DMT

unname

Nowicjusz
Dołączył
1 Styczeń 2009
Posty
12
Punkty reakcji
0
Czy ktoś już to próbował podobno jest 100 razy silniejsze od LSD

Ogólne rozmowy na temat DMT
 
L

ldreamer

Guest
na yt sa fajne opowiastki o tripach z DMT.
podobne oderwania od reala może dać uporczywe i wieloletnie praktykowanie OObE ;)
 

unname

Nowicjusz
Dołączył
1 Styczeń 2009
Posty
12
Punkty reakcji
0
Opisuje 5 poziomów doświadczenia psychodelicznego, znanych również jako plateau.

Poziom 1

Na tym poziomie występują delikatne zmiany percepcyjne jak rozjaśnienie kolorów, wzmożona czujność czy uczucie "wyniesienia". Stan ten może być osiągnięty po wprowadzeniu do organizmu średniej dawki THC lub bardzo niskiej LSD czy psylocybiny. Niektóre leki SSRI również mogą wywoływać takie odczucia, ale nie są one rozpatrywane w kontekście psychodelików.

Poziom 2

Rozjaśnienie kolorów, efekty wizualne (pole widzenia oddycha i faluje), ukazują się kolorowe wzorki, zwłaszcza na skraju pola widzenia. Może wystąpić także uczucie zagubienia, gubienie się w myślach, reminiscencja, zmiany w krótkotrwałej pamięci, zaburzenia odczuwania upływu czasu, kłopoty z koncentracją na jednej rzeczy lub myśli. Głęboka introspekcja i zamyślenie często łączą się z niemożnością odnalezienia się w myślach. Drugi poziom może zostać osiągnięty po zażyciu dużej dawki THC lub niskiej LSD czy psylocybiny.

Poziom 3

Silne efekty wizualne obejmujące całe pole widzenia, bardzo wyraźne kalejdoskopowe wzory, fraktale, obrazy wypaczają się i układają w zupełnie inne - drzewo może wyglądać jak budynek, krzak jak człowiek. Obrazy przy zamkniętych oczach (CEV - ang. Closed Eyes Visuals) stają się trójwymiarowe. Często występuje synestezja, dotyk może stać się słyszalny, dźwięk widzialny. Możliwe jest doświadczenie głębokich duchowych uniesień jak i spotęgowanych lęków. Mogą wystąpić problemy z koordynacją ruchową, spowodowane natłokiem doświadczeń i odczuć zarówno fizycznych jak i psychicznych. Średnia dawka LSD, psylocybiny, 2C-B czy meskaliny powoduje taki stan.

Poziom 4

Bardzo silne efekty wizualne - rzeczy moga zamieniać się w co innego, stawać się niedostrzegalne lub wydawać się zupełnie inne niż są. Utrata lub rozszczepienie ego (np. odczuwanie dwóch sprzecznych odczuć jednocześnie), skrajna chwiejność nastroju, silne zaburzenia odczuwania upływu czasu, OOBE, postrzeganie pozazmysłowe. Wysoka dawka LSD i psylocybiny powoduje przeniesienie na czwarty poziom.

Poziom 5

Zupełna utrata kontaktu wzrokowego z rzeczywistością. Zerwanie połączenia z otaczającym światem, utrata ego. Uczucie połączenia się z wszechświatem, oderwania się od ciała (OOBE), przebywania poza czasem, poza umysłem, w innym wymiarze. Wiele osób odbiera ten poziom jako najgłębsze doświadczenie religijno-mistyczno-duchowe. Wielu porównuje ten stan do oświecenia, osiągnięcia namiastki życia Boga. Poziom ten jest wyjątkowo trudny do opisania, ponieważ jest zupełnie odmienny od rzeczywistości i nic nie łączy go z normalnym stanem świadomości. Osoby które doświadczyły piątego poziomu zwykle nie potrafią opisać swoich przeżyć gdyż brakuje w ludzkich językach słów na opisywanie uczucia absolutu. Stan ten może zostać wywołany zażyciem bardzo dużej dawki LSD czy ketaminy, potężnej psylocybiny lub mocnymi ekstraktami salvii divinorum. Palenie DMT w średniej dawce prawie zawsze powoduje przeniesienie na piąty poziom, co czyni DMT najsilniejszym znanym psychodelikiem.

