K4514

Nowicjusz
Dołączył
4 Sierpień 2015
Posty
5
Punkty reakcji
0
Witam, z moim facetem jestem 2,5 roku, jestem w ciąży w 6 miesiącu. Ostatnio moj partner ma spore parcie na wyjścia z kolegami, tydzien temu poszedł na kawalerski, kiedy do niego zadzwoniłam miał do mnie pretensje, powiedział, ze żadna dziewczyna nie dzwoni do swojego chłopaka, powiedział ze wróci do domu ok 2-3. Kiedy zadzwoniłam do niego po 2 nie odebrał, dopiero jak zadzwoniłam do jego kolegi podał mi go do telefonu. Byli w klubie kazałam mu wracać do domu i czekałam na niego, miałam złe przeczucia, wrócił nieźle wstawiony i miał ślady czerwonej szminki na twarzy i ustach. Wzięłam jego telefon i napisałam do jego kolegi smsa jako on " weź mi nr do tej dupy" po czym on odpisał "podam twój". Przyznał sie do tego ze całował sie ze striptizerka jak jeszcze byli w domu, według mnie ślady były dość świeże. Nie wiem co o tym myślec, jestem w ciąży, on zapewnia mnie o swojej miłości. W naszym związku nie jest kolorowo, często sie sprzeczamy o głupoty. Oboje mamy temperament i podobne charaktery przez co cieżko nam sie dogadać. Bardzo mi przykro ze zrobił mi taki prezent na świata, wiem tez ze nie mówi całej prawdy ale to nie ma znaczenia. Całował sie na pewno. Jestem bardzo pamiętliwą i nie ufną osobą, nie wiem czy bede umiała mu wybaczyć ale martwię sie o dziecko. Co myślicie o tej sytuacji? Czy to była zdrada?
 
B

Blancos

Guest
Szczerze? Ja bym z tego powodu afery nie robił.

Owszem, zachował się nie w porządku względem Ciebie i masz prawo mieć do niego pretensje o to, że całował się z obcą kobietą, ale weź też pod uwagę okoliczności... To nie był jakiś romans, on pewnie tej striptizerki w życiu wcześniej nie widział i nie miał do niej żadnych uczuć, nie było to w żaden sposób zaplanowane czy coś - ciężko posądzać go o to, że zrobił to świadomie i z premedytacją.

Najprawdopodobniej było tak, że się upił i w trakcie tańca tej kobiety trochę go poniosło, więc się z nią pocałował. Jeżeli na tym się skończyło to... No, ciężko mówić o tym, że zdradził Cię w sensie emocjonalnym, a i też sam pocałunek i to jeszcze po alkoholu to chyba jednak za mało, aby mówić o fizycznej zdradzie - choć zależy jak kto na to patrzy. W moim odczuciu jednak to za mało, aby kończyć przez to związek czy podejmować inne gwałtowne kroki.

Tak więc, w mojej ocenie ta cała sprawa jest jak najbardziej do wybaczenia.
 
E

Elen

Guest
K4514 co ja mysle? Mysle, ze dostalas probke i zapowiedz przyszlego zycia. Wlasnie tak bedzie ono wygladac. Z tym mezczyzna. Niestety zycie pokazalo wielokrotnie w roznych sprawach, ze- ludzie sie nie zmieniaja, chwilowo przybieraja maske na potrzebe sytuacji, a potem... wracaja do swoich nawykow. Latem tego roku bylam gosciem na 45 rocznicy czyjegos slubu. Zona tego pana, powiedziala mi po imprezie na boku- "owszem mamy dzieci i wnuki ale nie jestem szczesliwa i nigdy nie bylam, zaluje ze nie mialam odwagi na rozwod za mlodu. Wciaz udaje, takie jest moje zycie." Wyciagnij wnioski. A co zrobisz... Twoja sprawa.
 
K

kate2

Guest
@[member='K4514'], a jak wygladają Wasze relacje w codzienności? Masz wpływ na to, co On robi czy chce zrobić? Bierze pod uwagę Twoje uczucia i prośby? Czy raczej forsuje swoje plany bez wzięcia Ciebie pod uwagę?
Ciesz się z oczekiwanego dziecka? Nie czujesz się przez Niego zaniedbana?
 

BOSSY

Bywalec
Dołączył
13 Październik 2009
Posty
1 593
Punkty reakcji
133
Wiek
34
Elen napisał:
K4514 co ja mysle? Mysle, ze dostalas probke i zapowiedz przyszlego zycia. Wlasnie tak bedzie ono wygladac. Z tym mezczyzna. Niestety zycie pokazalo wielokrotnie w roznych sprawach, ze- ludzie sie nie zmieniaja, chwilowo przybieraja maske na potrzebe sytuacji, a potem... wracaja do swoich nawykow. Latem tego roku bylam gosciem na 45 rocznicy czyjegos slubu. Zona tego pana, powiedziala mi po imprezie na boku- "owszem mamy dzieci i wnuki ale nie jestem szczesliwa i nigdy nie bylam, zaluje ze nie mialam odwagi na rozwod za mlodu. Wciaz udaje, takie jest moje zycie." Wyciagnij wnioski. A co zrobisz... Twoja sprawa.
w kwestii czy ludzie sie nie zmieniają to bym polemizował ;)
Jednemu pasuje jak żyje jak chce, drugi chce coś zmienić w życiu na lepsze i przy okazji siebie ;)

Do autorki tematu, przeprowadź z nim rozmowę , ale najpierw się do niej przygotuj, przyszykuj wszystko żeby nie wyszła z tego kłótnia. Rozmowa na poziomie i bez nerwów to szczera rozmowa. Aby tylko nie dać się ponieść emocjom, bo wtedy już nie panujemy nad swoimi słowami ;)

pozdrawiam i życzę szczęścia :)
 
E

Elen

Guest
BOSSY napisał:
w kwestii czy ludzie sie nie zmieniają to bym polemizował ;)
Jednemu pasuje jak żyje jak chce, drugi chce coś zmienić w życiu na lepsze i przy okazji siebie ;)
Swoje zycie trzeba zmieniac i nawet trzeba. Ale charakter czlowieka... bardzo trudno zmienic. Nawyki rowniez.
Moze powiem jeszcze cos- warto rozmawiac i dawac szanse, dla spokoju wlasnego sumienia, ze zrobilo sie wszystko co mozna. Ale nie w nieskonczonosc.
 

