Hej wszystkim,
Właśnie stworzę najbardziej żałosny post w mojej skromnej historii obecności na tym forum. Już coś tam męczyłem 4 litery na ten temat w innym wątku ale tym razem pojadę po bandzie. Ostrzegam, przydługie i niewiele wnoszące. Próba ujścia mojej śmiesznej i chorej seksualności. Choć koniec końców poproszę was o pewną radę - o ile ktoś przebrnie przez ten tekst.
Co to jest makrofilia? Jedna z setek parafilli, odchyłek, gnębiącej głównie mężczyzn. To inaczej pociąg do wielkich kobiet. Co ja piszę! Do gigantycznych! Oczywiście nie takich chudzinek-patyczaków a wprost proporcjonalnych do swego wzrostu. I nieważne jakie kobiety wielbisz - może mierzyć 5, 50 albo 500 metrów. Jeden z najbardziej popularnych fetyszy świata. Mnogość materiałów traktujących tzw. olbrzymki albo jak kto woli gigantki, daje sporo do myślenia - era Internetu stworzyła tego setki tysiące. W większości rozwiniętych państwach, gdzie obywatele mają jako taką swobodę w dostępie do Internetu, działają fora albo stowarzyszenia skupiające miłośników wysokich i/lub gigantyznych kobiet - sam w takim swego czasu działałem (pisałem powieści erotyczne z udziałem potężnych kobiet i małych mężczyzn).
I na tym z grubsza polega fakt mojego popapraństwa. Rzygać mi się chce gdy spojrzę w lustro. Bo widzę tam człowieka, którego najskrytsze marzenia seksualne nigdy się nie spełnią. Przez tyle straconych lat - gdy inni chłopcy z lubością oglądali porno, mnie oczywiście interesowały tylko multum stronek w necie, gdzie zawsze królowały wielkie kobiety. Przez wszystkie te lata muszę udawać, że dziewczyna niższe ode mnie też jest atrakcyjna tymczasem nigdy nie zwróciłem uwagi na kogoś takiego - no bo pierwsze co gra skrzypce to wzrost. Rzekomo wygląd nie gra roli - co w takim razie skoro niższa ode mnie nawet mnie nie podnieci? A mi idzie już 23 wiosna! Zero dziewczyn w swoim życiu, prawiczek forever.
Te myślowe chucie są silniejsze nawet od klasycznego uniesienia przy pomocy masturbacji - taka jest silna moja miłość do olbrzymek. Zero odzewu znikąd, udawanie, że wszystko jest normalne. Nawet lekarze mi nie pomogli, twierdząc, że czegoś takiego się w zasadzie nie leczy. Zbliża się dzień ostateczny: albo będę udawał nadal, że wszystko jest git albo rozpocznę regularną terapię albo pójdę do mojego seksuologa po obiecane leki na ograniczenie (być może całkowite) popędu albo... ale o tym zaraz.
Moje marzenie po prostu czasem samego siebie rozwala. Chcę przeżyć jakiś maleński wycinek swojego życia z taką 5-15 metrową panną. Chcę aby się mną bawiła jak jakąś szmacianą lalką, erotyczną zabawką. Chcę pieścić jej olbrzymie członki ciała. Pragnę aby mnie zdominowała nie tylko fizycznie ale także psychicznie. Zostać niewolnikiem mojej boginii. Przy okazji całując jej stópki (kłania się fetysz stóp, tak bardzo popularny wśród makrofili). Dalej nie piszę bo się za bardzo podjaram.
Czy jest nadzieja - opcja czwarta? Wkurzyłem się w końcu. Uznałem, że lepsza duża kobieta niż żadna. Staram się coś tam szukać tu i tam, ogłaszać w sprawie randki (odpłatnej rzecz jasna) z wysoką kobietą - minimum 190 cm + największe szpile (ja jakby co mam 180 cm). Przebywanie z kimś takim już w samo sobie jara, jak żelazko które dotknąłem jak byłem dzieckiem - tu już nawet nie chodzi o sex a o zwykłą randkę z niezwykłą boginią. Zresztą bądźmy realistami - żadna babka nie zgodzi się tak łatwo na sex z bądź co bądź zboczeńcem. Niemniej jednak dalej cię ciepię jak ryba w sieci, łudząc się, że kiedyś spełnię promil swych marzeń (notabene tyle ile wynosi odsetem wysokich dziewcząt w społeczeństwie - no sory ale ja już dawno nie widziałem jakiejś, co ma choć 185 cm a mieszkam w dużym przecież mieście).
Na zewnątrz facet jak facet, z mnóstwem znajomych, dużo podróżuję, spełniam pasje - a z drugiej strony to co powyżej...
Podziękować duszyczkom, które przeczytają moje żale i skomentują mój śmieszny lecz dla mnie z roku na rok coraz bardziej tragiczny fetysz. Jak już skomentujecie, to możecie napisać w odpowiedzi, czy dalej mam szukać tej wysokiej "randkowiczki" czy może rzeczywiście poszukać innego specjalistę i podjąć jakąś terapię.