źródło wikipedia


Czyli wynika na to że DMT jest dużo lepszym psychodeliciem
 

Raoul D

I'm a passenger, and I ride and I ride
Dołączył
29 Marzec 2008
Posty
1 010
Punkty reakcji
0
Chciałbym to spróbować. Tylko skąd to skombinować w tym kraju ? Oto jest pytanie.
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
Co ten temat robi w dziale "używki i nałogi"? :/

DMT nie stosuje się dla "fajnej bani", a jak ktoś tak robi, to jest skończonym debilem. Nie to, żebym się wywyższał czy coś, ale w ramach przestrogi przytoczę tylko pewien cytat.

"Samo DMT nie zatrzyma bicia serca ale wizje nim wywołane mogą to uczynić".

Chciałbym to spróbować. Tylko skąd to skombinować w tym kraju ? Oto jest pytanie.

Na szczęście przeciętny zjadacz chleba bez odpowiedniej wiedzy nie da rady tego załatwić. W Polsce jest to praktycznie niedostępne, jeśli jakiś diler oferuje wam DMT możecie być w 100% pewni, że to ściema. Można je otrzymywać we własnym zakresie i nie jest to trudne, no ale trzeba trochę poczytać gdzie, co i skąd.


na yt sa fajne opowiastki o tripach z DMT.
podobne oderwania od reala może dać uporczywe i wieloletnie praktykowanie OObE ;)

Sorry ale porównywanie oobe (naturalnego) do tripu DMT jest jak porównywanie papierosów do szałwii wieszczej.
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
o ile się nie mylę to trzeba bardzo ostrożnie to dawkować. Nie mylę się?

Bardziej chodzi o to, żeby zaczynać od małych ilości, bo wyjście z ciała i zwiedzanie Wszechświata to może być za dużo dla serca niedoswiadczonego podróznika a i sam trip do najkrótszych nie należy (mówimy o podaniu oralnym, razem z inhibitorem MAO). Przede wszystkim wizją powinien kierować ktoś doświadczony (szaman) bo bardzo łatwo o wpadnięcie w bad trip. Temat rzeka, sam od dłuższego czasu przygotowuję się do pierwszego kontaktu z Ayahuasca i póki co zaplanowałem go na początek tych wakacji.

Ponizej zamieszczam opis podróży przepisany z książki M. Harnera "Droga Szamana" przez jednego z użytkowników hyperreal.info. Warto zauważyć, że pod koniec rozpaczliwie prosił o antidotum.

Teraz napisał:
Oto ciekawy tekst, który przepisałem z książki Michaela Harnera pt. Droga Szamana