BOSSY

Bywalec
Dołączył
13 Październik 2009
Posty
1 593
Punkty reakcji
133
Wiek
34
owszem w nieskończoność, ale od rozmowy trzeba zacząć ;)
 

K4514

Nowicjusz
Dołączył
4 Sierpień 2015
Posty
5
Punkty reakcji
0
Dziękuje serdecznie za odpowiedzi. Nie można powiedzieć, ze nie było to w żaden sposób zaplanowane, bo było, na trzeźwo. Dobrze wiedział ze bedą dziewczyny, jest dorosły, wie jak jest po alkoholu. Nawet próbowałam go tłumaczyć w myślach, ze był pijany, ale z drugiej strony wszystko było zaplanowane na trzeźwo. nie mam nic do striptizerek, ale pocałunek to juz dla mnie przekroczenie pewnej granicy.
Co do tego jak jest na codzień bywa rożnie, była sytuacja, ze mnie okłamał po czym straciłam do niego zaufanie a on nie robił zawiele, zeby je odzyskać, a w zasadzie nie robił nic. Miałam wrażenie jednak, ze cieszy sie z dziecka mimo iż nie było planowane, ale zauważyłam, ze ma większa potrzebę wychodzenia z kolegami. Trochę czuje sie zaniedbana, nie pomaga mi zawiele w pracach domowych, zakupach, często tez jest nerwowy i krzyczy na mnie. Ale juz do wszystkiego przywykłam tylko ta sytuacja zciela mnie z nóg i dała do myślenia. Zdaje sobie sprawę z tego ze jestem atrakcyjna, a przy nim zaczynam mieć kompleksy, zmieniłam sie, zaczęłam byc mniej wesoła, trochę zamknięta w sobie i bardziej nieśmiała. On natomiast jest bardzo otwarty czasem sie ze mnie naśmiewa i uważa mnie za głupszą od siebie. Próbowałam rozmowy na spokojnie wtedy on sie denerwuje i wyczuwam ze nie ma dużej chęci na rozmowy. Zmienił sie kiedys nie widział świata poza mną teraz nawet nie jest zazdrosny, ma kolegę który ma na niego zły wpływ i widzę ze mu imponuje ale on oczywiście tego nie widzi. jestem w kropce, nie wiem co dalej...
 
E

Elen

Guest
K4514 napisał:
(...) Trochę czuje sie zaniedbana, nie pomaga mi zawiele w pracach domowych, zakupach, często tez jest nerwowy i krzyczy na mnie. Ale juz do wszystkiego przywykłam tylko ta sytuacja zciela mnie z nóg i dała do myślenia. Zdaje sobie sprawę z tego ze jestem atrakcyjna, a przy nim zaczynam mieć kompleksy, zmieniłam sie, zaczęłam byc mniej wesoła, trochę zamknięta w sobie i bardziej nieśmiała. On natomiast jest bardzo otwarty czasem sie ze mnie naśmiewa i uważa mnie za głupszą od siebie. Próbowałam rozmowy na spokojnie wtedy on sie denerwuje i wyczuwam ze nie ma dużej chęci na rozmowy.
Dla mnie dosc powodow, zeby szeroko otworzyc drzwi i zrobic gosciowi "przeciag." Nie zylabym z nim. Skoro jest tak jak piszesz, to uwazam ze sama lub przy pomocy rodziny z powodzeniem wychowasz dziecko. Przynajmniej bedziesz spac spokojnie po nocach, a nie zastanawiac sie gdzie jest i z kim baluje gnojek. I nie bedziesz prac jego koszul po szlajaniu sie. A ze jestes inteligentna i atrakcyjna, to na pewno znajdzie sie dobry mezczyzna. I normalny, to najwazniejsze. *** <jestem mega spokojna ale po twoim opisie dostalby w leb tluczkiem do miesa> :klotnia: :bangin:
 
B

Blancos

Guest
Czy wy nie za bardzo dramatyzujecie w tej chwili?

Elen napisał:
ysle, ze dostalas probke i zapowiedz przyszlego zycia. Wlasnie tak bedzie ono wygladac.
Naprawdę wysuwasz takie wnioski na podstawie jednej w sumie niewinnej sytuacji po alkoholu (w momencie pisania przez Ciebie tego posta autorka nie opisała jeszcze szczegółowo tego jak wygląda jej związek)? Przecież na tej zasadzie można z połowy naszego kraju zrobić jakiś niesamowitych zwyrodnialców i twierdzić, że to ostatnie kanalie i szumowiny. Trochę dystansu. To, że ktoś raz zrobił coś głupiego po alkoholu wcale nie oznacza, że będzie tak postępował cały czas. Błędy się zdarzają - każdemu, nawet tym najlepszym. Nie jest sztuką podejmować pochopne decyzje na ich podstawie. Sztuką jest ocenić czy ten błąd był czymś, co faktycznie sugeruje jakiś głębszy problem, czy też może po prostu zwykłą wpadką.

W takich sytuacjach ważny jest kontekst - jak wygląda dana relacja, jak osoba popełniająca ów błąd do tego wszystkiego podchodzi i jak na to reaguje, etc.

