Czy wypalona miłóść potrafi wrócić ?

Ja3390

Nowicjusz
Dołączył
8 Lipiec 2008
Posty
443
Punkty reakcji
0
Miasto
Tu i tam :D
Jeśli nie jestes jej obojętny to to może naprawde wrócić..
Możesz zyskać bo raczej juz bardziej nie stracisz..
Sprobuj.. okaż jej wiecej czulosci zainteresowania.
Weś ją na kolacje.. spacer pogadajcie o tym co co do niej czujesz. jak bardzo ją kochasz.
Przypomnij jej jak kiedys bylo wam dobrze ;) wasze pierwsze randki jak sie poznaliscie itd :p
Mysle ze to moze dac wiele..

tym bardziej ze wzgledu na wspolne dziecko powinienes walczyc..
zycze powodzenia :*
 

upa

Nowicjusz
Dołączył
19 Czerwiec 2008
Posty
602
Punkty reakcji
0
Wiek
115
Miasto
z piekła.
Czas na przemyślenia musi mieć na pewno.

Czasem kogoś kochać to mieć odwagę pozwolić mu odejść... Jeśli wróci, możesz być pewien jej miłości...
 

mario1982

Nowicjusz
Dołączył
28 Marzec 2023
Posty
1
Punkty reakcji
0
Witam wszystkich Forumowiczów. Mam 29 lat. Przeżywam z żoną pierwszy poważny kryzys małżeński. Po poważnej rozmowie z żoną dowiedziałem się od niej że nie wie co do mnie czuje. Nie powiedziała mi, że jestem jej obojętny ale mówiła, że coś w niej pękło, wypaliło się. Wiem dlaczego tak się stało, przede wszystkim po ślubie przestałem się starać, prawić komplementy, byłem mniej czuły itd. ...... Teraz chciałbym to wszystko zmienić, odbudować to wszystko, tylko pytanie czy nie jest za późno ? Czy może jeszcze wrócić uczucie mojej żony do mnie ? Żona twierdzi, że jeżeli nie wróci "to co było kiedyś" to raczej powinniśmy się rozejść. Jedno jest pewne ja kocham Ją bardzo, zrozumiałem to trochę za późno, teraz chcę wszystko naprawić, tylko pytanie jakie mam szanse ??? ......... proszę o opinię na ten temat głównie Pań ......
Witam jak sprawy się potoczyły.Bo mam parę pytań.Dziekuje za odpowiedź.Pozdrawiam
 

NIwduduNIwoko

Nowicjusz
Dołączył
1 Kwiecień 2023
Posty
69
Punkty reakcji
12
Miasto
Волгоград
Nie istnieje coś takiego , jak wypalona miłość. Miłość albo istnieje, albo jej nie ma.
Ludzie, zbyt często zapominają o zauroczeniu, a to całkiem coś innego, aniżeli ta prawdziwa miłość.
A prawdziwa miłość to co to?
To, coś co przede wszystkim pojawia się dopiero po wielu, wielu latach wspólnego życia.
Dlaczego tak? Ino dlatego, że człowiek musi mieć za co kochać - dlatego - w pierwszej dekadzie jakiegokolwiek współżycia ze sobą, często mylimy miłość ze zwykłym zauroczeniem, które jak widać - gdy miłości nie dane było się narodzić - szybko przemija.

Prawdziwa miłość, ta na "zabój", ta w której za partnerem idziemy "w ogień", ta dla której jesteśmy na mocy bez chwili zastanawiania się poświęcić dla kogoś zdrowie, życie i wszystko inne ... pojawia się dopiero grubo po 40 roku życia i tylko wtedy, gdy spędzimy obok siebie minimum 20 lat. Resztę miłosnych "harlekinów" można o kant pupy otrzeć. Dlaczego tak?
W tym wieku, na wartości tracą przede wszystkim fizyka i materializm.
Fizyka, to coś w deseń urody. Nie ma znaczenia, ile samica ma na wadze, ile zmarszczek, siwych już włosów. Bez znaczenia jest pochodzenie, wykształcenie, posada w pracy i zawartość portfela. Następnie, z uwagi na życiowe doświadczenie człowieka, na znaczeniu traci także obecność innych samic w otoczeniu samca. Bez znaczenia jest zatem wtedy, ile "seksownych, pseudo śliczniejszych, pseudo fajnych", pseudo "mądrzejszych" i tak dalej pań kręci się obok w celu "rozpietolenia" komuś czegoś, czego im dane nie było.
Jeśli związek takowy przetrwał pierwsze lat 20 w trybie zadowolenia po obu stronach, wtedy, prawdą staje się fakt: "i nie opuszczę Ciebie aż do grobowej dechy". Nie zadziała nawet wóda, odwieczny "tłumacznik" męskich zdrad, albowiem do zdrady nigdy nie dojdzie.
Czemu? Ino temu, że na samą myśl łzy ciekną, ciekną w chwili w której choćby tylko pomyślimy o tym, jak "inne panie" łatwo i bezkresnie mogłyby się po fakcie zdrady śmiać prosto w twarz tej, którą niby kochamy, niby mamy bronić - chronić.

