MrManhattan
Nowicjusz
- Dołączył
- 25 Maj 2013
- Posty
- 25
- Punkty reakcji
- 0
- Wiek
- 27
Hej wszystkim, po raz kolejny zakładam temat w tym dziale z prośbą o pomoc w dosyć nietypowej sytuacji.
Moja historia z M. zaczęła się około 4-5 lat temu, kiedy ja byłem w drugiej klasie liceum, natomiast ona w pierwszej - poznaliśmy się na szkolnej wycieczce. Nasza znajomość rozwijała się standardowo, najpierw tylko pisaliśmy ze sobą, a po pewnym czasie zaczęliśmy się spotykać, jednak wszystko było utrzymane raczej w przyjacielskiej atmosferze. Początkowo nic nie czułem do M., a ona nie czuła nic do mnie, jednak dała się poznać jako osoba wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że chyba powoli się w niej zakochuję, wtedy naprawdę myślałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni, bo łączyło nas bardzo wiele. Postanowiłem więc wyznać jej swoje uczucia, sądząc że czuje się podobnie - tak wnioskowałem z jej zachowania wobec mnie i tego jak nasze więzi się zacieśniły (wydarzyło się to we wrześniu 2015r., czyli po mojej maturze). Niestety okazało się, że M. nie jest zainteresowana i kontakt nagle się urwał. Bardzo to wtedy przeżywałem, nie mogłem zaaklimatyzować się na studiach, a brak znajomych w nowym mieście jeszcze mnie dobijał. Sporadycznie widywałem M. na jakichś imprezach, zdarzyło się nam nawet pisać ze sobą, jednak czuć było, że nie jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Oczywiście w końcu się po tym wszystkim pozbierałem, nawet znalazłem dziewczynę (związaną z nią historię opisałem w poprzednim założonym przeze mnie temacie, nie jesteśmy już razem) i wymazałem wspomnienia o M. z mojej pamięci.
Tu zaczyna się robić ciekawie - na początku zeszłego roku, po zarwanej nocy związanej z oglądaniem serialu, niezmiernie zaskoczony zauważyłem, że napisała do mnie M., z pytaniem co robię o tak wczesnej porze. Ucieszyłem się w sumie, nic już do niej nie czułem, a jednak pamiętałem jak dobrze się nam zawsze rozmawiało. Pisaliśmy jakąś godzinę na takie ogólne tematy, czuć było, że jej nastawienie uległo zmianie i że ta rozmowa sprawia jej przyjemność. Od tego czasu znowu zaczęliśmy ze sobą pisać, jednak nie za często, tak raz/dwa razy na miesiąc, w większości przypadków to ona zaczynała rozmowę. W międzyczasie zerwała ze mną dziewczyna i to najbardziej mnie zajmowało, nasz kontakt z M. był coraz rzadszy, jednak wciąż zdarzało się nam od czasu do czasu pisać. Podczas jednej z takich rozmów, M. wyraziła ochotę spotkania się ze mną, uznałem że dobrze mi to zrobi i ostatecznie pojechałem do niej w wakacje (jej rodzinne miasto znajduje się bardzo blisko mojego, więc nie było to jakieś wielkie poświęcenie). Spotkanie było bardzo miłe, rozmawialiśmy dobre 6 godzin, a na koniec M. powiedziała że było super i długo mnie przytulała. Po powrocie do domu wpadłem w lekką melancholię, przypominając sobie wszystko co nas kiedyś łączyło i myśląc o tym jak M. zmieniła się na lepsze. Zawsze była piękną dziewczyną z wielkim powodzeniem u płci przeciwnej, jednak stała się jeszcze piękniejsza, a do tego o wiele dojrzalsza. Te przemyślenia jednak nie trwały zbyt długo - M. studiuje we Wrocławiu, a ja w Warszawie, więc uznałem, że nasz kontakt pozostanie na tym samym, dosyć sporadycznym poziomie, do tego wciąż w głowie miałem moją byłą dziewczynę. Szybko wróciłem do codzienności.
