Dawn of the dead

Status
Zamknięty.

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Leigh! - Snake zawołał kobietę nim ta zniknęła na wyższej kondygnacji - Powiedz reszcie żeby przeszukali otwarte pomieszczenia. Szukajcie w pierwszym rzędzie podstawowych artykułów. Ubrania, konserwowane żarcie, broń jeśli znajdziecie, lekarstwa, środki czystości itp. Później niech zejdą tutaj. Razem przeszukamy zamknięte pomieszczenia. Poza tym zabezpieczenia parteru będzie wymagało większej ilości rąk do pracy. Dowiedz się też czy DJ i Kurt nie widzieli tutaj jakiś desek, gwoździ i innych takich. Z góry dzięki.
Snake kończąc rozmowę puścił Leigh oczko uśmiechając się.
-Bum - zwrócił się do menela - Stań na straży przy wejściu. Sam zaś zabrał resztę ludzi, którzy z nim szli i poszukał na własną rękę jakiś narzędzi i desek.
Bobby wykorzystał też okazję i rozpoczął ze swymi nowymi towarzyszami tzw. gadkę szmatkę. Chciał nawiązać z nimi jakiś kontakt, dowiedzieć się kim są, jakie mają plany w tych dziwnych czasach itp.



[W helikopterze: jeden zapasowy magazynek (12 naboi), kilka baterii, butelka napoju, 1300 $, latarka, shotgun (12 naboi), hełm policyjny, granat dymny, krótkofalówka, torba z lekarstwami Przy sobie: kluczyki do Dodge'a, pistolet x 2magazynki (15naboix2), nóż myśliwski, kamizelka kuloodporna, telefon z numerem Kiply'ego (jako telefon służbowy, przy łączeniu się do normalnych numerów cywilnych, włączone ma ukrywanie dzwoniącego. Są w nim numery do kilku nieznanych Snake'owi pracowników FBI, oddziału FBI w George Town - łączy najpierw z centralą, jego domu, żony, jego własnego biura, prawnika, szefa policji George Town, nieokreślone numery z nazwami jak: Wytrych, Regent, Paczkarz, Riesa, Czerwona, Celownik, Adler, Doc, Przystawka), wizytówka Fox'a i Scully.]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
06.23

- O nic nie chodzi, tylko autobus.. to takie duże, zawrócić ciężko, skręca powoli... No nie wiem, ty będziesz i tak kierował - Debrze po prostu nasuwały się wątpliwości co do strony praktycznej poruszania się autobusem - No to jedź, tak samo - wskazała swoim kościstym palcem kierunek.
Minęli kilka samochodów, które Cornell widział już poprzedniego dnia. Gdy zobaczył zjazd na lotnisko, odbił w lewo, podobną drogą, jednak prowadzącą na dworzec autobusowy. Teren dworca był otoczony bliźniakami i innymi domkami, nawet sielankowa okolica. Pomijając stojący przy wjeździe na plac manewrowy dworca spalony gruchot autobusu. Przez przednią szybę wychylał się rozłożony trup, kilka popalonych ciał opartych było w różnych pozach. Obok pojazdu, na ziemi leżał człowiek z wygryzioną połową głowy, obok niego gaśnica. Można było wyobrazić sobie historię jaka się tu rozegrała, na pewno nie miała ona happy-endu.
Minęli wrak i przejechali powoli pod pierwszy z kilku przystanków. Był pusty, podobnie jak kolejny. Dopiero na trzecim stał autobus, z otwartymi drzwiami, najwidoczniej pusty. Wokół niego porozrzucane plecaki, książki, otwarty luk bagażowy.
Dalej, przy poczekalni zaparkowane stały jeszcze trzy autobusy.
1 2 3
Dworzec nie był wielki ale i tak udało im się zastać pojazdy w dużej liczbie, najwidoczniej nikt nie pomyślał o ich zabieraniu. Kiedy podjechali bliżej, zobaczyli, że drugi z autobusów, z napisem Acadian nie jest bynajmniej pusty. Coś migotało za fotelem kierowcy a po chwili, patrzyła na nich para zainfekowanych oczu. Na głos silnika samochodu zombie wyszedł z autobusu, wywracając się na schodach i niszcząc sobie całą twarz, czołgał się jednak uparcie naprzód. Z tyłu długiego pojazdu nadeszły szybko następne dwa osobniki, ciągnąc oderwaną nogę człowieka. Jakby tego było mało, w budynku za oknem zobaczyli szamocącego się kolejnego. Napierał na szybę i bił w nią rękami ale nie kierował się do zamkniętych drzwi. Cornell cofnął trochę a Debra otworzyła ogień przez przednią szybę samochodu - chybiła, kołysząc się od jazdy samochodu. Cofając, zobaczyli, że spod wraku autobusu wyczołguje się jeszcze jeden chory, drugi zaś próbuje wypaść przez okno, przechylając się mocno.
[Cztery metry do autobusów, dziesięc do bramy wjazdowej]