Moje badania antropologiczne dotyczące Indian Conibo posuwały się zupełnie nieźle, lecz jakiekolwiek usiłowania, by zdobyć informacje dotyczące ich religii, kończyły się niepowodzeniem. Ludzie ci byli przyjacielscy, lecz jeśli chodzi o rozmowy o rzeczach nadnaturalnych, powściągliwi. W końcu oświadczyli mi, że jeśli naprawdę chcę się czegoś nauczyć, to muszę spróbować świętego szamańskiego napoju zrobionego z ayahuasca, czyli z ?wina duszy?. Zgodziłem się na to, odczuwając zarówno ciekawość, jak i obawę, ponieważ zostałem ostrzeżony, że doświadczenie to może być przerażające.
Następnego ranka mój przyjaciel Tomas, należący do starszyzny wioskowej, poszedł do lasu, by naciąć pnączy. Przed odejściem nakazał mi, bym pościł, to znaczy zjadł tylko lekkie śniadanie i powstrzymał się od obiadu. W południe powrócił z pnączami i liśćmi rośliny cawa, którymi napełnił pojemnik. Płyn ten gotował przez całe popołudnie, po czym pozostawił go do zachodu słońca, by się oziębił, a następnie oświadczył, że jest gotowy do wypicia. Ponieważ szczekanie psów może być fatalne dla człowieka, który napije się ayahuasca, gdyż może on popaść w obłęd, przeto Indianie założyli kagańce wszystkim psom we wsi. Dzieci pouczono, by nie hałasowały, i wraz z zachodem słońca zapadła cisza.
Kiedy po krótkim równikowym zmierzchu nadeszła ciemność, Tomas nalał do tykwy około trzeciej części płynu z butli i dał mi ją do wypicia, czemu przypatrywali się wszyscy Indianie. Poczułem się jak Sokrates pijący cykutę wśród Ateńczyków i wtedy zdałem sobie sprawę z faktu, że mieszkańcy peruwiańskiej Amazonii nazywają ayahuasca "małą śmiercią". Truciznę wypiłem szybko. Miała dziwny, trochę gorzki smak. Czekałem, aż Tomas także wypije swoją część, lecz powiedział, że zdecydował się tego nie robić.
Położono mnie na bambusowej platformie pod wielkim dachem przykrywającym dom wspólnoty. Poza dźwiękami wydawanymi przez świerszcze i dalekimi odgłosami małp w dżungli w wiosce było zupełnie cicho. Spoglądając w ciemność nad sobą, zobaczyłem nagle ledwo widoczne świetliste linie. Stawały się one coraz bardziej ostre, bardziej powikłane, aż rozbłysły brylantowymi kolorami. Z dala nadpłynął dźwięk jakby wodospadu i stawał się coraz potężniejszy, aż wypełnił moje uszy.
Jeszcze kilka minut wcześniej czułem się rozczarowany, sądziłem bowiem, że ayahuasca na mnie nie działa, a tymczasem obecnie mój mózg pogrążył się w odgłosie pędzącej wody, szczęki stężały, a odrętwienie to zaczęło rozchodzić się w wzwyż, aż do skroni.
Linie nad moją głową pojaśniały jeszcze bardziej i stopniowo przybrały formę sklepienia przypominającego mozaikę w formie witrażu. Wszędzie nade mną uformował się rozciągający się wokół fioletowy dach. W środku tej niebieskiej komnaty słyszałem szum wody i zobaczyłem poruszające się cienie. Gdy moje oczy przywykły już do panującego półmroku, cały ten teatr cieni przekształcił się w coś przypominającego dom zabaw, nadprzyrodzony karnawał zwierząt. Ze środka, kierując tym wszystkim, patrzył na mnie gigantyczny, szczerzący zęby łeb krokodyla, a z jego przepastnej paszczy wypływały strugi wody. Zarówno woda, jak i strop komnaty zaczęły wznosić się do góry. Cała ta scena zmieniła się tak, że pozostała jedynie dwoistość niebieskiego nieba w górze i morza na dole, a wszystkie stworzenia zniknęły.
Ja sam znajdowałem się przy powierzchni wody: patrząc z tego miejsca zobaczyłem nagle dwie dziwne łodzie, które kołysały się w przód i w tył i podpływały do mnie coraz bliżej. Powoli przekształciły się w okręt zakończony olbrzymim smoczym dziobem, który przypominał zwieńczenie łodzi Wikingów. W śródokręciu ustawiony był maszt z kwadratowym żaglem. Statek poruszał się lekko w przód i w tył i wtedy usłyszałem rytmiczny świszczący dźwięk, po czym zobaczyłem, że statek jest gigantyczną galerą z setkami wioseł. Poruszał się do przodu i do tyłu zgodnie z dźwiękiem.
Takiego wspaniałego, nieziemskiego śpiewu utworzonego z miliardów głosów dochodzących z pokładu galery nie słyszałem nigdy w życiu. Kiedy spojrzałem uważnie na pokład, ujrzałem wielką liczbę istot o głowach sójek i ciałach ludzi podobnych do ptasiogłowych bogów na starożytnych egipskich malowidłach grobowych. W tym też czasie poczułem, że część mojej energii życiowej zaczyna przepływać z mej klatki piersiowej w górę do łodzi. Chodziaż zawsze byłem przekonany, że jestem ateistą, pojawiło się wtedy we mnie przekonanie, że ci ptasiogłowi ludzie przybyli, by wziąć na pokład moją duszę, i że umieram. W dalszym ciągu, kiedy moja dusza mnie opuszczała, poczułem, że drętwieją mi członki. Poczynając od rąk i nóg całe moje ciało zamieniało się w coś solidnego i trwałego. Nie mogłem więc poruszyć się, ani przemówić. Odrętwienie rozchodziło się po klatce piersiowej, a kiedy dotarło do serca, spróbowałem zawezwać pomocy, poprosić Indian o antidotum. Jednakże mimo usiłowań, nie zdołałem wydobyć z siebie ani słowa. Tymczasem mój brzuch powoli zamieniał się w kamień. Dzięki nadzwyczajnemu wysiłkowi udało mi się utrzymać pracę serca. Zacząłem zwracać się do mojego serca, jak do przyjaciela, zaklinałem je, by jeszcze biło, dodawałem mu odwagi z całą mocą, jaka mi jeszcze pozostała.