Miesiąc temu M. znowu mnie zaskoczyła, zapraszając mnie właśnie do Wrocławia. Zgodziłem się bez większego zastanowienia, myśląc że uczucia do niej to przeszłość, a to będzie po prostu miła odskocznia od codziennych obowiązków. Ustaliliśmy, że przyjadę na 4 dni. Podczas tego pobytu sporo rozmawialiśmy o tym co wydarzyło się te 3 lata temu. M. przeprosiła mnie za swoje zachowanie mówiąc, że mentalnie była jak mała dziewczynka i że dręczyło ją to cały ten czas. Nie będę kłamał - rozbudziło to we mnie jakąś odległą nadzieję, tym bardziej, że jestem jedynym chłopakiem (ze wszystkich jej licealnych przelotnych znajomości i krótkotrwałych związków), z którym M. zależało na odnowieniu kontaktu. Spytałem więc co by było, gdyby moje uczucia do niej nie zanikły całkowicie. M. odpowiedziała, że to byłoby smutne, bo ona nie byłaby dobrą dziewczyną dla mnie i że wciąż jest "upośledzona emocjonalnie" i nie wyobraża sobie siebie w długotrwałym związku. Nie czułem w tym kłamstwa, ona rzeczywiście od liceum nie była w żadnym takim związku i jedynie czasem spotykała się z kimś, ale bez żadnych zobowiązań - głównie były to dziewczyny (M. jest biseksualna). Nadzieja przygasła, ale nie napawało mnie to jakimś wielkim smutkiem, może gdzieś w głębi miałem jakieś oczekiwania co do tego wyjazdu, ale tłumiłem je, bo nie chciałem się znowu zawieść. Mimo wszystko pobyt u M. był bardzo udany, wciąż czuć między nami jakąś szczególną więź, zdecydowaliśmy, że częściej będziemy się ze sobą kontaktować i niemal doszło do czegoś więcej, jednak po jej słowach zdecydowałem się nie wykorzystywać okazji. Zastanawia mnie tylko co naprawdę stoi za jej zachowaniem, czy nie jest czasem tak, że po prostu chciała uzyskać jakiś taki spokój ducha, trochę nieświadomie mną manipulując? Czy może naprawdę czuje, że nie jest gotowa na żaden związek i nie chce znowu mnie skrzywdzić? Co o tym myślicie? Ja po powrocie do domu znowu wpadłem w ten melancholijny stan i zastanawiam się czy to wszystko miało jakiś sens, czy czasem nie wpakowałem się znowu w kłopoty i czy moze warto rzeczywiście utrzymywać kontakt, bo moze kiedyś coś się zmieni? Jednocześnie zaznaczam, że nie chodzi mi o to, że mam zamiar czekać na nią w nieskończoność, raczej myślę o ponownym powrocie do codzienności, nie myśleniu o tym specjalnie i po prostu otwarciu się na kolejne życiowe niespodzianki. Co powinienem w tej sytuacji zrobić?
Moja historia z M. zaczęła się około 4-5 lat temu, kiedy ja byłem w drugiej klasie liceum, natomiast ona w pierwszej - poznaliśmy się na szkolnej wycieczce. Nasza znajomość rozwijała się standardowo, najpierw tylko pisaliśmy ze sobą, a po pewnym czasie zaczęliśmy się spotykać, jednak wszystko było utrzymane raczej w przyjacielskiej atmosferze. Początkowo nic nie czułem do M., a ona nie czuła nic do mnie, jednak dała się poznać jako osoba wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Dopiero po pewnym czasie zdałem sobie sprawę, że chyba powoli się w niej zakochuję, wtedy naprawdę myślałem, że jesteśmy dla siebie stworzeni, bo łączyło nas bardzo wiele. Postanowiłem więc wyznać jej swoje uczucia, sądząc że czuje się podobnie - tak wnioskowałem z jej zachowania wobec mnie i tego jak nasze więzi się zacieśniły (wydarzyło się to we wrześniu 2015r., czyli po mojej maturze). Niestety okazało się, że M. nie jest zainteresowana i kontakt nagle się urwał. Bardzo to wtedy przeżywałem, nie mogłem zaaklimatyzować się na studiach, a brak znajomych w nowym mieście jeszcze mnie dobijał. Sporadycznie widywałem M. na jakichś imprezach, zdarzyło się nam nawet pisać ze sobą, jednak czuć było, że nie jest zainteresowana kontynuowaniem znajomości. Oczywiście w końcu się po tym wszystkim pozbierałem, nawet znalazłem dziewczynę (związaną z nią historię opisałem w poprzednim założonym przeze mnie temacie, nie jesteśmy już razem) i wymazałem wspomnienia o M. z mojej pamięci.