Bum zajął miejsce przy wejściu, opierając się o framugę gdy reszta poszła dalej w poszukiwaniu materiałów do wzmocnienia okien. Leigh pomknęła na górę a Snake ze swoją paczką sprawdzał ostatnie otwarte mieszkania. W żadnym z nich nie znaleźli desek ani gwoździ, co prawda Ian przyniósł młotek ale mówił, że nie było obok więcej nic przydatnego.
- Gdybym była w jakimś mieście na pewno miałabym masę roboty, dzisiaj pewnie lekarze i pielęgniarki nie mają nawet kiedy spać. Tak właśnie myślałam, żeby się dostać jakoś...hej, wiem że nie taki jest plan ale może kierujecie się do miasta? Chciałam pogadać z tymi z FBI ale poszli tak wcześnie rano - po długim czasie milczenia May najwidoczniej musiała się wygadać - Ale gdzie bym tam poszła? Nie wiem, zawsze to lepiej jednak w mieście, nie uważasz? Ludzie są jak stado, musimy trzymać się razem. Niedługo uzyskam dyplom z nauk społecznych i myślałam sobie...
- Z całym szacunkiem kochanie, zamknij się. Już nie mogę, jak nie płaczesz po kątach to pieprzysz durnoty - Point wybuchnął znienacka i wszyscy spojrzeli na niego - No, stado, a wiecie co robi stado? Pozbywa się słabych i idzie dalej. Uważaj żebyś nie była słaba i niepotrzebna kotku - uśmiechnął się szeroko, odsłaniając rząd białych zębów - Jeśli chcesz to znajdę dla ciebie robotę...
- Kończcie żarty, szukajmy tych głupich desek - Ian z kolei wydawał się znudzony, mimo, że wypełniał wszystkie polecenia i tak naprawdę chyba jako jedyny poza Snake'm zwracał uwagę na otoczenie zamiast chodzić i gapić się po ścianach - Nie czas chyba teraz mówić co kto mógłby robić gdyby nie pewne problemy - po czym opowiedział krótko, że przed zdarzeniem był wziętym programistą i mimo młodego wieku, potrafił się utrzymać i nawet odkładać trochę kasy. W tych warunkach jednak rzucał się w oczy jego brak obycia i jakaś niesamodzielność.
Sprawdzali ostatnie mieszkanie, które okazało się być mieszkaniem konserwatora. Nie trzymał on co prawda desek w domu ale znaleźli parę pudełek gwoździ i pudełko z narzędziami.
- Hej a gdyby - May zamyśliła się na chwilę - weźmy drzwi, stoły, blaty i użyjmy ich zamiast desek, co?
- Takie myślenie lubię mała - Point idący za nią nie powstrzymał się przed ''nagrodzeniem'' jej klapsem, za który zaraz oddała mu policzek - I jeszcze pikantna, hehe.
- Każ mu iść albo ja pójdę, nie zniosę go. Jeszcze w sklepie, jak się przebierałam, podglądał mnie, nosi jakieś zboczone gazety i to...- odezwała się urażone do żywego pielęgniarka - humanistka.
Po chwili z góry zeszła reszta grupy, mówiąc, że zostały tylko zamknięte mieszkania na czwartym.
- To co myśleliśmy, że się przyda jest w workach przy drzwiach na górze. No i to - Travis pokazał rewolwer, który zatknął szybko za pas, jakby nie chciał by mu go odebrano - A co ty taka czerwona? - spytał May.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
-Kobieto, oglądałaś speed niebezpieczna szybkość? Czy jak się pierwsza część zwała? Tam takie zakręty były, że ja tym autem bym nie próbował, haha! Poza tym co ty myślisz, że będzie nas zombiak na motocyklu ścigał?
Gdy dojechali na dworzec i przyjrzeli się scence Cornell odezwał się:
-Drugi najbardziej mi się podoba. Co się patrzysz? Myślisz, że z powoduy kilku chodzących trupów będę byle gównem jechał?
Fiuu fiuuu fiuuu - gwiżdżąc sobie wskoczył na plecy czołgającego się zombiaka i po nim na schodki do autobusu. Kazał Debrze zostać przy aucie - podjedzie po nią, lub wyjechać z dworca i pojechać kawałek za nim, a wtedy w spokojnym miejscu się zatrzymają i pojadą już razem. Zostawił jej nawet zapalony silnik. Odpalił silnik autobusu i patrząc w lusterko popatrzył jak do drzwi zbliżają się zombi. Z czystą przyjemnością ruszył, gdy już były blisko celu.
-Jedzonko mówi papa... - mruknął do siebie i pojechał w stronę Debry.
[Snajperka (helikopter), Jericho: 16 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W- 12 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Miasto to miejsce, od którego warto się trzymać z dala. Gdzie więcej ludzi tam więcej truposzy. Nic oprócz śmierci tam nie znajdziesz a burdel będzie tylko większy. Zależy też jak to cholerstwo się przenosi. Przez ugryzienie tylko? - rozmowę z May przerwała dziwna scenka z udziałem Point'a.
Snake zwrócił się do niego:
-Ty trzymaj tą rękę przy sobie bo możesz ją stracić - Snake dotknął wielkiego noża myśliwskiego, którego trzymał przy pasie - I czym będziesz się brandzlować?
Ton utrzymywał w klimacie "pół żartem pół serio", ale chciał żeby Point zrozumiał, że na jego wydumane ego nie ma tutaj miejsca. Później nadeszła Leigh i reszta ekipy przeszukującej górę.
-Ok. Bum zostań tutaj. Wszyscy inni z bronią za mną na górę. Przeszukamy zamknięte pomieszczenia. Pozostali niech zaczną zabezpieczać okna i drzwi na parterze. Zabijajcie je stołami etc. Tak jak mówiła May. Zostawicie drzwi wejściowe i jedne z tyłu żeby można było się ewakuować w razie kłopotów. Leigh ty znowu będziesz robić za łączniczkę, dobra? To zaczynamy!

[W helikopterze: jeden zapasowy magazynek (12 naboi), kilka baterii, butelka napoju, 1300 $, latarka, shotgun (12 naboi), hełm policyjny, granat dymny, krótkofalówka, torba z lekarstwami Przy sobie: kluczyki do Dodge'a, pistolet x 2magazynki (15naboix2), nóż myśliwski, kamizelka kuloodporna, telefon z numerem Kiply'ego (jako telefon służbowy, przy łączeniu się do normalnych numerów cywilnych, włączone ma ukrywanie dzwoniącego. Są w nim numery do kilku nieznanych Snake'owi pracowników FBI, oddziału FBI w George Town - łączy najpierw z centralą, jego domu, żony, jego własnego biura, prawnika, szefa policji George Town, nieokreślone numery z nazwami jak: Wytrych, Regent, Paczkarz, Riesa, Czerwona, Celownik, Adler, Doc, Przystawka), wizytówka Fox'a i Scully.]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
6.31

Cornell bez pośpiechu ale za to z dużą dozą bezczelności i brawury wskoczył do autobusu, ignorując zupełnie powolnych wrogów. Debra patrzyła wielkimi oczami na to, co robi ale szybko załapała. Przesiadła się bez wychodzenia na zewnątrz i natychmiast zaczęła cofać. Potrąciła jednego, z idących od tyłu zombie i wyjechała tyłem przez bramę. Tam zawróciła i ruszyła do przodu, skręcając w lewo, włączyła nawet kierunkowskaz by Cornell mógł za nią podążyć.
Drzwi autobusu nie chciały się automatycznie zamknąć, najwidoczniej coś się zblokowało bo syczały i drgały gdy Cornell uruchamiał mechanizm. Myśląc, że zajmie się tym później, ruszył oddalając się od zarażonych. gdy mijał bramę, zobaczył jednak, że jeden z nich złapał się zderzaka i najwidoczniej nie ma zamiaru puścić - obijał się o płytę dworca, ciągnąć za autobusem.
Pojechał za Debrą, nie wyprzedzając jej. Wyjechali z miasta i mijali leżące na obrzeżach domki otoczone małymi, zielonymi ogródkami. Jak wszystko, były poniszczone, porzucone i czasem - zakrwawione. Gdy mijali jeden z takich domów, Debra zjechała na parking i wychyliła się:
- Tu jest jeszcze paliwo, może pojadę nim aż tam? - mówiła, że van jest stabilny i nie wiadomo czy im się nie przyda.
Gdy ruszyli potem, Cornell rozejrzał się po autobusie - na wielu półkach nad siedzeniami leżały koce i inne podręczne bagaże, oczywiście nie było tu nikogo. Kiedy jednak patrzył w lustro, zobaczył, że za tylną kanapą, w wąskiej przestrzeni między fotelem a ścianą, coś się poruszyło. Obserwował i wreszcie stwierdził, że to co widzi, jest głową kogoś kto siedział wciśnięty za kanapą.
Jechali po pustej drodze, od czasu do czasu zaśmieconej porzuconym samochodem. Długie pola suchej trawy po bokach ciągnęły się daleko i przechodziły w czerwony piasek. Debra przyspieszyła i oddaliła się w stronę wzniesienia na drodze by zobaczyć co jest dalej.

