czy "kocham Cie" to miłość?

S

Spamerski

Guest
Kluczowym argumentem jest post autorki tematu. Wystarczy zacytować kilka jego fragmentów:


K4514 napisał:
Ja dla niego zmieniłam swoje zycie o 180 stopni

K4514 napisał:
Myślałam, ze spotkałam swojego księcia.
K4514 napisał:
Ale ten książę też przestawał nim być
K4514 napisał:
Okazało sie, ze moj książę ma poważne problemy z hormonami, a co za tym idzie huśtawki nastrojów, problemy z libido.
K4514 napisał:
Zaczęłam po cichu szukac przyczyny i niestety znalazłam była to koleżanka z pracy.
@[member='K4514'] nie rozumie, że on nie przestał być "księciem", bo nim nigdy nie był, lecz to ona miała klapki na oczach. Nie rozumie również, że przyczyną nie jest koleżanka z pracy, ale jej partner egocentryk. W tych okolicznościach nie ma znaczenia, czy autorka tematu szanowałaby jego potrzeby, lecz to, że powinna kierować się swym dobrem, a w żadnym razie nie:
K4514 napisał:
Chciałam ratować ten związek, pojechaliśmy na zagraniczne wakacje, zaszłam w ciąże.
 

Bianka

Bywalec
Dołączył
28 Kwiecień 2016
Posty
440
Punkty reakcji
132
Miasto
Łódź
Co nie zmienia faktu, że sam popełniłeś tutaj kilka błędów zapędzając się tam gdzie nie trzeba. Jeśli chodzi o próbę wartościowania tego problemu, to przypominam, że to było powodem mojego przyczepienia się do Twojego pierwszego posta w tym temacie. Wyraziłeś swoje prywatne, subiektywne zdanie dokładnie w tym oto momencie: "ale z drugiej strony miłości nie ma, więc czyny są bez większego znaczenia." By potem stwierdzić "a zatem uważam, że dowodów na istnienie oraz nieistnienie np. miłości platonicznej po prostu nie ma. To kwestia wiary w swoje wyobrażenie dotyczące tego pojęcia." (post #9) Skoro nie ma dowodów na nie istnienie, to w pierwszym zdaniu zacząłeś wartościować ten temat według swojego własnego klucza. A więc niechcący dopuściłeś się manipulacji. I chciałeś bym zrobiła to samo: "A jaka jest Twoja definicja?" (post #9). Sęk w tym, że ani Twoja ani moja definicja nie ma tutaj nic do rzeczy w tym konkretnym temacie. Tak samo jak Twoje czy moje prywatne zdanie na temat miłości i to czy istnieje czy nie istnieje. Dalej powielałeś ten sam błąd pisząc: "gdyby nie wierzyła w miłość" nie precyzując w jaką.

I gdyby @K4514 choć w części kierowała się zasadami wcześniej wymienionymi, to do takiej sytuacji by nie doszło, a nawet gdyby się znalazła w takim związku, to z pewnością by w nim nie trwała tylko by go zakończyła w odpowiednim dla siebie momencie, nie żałując, nie próbując go ratować w sytuacji beznadziejnej, tylko będąc świadoma popełnionego błędu. Tyle :)
 
S

Spamerski

Guest
Sęk w tym, że jako pierwsza podniosłaś kwestię wiary w miłość w poście #6


Bianka napisał:
Z wiarą w miłość jest jak z wiarą w Boga.
I w kolejnym poście odniosłem się do tej kwestii ze swojego punktu widzenia :)