Z kolei stałem się świadomy mojego mózgu. Czułem "fizycznie" że został on podzielony na cztery oddzielone od siebie i różne poziomy. Na samej powierzchni znajdował się obserwator i kierownik, który znał położenie ciała. On był odpowiedzialny za usiłowania utrzymania pracy serca. Ta część mózgu, będąca czystym obserwatorem, postrzegała wizje, które, jak się wydaje, emanowały z dolnej partii mego mózgu. Zaraz pod tym najwyższym poziomem odczuwałem warstwę zupełnie odrętwiałą, pozbawioną władzy przez specyfik ? wydawało się, że ona nie istnieje. Jeszcze niższym poziomem było źródło mych wizji, włączając w nie łódź duszy.
Byłem przekonany, że umieram, i kiedy próbowałem pogodzić się z tym faktem, niższa część mózgu zaczęła przekazywać więcej wizji i informacji. "Powiedziano mi", że zostaną mi pokazane dalsze wizje, a ponieważ umieram, nie będę w stanie zdradzić ich treści; były to tajemnice zarezerwowane dla umierających i martwych. Mogłem jedynie bardzo niewyraźnie zobaczyć tych, którzy przekazywali mi te informacje: były to olbrzymie gadzie stwory spoczywające leniwie w najgłębszych częściach mózgu, w jego tylniej partii, tam gdzie mózg łączy się z rdzeniem. W tej głębi mogłem je rozpoznawać jedynie bardzo niewyraźnie.
I wtedy pokazano mi następującą scenę. Ujrzałem planetę Ziemię taką, jaką była przed eonami, kiedy nie było jeszcze na niej życia. Zobaczyłem więc ocean, pusty ląd i jasne niebieskie niebo. Zobaczyłem również setki kropek spadających z nieba na rozciągający się przede mną ląd. Zauważyłem wówczas, że te "kropki" były wielkimi, świecącymi i czarnymi stworzeniami z pterodaktylimi skrzydłami i ciałem wielorybów. Ich głowy były dla mnie niewidoczne. Spadały w dół, zupełnie wyczerpane podróż, by pozostać na ziemi na wieki Wówczas otrzymałem wyjaśnienie przekazane mi jakby w języku myśli, że stworzenia te przybyły na Ziemię z daleka, uciekając przed swymi wrogami. Istoty te, pokazały mi w jaki sposób wytworzyły życie na ziemi po to, by ukryć się w wielości form i w ten sposób zataić swą obecność. Trwająca miliony lat kreacja nieprzeliczalnych roślin i zwierząt odtworzyła się przede mną w skali i żywotności niemożliwej do opisania. Pojąłem, że to stworzenia podobne do smoków znajdują się wewnątrz wszelkich form życia, włączając w to człowieka. (W tym miejscu znajduje się przypis M. Harnera: można powiedzieć retrospektywnie, że były one prawie takie jak DNA, jednak w tym czasie, tj. w roku 1961, nic o DNA nie wiedziałem). Byli to prawdziwi mistrzowie całej ludzkości, a my, ludzie, byliśmy jedynie ich zbiornikami.
Te objawienia podnoszące się z głębi umysłu, ukazywały się na zmianę z widokiem galery, na której pokład zabrano już prawie całą moją duszę. Łódź z sójkowatymi ludźmi na pokładzie ciągnęła za sobą mą siłę życiową, oddalając się powoli przez szeroki fiord otoczony nagimi, pooranymi wzgórzami. Wiedziałem, że mam już tylko chwilę życia przed sobą. Jednakże, co dziwne, nie odczuwałem strachu przed tymi sójkowatymi ludźmi, zgadzając się na to, że zabiorą oni moją duszę. Bałem się jednak tego, że moja dusza nie zdoła utrzymać się w horyzontalnym planie fiordu, lecz na skutek jakiegoś nieznanego a przerażającego procesu zostanie zdobyta przez smokowatych mieszkańców głębi.
I wtedy poczułem swą ludzką odrębność, kontrast pomiędzy tymi gadzimi przodkami i mym gatunkiem. Rozpocząłem walkę o to, by nie powrócić do starożytnych, których zacząłem odczuwać jako coraz bardziej obcych i (być może) złych. Każde uderzenie serca stało się wielkim przedsięwzięciem. Zwróciłem się o pomoc do ludzi.
Z niewyobrażalnym wysiłkiem udało mi się wypowiedzieć jedno słowo: "lekarstwo". Zobaczyłem, jak Indianie krzątają się sporządzając antidotum, byłem jednak przekonany, że nie zdążą na czas. Potrzebowałem też strażnika, mogącego odeprzeć smoki, i szaleńczo próbowałem przywołać jakąś potężną istotę, która by obroniła mnie przed obcymi gadzimi stworami. Jeden z gadów pojawił się właśnie przede mną i w tym momencie Indianie otworzyli mi siłą usta i wlali m nie antidotum. Smoki zaczęły pogrążać się powoli w głębinach, nie było już ani łodzi, ani fiordu. Odetchnąłem z ulgą. (M. Harner, The Way Of Shaman).
 