- Jeśli to wirus to ogólnie przez kontakt z krwią, jak każda choroba. Ugryzienie to tylko jedna z opcji ale kto tam wie. Dzięki - powiedziała nadąsana jeszcze May i poszła do mieszkania wziąć się za dewastację stołu.
Uzbrojeni poszli na górę a na dole został Ian, Jamie i May, pilnowani przez Buma. Słysząc trzask drzewa i stukanie, Snake zadowolony poszedł sprawdzać zamknięte pomieszczenia. Na czwartym piętrz skierowali się na lewo z zamiarem systematycznego badania każdego miejsca. Białe drzwi na końcu korytarza były zamknięte, po przyłożeniu ucha nie usłyszeli nic. W tyle osób nie było ciężko sforsować zamek i zaraz wparowali do mieszkania. Zajmował je ktoś specyficzny bo na ścianach i suficie wisiały obrazy, nie wszystkie dokończone, ukazujące kobiety, zazwyczaj we krwi. Jedna z rozciętym policzkiem, inna z oderwaną ręką, jeszcze inna ze śladami po biczu na plecach. W mieszkaniu panował ponury klimat ale nie było w nim nikogo. W jednym z pokoi znaleźli "akcesoria", które mogły być przy malowaniu używane, między innymi klatkę, powieszane równo na ścianie noże i bicz.
Nie znajdując nic ciekawego, przeszli dalej. Kolejne dwa mieszkania również puste ale już normalne, typowy układ mebli, typowe rozrywki, typowe znaleziska.
Przy kolejnych drzwiach Kurt się zatrzymał:
- Tu coś słychać, uważajmy - Po otwarciu drzwi weszli, gotowi do strzału. Kurt i DJ poszli do kuchni na prawo i zaraz dobiegły stamtąd cztery strzały. Zanim ktoś poszedł im pomóc, z salonu przybiegły kolejne dwa cele.
- Nie wierzę - gdy wykończyli ostatniego, powiedział DJ - Stół do bilarda! Zabieramy to na górę, nie?
Leigh wyszła na korytarz, słysząc strzały i uśmiechnęła się potem, widząc wychodzącego Snake'a. Wzięli się za kolejne zamknięte mieszkanie i zastali tam jednego zombie, siedzącego w fotelu, skrzeczącego ale nie mogącego się ruszyć - najwidoczniej człowiek nie mógł chodzić jeszcze przedtem.
Kiedy oglądali jego mieszkanie, usłyszeli krzyk i strzały z korytarza. Od drugiego skrzydła czwartego piętra szło w ich stronę pięć zombie. Leigh wystrzeliła trzykrotnie z małego rewolweru i cofnęła się za mężczyzn. Raniła jednego tak, że szedł na czworaka.
- Rozpieprz ich, wiem że potrafisz takie rzeczy ! - krzyczała w ferworze walki. Zamiast Snake'a pierwszy wyciągnął broń jednak Travis. Podniósł swoją grubą rękę pewnym ruchem i wystrzelił dwa razy, praktycznie nie czując odrzutu - jednego położył na miejscu.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Na krótkim postoju pierwsze co zobaczył to z wyciągniętą bronią obejrzał zderzak. Nie zamierzał taszczyć za sobą trupów. Następnie zajął się mechanizmem drzwi. Sprawdził, co je zablokowało, myślał, że pewnie gdzieś coś wpadło i zaklinowało mechanizm. Spodziewał się jakiejś ręki.
Gdy ruszyli ponownie Cornell zauważył coś podejrzanego. Poprawił jedynie broń i co jakiś czas spoglądał w lusterko oceniając, czy to zwykły trup czy chory. Po chwili nacisnął klakson i się zatrzymał. Debrze potem wytłumaczy, że chciał się upewnić, że nie wiezie kolejnego trupa. Cofnął się i zbliżył do podejrzanego miejsca trzymając wyciągniętą broń.

[Snajperka (helikopter), Jericho: 16 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W- 12 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Jasna cholera! - wrzasnął - Jakim cudem się tutaj uchowali?
Wycelował spokojnie. Wziął na cel pierwszego najdalej wysuniętego zombiaka i wystrzelił. Później sukcesywnie stosował tą metodę. Uważał jednak aby nie dublować strzałów z innymi. Nie było sensu marnować amunicji.

[W helikopterze: jeden zapasowy magazynek (12 naboi), kilka baterii, butelka napoju, 1300 $, latarka, shotgun (12 naboi), hełm policyjny, granat dymny, krótkofalówka, torba z lekarstwami Przy sobie: kluczyki do Dodge'a, pistolet (7) x 2magazynki (15naboix2), nóż myśliwski, kamizelka kuloodporna, telefon z numerem Kiply'ego (jako telefon służbowy, przy łączeniu się do normalnych numerów cywilnych, włączone ma ukrywanie dzwoniącego. Są w nim numery do kilku nieznanych Snake'owi pracowników FBI, oddziału FBI w George Town - łączy najpierw z centralą, jego domu, żony, jego własnego biura, prawnika, szefa policji George Town, nieokreślone numery z nazwami jak: Wytrych, Regent, Paczkarz, Riesa, Czerwona, Celownik, Adler, Doc, Przystawka), wizytówka Fox'a i Scully.]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
7.13

Cornell poczekał aż Debra wróci bliżej autobusu i mignął światłami, że będzie się zatrzymywać. Zjechał na bok i obejrzał z zewnątrz autobus - zderzaka trzymała się tylko oderwana ręka, widać gdzieś po drodze odpadł właściciel. Po kilku powtórzeniach i odgięciach, udało się Cornellowi wyciągnąć z mechanizmu drzwi cienką blaszkę, która je blokowała. Wreszcie wyjął broń i powoli zbliżył się do kanapy gdzie już jakiś czas obserwował kształt ludzkiej głowy. Był prawie pewien, że to ciało ale chciał się upewnić. Kiedy podszedł bliżej, zobaczył bladego, skulonego chłopaka w swoim wieku. Nie mógł chyba wyjść ze swojej kryjówki - a może nie chciał. Nie reagował też na słowa, jego oczy wywracały się białkami i charczał niezrozumiale - tak musiała wyglądać powolna przemiana w zombie. Cokolwiek by z nim nie zrobić, był chory, nie było przyjemnie go wozić. Po uporaniu się z tym małym problemem, wrócili na trasę. W pewnym miejscu minęli równy rząd ciał, ułożonych przy drodze, około trzydziestu. Wyglądało to na robotę fachowców, nie było jednak śladu po nikim dookoła.
Jako że utrzymywali prędkość tak długo jak się dało, nie groziły im mijane od czasu do czasu osobniki, snujące się przy drodze czy z dala od niej; po prostu mijali je szybko i znikali. Wreszcie Debra zwolniła, nie wiedząc, czy są już na miejscu a Cornell rozpoznał zjazd z asfaltowej szosy w prawo. Zaczynała się tu sypka, piaskowa droga wiodąca lekko w dół. Wiedział, że dalej, wśród drzew, ukryty był domek z ludźmi, po których przyjechał. Piasek przy drodze był obficie zroszony krwią, która ciągnęła się aż do zarośli w prawo. Dalej leżało też pozbawione jednej nogi, prawdopodobne źródło krwi.
Przy ciele klęczały trzy trupy, pożywiając się. Były na środku drogi i nie spojrzały nawet za siebie, pewnie nie słysząc silnika wśród własnych odgłosów. Żeby je rozjechać, Cornell musiał trochę przyspieszyć ale na tym podłożu i na wzniesieniu nie było to najbezpieczniejsze, nie wiedział co znajdzie za zakrętem ani na placu przed domkiem.