Wszystko inne to skecze, albowiem gdy istnieje choćby początek prawdziwej miłości, myśli same burzą popie....dolone konstrukcje myśleniowe mogące zniszczyć związek. Ktoś kto kocha - na serio kocha - pełnym rozumem i sercem - nigdy dużych błędów nie popełnia a te ... małe, są nawet fajne bo gdyby ich nie było, byłoby nudno.

Ja, swoją samiczkę nazywam "taś-taśkiem". Taś-taśek to pochodna od "taś, taś", czyli fraza którą nawoływano kiedyś małe kaczuszki.
Różne stosuję nazewnictwo, albowiem ze względu na to co w życiu sam przeżyłem i w jakim jestem wieku - nie przechodzą mi przez gardło stereotypowe frazesy typu: kochanie; skarbie; księżniczko; żono + dziesiątki innych.
Fałszywe słowa wykreowane przez zauroczonych stają mi w gardle, dlatego nigdy w życiu do "taśki" nie zwróciłem się w ten sposób. Co lepsza (lub gorsza jak kto woli) chyba tylko ze 20 razy w życiu zwróciłem się do niej po imieniu. Zaczęło się od "myszy", bo to taka mała mysz, potem było (i nadal jest) myszowata, myszowate stworzenie, szczurowata (gdy mnie z deka wku...wi) i tak dalej. Najczęściej jednak jest SZZZZZ.... tak, tak, SZZZZZZZ bo ze względu na wieku z deka już głuchniemy (oboje) i mój tasiek gdy wołam z daleka reaguje na SZZZZZZ... hehehe!
W drugą mańkę jest identycznie, ona nigdy do mnie po imieniu. Od samego początku KOT. Potem doszły jeszcze kotowaty; myszowaty (czyli jej); kocur to gdy ją wku..wię a "lubisz taśkę?" to wtedy, gdy czegoś chce, norma.

My, poznaliśmy się w drugiej połowie jeszcze lat 80. To był inny świat, wszędzie gdzie człowiek wtedy nie zerknął byli sami "obywatele".
Powaga, jaką Polska darzyła wtedy ludzi była o tysiąc razy większa aniżeli ma to miejsce dzisiaj. Poznaliśmy się w domu dziecka. Pierwsze kilka lat odbywało się na zasadzie jakiegoś dziwnego związku otwartego. Próbowaliśmy różnych dróg, razem i osobno ale zawsze wracaliśmy w pierwotne miejsce. Nic między nami nie było oprócz spotkań do wyra, spotkań na kawę, spotkań gdy coś w naszych życiach szło źle, gdy coś się sypało, gdy któreś z nas potrzebowało jakiejś pomocy, chęci zabicia samotności, wygadania się i tak dalej. Nikt nie myślał wtedy, że urodzi się z tego coś takiego. Nigdy na starcie (pierwsze 10 lat (dzieciństwo, SP, szkoła średnia) nawet przez chwilę nie myśleliśmy o tym, że możemy ze sobą być. Każde z nas szukało gdzieś daleko, czegoś jakby innego. Po kolejnych latach los zdziałał tak, że chwila zmusiła nas do wspólnego zamieszkania. Pamiętam, marzec, zimny Gdańsk, ja wyleciałem z roboty, ona też, od razu nasze pseudo związki się rozpadły no bo wtedy arystokracja szlachecka wstydziła się ludzi uczących się na wieczorówkach i pracujących fizyczni. Dostałem kopa od Asi a moja "taśka" od Pawełka. Oboje szukaliśmy mieszkania (wynajem) no i stało się. Zadzwoniłem aby zapytać, czy może wie coś o wynajmie taniej chaty przez kogoś, dowiedziałem się że ona ma ten sam problem, zaproponowałem "zrzutę" i ... przyznam wprost, byliśmy wtedy mega przemęczeni "bezdomnością", jednego dnia udało się wynająć kawalercinę. W mieszkanku było jedno łóżeczko, pamietam do dziś pierwszą ŚNIADANIO-OBIADO-KOLACJĘ (tona frytek + jajcuny) no i ... zasnęliśmy obok siebie. Zaczęło się gdy rano po przebudzeniu patrzeliśmy sobie w oczy.
Zaczęło się bez jakiegokolwiek słowa, oboje w formie szklanych oczów.
No i tak zostało do ... dziś.
Nie było planów, nie było deklaracji, nikt nikomu nic nie mówił, nikt niczego nie chciał, nie było zapowiedzi oficjalnego bycia ze sobą, po prostu, było przytulenie i ... ono zostało, pewnie pozostanie do grobowej dechy.