Właśnie stworzę najbardziej żałosny post w mojej skromnej historii obecności na tym forum. Już coś tam męczyłem 4 litery na ten temat w innym wątku ale tym razem pojadę po bandzie. Ostrzegam, przydługie i niewiele wnoszące. Próba ujścia mojej śmiesznej i chorej seksualności. Choć koniec końców poproszę was o pewną radę - o ile ktoś przebrnie przez ten tekst.
Co to jest makrofilia? Jedna z setek parafilli, odchyłek, gnębiącej głównie mężczyzn. To inaczej pociąg do wielkich kobiet. Co ja piszę! Do gigantycznych! Oczywiście nie takich chudzinek-patyczaków a wprost proporcjonalnych do swego wzrostu. I nieważne jakie kobiety wielbisz - może mierzyć 5, 50 albo 500 metrów. Jeden z najbardziej popularnych fetyszy świata. Mnogość materiałów traktujących tzw. olbrzymki albo jak kto woli gigantki, daje sporo do myślenia - era Internetu stworzyła tego setki tysiące. W większości rozwiniętych państwach, gdzie obywatele mają jako taką swobodę w dostępie do Internetu, działają fora albo stowarzyszenia skupiające miłośników wysokich i/lub gigantyznych kobiet - sam w takim swego czasu działałem (pisałem powieści erotyczne z udziałem potężnych kobiet i małych mężczyzn).
I na tym z grubsza polega fakt mojego popapraństwa. Rzygać mi się chce gdy spojrzę w lustro. Bo widzę tam człowieka, którego najskrytsze marzenia seksualne nigdy się nie spełnią. Przez tyle straconych lat - gdy inni chłopcy z lubością oglądali porno, mnie oczywiście interesowały tylko multum stronek w necie, gdzie zawsze królowały wielkie kobiety. Przez wszystkie te lata muszę udawać, że dziewczyna niższe ode mnie też jest atrakcyjna tymczasem nigdy nie zwróciłem uwagi na kogoś takiego - no bo pierwsze co gra skrzypce to wzrost. Rzekomo wygląd nie gra roli - co w takim razie skoro niższa ode mnie nawet mnie nie podnieci? A mi idzie już 23 wiosna! Zero dziewczyn w swoim życiu, prawiczek forever.
Te myślowe chucie są silniejsze nawet od klasycznego uniesienia przy pomocy masturbacji - taka jest silna moja miłość do olbrzymek. Zero odzewu znikąd, udawanie, że wszystko jest normalne. Nawet lekarze mi nie pomogli, twierdząc, że czegoś takiego się w zasadzie nie leczy. Zbliża się dzień ostateczny: albo będę udawał nadal, że wszystko jest git albo rozpocznę regularną terapię albo pójdę do mojego seksuologa po obiecane leki na ograniczenie (być może całkowite) popędu albo... ale o tym zaraz.
Moje marzenie po prostu czasem samego siebie rozwala. Chcę przeżyć jakiś maleński wycinek swojego życia z taką 5-15 metrową panną. Chcę aby się mną bawiła jak jakąś szmacianą lalką, erotyczną zabawką. Chcę pieścić jej olbrzymie członki ciała. Pragnę aby mnie zdominowała nie tylko fizycznie ale także psychicznie. Zostać niewolnikiem mojej boginii. Przy okazji całując jej stópki (kłania się fetysz stóp, tak bardzo popularny wśród makrofili). Dalej nie piszę bo się za bardzo podjaram.
Czy jest nadzieja - opcja czwarta? Wkurzyłem się w końcu. Uznałem, że lepsza duża kobieta niż żadna. Staram się coś tam szukać tu i tam, ogłaszać w sprawie randki (odpłatnej rzecz jasna) z wysoką kobietą - minimum 190 cm + największe szpile (ja jakby co mam 180 cm). Przebywanie z kimś takim już w samo sobie jara, jak żelazko które dotknąłem jak byłem dzieckiem - tu już nawet nie chodzi o sex a o zwykłą randkę z niezwykłą boginią. Zresztą bądźmy realistami - żadna babka nie zgodzi się tak łatwo na sex z bądź co bądź zboczeńcem. Niemniej jednak dalej cię ciepię jak ryba w sieci, łudząc się, że kiedyś spełnię promil swych marzeń (notabene tyle ile wynosi odsetem wysokich dziewcząt w społeczeństwie - no sory ale ja już dawno nie widziałem jakiejś, co ma choć 185 cm a mieszkam w dużym przecież mieście).
Na zewnątrz facet jak facet, z mnóstwem znajomych, dużo podróżuję, spełniam pasje - a z drugiej strony to co powyżej...
Podziękować duszyczkom, które przeczytają moje żale i skomentują mój śmieszny lecz dla mnie z roku na rok coraz bardziej tragiczny fetysz. Jak już skomentujecie, to możecie napisać w odpowiedzi, czy dalej mam szukać tej wysokiej "randkowiczki" czy może rzeczywiście poszukać innego specjalistę i podjąć jakąś terapię.