W każdym razie zgodzę się z tym, że ta kwestia nie ma w tej dyskusji znaczenia, ale skoro już ją podniosłaś, to się do tego ustosunkowałem. Nie ma znaczenia, ponieważ relacja łącząca autorkę tematu z jej partnerem jest patologiczna, a więc w tych warunkach czyny nie mają znaczenia. Zakładam, że autorka tematu odebrała tę zagraniczną wycieczkę jako chęć "zmiany" ze strony jego partnera i najprawdopodobniej w jej oczach był wtedy znowu jej "księciem", a owocem tych "czynów" stała się ciąża... Czy to była miłość? Nie sądzę. Dyskusja więc powinna się toczyć o tym patologicznym układzie, aby zmotywować autorkę tematu do poszukania pomocy u specjalisty. Być może z uwagi na dobro dziecka udzielanie porady, aby się rozeszli byłoby błędem, dlatego też ograniczyłem się wyłącznie do diagnozy, którą przedstawiłem w lakoniczny, aczkolwiek dosadny sposób.
 

Bianka

Bywalec
Dołączył
28 Kwiecień 2016
Posty
440
Punkty reakcji
132
Miasto
Łódź
To co napisałam w poście #6 było w kontekście Twojego #3 :) Stosując to porównanie chciałam stworzyć płaszczyznę, na której moglibyśmy się poruszać. Co zresztą przyniosło efekt, ponieważ napisałeś: "a zatem uważam, że dowodów na istnienie oraz nieistnienie np. miłości platonicznej po prostu nie ma. To kwestia wiary w swoje wyobrażenie dotyczące tego pojęcia." O to mi właśnie chodziło w odniesieniu do posta #3 ^_^ Tym zdaniem sam wykazałeś, że Twój pierwszy post w tym temacie zawierał błąd.


Spamerski napisał:
W każdym razie zgodzę się z tym, że ta kwestia nie ma w tej dyskusji znaczenia, ale skoro już ją podniosłaś, to się do tego ustosunkowałem. Nie ma znaczenia, ponieważ relacja łącząca autorkę tematu z jej partnerem jest patologiczna, a więc w tych warunkach czyny nie mają znaczenia. Zakładam, że autorka tematu odebrała tę zagraniczną wycieczkę jako chęć "zmiany" ze strony jego partnera i najprawdopodobniej w jej oczach był wtedy znowu jej "księciem", a owocem tych "czynów" stała się ciąża... Czy to była miłość? Nie sądzę. Dyskusja więc powinna się toczyć o tym patologicznym układzie, aby zmotywować autorkę tematu do poszukania pomocy u specjalisty. Być może z uwagi na dobro dziecka udzielanie porady, aby się rozeszli byłoby błędem, dlatego też ograniczyłem się wyłącznie do diagnozy, którą przedstawiłem w lakoniczny, aczkolwiek dosadny sposób.
I tu się z Tobą zgadzam :)
Aczkolwiek czy dobrem dla dziecka jest dorastanie w patologicznej rodzinie? Nic na siłę. Czasem warto postawić granicę, dla dobra swojego i dziecka. Ale to zależy od konkretnej sytuacji.
 
S

Spamerski

Guest
Tylko że umyka Ci:


Spamerski napisał:
W każdym razie uważam, że miłość jako zjawisko materialne nie istnieje.
Tymczasem autorka tematu upatruje miłości jako zjawiska materialnego m.in. w tym, że jej partner mówił, że ją kocha :) Czy to jej wyobrażenie oznacza, że taka jest rzeczywistość? Absolutnie nie.



Bianka napisał:
Aczkolwiek czy dobrem dla dziecka jest dorastanie w patologicznej rodzinie?
Nie wiem, dlatego powstrzymałem się od udzielenia jakiejkolwiek rady w tym zakresie. Nie jestem nieomylną wyrocznią, która potrafi na podstawie jakiegoś wpisu na forum ustalić, co należy w danej sytuacji zrobić :D Od tego są specjaliści, do których powinna się udać :)
 

Bianka

Bywalec
Dołączył
28 Kwiecień 2016
Posty
440
Punkty reakcji
132
Miasto
Łódź
Spamerski napisał:
Tylko że umyka Ci:
Nic mi nie umyka, uwzględniłam wszystko co było napisane. Popełniłeś błąd. Zostało to wykazane czarno na białym. Dla mnie ten wątek jest zamknięty.


