jeszcze kilka dni temu wydawało mi się że jestem szczęśliwa... dziś wiem że sama siebie okłamywałam...
jestem z moim P. od ponad roku... spotkaliśmy się kiedy obojgu z nas nie mieściło się w głowie że jest jeszcze na tym świecie ktoś kto może być nami zainteresowany... i stało sie...zostaliśmy para...on na początku był ostrożny ale i czuły...wydawało się że świata poza mną nie widzi... spotykaliśmy się rzadko bo często wyjeżdżał w delegacje...ale kiedy już wracał to od razu przybiegał do mnie i było cudnie.
zakochałam sie... dla niego mogłabym zrobić wszystko ale on gdy tylko poczuł że nie odejdę od niego nawet wtedy gdy nawalał stał się bardzo pewny siebie...inny niż dawniej:arogancki, mało czuły...jakby nagle czar prysł... i mimo tego iż jakaś część mnie chciała uciec od niego to pozostawałam przy nim i płakałam po kątach. ;(
teraz syt sie bardziej skomplikowała bo jestem w ciąży i postanowiliśmy się pobrać (bo rodzice uznali że tak być powinno) nie ukrywam że ja też tego chciałam ale teraz...TERAZ JUŻ NIE JESTEM O TYM PRZEKONANA bo widzę że on robi to tylko na odwal sie.zabrał mi marzenia o białej sukni bo o ślubie kościelnym nawet nie chciał słyszeć. (powodem było to że już kiedyś-2 razy o mało nie wylądował przed ołtarzem ale nic wtedy z tego nie wyszło i powiedział że nie chce przehodzić tego raz jeszcze) ZUPEŁNIE JAKBY MNIE TEŻ POSĄDZAŁ O TO ŻE UCIEKNE Z PRZED OŁTARZA JAK TAMTE... do ślubu zostało 4 tyg a ja nie wiem co robić? czy odejść i być wolną...ale co wtedy z naszym dzieckiem??... czy zostać i płakać po kątach do końca życia... proszę pomózcie... ;(
jestem z moim P. od ponad roku... spotkaliśmy się kiedy obojgu z nas nie mieściło się w głowie że jest jeszcze na tym świecie ktoś kto może być nami zainteresowany... i stało sie...zostaliśmy para...on na początku był ostrożny ale i czuły...wydawało się że świata poza mną nie widzi... spotykaliśmy się rzadko bo często wyjeżdżał w delegacje...ale kiedy już wracał to od razu przybiegał do mnie i było cudnie.
zakochałam sie... dla niego mogłabym zrobić wszystko ale on gdy tylko poczuł że nie odejdę od niego nawet wtedy gdy nawalał stał się bardzo pewny siebie...inny niż dawniej:arogancki, mało czuły...jakby nagle czar prysł... i mimo tego iż jakaś część mnie chciała uciec od niego to pozostawałam przy nim i płakałam po kątach. ;(
teraz syt sie bardziej skomplikowała bo jestem w ciąży i postanowiliśmy się pobrać (bo rodzice uznali że tak być powinno) nie ukrywam że ja też tego chciałam ale teraz...TERAZ JUŻ NIE JESTEM O TYM PRZEKONANA bo widzę że on robi to tylko na odwal sie.zabrał mi marzenia o białej sukni bo o ślubie kościelnym nawet nie chciał słyszeć. (powodem było to że już kiedyś-2 razy o mało nie wylądował przed ołtarzem ale nic wtedy z tego nie wyszło i powiedział że nie chce przehodzić tego raz jeszcze) ZUPEŁNIE JAKBY MNIE TEŻ POSĄDZAŁ O TO ŻE UCIEKNE Z PRZED OŁTARZA JAK TAMTE... do ślubu zostało 4 tyg a ja nie wiem co robić? czy odejść i być wolną...ale co wtedy z naszym dzieckiem??... czy zostać i płakać po kątach do końca życia... proszę pomózcie... ;(