Snake zachowawczo i spokojnie strzelał do tych, którzy byli najbliżej. Szybko się z nimi uporali i milczeli aż ktoś rzucił uwagę, że trzeba będzie posprzątać.
Mieszkanie, z którego wyszli chorzy nie przedstawiało ciekawego obrazka - obryzgane krwią, zabałaganione, nosiło ślady walki. Najwyraźniej ktoś z domowników był zainfekowany a gdy się zamknęli wewnątrz - zrobił rodzince niespodziankę.
Dj nachylił się do leżącej nieruchomo u jego stóp nastolatki i podniósł jej odtwarzacz mp3. Przeglądał chwilę i ucieszył się:
- O, Alanis Morisette, dawno nie słyszałem - nachylił się jeszcze raz i pogrzebał po kieszeniach trupów - Nie wiem jak wy, ja ciągle wierzę w pieniądze - powiedział chowając portfel.
Czwarte piętro zostało w końcu zabezpieczone całkiem, część mieszkań była w dobrym stanie, niektóre - co najmniej nieestetyczne. Piętro jednak było już pewne, mogli na nim założyć i hotel. Leigh pobiegła na dół i wróciła gdy już kończyli układać kolejne przedmioty z nowych mieszkań.
- No to tak, stoły szafy, drzwi, dało się przymocować nawet ale Bum powtarza ciągle, że jak te okna puszczą to i deski wewnątrz nie pomogą. Mówił też, żeby zmontować taką.. no, blokadę, żeby schody zasłonić całkiem w którymś miejscu. Nawet sam zaczął robić bo nikt go nie słuchał.
Podeszła bliżej, wyrównując oddech po wbieganiu na górę
- To gdzie będzie... moje łóżko? I kuchnia, chciałabym zrobić ci obiad- albo starała się z całych sił udawać przydatną albo jej wygląd i urok nie były jedynymi zaletami.

[ Snake - 3 naboje]
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell nabrał ostatnio swoistej wprawy w męczeniu się z trupami. Wyszedł i podszedł do trójki zombi. W myślach zawsze wyliczał sobie odległość względem ich szybkości a szybkości swojej ręki.
hej k*rwy, smacznego - powiedział prawi nachylając się nad pierwszym i zanim ten zareagował strzelił mu w potylicę. Natychmiast odskoczył i zastrzelił dwa pozostałe. Dał znak Debrze. Sam podjechał kawałek autobusem i go zabezpieczył. Zostawił w jakimś zakrytym miejscu i zamknął. W sumie na te resztki ludzi wystarczyłoby trzy mocne deski postawić, ale kto wie. Sam samochodem pojechał dalej z Debrą. Uznał, że z samochodu łatwiej zwiad zrobić i ocenić jaka jest sytuacja, przyglądał się otoczeniu i domkowi.
[Snajperka (helikopter), Jericho: 16 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W- 12 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Leigh! Mam prośbę. Zrób obiad dla wszystkich. Każdemu przyda się coś ciepłego - Snake dalej budował pozycję w grupie - Dobra. Ja idę na dół zobaczyć co się tam dzieje i pomóc Bumowi w budowie zapory bo to dobry pomysł. Do was mam zaś prośbę. Znajdźcie sobie jakieś rękawiczki i silnie żrący środek do czyszczenia rur albo czegoś tam i wyczyśćcie te zwłoki. Tzn. krew ze ścian i podłogi tym środkiem a trupy wywalcie gdzieś przed budynek. Ale nie za blisko, nie przy samochodach gdzieś w jakiś kąt bo mogą się do nich zlecieć. Bądźcie ostrożni ok. Za trochę przyjdę wam pomóc z tym.
Snake miał nadzieję, że zdążą skończyć nim wróci. Sam udał się do Bum'a obgadać sytuację i rozpocząć pracę przy blokadzie.


[W helikopterze: jeden zapasowy magazynek (12 naboi), kilka baterii, butelka napoju, 1300 $, latarka, shotgun (12 naboi), hełm policyjny, granat dymny, krótkofalówka, torba z lekarstwami Przy sobie: kluczyki do Dodge'a, pistolet (4) x 2magazynki (15naboix2), nóż myśliwski, kamizelka kuloodporna, telefon z numerem Kiply'ego (jako telefon służbowy, przy łączeniu się do normalnych numerów cywilnych, włączone ma ukrywanie dzwoniącego. Są w nim numery do kilku nieznanych Snake'owi pracowników FBI, oddziału FBI w George Town - łączy najpierw z centralą, jego domu, żony, jego własnego biura, prawnika, szefa policji George Town, nieokreślone numery z nazwami jak: Wytrych, Regent, Paczkarz, Riesa, Czerwona, Celownik, Adler, Doc, Przystawka), wizytówka Fox'a i Scully.]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
7. 31

Cornell podszedł powoli do nachylonych zombie i wystrzelił z bliska w tył głowy jednego z nich. Padł na ziemię bez ruchu a Cornell odskoczył do tyłu, wyciągając broń w stronę kolejnych dwóch. Kiedy wystrzelił do drugiego, zatrzęsły się krzaki otaczające drogę na prawo od nich i wychyliła się stamtąd zakrwawiona głowa, sycząc głośno. Natychmiast zareagowała Debra, robiąc użytek ze swego karabinu. Cornell zabił jeszcze ostatniego z trójki, który już zbliżał się do jego stóp i pobiegł do autobusu.
- Ku*wa! Mogłeś wziąć pod uwagę dźwięk wystrzału! - Debra strzeliła do kolejnego wychodzącego z zadrzewienia osobnika i wsiadła do samochodu, wciskając natychmiast gaz. Koła zakręciły się szybko i zjechała w dół drogi, lekko podskakując na ciałach. Pojazd Cornella był wolniejszy i ruszał dopiero gdy Debra była u końca drogi, przy placu przed domem. Ostrożnie zsunął się za nią, nie chcąc ryzykować wywrócenia czy uszkodzenia autobusu. Wjechał na plac, hamując by nie uderzyć w jej samochód i stanął bliżej domu, przy drugim autobusie. Na dachu domku widział kilka osób, które machały, chcąc zwrócić na siebie uwagę i pokazywały mu coś. Rozejrzał się - spomiędzy drzew wychodziły zombie, nawet z okolicy jeziora za domkiem. Drogą, którą wjechał szła też jakaś dziesiątka zainfekowanych. Ze wszystkich stron zbliżało się łącznie koło trzydziestu celów, kierując się na przybyłe samochody. Debra rozejrzała się i wyskoczyła z samochodu, korzystając z chwili, jaka jej została. Przebiegła szybko i stanęła pod drzwiami do autobusu Cornella, krzycząc by ją wpuścił.
Na dachu podniosły się dwie dziewczyny, z którymi przedtem rozmawiał, strzelały z pistoletów do najbliższych zombie, jednak niecelnie. Krzyknęły coś do okna wychodzącego z poddasza i zaraz pojawili się tam dwaj ludzie z karabinami, gotowi do strzału. Drzwi do domu były otwarte na oścież ale nie było widać tam ruchu, najwidoczniej jakimś cudem pewnym osobom udało się utrzymać na poddaszu i dachu. Teraz ostrzeliwali się raczej by pomóc Cornell'owi w tym co planował niż dla własnego bezpieczeństwa.