Elen napisał:
Zona tego pana, powiedziala mi po imprezie na boku- "owszem mamy dzieci i wnuki ale nie jestem szczesliwa i nigdy nie bylam, zaluje ze nie mialam odwagi na rozwod za mlodu. Wciaz udaje, takie jest moje zycie."
Jedna rzecz to mieć odwagę zakończyć nieudany związek za młodu, druga to rozbijać rodzinę bez wyczerpania wszystkich opcji na jej uratowanie. A w tym przypadku mówimy de facto o rozbijaniu przyszłej rodziny - w końcu autorka jest w ciąży. Nie mamy tu do czynienia z sytuacją, gdzie jej decyzja wpływa wyłącznie na to jak będzie wyglądać jej życie, ale z sytuacją, gdzie od tego wyboru zależy także to, w jakich warunkach będzie dorastać dziecko. Dlatego też decyzja o rozstaniu musi być bardzo dokładnie przemyślana i w mojej ocenie, poprzedzona próbami naprawienia tej relacji. Zdecydowanie odradzałbym więc podejmowanie jakichkolwiek kroków pod wpływem emocji czy urażonej dumy - jeżeli autorka zdecyduje się zakończyć ten związek to powinna być to decyzja odpowiedzialna i przemyślana, a nie pochopna i emocjonalna.

BOSSY napisał:
w kwestii czy ludzie sie nie zmieniają to bym polemizował
Też bym polemizował. O ile jestem w stanie zgodzić się z twierdzeniem, że ludzie łatwo się nie zmieniają, to już twierdzenie, że "ludzie się nie zmieniają" jest wierutną bzdurą. Ludzie jak najbardziej się zmieniają - także w zakresie charakteru, tyle, że takie zmiany albo przebiegają na zasadzie długotrwałej ewolucji albo są podyktowane naprawdę intensywnymi przeżyciami. Nie jest to łatwe, prawda, i należy zachować daleko idącą ostrożność w liczeniu na to, że ktoś się zmieni, ale moim zdaniem nie powinno się bezwzględnie wykluczać takiej ewentualności jak to robi koleżanka.

Elen napisał:
Moze powiem jeszcze cos- warto rozmawiac i dawac szanse, dla spokoju wlasnego sumienia, ze zrobilo sie wszystko co mozna. Ale nie w nieskonczonosc.
Mówisz tak, jakby on ją cały czas zdradzał, ona dawała mu szanse, rozmawiała i walczyła o ten związek, a on dalej robił to samo. Gdyby tak było to bym się z Tobą zgodził, ale w tym przypadku to była jedna sytuacja, gdzie TYLKO pocałował PRZYPADKOWĄ kobietę PO ALKOHOLU. Raz. Tu nie ma żadnej recydywy, dlatego nie rozumiem w ogóle tej wstawki o "dawaniu szansy w nieskończoność". No chyba, że dla Ciebie raz to już nieskończoność... Moim zdaniem nie.

Co innego natomiast w kwestii pozostałych problemów występujących w tym związku - jeżeli bowiem autorka czuje się zaniedbywana oraz widzi, że ten związek nie zmierza w dobrym kierunku, a wszelkie próby rozmowy czy naprawy tej relacji z jej strony spotykają się z negatywną reakcją lub odmową drugiej strony to wówczas pełna zgoda - musi w końcu przyjść taki moment, że autorka powie dość.

W tym przypadku jednak nie dramatyzowałbym z tym pocałunkiem - moim zdaniem akurat to jest w tym wszystkim najmniejszy problem i to jest jak najbardziej do wybaczenia, o ile podobne sytuacje nie zdarzały się wcześniej.

K4514 napisał:
Nie można powiedzieć, ze nie było to w żaden sposób zaplanowane, bo było, na trzeźwo. Dobrze wiedział ze bedą dziewczyny, jest dorosły, wie jak jest po alkoholu. Nawet próbowałam go tłumaczyć w myślach, ze był pijany, ale z drugiej strony wszystko było zaplanowane na trzeźwo. nie mam nic do striptizerek, ale pocałunek to juz dla mnie przekroczenie pewnej granicy.
Było zaplanowane? To znaczy, że co - podejrzewasz, że szedł tam z nastawieniem, że pocałuje się z jakąś striptizerką? Że to otwarcie planował i taki był jego zamiar? Wiesz co, jeżeli tak to zgoda - było to świństwo i zdrada, ale jeżeli nie to ja pozostanę przy moim zdaniu i będę uważał ten pocałunek za zwyczajny wybryk po alkoholu, który zasadniczo nie powinien mieć wiekszego znaczenia.

Musisz rozgraniczyć dwie rzeczy - nie możesz go winić za to, że poszedł na ten wieczór kawalerski i że chciał się dobrze bawić, bo miał do tego pełne prawo. Nie jest w końcu Twoim niewolnikiem. Idąc dalej - jeżeli wcześniej zdarzało mu się, że po alkoholu robił głupie rzeczy czy przystawiał się do innych kobiet to owszem, masz prawo być wściekła, że znowu wypił, choć wiedział, że po alkoholu robi głupoty. Masz też prawo oczekiwać od niego, że w związku z tym ograniczy alkohol podczas kolejnych wyjść.

A co do tego pocałunku - jeżeli nic podobnego się wcześniej nie zdarzyło i on na trzeźwo nie planował, że będzie się całował z inną kobietą, to o ile oczywiście możesz mieć pretensje za alkohol to już robienie z tego pocałunku czegoś wystarczającego do rozbicia związku jest moim zdaniem mocno przesadzoną reakcją. I tu jest właśnie te rozgraniczenie - że problemem w takim przypadku nie był sam pocałunek, ale to, że pomimo świadomości, jak działa na niego alkohol, on nie potrafił się powstrzymać i zrobił coś głupiego (znowu). A już to czy to był pocałunek ze striptizerką czy cokolwiek innego ma tu marginalne znaczenie.

K4514 napisał:
Co do tego jak jest na codzień bywa rożnie, była sytuacja, ze mnie okłamał po czym straciłam do niego zaufanie a on nie robił zawiele, zeby je odzyskać, a w zasadzie nie robił nic. Miałam wrażenie jednak, ze cieszy sie z dziecka mimo iż nie było planowane, ale zauważyłam, ze ma większa potrzebę wychodzenia z kolegami. Trochę czuje sie zaniedbana, nie pomaga mi zawiele w pracach domowych, zakupach, często tez jest nerwowy i krzyczy na mnie. Ale juz do wszystkiego przywykłam tylko ta sytuacja zciela mnie z nóg i dała do myślenia. Zdaje sobie sprawę z tego ze jestem atrakcyjna, a przy nim zaczynam mieć kompleksy, zmieniłam sie, zaczęłam byc mniej wesoła, trochę zamknięta w sobie i bardziej nieśmiała. On natomiast jest bardzo otwarty czasem sie ze mnie naśmiewa i uważa mnie za głupszą od siebie. Próbowałam rozmowy na spokojnie wtedy on sie denerwuje i wyczuwam ze nie ma dużej chęci na rozmowy. Zmienił sie kiedys nie widział świata poza mną teraz nawet nie jest zazdrosny
Widzisz, prawdziwym problemem tego związku nie jest ten nieszczęsny pocałunek po pijaku - prawdziwym problemem jest to, co tutaj napisałaś (pozwoliłem sobie pogrubić najważniejsze elementy).