Tu zaczyna się robić ciekawie - na początku zeszłego roku, po zarwanej nocy związanej z oglądaniem serialu, niezmiernie zaskoczony zauważyłem, że napisała do mnie M., z pytaniem co robię o tak wczesnej porze. Ucieszyłem się w sumie, nic już do niej nie czułem, a jednak pamiętałem jak dobrze się nam zawsze rozmawiało. Pisaliśmy jakąś godzinę na takie ogólne tematy, czuć było, że jej nastawienie uległo zmianie i że ta rozmowa sprawia jej przyjemność. Od tego czasu znowu zaczęliśmy ze sobą pisać, jednak nie za często, tak raz/dwa razy na miesiąc, w większości przypadków to ona zaczynała rozmowę. W międzyczasie zerwała ze mną dziewczyna i to najbardziej mnie zajmowało, nasz kontakt z M. był coraz rzadszy, jednak wciąż zdarzało się nam od czasu do czasu pisać. Podczas jednej z takich rozmów, M. wyraziła ochotę spotkania się ze mną, uznałem że dobrze mi to zrobi i ostatecznie pojechałem do niej w wakacje (jej rodzinne miasto znajduje się bardzo blisko mojego, więc nie było to jakieś wielkie poświęcenie). Spotkanie było bardzo miłe, rozmawialiśmy dobre 6 godzin, a na koniec M. powiedziała że było super i długo mnie przytulała. Po powrocie do domu wpadłem w lekką melancholię, przypominając sobie wszystko co nas kiedyś łączyło i myśląc o tym jak M. zmieniła się na lepsze. Zawsze była piękną dziewczyną z wielkim powodzeniem u płci przeciwnej, jednak stała się jeszcze piękniejsza, a do tego o wiele dojrzalsza. Te przemyślenia jednak nie trwały zbyt długo - M. studiuje we Wrocławiu, a ja w Warszawie, więc uznałem, że nasz kontakt pozostanie na tym samym, dosyć sporadycznym poziomie, do tego wciąż w głowie miałem moją byłą dziewczynę. Szybko wróciłem do codzienności.
Miesiąc temu M. znowu mnie zaskoczyła, zapraszając mnie właśnie do Wrocławia. Zgodziłem się bez większego zastanowienia, myśląc że uczucia do niej to przeszłość, a to będzie po prostu miła odskocznia od codziennych obowiązków. Ustaliliśmy, że przyjadę na 4 dni. Podczas tego pobytu sporo rozmawialiśmy o tym co wydarzyło się te 3 lata temu. M. przeprosiła mnie za swoje zachowanie mówiąc, że mentalnie była jak mała dziewczynka i że dręczyło ją to cały ten czas. Nie będę kłamał - rozbudziło to we mnie jakąś odległą nadzieję, tym bardziej, że jestem jedynym chłopakiem (ze wszystkich jej licealnych przelotnych znajomości i krótkotrwałych związków), z którym M. zależało na odnowieniu kontaktu. Spytałem więc co by było, gdyby moje uczucia do niej nie zanikły całkowicie. M. odpowiedziała, że to byłoby smutne, bo ona nie byłaby dobrą dziewczyną dla mnie i że wciąż jest "upośledzona emocjonalnie" i nie wyobraża sobie siebie w długotrwałym związku. Nie czułem w tym kłamstwa, ona rzeczywiście od liceum nie była w żadnym takim związku i jedynie czasem spotykała się z kimś, ale bez żadnych zobowiązań - głównie były to dziewczyny (M. jest biseksualna). Nadzieja przygasła, ale nie napawało mnie to jakimś wielkim smutkiem, może gdzieś w głębi miałem jakieś oczekiwania co do tego wyjazdu, ale tłumiłem je, bo nie chciałem się znowu zawieść. Mimo wszystko pobyt u M. był bardzo udany, wciąż czuć między nami jakąś szczególną więź, zdecydowaliśmy, że częściej będziemy się ze sobą kontaktować i niemal doszło do czegoś więcej, jednak po jej słowach zdecydowałem się nie wykorzystywać okazji. Zastanawia mnie tylko co naprawdę stoi za jej zachowaniem, czy nie jest czasem tak, że po prostu chciała uzyskać jakiś taki spokój ducha, trochę nieświadomie mną manipulując? Czy może naprawdę czuje, że nie jest gotowa na żaden związek i nie chce znowu mnie skrzywdzić? Co o tym myślicie? Ja po powrocie do domu znowu wpadłem w ten melancholijny stan i zastanawiam się czy to wszystko miało jakiś sens, czy czasem nie wpakowałem się znowu w kłopoty i czy moze warto rzeczywiście utrzymywać kontakt, bo moze kiedyś coś się zmieni? Jednocześnie zaznaczam, że nie chodzi mi o to, że mam zamiar czekać na nią w nieskończoność, raczej myślę o ponownym powrocie do codzienności, nie myśleniu o tym specjalnie i po prostu otwarciu się na kolejne życiowe niespodzianki. Co powinienem w tej sytuacji zrobić?