[Cornell -3 naboje]


Snake po wydaniu dyspozycji poszedł na dół, nikt nie oponował, przynajmniej nie głośno. Pewnie przemierzył schody na parter podszedł do Buma. Siedział on na krześle przy drzwiach wejściowych. O jego kolana oparty była duża płyta z brązowego drzewa, prawdopodobnie stołu czy szafy. Bum przybił właśnie do płyty drugą, zwiększając jej grubość i sprawdzając stabilność. Nic się nie trzęsło ani nie odpadało, wydawało się więc dobre. Przymierzał z tyłu mniejszą płytę, kierując ją na skos, tak by blokada mogła stać ale w końcu odrzucił ją.
- Nie wiem jak to zrobić - powiedział, widząc Snake'a - Gdyby tak postawić to na klatce schodowej w połowie, wystarczyłoby tylko z tyłu jakiś długi mebel czy coś żeby się o niego opierało i o ścianę.
Konstrukcja, którą proponował, miała 1,7 metra wysokości, do tego jeszcze wysokość schodka, nad którym by stało. Nie zajmowała co prawda całej szerokości schodów ale zostawiała ledwie kilkucentymetrową szparę.
- Taka prowizorka ale coś tam wytrzyma, po prostu tyle, że nie wejdą. Chwilę pooglądali wynalazek Buma, Snake rozejrzał się też dookoła, co widząc Bum, powiedział, nie podnosząc głowy znad roboty:
- Byłem w mieszkaniu konserwatora, dozorcy czy kim on tam był. Miał trochę tego - pokazał na gwoździe i młotek oraz małą piłkę do drzewa - Koło niego jest też wejście do piwnic, zamknięte. W końcu wstał z krzesła, pokiwał wynalazkiem i popatrzył na zewnątrz - Jakoś pusto, teraz to nawet żaden się nie pokaże, może wszystkie w tej części miasta zabili? Te ze sklepu mogą kiedyś wyjść. Zresztą, cholera wie. Dzięki za broń swoją drogą, masz tupet dawać alkoholikowi mp5. Ale wolałbym karabin snajperski i dobre miejsce na dachu, pokazałbym klasę.
Kiedy jeszcze gadali, Snake usłyszał nieznany sobie dźwięk i zorientował się, że dzwoni jego-Kiply'ego telefon. Na ekranie wyświetlała się nazwa Przystawka, zanim jednak zdążył zareagować, przestała dzwonić. Parę minut potem z góry zeszła Jamie, mówiąc ze zmęczonym uśmiechem, że są gotowi na jedzenie.
- Dach, przy wejściu, wszystkie ciekawostki jakie znaleźliśmy.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Gdy Debra wsiadła powiedział do niej:
-Gdy wsiądą do autobusu wracaj z nimi, nie czekaj na mnie! Spotkamy się u Snake'a!

Cornell wysiadł z autobusu i krzyknął:
-Kto żywy do autobusu, kobieta was zabierze! - Choć to było zbędne. Marzeniem każdego żywego tutaj było pewnie wsiąść i odjechać. Po wyjściu złapał za pistolet i rewolwer. Strzelał to zombiaków odchodząc od autobusy by ich odciągnąć za sobą. Starał się robić jak najwięcej hałasu, więc wydawał także bezsensowne krzyki. Gdy w rewolwerze skończyła się amunicja włożył z powrotem do kabury, w pistolecie natomiast zmienił magazynek. Gdy autobus odjechał Przestał strzelać i pobiegł do samochodu którym wcześniej jechała Debra i ruszył za policjantką. Powinien ją w krótkim czasie dogonić.
[Snajperka (helikopter), Jericho: 13 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W- 12 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
7.45

Cornell odbiegł od autobusu w przeciwną stronę, strzelając do trupów a także tylko po to by wydawać dźwięki. Krzyczał też i machał rękami, dając reszcie świetną okazję do wyjścia. Gdy Debra manewrowała na wąskim placu, cofając powoli tak blisko domu, jak pozwalał na to drugi autobus, Cornell wciąż się oddalał. Wychodził powoli z placu a jego taktyka najwidoczniej działała bo sunęło za nim ze dwadzieścia zombie. Strzelał w nie zawzięcie, co zdawało się tylko zwiększać zawziętość bo mimo, że jedne padały, reszta wciąż szła. Cornell trzymał się ścieżki i powoli wszedł za zakręt, tak, że krzaki zasłonił plac i autobus, widział tylko migające tam kolory ubrań, ludzie biegli prawdopodobnie do autobusu.
Zmienił broń na pistolet i strzelał dalej, kontastując niechętnie, że i z tyłu wyszło kilka zombie, które musiał dla bezpieczeństwa zdjąć. W końcu usłyszał wysokie obroty silnika autobusu, kilkukrotny klakson i charakterystyczny dźwięk oddalającego się pojazdu. Potem nastała cisza, był pewien, że Debra odjechała zgodnie z planem, mógł więc wracać. A przynajmniej próbować bo od placu oddzielał go zwarty mur kilkunastu chorych będących tylko trzy metry od niego. Od nich jeszcze mógłby odbiec ale co gorsze, spomiędzy nich przepychało się na przód kilka innych biegiem, rycząc głośno i rozpychając na boki resztę.
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
-Nie wyczaruje ci tej snajperki - zaśmiał się szczerze, chyba zaczął lubić Bum'a. Menel bo menel, ale coś potrafił i wykazywał się inicjatywą a to Bobby lubił. Marazm i nieudolność zawsze go irytowały.
-Musimy chyba wymyślić coś innego. Lepiej zabezpieczyć samo wejście tak żeby nie właziły tutaj - mówiąc to rozglądał się szukając czegoś co pasowało by do jego koncepcji. Miał w zamiarze skonstruować coś na wzór wzmacnianych drzwi. Głównie na bazie tych już istniejących. W założeniu właściwie chodziło o "uzbrojenie" istniejących w jakieś "opancerzenie" i blokadę. Omówił też tą sprawę z Bumem, który wydawał się mniej więcej wiedzieć co robił.
-Słuchaj idę na obiad. Za jakieś 15 minut przyjdzie ktoś cię zmienić to też będziesz mógł sobie zjeść. Będę tam czekał i jak skończysz to spróbujemy zobaczyć co jest w piwnicy. Trzeba ją zabezpieczyć i przeszukać.
Przystawił dwa palce do czoła i "żołniersko" pożegnał strażnika po czym ruszyła na górę. Tam jedząc obiad wyjaśnił reszcie jakie będą następne kroki:
-Travis, Kurt i Point. Zejdźcie do Bum'a. Zmienicie go przy drzwiach - Bum z tego co rozumiał miał doświadczenie z bronią Ci tutaj raczej nie, może pomijając Point'a, koniec końców miał nadzieję, że ogólny brak doświadczenia zastąpi większa liczba uzbrojonych - Ja, Dj i Bum zejdziemy do piwnicy zabezpieczyć ją i zebrać co się da. Reszta niech jeszcze raz sprawdzi zabezpieczenia. Wiem, wiem. Raz to robiliśmy, ale skoro chodzi o nasze życie to warto to zrobić znowu. Potem zabierzemy się wszyscy za segregowanie rzeczy i podejmiemy dalsze decyzje, ale to wieczorem.
-Nie będę owijał w bawełnę - powiedział gdy kończył posiłek - Moim zdaniem to miejsce jest średnio bezpieczne. Można z niego zrobić fortecę, ale jeśli zostaniemy otoczeni będzie to nasz "last stand". Nadal myślę, że udanie się na północ jest lepszym rozwiązaniem. Nikogo nie zmuszam oczywiście. Moim zdaniem powinniśmy potraktować to jako przystanek. Zrobimy kilka rajdów po mieście i zbierzemy więcej przydatnych fantów a potem spadamy. To jest mój punkt widzenia. A... Jeśli chodzi o broń to postaram się aby każdy jakąś miał. To poprawi bezpieczeństwo, ale dopóki nie mamy jej wystarczająco w pierwszej kolejności dostawać ją będą osoby, które potrafią z niej korzystać. Kto potrafi?
Wstając od stołu podziękował Leigh za obiad i poczekał na Bum'a.