Spamerski napisał:
Tymczasem autorka tematu upatruje miłości jako zjawiska materialnego m.in. w tym, że jej partner mówił, że ją kocha Czy to jej wyobrażenie oznacza, że taka jest rzeczywistość? Absolutnie nie.
Oczywiście, że absolutnie nie. Czy ja to neguję? Co do jej postrzegania miłości, to już chyba wielokrotnie zostało powiedziane i przez Ciebie i przeze mnie, że wierzy w nieswój i przerysowany obraz miłości, oparty za bardzo na przesłankach materialnych, który zachwiał jej równowagą, dlatego nie potrafiła ocenić swojego partnera ani pod katem swojego dobra, ani pod kątem wspólnego szczęścia.


Spamerski napisał:
Nie wiem, dlatego powstrzymałem się od udzielenia jakiejkolwiek rady w tym zakresie. Nie jestem nieomylną wyrocznią, która potrafi na podstawie jakiegoś wpisu na forum ustalić, co należy w danej sytuacji zrobić Od tego są specjaliści, do których powinna się udać
Jest to jedna z opcji, na którą powinna być przygotowana. Nic więcej. A, że jej sytuacja wymaga konsultacji większych specjalistów niż osoby na forum, to chyba też jest oczywiste ;)
 
S

Spamerski

Guest
Po kolei, czy w kontekście sytuacji autorki tematu poniższe zdanie nie jest prawdziwe?

Spamerski napisał:
Odpowiadając na pytanie zawarte w temacie: nie. Czyny, a nie słowa się liczą, ale z drugiej strony miłości nie ma, więc czyny są bez większego znaczenia.
Ja jedynie widzę błąd w tym, że od tej konkretnej sytuacji przeszedłem do kwestii:

Bianka napisał:
Prawdziwość tego zdania zależy od punktu siedzenia. Z wiarą w miłość jest jak z wiarą w Boga.
która w zasadzie powinna być omawiana w innym temacie, jak chociażby tym: http://www.forumowisko.pl/topic/148231-co-to-jest-mi%C5%82o%C5%9B%C4%87/ Ponadto pojawiało się kilka wątków pobocznych, w tym ten dotyczący egoizmu, a ja już stary jestem i nie lubię pisać o wszystkim i o niczym :D

Opisana przez autorkę sytuacja to patologiczny układ, więc w zasadzie nie ma znaczenia jak podchodzimy do pojęcia miłości. Powyższe zdanie raczej trzeba rozpatrywać w stylu: autorka wierzy w miłość romantyczną, a jak ustaliliśmy - jest to coś oderwane od rzeczywistości. Skoro w dalszej części napisałem, że nie ma dowodów na istnienie i nieistnienie miłości, to w tym kontekście trzeba rozpatrywać tamten komentarz. W żadnym razie zdanie kierowane do autorki tematu nie oznacza, że przedstawiam dowody na nieistnienie miłości jako zjawiska niematerialnego. Jeśli dobrze rozumiem, to w tym głównie upatrujesz mój rzekomy błąd.

Tak czy owak, masz prawo oceniać moje wypowiedzi jak tam chcesz :D
 

Bianka

Bywalec
Dołączył
28 Kwiecień 2016
Posty
440
Punkty reakcji
132
Miasto
Łódź
Tylko winny się tłumaczy :whistling:
Ważne, że później napisałeś jak powinno być.

Pozdrawiam ^_^
 
S

Spamerski

Guest
Tylko że "Miłość wchodzi mężczyźnie przez oczy, a kobiecie przez uszy" (L. Godlewska). Wystarczyło, że partner autorki tematu powiedział jej, że ją kocha, a ta straciła głowę. A mądrość ludowa podpowiada, że "Nie wierz nigdy dziewucho, coć chłop szepce na ucho" :D
 
Do góry