Spójrzmy na sprawę obiektywnie - gdyby wasz związek był względnie udany, a ten pocałunek byłby jednorazowym wybrykiem po alkoholu, to robienie z tego powodu afery byłoby niepoważne. Co innego wkurzyć się i dać mu odczuć, że nie akceptujesz takich zachowań, a co innego rozważać zakończenie związku z powodu takiej w sumie głupoty.

W Twoim przypadku jednak, obawiam się, tak naprawdę problemem nie jest to, że on pocałował się z jakąś striptizerką na wieczorze kawalerskim, ale to, że nawet gdyby to w ogóle nie miało miejsca, wasz związek nie wygląda na zbytnio udany. Z tego, co piszesz wynika, że brakuje wam umiejętności prawidłowej komunikacji oraz to, że on nie wykazuje odpowiedniego zaangażowania. Dlatego też w pełni rozumiem, że możesz w tym związku nie czuć się najlepiej. Jeżeli ta cała sprawa jest po prostu kroplą przelewającą w Tobie czarę goryczy to jestem w stanie zrozumieć to, że masz teraz dylemat, ale wówczas powodem ewentualnego rozstania nie powinno być to, co stało się na tym wieczorze kawalerskim, ale to jak ogólnie wyglądał wasz związek (w ujęciu całościowym).

Elen napisał:
Skoro jest tak jak piszesz, to uwazam ze sama lub przy pomocy rodziny z powodzeniem wychowasz dziecko.
Widzisz, Elen... Niby masz trochę racji, ale nie do końca. Zasadniczo dla dziecka lepiej jest jeżeli jest wychowywane w pełnej rodzinie. Jeden rodzic nigdy, choćby nie wiem jak się starał, nie jest w stanie czy to sam czy z pomocą rodziny i przyjaciół, do końca zastąpić tego drugiego. Stąd też, z perspektywy dziecka najlepiej jest, aby dorastało ono i było wychowywane w pełnej rodzinie - niczego lepszego tu zwyczajnie nie ma.

To, co Ty sugerujesz... Powiem tak - jeżeli pełna rodzina jest dysfunkcyjna lub patologiczna to wówczas rozbicie jej i wychowywanie dziecka w pojedynkę to po prostu mniejsze zło. I w takim przypadku jestem w stanie pochwalić taki wybór. Nie jestem jednak pewien, czy sytuacja autorki warunkuje natychmiastowe zwijanie żagli - owszem, jej partner zachowuje się nie w porządku, ale musimy wziąć poprawkę na to, że faceci mimo wszystko też mają jakąś konstrukcję emocjonalno-psychiczną i w różny sposób przechodzą okres ciąży oraz czasami dość dziwacznie dostosowują się psychicznie do roli ojca.

W tym, co napisała autorka ja nie widzę absolutnie niczego, co już w tej chwili przekreślałoby tego mężczyznę. Czasami bowiem zdarza się, że widok własnego dziecka bardzo wpływa na faceta - że to jest coś, co go w jakimś tam stopniu zmienia. Dlatego też ja osobiście radziłbym autorce poczekać aż urodzi i będzie mogła zobaczyć, jak jej mężczyzna podejdzie do całej sprawy, gdy już będzie ojcem. Jeżeli nic się nie zmieni i ten związek dalej będzie miał tyle problemów, co teraz, a on w dalszym ciągu będzie zamknięty na rozmowę i szukanie "pokojowego" rozwiązania, wówczas autorka będzie mogła moim zdaniem ze spokojnym sumieniem podjąć decyzję o tym, aby ten związek zakończyć.
 
K

kate2

Guest
K4514 napisał:
Trochę czuje sie zaniedbana, nie pomaga mi zawiele w pracach domowych, zakupach, często tez jest nerwowy i krzyczy na mnie.
Czy dajesz Mu jasne komunikaty , że chciałabyś pomocy i Jego zaangażowania w konkretnych działaniach? Bo wiesz.....jesli zostawisz tę kwestię w sferze Jego domyslania się, to marne szanse , byś zyskała pomoc. Mężczyzna tak sam z siebie nie ruszy do mycia naczyń czy okien :) I to jeszcze w podskokach.
Oczywiste jest, że kobieta w ciąży potrzebuje takiego wsparcia w wielu kwestiach, no ale jak widać nie dla każdego. Zaproponuj swojemu mężczyxnie, by sobie wyobraził ten wystający ciężar z którym trzeba wykonywać mnóstwo czynności, może wtedy gdy ruszy Mu wyobraźnia , to będzie to jakiś bodziec do tego , by Ci pomóc . Po drugie to Wasz wspólny dom więc warto obowiązki rozłożyć na dwoje byście czuli się w nim dobrze oboje. Może zróbcie razem grafik w czym On mógłby Cię wyręczyć jednego dnia, a co jesteś w stanie zrobić bez problemu Ty. Przeciąganie liny i narzucanie drugiemu swojej woli zazwyczaj skutkuje buntem i ucieczką z domu. Mężczyzna będzie szukał wytchnienia, relaksu i zrozumienia poza domem. Bez spokojnych rozmów i wzajemnego wsłuchiwania się w siebie życie rodzinne stanie się wkrótce dla Was obojga brzemieniem, które zacznie Was przygniatać, zaczną się pretensje, żale, przerzucanie winy, roszczenia, pętla życia rodzinnego zacznie się zacieśniać i by ratować siebie trzeba będzie ją szybko zrzucić i uciekać. Warto to uświadomić sobie i Jemu. Jesli oboje nie zadbacie o Wasz ogródek więź zacznie więdnąć. Jeśli Twój wybranek potrafi zrozumieć to , co napisałam, to jest szansa, że dojdziecie do porozumienia. No, chyba, że jest osobą niedojrzałą i nieodpowiedzialną i cokolwiek byś nie robiła to On i tak będzie szukał rozrywki poza domem. Nie może być tak, że konsekwencje Waszych czynów i decyzji (np; obowiązki wynikające ze wspólnego zamieszkania i opieka nad dzieckiem) spadają tylko na jedną osobę a druga żyje i szuka szczęścia kosztem tej pierwszej.

