic nie nalegała, spotykaliśmy się od czasu do czasu, mieliśmy się co raz bardziej ku sobie, jednak żadne z nas nie myślało o związku. W te wakacje znów o tym rozmawialiśmy, ponieważ między nami naprawdę "wrzało" jednak doszliśmy do wniosku, że jeszcze nie ten czas.. I tak trwaliśmy w tym układzie do teraz..nadszedł listopad, a ze mną zaczęły się dziać dziwne rzeczy..tj. w myślach tylko jedna osoba, nieprzespane noce, nastrój na jakieś romantyczne i smętne piosenki, ścisk w brzuchu i w ogóle pełen standard, doskonale wiecie o czym mówię Więc nie czekałem zbyt długo i powiedziałem co czuję, jednak w odpowiedzi usłyszałem, że jeśli zrobiłbym to wcześniej to zrobiłaby dosłownie wszystko co bym tylko chciał, ale teraz jest już ktoś inny..niestety uczuć na zawołanie nie da się włączyć i wyłączyć, dlatego też dopiero teraz mi to przyszło, obecnie toczę walkę z samym sobą z sercem i z rozumem..i zadaje sobie pytanie walczyć, czy odpuścić..teoretycznie niby szanse mam, gdyż nie jest w związku z nikim..jak myślicie co mam robić? Walczyć o nią, czy sobie odpuścić i zapomnieć?