[W helikopterze: jeden zapasowy magazynek (12 naboi), kilka baterii, butelka napoju, 1300 $, latarka, shotgun (12 naboi), hełm policyjny, granat dymny, krótkofalówka, torba z lekarstwami Przy sobie: kluczyki do Dodge'a, pistolet (4) x 2magazynki (15naboix2), nóż myśliwski, kamizelka kuloodporna, telefon z numerem Kiply'ego (jako telefon służbowy, przy łączeniu się do normalnych numerów cywilnych, włączone ma ukrywanie dzwoniącego. Są w nim numery do kilku nieznanych Snake'owi pracowników FBI, oddziału FBI w George Town - łączy najpierw z centralą, jego domu, żony, jego własnego biura, prawnika, szefa policji George Town, nieokreślone numery z nazwami jak: Wytrych, Regent, Paczkarz, Riesa, Czerwona, Celownik, Adler, Doc, Przystawka), wizytówka Fox'a i Scully.]
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell celował i strzelał w szybsze zombi, po czym złapał za łom by pomóc sobie w biegu na przełaj. Chciał ominąć trupy bokiem, jednak nie chciał ryzykować wdepnięcia w coś, więc łomem torował sobie drogę. Biegł w stronę zamochodu by ruszyć za ludźmi.
[Snajperka (helikopter), Jericho: 13 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W (500, jak strzelba)- 0 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
8.11

Snake zostawił Buma na dole i poszedł na górę. Piętra wyglądały tak samo ale już na czwartym zaszły pewne zmiany; zniknęły ciała z korytarza, wszystkie drzwi stały otwarte na oścież, wszędzie wiało chlorem i mdłymi płynami czyszczącymi. Kiedy szedł do drzwi na dach, minęła go idąca z dwoma herbatami w dużych kubkach Leigh. Podała mu jedną bez słowa i poszła na dach. Wszedł za nią i spotkał wszystkich siedzących pod ścianą. Humory się chyba poprawiły, gadali ze sobą, wyjadali coś z różnego rodzaju naczyń, ktoś trzymał nawet ozdobną porcelanę, używaną pewnie po raz pierwszy. Snake zajrzał do dużego garnka, w którym stał brązowy posiłek, duże kawałki mięsa pływające w mazi z mrożonek i konserw zagotowanych razem. Chyba jednak nikt nie narzekał, pachniało także nieźle. Siostra Debry siedząca najbliżej wyciągnęła gdzieś z tyłu kolejny talerz i nabrała do niego jedzenia a potem podała Snake'owi.
Przysiadł się do jedzących i wyznaczył osoby mające pilnować drzwi od tej pory.
- Spoko - powiedział Kurt. Wziął w prawą rękę dużą butelkę czerwonego, drogiego na pewno wina i pociągnął łyk, podając potem dalej - No spokojnie, chyba nie będziesz nazistą i nie zabronisz nam kieliszka wina, przecież tak każe kultura. Na nas wszystkich i tak nie ma dużo.
Gdy zapytał o to, kto umie posługiwać się bronią, zgłosili się Kurt i DJ, mówiąc, że przeszli standardowe szkolenie Gwardii.
- Niedzielni żołnierze - spuentował Point.
- Ja dziś strzelałam, kiedyś próbowałam ale dziś tak naprawdę...- wmieszała się też Leigh.
Travis pomachał swoim rewolwerem, sprawdził naboje w komorze i powiedział, że podróżując wzdłuż Stanów trzeba umieć się bronić.
Czyli tak jak Snake myślał, nie czas teraz jednak było prowadzić szkolenia samoobrony, nie mieli i tak naboi do marnowania. Większość mówiła potem, że jeśli się zakopią w budynku mocno to mogą stopniowo organizować coraz dalsze rajdy, jakiś czas sobie poradzą, może na tyle by ludzie z miasta wyszli na zewnątrz.
- Niech idą wpizdu, mogą mi pofikać. Ten jeżdżący ''son of a gun'' jest za poruszaniem się - Travis tak jak większość nie miał na co czekać w miasteczku ale też nie bał się go zostawiać.
- Dzięki, spisałaś się - po obiedzie powiedział Snake do Leigh i czekał aż nadejdzie zmieniony Bum. W końcu zjawił się zasapany i czerwony od wchodzenia po schodach. Padł na ziemię i otarł pot, po czym zabrał się do jedzenia nic nie mówiąc. Wcisnął w siebie ogromną ilość i na koniec wyjął piersiówkę by stwierdzić, że właśnie wypił ostatni łyk.
- Piwnica? Kij, niech będzie piwnica, daj zjeść no spokojnie - I zaczął kolejny raz ładować sobie porcję. Wreszcie rozparł się pod ścianą, popuścił pasa i dłubiąc w zębach patrzył w niebo. Położył mp5 na kolanach, stukał rękami w ziemię aż stwierdził, że jest gotowy.
- Idziem, idziem. Podziękuj kobicie za żarcie, stara się, widać gospodarskie oko.

Drzwi do piwnicy były zamknięte, Bum miał już klucze z dołu i otworzył drzwi. Zobaczyli schody biegnące w dół dwa metry ale nie mogli uruchomić światła. Latarki pokazały im, że piwnica to wąski korytarz z ośmioma drzwiami, na każdych były numery - przypadały dwa pomieszczenia piwniczne na piętro. Wszystkie masywne drzwi były zamknięte, kluczy nie mieli.


Cornell cofał się jeszcze chwilę by ustrzelić tych, którzy byli szybsi i przez to groźniejsi. Zdjął dwóch najbliższych, inni byli oddzieleni tłumkiem zombie i przez to padło dwóch ''zwykłych'', wolnych i nieruchawych. Chowając rewolwer, wyciągnął długi nóż myśliwski. Pomyślał, że przydałby mu się tu łom ale zostawił go w helikopterze. Starając się nie wchodzić w zasięg rąk, doskakiwał i mierzył nożem w gardło lub twarz zombie. Zszedł w bok, tak, że chwilowo po prawej i z przodu był wolny, ograniczał się więc do atakowania tych najbliżej i jak najszybciej szedł do samochodu. Kiedy zauważył, że udało mu się minąć tłum bokiem a ten dopiero zmienił kierunek i idzie na niego, pobiegł. Dopadł samochodu i otworzył drzwi w pośpiechu. Zobaczył jeszcze, że z grupy trzy trupy biegły w jego stronę bo teraz nikt ich nie blokował. Nie widział przedtem by były tak sprawne. Nie powinny jednak być sprawniejsze od samochodu. Zamknął drzwi i wcisnął przycisk blokowania drzwi. Zwiększył obroty gotowy do cofania - z przodu musiałby wjechać w tłum i straciłby impet. Obrócił się i zobaczył, że na drodze, którą miał wycofać stały tyłem do niego trzy zombie, patrząc w kierunku, gdzie pojechał autobus.