jacobbs

Pan Demonium
Dołączył
11 Sierpień 2007
Posty
6 077
Punkty reakcji
31
Miasto
Paradise
No dobra, a jak już ktoś to DMT zdobędzie to z tego co wyczytałem w tym tripie przydałoby się antidotum i tu pojawia się kolejny problem.
 

master6x6

Słowianin
Dołączył
25 Lipiec 2007
Posty
6 636
Punkty reakcji
129
Miasto
Rzeszów
co do DMT skąd, to na szalwia.com w Etnobotanika, Diviner coś wspominał, że znalazł zaufany sklep sprzedający korę krzewu z którego otrzymuje się napój z DMT ;)
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
co do DMT skąd, to na szalwia.com w Etnobotanika, Diviner coś wspominał, że znalazł zaufany sklep sprzedający korę krzewu z którego otrzymuje się napój z DMT ;)

Owszem, dodam tylko, że w Polsce jest to oczywiście niedostępne (i nielegalne), więc kurierowi z paczuszką może towarzyszyć dwóch panów ubranych na niebiesko.

No dobra, a jak już ktoś to DMT zdobędzie to z tego co wyczytałem w tym tripie przydałoby się antidotum i tu pojawia się kolejny problem.

Wszystko jest w necie, wystarczy poszukać ;) Jak ktoś chce spróbować DMT to (w/g mnie) musi przekopać się przez duże ilości wiedzy teoretycznej, żeby wiedzieć, z czym ma do czynienia. To naprawdę nie jest zabawka jak MJ i to staram się przekazac w tym temacie, chociaż i tak wiem, że takie gadanie bardziej nakręca niż ostrzega.
 