Usiądźcie i porozmawiajcie w przyjaznym klimacie : co warto zrobić, co zmienić, czego oczekujesz i potzrebujesz do swobodnego oddychania Ty a czego On. Przyjrzyjcie się tym Waszym potrzebom i oczekiwaniom i spróbujcie znaleźć jakiś rozsądny i moralnie dobry kompromis.


K4514 napisał:
Zdaje sobie sprawę z tego ze jestem atrakcyjna, a przy nim zaczynam mieć kompleksy, zmieniłam sie, zaczęłam byc mniej wesoła, trochę zamknięta w sobie i bardziej nieśmiała
Twoja koncentracja zaczyna się skupiać na dziecku. To jest normalna postawa. Twój mężczyzna w ciąży nie jest, nie buduje w tym momencie relacji z dzieckiem (kobieta mówi do niego, głaszcze dziecko pzrez brzuch, i snuje plany jak to będzie gdy się już pojawi, i jak pieknie będzie wygladało w kupionych ubrankach :) ) i w związku z tym, żyje jak dotychczas. Dla Niego póki co nic się nie zmieniło. Nie tzreba mieć o to pretensji. Może się okazać, że gdy Maluch się pojawi, On stanie się automatycznie Ojcem na każde zawołanie. Ale to też kwestia osobowości i priorytetów, jakie sobie wyznaczył dany człowiek.
Czy zaangazowałaś Go w jakieś akcje związane z narodzinami dziecka, np; wybór wózka? łożeczka?, itp. Często kobiety szukają doradców i powierników swoich sparw wsród przyjaciółek, mam, sióstr.....a mężczyzna jest poza tym wszystkim. Podobie jest z obowiązkami wobec dziecka: zamiast zaangażować Jego tatę, zapraszają do kąpieli i zabawy mamy, teściowe, czy innych członków rodziny a ojciec dziecka dalej jest na marginesie ojcostwa. Za jakiś zcas pojawiają się żale i pretensje, że oto mężczyzna nie kwapi się do obowiązków i nie nawiązuje relacji z dzieckiem. Zadaniem kobiety jako tej, która do ludzi wychodzi jest zaaranżowanie takich sytuacji i takich okoliczności, w których mężczyzna poczuje się w stu procentach mężczyzną i ojcem. Nie wszyscy mają taką naturę , że sami z siebie kwapią się do aktywnego działania na wielu płaszczyznach życia rodzinnego. Trzeba wiedzieć, że taki się będzie miało dom, jaki się stworzy. Oboje musicie dokładać swoje cegiełki.



K4514 napisał:
On natomiast jest bardzo otwarty czasem sie ze mnie naśmiewa i uważa mnie za głupszą od siebie.
No to pogratuluj Mu wyboru. Skoro On taki Ą i Ę to dlaczego wybrał sobie głupią w swoim przekonaniu kobietę? Wybór kobiety ( czy męzczyzny) świadczy o wybierającym . Niech się zastanowi co mówi, i zdecyduje , czego w życiu chce.



K4514 napisał:
Zmienił sie kiedys nie widział świata poza mną teraz nawet nie jest zazdrosny
Wychodzisz gdzieś? Odwiedzasz znajome? Może gdy zaczniesz to i promień zazdrości się pojawi ( w dobrym znaczeniu) ? Jesli ugrzęźniesz w domu , nie dbając już o siebie i nie interesując się niczym trudno tu się dziwić, by męzczyzna czuł się zagrozony konkurencją :) A wychodzicie gdzieś razem? Macie wspólnych znajomych?

Skoncentrowąłam się na podaniu kilku pytań do zastanowienia i kilu rad do pzremyślenia by nie skreślać od razu Waszej relacji. Nie wiem,na ile jesteście oboje w stanie stworzyć coś dobrego i trwałego, co by dawało wszystkim poczucie bezpieczeństwa ....Rozejść się zawsze można. Dużo nie tzreba. Większa sztuka w tym, by umieć budować, rozwijać się w swoim powołaniu niż odchodzić , wracać... i tak w kółko. Dziś ludzie nie biorą pod uwagę, że trzeba walczyć o siebie nawzajem do końca. Jedyną alternatywą jest rozejście się i szukanie szczęścia gdzie indziej. Szkoda....Bo człowiek po to ma się wiązać z drugim, by coś rozumieć, i by stawać się najlepszą wersją siebie pokonując w sobie złe skłonności i pragnienia. Rodzina jest do tego bardzo dobrą glebą.
 
B

Blancos

Guest
kate2 napisał:
Twój mężczyzna w ciąży nie jest, nie buduje w tym momencie relacji z dzieckiem (kobieta mówi do niego, głaszcze dziecko pzrez brzuch, i snuje plany jak to będzie gdy się już pojawi, i jak pieknie będzie wygladało w kupionych ubrankach ) i w związku z tym, żyje jak dotychczas. Dla Niego póki co nic się nie zmieniło. Nie tzreba mieć o to pretensji. Może się okazać, że gdy Maluch się pojawi, On stanie się automatycznie Ojcem na każde zawołanie. Ale to też kwestia osobowości i priorytetów, jakie sobie wyznaczył dany człowiek.
Nie do końca się z Tobą zgodzę.