[-4 naboje Jericho]
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell szybko wykręcił jadąc na wstecznym, i za nim wyjechał na drogę mógł już jechać przodem. W zaistniałej sytuacji cieszył się, że jedzie samochodem, nie jakimś busem. Za cholerę by nie zakręcił szybko gigantem. Wjechał w grupkę zombi, właściwie to w jednego, we wszystkie trzy się bał. Chciał dojechać do Debry ale postanowi jechać w samochodzie, by ich ubezpieczać. Jak Wojownik Autostrady! Dorwał to w bibliotece jak był mały. Musiał ostrzec resztę o tych szybkich Zombi. I zająć się budynkiem, czuł, że bez niego sprawa leży, i bez niego nie przerobią budowli na ich twierdzę. Gdy się tym zajmie zacznie zajmować się pożywieniem.

[Snajperka (helikopter), Jericho: 9 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W (500, jak strzelba)- 0 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 

Bishop986

King of Mars
Dołączył
3 Sierpień 2008
Posty
8 886
Punkty reakcji
70
Miasto
Kraina "By żyło się lepiej"
Podczas posiłku Snake dalej delikatnie lobbował za swoim:
-Coś mi się wydaje, że z miasta przyjdą zombiaki. W najlepszym - powiedział z wyraźną ironią - przypadku szabrownicy. Jeśli to się rozprzestrzenia tak błyskawicznie jak tutaj to w mieście będzie tylko gorzej. Więcej ludzi, więcej zakażonych, większy chaos. Byłem reporterem. Pracowałem dla amerykańskich gazet i zjeździłem całą Amerykę Południową. Nie jedną wojnę domową widziałem i wiem jak takie rzeczy się układają. A to nawet wojna nie jest. Wojnę ktoś prędzej czy później wygra. Tutaj zostaną tylko ci co przeżyją. Żadnych wygranych. Rząd pewnie zejdzie do podziemi. Nie mają środków aby przeprowadzić operację oczyszczenia całego kraju z tego syfu. No... i nie wiemy jak wygląda w innych krajach. Może za parę lat się uspokoi... może... Ale to miejsce nie jest dobre żeby mieszkać tutaj kilka lat.
Snake starał się stosować znane sobie techniki manipulacji. Podawał znane sobie z doświadczenia przykłady aby uwiarygodnić jego tezę. Jeśli czegoś nie był do końca pewny wymyślał, ale zawsze zachowując jakąś logiczną ciągłość i nie przesadzając z fantazjowaniem. W ten sposób chciał aby sami zebrani doszli do wniosku, że jego pomysł jest lepszy. Takich rzeczy uczyli go na szkoleniach podczas których jak mantrę wałkowano zasady psychologii społecznej aby agenci potrafili kontrolować "obiekty" czyli mówiąc krótko innych ludzi. Dzięki tym naukom wiedział, że ludzie pewniej czują się samodzielnie podejmując decyzję nawet jeśli się tym stresują i nawet jeśli nie koniecznie są racjonalne przesłanki aby podjąć takie a nie inne działanie. W tym jednak przypadku wiele przemawiało za wersją Snake'a. Poza tym nie narzucanie im swojego zdania dawało mu lepszą pozycję. I tak w pewnym sensie on i Cornell dowodzili tutaj a jeśli ludzie nie będą go postrzegać przez pryzmat władzy tym lepiej dla niego. Tego też uczyli na szkoleniach - "Działaj za kurtyną." Bobby w duchu uśmiechnął się gdy przypomniał sobie te miesiące spędzone na czytaniu książek na temat manipulacji i studiowania materiałów zgromadzonych w raportach innych agentów.

Kiedy poszli do piwnicy stwierdził, że nie warto marnować amunicji. Kiedy Cornell wróci jakoś otworzy zamki. Facet miał smykałkę do takich rzeczy a nawet jeśli w środku coś było to skoro wejść się tam nie dało to wyjść nic też nie mogło. Przeszukali więc jedynie piwnicę aby ustalić czy na widoku nie ma czegoś co warto wziąć lub czy do piwnicy nie ma jakiegoś innego wejście, które warto zabezpieczyć. Następnie wrócił pod wyjście.
-Dobra piwnicą zajmiemy się raczej później. Teraz nie warto marnować amunicji na otwieranie zamków. Dj, Kurt i Leigh popilnujcie wejście ok? Niech co półgodziny jedno z was obejdzie blok. Taki patrol. Ja, Travis, Bum i Point pojedziemy na pierwszy rajd.
Następnie powiadomił o planach resztę ludzi:
-Wy tymczasem nie macie broni więc lepiej abyście zostali tutaj. Postaramy się przywieźć więcej przydatnych rzeczy. Na dole zostaje straż. Mam tylko prośbę. Zacznijcie segregować zgromadzone rzeczy ok? Jedzenie, leki etc. Musimy się powoli organizować.
Następnie sprawdził czy ma przy sobie wszystko co potrzebuje i spotkał się z resztą "rajdowców" przy ciężarówce, którą mieli jechać. Dodge'a zostawił. A nóż widelec spotkają wracającego Cornell'a i ten znowu zacznie strzelać do Challenger'a? Zaśmiał się w duchu i wsiadł do samochodu.
-Travis, Bum wy pewnie znacie miasto. Gdzie warto jechać?


[W helikopterze: jeden zapasowy magazynek (12 naboi), kilka baterii, butelka napoju, 1300 $, latarka, hełm policyjny, krótkofalówka, torba z lekarstwami Przy sobie: kluczyki do Dodge'a, granat dymny, shotgun (12 naboi), pistolet (4) x 2magazynki (15naboix2), nóż myśliwski, kamizelka kuloodporna, telefon z numerem Kiply'ego (jako telefon służbowy, przy łączeniu się do normalnych numerów cywilnych, włączone ma ukrywanie dzwoniącego. Są w nim numery do kilku nieznanych Snake'owi pracowników FBI, oddziału FBI w George Town - łączy najpierw z centralą, jego domu, żony, jego własnego biura, prawnika, szefa policji George Town, nieokreślone numery z nazwami jak: Wytrych, Regent, Paczkarz, Riesa, Czerwona, Celownik, Adler, Doc, Przystawka), wizytówka Fox'a i Scully.]
 

