shogu napisał:
Bzdura.
Bez samochodu mozna przezyc ( masz relatywnie wolny wybor czy chcesz go kupic czy nie ) , bez pieniedzy na jedzenie nie.( wiec nie masz wyboru , lapiesz sie takiej pracy jak jest bo innaczej zdechniesz z glodu )
Gdyby w Polsce za 14 lat ludność powiększyła się o 20% (jak w Azji) czyli wzrost w naszym przypadku o jakieś 8 milionów ludzi to kogo byś winił za to, że jest bezrobocie? Kapitalizm?
Tworzyłbyś sztuczne miejsca pracy w fabrykach pomimo dostepnej technologii i nazywał to "dobrym rozwiązaniem"?
Zastanów się co Ty piszesz.
shogu napisał:
A tutaj drodzy forumowicze argument :
Bedzie wam lepiej jak pensje beda ponizej kosztow egzystencji
))
Minim krajowa nie wpływa w żaden sposób na poziom życia ludzi. Gdyby istniało takie rozwiązanie w ekonomii to wystarczyłoby na Ukrainie podnieść min. krajowe do 2000zł i temat biedy by znikł jak ręką odjął.
Minimum krajowe jest sztucznym pojęciem w gospodarce.
Po pierwsze w krajach gdzie jest ono wysokie poziom zarobków jest na tyle zaawansowany, że mało kto podejmuje pracę za to minimum.
Po drugie rynek płac kształtuje się samoczynnie poprzez popyt i podaż na dane stanowisko pracy. Zamiast pisać o minimum powinieneś zapytać
dlaczego nie istnieje żadna zależność pomiędzy realnym zapotrzebowaniem na pracę a kierunkami kształceń w szkołach?
Dlaczego uczelnie dostają "dopłaty" do każdego studenta i hurtem otwierają takie kierunki jak np. "ceramika" gdzie po 5 latach wychodzi rzesza ludzi skazanych na bezrobocie. Pracy po tym nie ma a innych umiejętności jak na lekarstwo u takiego delikwenta. Co ma biedak zrobić? Zatrudnić się w punkcie obsługi ksero lub roznosić ulotki....i narzekać, że za to roznoszenie ulotek nie płacą takiego min. krajowego jak w Norwegii.
Zupełnie nie proponujesz rozwiązań systemowych tylko uwierzyłeś populizmowi politycznemu, który zarabia na "teorii minimalnej pensji" czystą kasiorę poprzez związki, departamenty, stanowiska dla rodziny i kolesiów. Ci ludzie sami nie wierzą w to co głoszą....ja nie wierzę, żeby byli aż tak głupi.
Na zachodzie od dawna istnieje równowaga pomiędzy zapotrzebowaniem na pracę a kierunkami kształcenia ludzi.
Jeżeli nie ma pracy dla chemików to robi się Chemię tylko na jednej politechnice a nie na pięciu. Za to tworzy się inne kierunki lub promuje fach w formie zawodu takiego jak lakiernik, blacharz itd.
Dzięki temu jest równowaga i zarobki są wysokie.
My tą równowagę zakłóciliśmy przecież np. w Holandii i do dziś mają Holendrzy do nas - Polaków o to pretensje, że im zniszczyliśmy pracę.
Anglicy pozwolili sobie na hindusów i innych i zarobki ich topnieją w oczach od kilkunastu lat.
Przecież gdyby teraz wyrzucić na rynek całe zgromadzone w sejfach złoto to kilogram tego kruszcu kosztowałby 1/10 dzisiejszej ceny.
Każdy ekonomista doskonale sobie z tego zdaje sprawę co to jest popyt i podaż i jak się ją powinno kontrolować.
Zobacz jak popyt kontroluje środowisko prawnicze. Nie dopuszczają do wypustu dużej ilości prawników, nie dają aplikacji i co? Idziesz do "papugi" na poradę i bach 400zł. Nie masz wyjścia musisz dać. Przeciętny robotnik na 15 minut tej "papugi" musi pracować tydzień czasu. Podobnie dentyści, lekarze itd. Ten rynek pracy jest mocno kontrolowany i widać do gołym okiem także w poziomie życia tych ludzi.
Nie stoi nic na przeciwko temu, żeby wyrównać rynek pracy tak, żeby usługa prawna kosztowała 50zł a robotnik zarabiał też 50zł za godzinę. To jest możliwe! Trzeba po prostu odważnych i mądrych ludzi w Rządzie a nie skorumpowanych populistycznych socjalistów.