Owszem, mężczyzna nie wytwarza więzi z dzieckiem w trakcie ciąży, a nawet jeżeli to nie w takim stopniu jak kobieta. To normalne i wynika z tego, że to matka ma te dziecko w brzuchu, to ona je czuje, to ona w końcu jest w ciąży. Facetowi wytworzenie tej relacji czy cieszenie się ciążą przychodzi trudniej. I tu pełna zgoda. Nie wszystko jednak pozostaje takie same dla mężczyzny - zachowanie kobiety ulega zmianom w ciąży, bo skupia się wtedy na sobie i na dziecku. Jest to zupełnie naturalny i zdrowy proces, jednakże dla mężczyzny, który do tej pory był w centrum uwagi taka zmiana może często być trudna do zrozumienia i zaakceptowania. To z kolei może rodzić wiele problemów w związku - problemów, które mogą same się rozwiązać wraz z upływem czasu, gdy obie strony się ustabilizują i przyzwyczają do nowej rzeczywistości.

Warto także zwrócić uwagę na to, że ze względu na procesy biologiczne zachodzące w ciele kobiety w trakcie ciąży, dochodzi u niej także do innych zmian - zmian, których ona czasami sama może nie być świadoma, a które także mogą być ciężkie do przełknięcia dla mężczyzny. Przykładowo, kobiety ciężarne bywają bardziej kapryśne, mają większe oczekiwania niż wcześniej, ich wygląd też ulega zmianie, nie wspominając już nawet o potrzebach seksualnych mężczyzny, które w trakcie ciąży są niezaspokojone. A to tylko przykłady.

Mężczyzna, jak już mówiłem, nie wytwarza tak szybko i łatwo więzi z dzieckiem jak kobieta, dlatego też w większości przypadków jest mu ciężej dostosować się do nowej rzeczywistości aniżeli kobiecie. Stąd też może być też tak, że przez pewien czas kobieta i mężczyzna są zwyczajnie na innych etapach przystosowania do tego, że w ich życiu pojawi się dziecko - kobieta naturalnie zmienia swoje zachowanie, podczas gdy mężczyzna ma problemy przystosowawcze. Dlatego też ten okres może i często jest ciężki nie tylko dla kobiety, ale także dla mężczyzny. Niestety, często jest też tak, że kobiety w tym okresie skupiają się wyłącznie na sobie i podczas, gdy zupełnie słusznie oczekują wsparcia od partnera, nie za bardzo odwdzięczają mu się próbą zrozumienia tego, że on także może przechodzić przez trudny okres w swoim życiu - gdzie nie dość, że musi poradzić sobie z tym, że niedługo zostanie ojcem i będzie musiał dostosować się do tej roli (co może być dla faceta trudne i może nawet bardziej straszne niż dla kobiety, bo u kobiety przystosowanie do tej roli jest w dużej mierze warunkowane biologicznie - zwłaszcza jeżeli mówimy o przypadku, gdzie jest to jego pierwsze dziecko), to jeszcze spotyka się często z często ciężkimi dla niego do zrozumienia zmianami w zachowaniu swojej partnerki - zmiany te są zupełnie naturalne, ale facet może potrzebować czasu, aby je przetworzyć.

Nie chcę tutaj zrzucać winy na kogokolwiek, absolutnie, ale droga autorko - zastanów się przez chwile, czy może te problemy, przez które przechodzi teraz wasz związek nie są wynikiem tego, że coś jest nie tak ze związkiem, ale tego, że nie tylko Ty, ale także i Twój facet przechodzicie teraz przez trudny okres związany z przystosowaniem się do nowej roli w życiu - roli rodzica.

Może to, że częściej wychodzi z kolegami wcale nie wynika z tego, że ma jakieś złe intencje, ale z tego, że po prostu próbuje odreagować swój stres? Może w ten sposób chce nadrobić mniejszą ilość czułości i uwagi, które otrzymuje w domu - bo jego partnerka w naturalny sposób skupiła się na ciąży i dziecku, czego on jeszcze nie jest w stanie podzielać i rozumieć? Może chce się jeszcze pobawić ze znajomymi, bo boi się, że już niedługo jak zostanie ojcem to nie będzie już mógł tego zbytnio robić?

Może te problemy ze zrozumieniem wynikają po prostu z tego, że oboje przechodzicie teraz ciężki okres i po prostu nie za bardzo potraficie nawzajem się zrozumieć, bo jesteście jeszcze psychicznie na innych etapach? Może on jest nerwowy, bo po prostu odczuwa lęk przed zostaniem ojcem i nie wie, czy sobie z tym poradzi?

Autorko, pomyślałaś w ogóle o czymś takim? O tym, że on też tę ciążę jakoś przeżywa i że dla niego to też może być ciężki okres? Czy tylko patrzyłaś na siebie i swoje potrzeby? Czy w ogóle jak próbowaliście rozmawiać to Ty starałaś się wyjść mu jakoś naprzeciw, spróbować go zrozumieć, posłuchać tego, co on ma do powiedzenia i co on czuje, czy tylko mówiłaś mu o tym, że Ty jesteś w ciąży, Ty masz potrzeby, Tobą trzeba się zajmować, Ty jesteś zaniedbywana, etc.? Może jakbyś spróbowała po prostu wyciągnąć do niego rękę i go zrozumieć to jednak dotarlibyście do jakiegoś porozumienia? Bo może to po prostu wszystko jest wynikiem tego, że wy się nawzajem nie za bardzo potraficie zrozumieć w tym, co przeżywacie? Może po prostu wystarczy, że zamiast zrywać, będziesz mądrzejsza i wyciągniesz do niego rękę?

Zastanów się - jeżeli do momentu zajścia w ciążę wszystko było mniej więcej w porządku, a negatywne zmiany zaszły dopiero po tym jak on się dowiedział to może on po prostu tak reaguje na ten ciężki okres? Jeżeli tak i teraz z nim zerwiesz to możliwe, że sama sobie strzelisz w stopę, bo u większości mężczyzn sytuacja ulega poprawie po porodzie - kiedy oni też mają już możliwość fizycznego kontaktu z dzieckiem, a nie tylko dotykania brzucha czy oglądania zdjęć USG. Być może jak już będzie dziecko to okaże się, że i jego zachowanie się poprawi?