kdVer

Nowicjusz
Dołączył
5 Kwiecień 2008
Posty
1 609
Punkty reakcji
27
Wiek
35
8.24

Przyspieszając pod piaszczysty podjazd, Cornell kierował się w stronę stojącego z boku, chcąc przejechać po nim i szybko dawać dalej. Miał pewne problemy z opanowaniem samochodu bo wysokie obroty powodowały, że nie mógł "złapać" podłoża. Po kilku małych manewrach samochód się uspokoił, na szczęście był to dosyć masywny wóz a nie coś mniejszego. Nie jechał zbyt szybko gdy uderzył w chorego więc ten tylko padł na ziemię i został przejechany. Pozostali dwaj natychmiast obrócili się, kilka razy pacnęli karoserię samochodu ale nie mogli nic zrobić więc po chwili Cornell wjeżdżał na główną drogę, którą tu dojechali patrząc w lusterku na oddalającą się grupę zombie.
Wyjechał na szosę i dodał gazu, chcąc dogonić autobus. Debra najwidoczniej nie jechała zbyt szybko, bo nie minęło dziesięć minut a zobaczył tył jej pojazdu. Nie oszczędzał samochodu, zachowując tylko potrzebną ostrożność i dogonił ją. Jechała poniżej 50 na godzinę i zwolnił do jej tempa, mrugając światłami. Zostało przed nimi kilkanaście kilometrów drogi, którą powinni pokonać szybko jeśli nic się nie wydarzy. Mając czas na rozglądanie się, Cornell widział teraz, że czasem gdzieniegdzie, daleko od nich, snują się chorzy. Zastanawiał się, ile by ich było, gdyby wszyscy zjawili się w jednym miejscu na raz. Znudzony, myślał właśnie, czy nie wyprzedzić autobusu, kiedy Debra ostro przyspieszyła, skręcając na lewy pas. Nie widział co się działo ale po chwili z przodu autobusu wyleciały na lewą stronę trzy potrącone ciała. Cornell zanim zareagował jechał po kolejnych ciałach, podskakując i obijając się. Minęli przeszkodę i obejrzał się - z przydrożnego rowu wychodziło sporo chorych, na szosie została zaś duża kałuża krwi i kilka ciał.
Dalej zobaczyli jeszcze jedną dziwną sytuację. Niecały kilometr od miejsca, gdzie wjechali w kupę chorych, zobaczyli po prawej goniący po bezdrożu pickup. Podskakiwał i chwiał się a Cornell zobaczył z daleka, że na pace siedzi kilka osób. Gnali na przełaj wprost do drogi, którą poruszał się Cornell z autobusem. Mogliby oddalić się jeśli teraz przyspieszą i zapewne zniknąć z pola widzenia, zanim pickup osiągnie drogę. Ale samochód jechał od strony oddalonej farmy, możliwe, że byli to jacyś miejscowi a farmerzy z tych okolic mieli dobry zwyczaj posiadania broni.


- Ja? Ja tu tylko frachtuje raz na jakiś czas, baza, sen i spadam. Pytaj jego - odpowiedział Travis na pytanie o ciekawe miejsca w okolicy.
- Miasteczko jak miasteczko, nie ma tu bazy wojskowej, nie ma więzienia. Powiem tak. Jadąc tam - Bum pokazał w stronę komisariatu, w lewo od budynku, w którym nocowali - będziemy mijać ulicę handlową, wiesz, szmaty i takie śmieci. No i taki fajny monopolowy, tam warto skoczyć. Otaczają je Dwupiętrowe budynki mieszkalne. Jest tam też zajazd przydrożny, który Travis pewnie zna i obok motel. Dalej jeszcze szpital na końcu i jakaś szkoła, chyba liceum. Z kolei w tą stronę - wyprostował znów brudny palec - byliście, do domu handlowego, lotniska, dworca autobusowego. Jest tam też trochę mieszkalnych budynków, ratusz. Za granicą miasta ale blisko niego jest też kilka sporych farm zaopatrujących częściowo tutejsze sklepy. Ano i targ, niedaleko dworca autobusowego. Ale z okazji świąt trupów pewnie nie działa, hehe.
Travis usiadł za kierownicą, był zresztą do tego najbardziej powołany. Snake widział kręcące się w drzwiach postaci osób, którym kazał tam stać. Rzucił swoje argumenty i zebrał się szybko do wyjazdu, zostawiając ich by sobie przemyśleli wszystko - wiedział, że to też działa odpowiednio, napięcie będzie rosnąć a gdy nie ma ani jego ani Cornell'a - ludzie mogą poczuć się bez opieki i potem łatwiej przyjdzie ich podporządkować.
- Ej ale ciągle gadasz na północ, na północ. Co tam niby takiego? Tam też ludzie żyli, to też pewnie są tam trupy. Jaka różnica czy budynek tu czy tam? Chyba nie chcesz zamieszkać w jakimś lesie? - pytał Bum, wszystko rozważając samemu.
Gdy ruszali Snake włączył jeszcze radio i kręcił regulacją, chcąc coś złapać. Ku jego zdziwieniu nie był tak źle. George Town nadawało ciągle audycję z automatu opisującą ostatnie wydarzenia w kraju i mówiącą, że tylko zjednoczeni są w stanie przeżyć i że powinni szukać swoich pobliskich ośrodków władzy. Dwa inne kanały utrzymywały podobne ogłoszenia, tak, że nie było wiadomo, od jak dawna to leci i czy nic się nie zmieniło.
Wreszcie jednak trafił na coś, czego zupełnie się nie spodziewał. W radio usłyszał żywy głos mówiący a właściwie krzyczący:
- Biali bracia! System pada, nieznana choroba pomoże nam raz na zawsze skończyć z rozpasanym kapitalizmem i zgnilizną! Organizacja trwała przez wiele lat i słyszeliście pewnie o niej nie raz. Dziś jednak stajemy w obowiązku ochrony naszych braci. Jeśli znacie kogoś prawego, pytajcie go bezpieczne miejsca, pomoże wam! Nie możemy podać lokacji i będziemy musieli was wprowadzać tam po sprawdzeniu ale to jest szansa. Reszta świata nie została dotknięta chorobą tak mocno jak my, niektórym udało się nawet ją odizolować. Rosja powstrzymała zarazę na zimnej Syberii, Chinoli poginęło dużo ale ich silne państwo nie przebiera w środkach żeby ocaleć. Nie możemy pozwolić by zmieniła się jedna okupacja naszego narodu na inną, wykończmy System i strzeżmy Ameryki czekając na rewolucję! - potem nastąpiło długie piknięcie i sygnał zanikł. Po paru minutach wrócił jednak i leciała piosenka, nie wiedzieli jednak czy to to samo radio czy inne bo po utworze znowu zanikł sygnał.
 

Vardamir

Sinner
Dołączył
30 Sierpień 2007
Posty
10 335
Punkty reakcji
26
Wiek
35
Miasto
Necrovalley
Cornell podjechał znowu bliżej autobusu i machnął Debrze by szybko odjechała, sam jechał wolniej i czekał, aż samochód wyjedzie na drogą, po czym zrównał się z nim i otworzył okno:
-Witajcie! Gdzie taki pośpiech, wszędzie to samo, hehe! Jakieś wieści?
Cornell chciał na razie tylko intencje ich rozpoznać. W razie czego postara się im zwiać. Póki co jeśli są zagrożeniem to przynajmniej opóźni ich, by Debra dojechała do reszty.
[Snajperka (helikopter), Jericho: 9 naboi w magazynku; w torbie : 3 zapasowe magazynki po 16 naboi, magazynek z dwoma nabojami w kieszeni, rewolwer S&W (500, jak strzelba)- 0 naboi, Wyciszone MP5 i dwa magazynki(helikopter), łom, zestaw śrubokrętów(helikopter), nóż sprężynowy, nóż myśliwski x2, żyłka, składana wędka i osprzęt(helikopter), Nowe Ubranie (Kapelusz, kurtka, spodnie i stara reszta), zapalniczka, Pies 50 $]
 
Status
Zamknięty.
Do góry