L

ldreamer

Guest
to jest najciekawszy narkotyk o jakim słyszałem.

Mimo że tripów mam za sobą ponad setkę(bez psychodelików), fascynuje mnie to, co się mówi o DMT.
Podobno potrafi totalnie oderwać od ego a taki stan nie można osiągnąć w żaden inny sposób... na pewno będę chciał kiedyś spróbować tego shittu i na pewno będzie to za:cenzura:iście głębokie doświadczenie :)
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
No to lepiej się spiesz, bo za niecały miesiąc rośliny z DMT znajdą się na tej samej liście środków odurzających, co heroina. Ja na szczęście zdążyłem kupić co trzeba, w wakacje może zdam relację.
 
L

ldreamer

Guest
myślisz że będą problemy z dostaniem DMT kiedy już znajdzie sie na tej liście?

... postaje opcja wyhodowania tego u babci na ogródku :D

"You take the blue pill, the story ends, you wake up in your bed, and believe whatever you want to believe. You take the red pill, you stay in Wonderland, and I show you just how deep the rabbit hole goes."
ta sygnatura... czesto sobie przypominam ten tekst
Diviner wiesz czym się zajmuje?
pisz na pw jak chcesz : )
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
Wiem, śledziłem tu i tam Twoje posty. Hm, DMT jest w Polsce praktycznie niedostępne, niby można je ekstrahować z mozgi trzcinowatej, ale więcej przy tym zachodu niż pożytku (trzeba ogromne ilości materiału). Ja sprowadzałem z USA (mimosa hostilis root bark), aktualnie czekam na paczkę. Drugi komponent ayahuaski (bo w takiej formie będę przyjmować DMT) jest póki co legalny i łatwo dostępny, mowa tu o rucie stepowej (peganum harmala) i o banisteriopsis caapi, których można używać zamiennie.
 
L

ldreamer

Guest
Ponizej zamieszczam opis podróży przepisany z książki M. Harnera "Droga Szamana" przez jednego z użytkowników hyperreal.info. Warto zauważyć, że pod koniec rozpaczliwie prosił o antidotum.
ten opis jest fantastyczny... naprawdę mnie wzruszył opis tego tripa.
DMT to droga do prawdy, którą nam właśnie niedługo zablokują. W Holandii DMT powinno być legalne... jest?
da się tam oficjalnie i legalnie zamówić DMT? :)
 

chaos_n

Deep in the darkest jungle of the Amazon
Dołączył
2 Listopad 2008
Posty
1 599
Punkty reakcji
44
Wiek
37
Nie, DMT nigdzie w Unii Europejskiej nie jest legalne (nie wiem, czy w ogole gdziekolwiek na świecie czyste DMT jest legalne), natomiast rośliny zawierające DMT są legalne np. w Niemczech i Holandii, zapewne również w wielu innych państwach europejskich, gdyż nie są one kontrolowane przez prawo UE. W Holandii były nielegalne, ale pewne zgromadzenie religijne (odłam kościoła Santo Daime, religii synkretycznej łączącej chrześcijaństwo z kultem natury oraz spotykającej się z Bogiem podczas ayahuaskowego transu) po 4 latach protestów wywalczyło prawo do picia ayahuaski podczas obrzędów religijnych (to samo stało się w USA i parę lat wcześniej w Brazylii). Oczywiście w Polsce można o czymś takim co najwyżej pomarzyć.

Jeżeli jesteś zainteresowany tematem, to polecam ściągnięcie i obejrzenie filmu dokumentalnego "Shamans of the Amazon".

Należy jeszcze dodać, że palone DMT wywołuje zgoła inne efekty, niż to przyjęte oralnie (w postaci ayahuaski, z inhibitorem monoaminooksydazy).

Zapraszam do obejrzenia ciekawego trailera filmu dokumentalnego, który pojawi się pod koniec tego roku:

[YouTube]jDc_Ym0ImpU[/YouTube]

http://www.dzikimietek.com/index.php?optio...3&Itemid=69 - a tutaj świetny artykuł o ayahuasce.
 
Do góry