Czy na pewno warto zrywać teraz jak radzi Elen, czy może lepiej poczekać i zobaczyć jak to będzie wyglądało jak on będzie postępował, gdy będzie już ojcem? Czy jesteś na tyle pewna tego, że to nie są po prostu przejściowe problemy w związku wynikające z ciąży, aby już teraz to wszystko przekreślić?
 
K

kate2

Guest
Blancos o ile próba zrozumienia tego mężczyzny wydaje mi się oczywista, na co sama chciałam zwrócić autorce wątku uwagę to jednak przypiearanie Jej do muru i trochę chyba szukanie w Niej na siłę winy czy powodu kryzysu w tej sytuacji jest już chyba nie w porządku.Nie zapominaj że dla kobiety ciąża to również coś nowego i musi sobie z tą sytuacją poradzić. Nie ma " zmiłuj się". Każda ze stron powinna wziąć swoją działkę odpowiedzialności. Bez specjalnego rozczulania się nad jedną ze stron.
 
B

Blancos

Guest
kate2 napisał:
Nie wiem,na ile jesteście oboje w stanie stworzyć coś dobrego i trwałego, co by dawało wszystkim poczucie bezpieczeństwa ....Rozejść się zawsze można. Dużo nie tzreba. Większa sztuka w tym, by umieć budować, rozwijać się w swoim powołaniu niż odchodzić , wracać... i tak w kółko. Dziś ludzie nie biorą pod uwagę, że trzeba walczyć o siebie nawzajem do końca. Jedyną alternatywą jest rozejście się i szukanie szczęścia gdzie indziej.
A to autorka powinna wziąć sobie bardzo mocno do serca.

Rozejść możecie się zawsze. Odejść od niego możesz zawsze. Ale jeżeli odejdziesz to to może mieć konsekwencje, których już nie odwrócisz - bo nie wiadomo, czy np. pewnego dnia nie obudzisz się w rzeczywistości, że on okaże się naprawdę wspaniałym i kochającym ojcem, ale do Ciebie już nie będzie chciał wracać, bo będzie miał uraz za to, że zamiast spróbować zrozumieć to, co teraz przechodzi, Ty zachowałaś się egoistycznie i go po prostu zostawiłaś? Nie wiesz, czy tak nie będzie.

Nie wiesz, czy jeżeli teraz odejdziesz to kiedykolwiek znajdziesz kogoś, kto będzie lepszy (co już samo w sobie nie jest takie proste) i kto będzie chciał ładować się w związek z kobietą z dzieckiem (a uwierz mi, że bardzo dużo mężczyzn ma poważne opory przed wiązaniem się z takimi kobietami - bo np. boją się tego, że kiedyś zostaną zostawieni, bo tatuś dziecka będzie chciał wrócić, albo mają problemy z zaakceptowaniem cudzego dziecka, albo obawiają się, że były będzie się cały czas wtrącał, albo boją się, że kobieta zwiąże się z nimi tylko po to, aby zapewnić tatusia i lepsze warunki materialne dziecku, a nie dlatego, że ich kocha, albo wreszcie tego, że sami będą piątym kołem u wozu w tej relacji, a nie kimś naprawdę ważnym, etc.), gdy będąc naprawdę fajnym i porządnym facetem może związać się z kobietą bezdzietną - z kobietą, z którą związek nie będzie tak ryzykowny i wymagający. Teraz te rzeczy mogą się Tobie wydawać absurdalne, ale ja jestem facet i rozmawiałem wiele razy o samotnych matkach z facetami, i wiem, że takie obawy mężczyźni zwyczajnie mają. Wiec to nie jest tak jak mówi Elen, że "na pewno" znajdziesz lepszego - absolutnie. Owszem, możesz zbudować sobie nowe, lepsze życie, ale nie ma żadnej gwarancji

I Elen mówi Ci, że nie będziesz się przynajmniej martwić, gdzie on chodzi i co on robi... Że będziesz spokojnie spać po nocach - sorry, ale to g... prawda. Zamiast martwić się o to, będziesz się martwić, czy poznasz kogoś innego, czy dziecko tego kogoś zaakceptuje, czy ten ktoś zaakceptuje dziecko, materialnie też będzie Ci ciężej samej, będziesz się bać tego, czy dziecko kiedyś nie wyrzuci Ci, że zbyt szybko pogoniłaś jego ojca i rozbiłaś rodzinę, etc. I oczywiście będziesz przeżywać jeszcze samo rozstanie, przynajmniej jakiś czas, a potem pewnie walczyć ze swoim byłym o alimenty, stresować się sporami o to, jak to wszystko ma wyglądać, etc. I wiele, wiele innych. Nie, wcale nie będziesz spała spokojnie - powiedziałbym, że będziesz spała jeszcze gorzej, tym bardziej, jeżeli podejmując decyzję o odejściu nie będziesz w 100% pewna, że zrobiłaś absolutnie wszystko, co tylko mogłaś, aby jednak ten związek naprawić i uniknąć rozstania.
 
K

kate2

Guest
Ps.Dla mnie incydent ze striptizerką był mocno nie na miejscu.Można go oczywiście tłumaczyć i wybaczyć ale wyrazić własne zdanie co do tej sytuacji Autorka ma prawo. Opanowanie i rozsądek to cechy godne człowieka dojrzałego.

Ps2.Proszę o wyrozumiałość bo piszę z telefonu teraz i widzę błąd.Poprawny zapis to "sytuacji".Nie umiem tego poprawić.
//pozwoliłem sobie poprawić - Blancos :)
 
B

Blancos

Guest
kate2 napisał:
Blancos o ile próba zrozumienia tego mężczyzny wydaje mi się oczywista, na co sama chciałam zwrócić autorce wątku uwagę to jednak przypiearanie Jej do muru i trochę chyba szukanie w Niej na siłę winy czy powodu kryzysu w tej sytuacji jest już chyba nie w porządku.
Ależ ja tutaj nie szukam winnego.

