viola1308 napisał:
Dla mnie zebranie z rodzicami bywa bardzo stresujące, pomimo tylu lat w zawodzie. Dlatego moje zebrania są zwarte, krótkie i zawsze muszę się do nich bardzo dobrze przygotować.
Bo takie powinny być: treściwe, rzeczowe i dotyczące dzieci. Niestety u nas rodzice nie raz muszą wysłuchiwać jaki to syn Pani wychowawczyni jest super, jak bardzo ona kładła nacisk na czytanie i jak wielkie tego teraz ma owoce, tak więc życzy wszystkim takiego rodzicielstwa :huh: Dowiedzieć isę też możemy, że największą przyjemnością, jakiej Pani doznała jest czytanie .....na co mojemu mężowi aż się wyrywało, by zapytać, co na to mąż <_<
Oprócz tego wykład jak spędzać z dziećmi najlepiej czas , że wieczorami należy czytać, itp. To już jest dla mnie wchodzenie buciorami w cudze życie. Nauczyciele pzrekraczają niejednokrotnie granice. Ja czekuję od nauczyciela, że zgodnie ze swoją profesją i powołaniem będzie edukował moje dziecko w ramach danego pzredmiotu a nie uskuteczniał pouczanie i kiwanie palcem. Zauważyłam, że nauczyciele ( w szkole moich dzieci zaznaczam) mają bardzo zawężony sposób patrzenia na człowieka i na życie: patrzą z fotela nauczycielskiego.
Irytują się, gdy im się zadaje pytania albo kwestionuje ich pomysły. Ostatnio otrzymałam informację, że nalezy wpłacić 12 zł na Mikołajki i 3 zł na koncert umuzykalniający. Tak zrobiłam. W dzień Mikołajek moja córka przyszła z tzw; odpadem czekoladowym, dostała czekoladki z Biedronki za 3 zł i z bałwankiem, którego sama ozdabiała. To wszystko. Ponieważ spodziewaliśmy się jakiejś małej paczki mąż poruszył temat na forum klasy na zebraniu. Gdzie jest reszta pieniędzy? Ano poszła na Mikołaja. Z 12 zł dzieci dostały te czekoladki za 3 zł a 9 zł kosztowała wizyta Mikołaja. Pytanie mojego męża brzmiało: Co jest priorytetem dla szkoły? I kto skorzystał najbardziej na tych Mikołajkach? Problemem według mnie jest brak konsultacji z rodzicami a tylko suche podawanie informacji i ozcekiwanie podporządkowania się, co jak widzę wychodzi bardzo dobrze, gdyż reszta rodziców ,,wskoczyła'' na mojego męża, choć wcześniej od kilku osób otrzymałam sygnał, że też im się to nie podoba.
Viola jeśli podchodzisz do rodziców jak do ludzi dorosłych i partnerów do dyskusji to nie ma powodów do obaw. Ja takich nauczycieli sobie cenię.
I co do siedzenia w ławkach. Zaczynam się zastanawiać czy to nie jest chwyt psychologiczny. Pani stoi i mówi, rodzice siedzą i słuchają....jak dzieci. Jesli nawet nie jest i trudno to organizacyjnie rozwiązać w inny sposób to takie mogą być odczucia dorosłych ,,wtłoczonych'' w dzieciece ławki. Dodam, że co niektórym panom nogi się nie mieszczą w pzrestrzeni : krzesło - ławka , więc jest to zwyczajnie bardzo niewygodne. Można by np; wykorzystać aule i rozłożyć zebrania w czasie.....ale nie wiem czy to możliwe.
wiki9969 napisał:
Zdenerwowało mnie to, że wysypałam karmę dla papug i jutro muszę iść do sklepu zoologicznego i kupić nową. :cry:
No masz.....Mam nadzieję, że papuga ma się dobrze