Zasady/czynniki/rzeczy aby przetrwać?
Jest kilka:

  • nie zawsze inny, używany Mercedes jest lepszy od aktualnie posiadanego
  • piękno Mercedesów jest pod maską, nie na karoserii
  • każda karoseria z czasem koroduje
  • każdy silnik z czasem traci na mocy
  • nie ma nic gorszego aniżeli nowy Mercedes bez przebiegu (osoba bez przeszłości, czysta, nowa, świeża, niekumata)
  • nie ma nic gorszego, jak dać innej / innemu satysfakcję, tylko po to aby śmiał(a) się w twarz osoby, którą mamy chronić
  • seks z każdą inną jest niemalże identyczny
  • tylko pierwsza faza poznawania się zawsze jest inna, potem życie u każdego jest prawie identyczne
  • często nie wiemy, że możemy zamienić siekierkę na kijek
  • honor
  • godność
  • sumienie
  • serce
  • lojalność
  • rozum

Dlaczego ludziom niby się "wypala"?
Dlatego, że źle dobierają się charakterkami. Nigdy nie dało się, nie daje i nie da powiązać anioła z diabłem, albowiem jedno na zawsze będzie próbować zmienić drugie, zmienić pod siebie. Zasada od zawsze była i na zawsze będzie jedna, prosta, zatem jak już wiązać się w pary to tylko na linii anioł+anioł lub diabeł+diabeł. Charaktery muszą być bardzo podobne, styl życia też i co najważniejsze - pochodzenie, wykształcenie i masa innych. Nie da się trwale i na wieki połączyć pana z miasta, magistra inżyniera, jedynaka, mami synka wychowanego w dobrobycie z panią ze wsi, policealistkę, wychowaną na kupie konkurencji zwanej SZTUK5 RODZEŃSTWA, chowanej w biedzie. To są dwa inne światy, światy które nigdy się ze sobą nie dogadają. Nie ma trwałych związków pana ze wsi i pani z miasta a ludzie ciągle siebie oszukują, kombinują a potem się wypalają, rozstają i do grobowej dechy wyją. Do tego wszystkiego trzeba dorzucić jeszcze wiek, czyli różnicę wiekową. Mnie osobiście rozśmieszają związki, w których pan ma lat 50 a pani 35 hahahahahaha! Ubaw po pachy!
Moim zdaniem maksymalna granica to lat PLUS3-4 MINUS2-3. Pan 30+Pani 27, Pan 45+Pani 43 ... i nigdy inaczej!

Ostatnia już rzecz na koniec: ludzie zbyt wiele od życia oczekują a prawda jest taka, że jeśli innym dane było posiadać dziś willę, jacht i ze dwa nowe Audi ... nie zawsze oznacza to, że i Wam będzie dane. Bogactwo życia materialistycznego nie bierze się znikąd, nie przychodzi za friko i bardzo często nie jest naszym produktem. Bogactwo życia jest przede wszystkim spadkiem, więc (zwłaszcza w dzisiejszych czasach) głupio liczyć na bogactwa w przyszłości, jeśli z domu wyszło się z "plecakiem".
No dobra, ale co gdy ktoś powie: "a po co męczyć się ze stolarzem mieszkającym w M2 na raty i śmigającym starym Audi" gdy można pseudo nie męczyć się np. z warszawiakiem-chłopakiem, co ma już BMW w gotówce i potatusiowy dom?
Odpowiedź zabrzmi: bo to co on ma nigdy nie będzie Wasze. Jego tatuś z mamusią nigdy na to nie pozwolą, aby ich pracka dorobiła ludzi obcych, zatem wtedy macie BMW, domek, ogródek ale tylko do czasu... rozwodu.

- Każde z nas jest inne, charakteryzuje się inną wytrzymałością, innym poziomem siły fizycznej, innym poziomem siły psychicznej. Próżno zatem wymagać od samicy YYY tego samego, czego dostarczała nam samica ZZZ. Dotyczy to obojga płci.
To, że "Kasia" była szybsza, nie oznacza że "Asia" będzie identyczna ale do tego trzeba sumienia, serca i choćby ksztyny rozumu.

- gdy powyższe rozumem ogarniemy - nic nikomu się nie wypali.

Kończąc, zapodam uczciwie jeszcze kilka "bajerów":
  • jeśli choć raz podniósł łapkę, podniesie raz drugi, potem trzeci...
  • jeśli choć raz doszło do zdrady, pewnie dojdzie i drugi, trzeci... setny!
  • jeśli choć raz doszło do rozstania, nic z tego już nie będzie. Kolejne razy nadejdą tak samo zwinnie i szybko jak ten pierwszy...
  • słów i czynów nie da się cofnąć
  • człowiek nigdy nie zapomina
  • człowiek zraniony, zdradzony, uderzony... już nigdy nie będzie kochać
 
Ostatnia edycja:

Mandr4ke

Bywalec
Dołączył
20 Grudzień 2008
Posty
285
Punkty reakcji
53
Miasto
Los Angeles
"Wszystko się może zdarzyć, gdy serce pełne wiary, gdy tylko czegoś pragniesz gdy bardzo chcesz wszystko może zdarzyć się..."
 
Do góry