Wiem tylko, że często jest tak, że kobiety w ciąży są tak zaabsorbowane swoim stanem, że absolutnie nie myślą o tym, co czuje ta druga strona i staram się zwrócić autorce na to uwagę. Czy to jej wina, że on tak się zachowuje? Nawet jeśli jest tak jak mówię i te zachowania są reakcją na ciężki okres to moim zdaniem wina jest tutaj po obu stronach - obie osoby przeżywają ciężki okres i obie powinny postarać się siebie nawzajem zrozumieć, mówić o tym, co czują i co jest dla nich trudne. Gdybym w tym miejscu rozmawiał z tym mężczyzną to usłyszałby dokładną kalkę tego, co powiedziałem teraz autorce. Ale że rozmawiam tylko z jedną stroną to mówię tylko do niej.

A żadnego przypierania do muru ja w mojej wypowiedzi nie widzę - owszem, wypowiadam się stanowczo, ale tylko dlatego, że chcę jasno i dobitnie nakreślić scenariusz, w którym jej rozmyślania o rozejściu się mogą okazać się tragiczne w skutkach.

Tym bardziej, że we wcześniejszej części tematu bardzo wyraźnie widać piętnowanie tego faceta, namawianie autorki, by od niego odeszła i czynienie z tego rozstania czegoś, co ma wyłącznie same zalety i korzyści. Uważam, że to nie fair. Jeżeli autorka ma podjąć dobrą decyzję, powinna spojrzeć na sprawę ze wszystkich perspektyw, w tym także takiej, która może dla niej nie jest zbyt przyjemna.
 
K

kate2

Guest
Proponowanie rozstania bez próby podsunięcia jakichś konkretnych porad czy przemyśleń jest dla mnie skrajnym podejściem. Najpierw trzeba pomoc spojrzeć na problem z różnych stron co bywa ciężkie dla osób uwiklanych w trudną sytuację. I od tego są fora i użytkownicy:)
 
E

Elen

Guest
Blancos nie ma zycia bez zmartwien tak calkowicie. Ale takiego zwiazku w ktorym maz nie szanuje zony, tylko lata na prawo i lewo to ja nikomu nie zycze. Osmieszanie i ponizanie kobiety tez mi nie odpowiada, klotnie na ktore dziecko ma patrzec i ponizanie matki rowniez. Taka rodzina nie jest dobra dla dziecka. Wybacz, ale- mowie NIE. Zdecydowanie odejsc od takiego kogos, ona jest mloda a mezczyzn na swiecie wielu. Odwagi.
 
B

Blancos

Guest
Elen napisał:
Ale takiego zwiazku w ktorym maz nie szanuje zony, tylko lata na prawo i lewo to ja nikomu nie zycze. Osmieszanie i ponizanie kobiety tez mi nie odpowiada, klotnie na ktore dziecko ma patrzec i ponizanie matki rowniez.
Zdajesz Ty sobie sprawę, że my tu nie mówimy o takim związku tylko o facecie, który raz po pijaku pocałował striptizerkę podczas wieczoru kawalerskiego? Ty naprawdę na podstawie tego jednego faktu wnioskujesz, że on na bank będzie ją już całe życie zdradzał? Nie przesadzasz trochę?

I ja mówię zdecydowane NIE - nie odchodzić, przynajmniej jeszcze nie teraz. Próbować to naprawić i poczekać do porodu, jak po narodzinach dziecka nic się nie zacznie poprawiać, a autorka dalej nie będzie w stanie dotrzeć do swojego faceta to wtedy proszę bardzo.
 
E

Elen

Guest
BOSSY mala poprawka- ludzie sie zmieniaja na starosc ...na gorsze. Wady sa widoczniejsze. Na lepsze nigdy. Z calego otoczenia, rodziny, znajomych nie mam przypadku takiej cudownej odmiany "diabla w aniola." Jestem odarta ze zludzen.

Blancos zwroc uwage na fragment jej wypowiedzi, ktory wczesniej zacytowalam.... To jej slowa, opisuje jak on ja traktuje i jak ona sie czuje. Malzenski czy nie ale "zwiazek", skoro razem mieszkaja i jest dziecko w drodze. Jesli on juz teraz tak sie zachowuje, to co bedzie jak ona urodzi i przybedzie obowiazkow? Z tego co pisala rozumiem, ze balangi z kumplami i nocne wyjscia to u niego norma. Ja nie mam zludzen. I nie jestem naiwna. <pocalunek to male piwo w tym wszystkim>

O to mi chodzi- K4514, dnia 24 Gru 2015 - 22:09, napisał:

K4514 napisał:
(...) Trochę czuje sie zaniedbana, nie pomaga mi zawiele w pracach domowych, zakupach, często tez jest nerwowy i krzyczy na mnie. Ale juz do wszystkiego przywykłam tylko ta sytuacja zciela mnie z nóg i dała do myślenia. Zdaje sobie sprawę z tego ze jestem atrakcyjna, a przy nim zaczynam mieć kompleksy, zmieniłam sie, zaczęłam byc mniej wesoła, trochę zamknięta w sobie i bardziej nieśmiała. On natomiast jest bardzo otwarty czasem sie ze mnie naśmiewa i uważa mnie za głupszą od siebie. Próbowałam rozmowy na spokojnie wtedy on sie denerwuje i wyczuwam ze nie ma dużej chęci na rozmowy.
A tak podsumowujac- a co on do cholery jest jedyny na swiecie? Moze ktos inny bedzie dla niej i dziecka lepszy jako maz i ojciec, skoro on nie potrafi sie ogarnac i zachowywac jak normalny mezczyzna, ktory zostanie ojcem.

Ale tez zaznaczam, ze nie powinni uciekac od rozmowy. Mysle, ze powinna powiedziec mu, ze - jesli nie zmieni stylu zycia i sposobu odnoszenia sie, to ona odejdzie, jeszcze przed porodem. Niech sie zastanowi nad soba. Ale trzeba mowic konkretnie. Moze to bedzie dla niego "kubel zimnej wody." Jesli nie... trudno.
 
Do góry