B

Blancos

Guest
Elen napisał:
Na lepsze nigdy. Z calego otoczenia, rodziny, znajomych nie mam przypadku takiej cudownej odmiany "diabla w aniola."
A dlaczego musimy od razu mówić o przemianie diabła w anioła? Czemu nie diabła w trochę mniejszego diabła? Albo anioła w lepszego anioła?
Owszem, zmiany o 180 stopni są ekstremalnie rzadkie - pełna zgoda, ale osobiście znam sporo ludzi, którzy w ciągu ostatnich 10 lat stali się lepszymi osobami niż byli wcześniej.



Elen napisał:
Blancos zwroc uwage na fragment jej wypowiedzi, ktory wczesniej zacytowalam.... To jej slowa, opisuje jak on ja traktuje i jak ona sie czuje. Malzenski czy nie ale "zwiazek", skoro razem mieszkaja i jest dziecko w drodze. Jesli on juz teraz tak sie zachowuje, to co bedzie jak ona urodzi i przybedzie obowiazkow? Z tego co pisala rozumiem, ze balangi z kumplami i nocne wyjscia to u niego norma. Ja nie mam zludzen. I nie jestem naiwna.
Jakbyś dokładnie napisałaś wszystko to, co napisałem to zauważyłabyś, że zwracałem już uwagę na ten fragment:


Blancos napisał:
W Twoim przypadku jednak, obawiam się, tak naprawdę problemem nie jest to, że on pocałował się z jakąś striptizerką na wieczorze kawalerskim, ale to, że nawet gdyby to w ogóle nie miało miejsca, wasz związek nie wygląda na zbytnio udany. Z tego, co piszesz wynika, że brakuje wam umiejętności prawidłowej komunikacji oraz to, że on nie wykazuje odpowiedniego zaangażowania. Dlatego też w pełni rozumiem, że możesz w tym związku nie czuć się najlepiej. Jeżeli ta cała sprawa jest po prostu kroplą przelewającą w Tobie czarę goryczy to jestem w stanie zrozumieć to, że masz teraz dylemat, ale wówczas powodem ewentualnego rozstania nie powinno być to, co stało się na tym wieczorze kawalerskim, ale to jak ogólnie wyglądał wasz związek (w ujęciu całościowym).
Podkreślę jednak jeszcze raz - fundamentalne pytanie w tej kwestii brzmi, czy te problemy występują już od dłuższego czasu, czy też może to w trakcie ciąży "coś się zepsuło"? Jeżeli to drugie to jest spora szansa, że może mieć to związek z niewątpliwym bagażem emocjonalnym, który w trakcie ciąży spada także na faceta i że sytuacja może zacząć się polepszać po porodzie.

Nie siedzimy w środku tego i nie wiemy, czy faktycznie jest aż tak bardzo źle jak wynikałoby to z opisu. Jeżeli jest i to od dłuższego czasu to faktycznie, zakończenie tego związku wydaje się najbardziej racjonalną opcją, ale ja mimo wszystko doradzałbym tutaj spokój. Tak jak pisała Kate - rozstać można się zawsze, ale naprawić coś już nie. Dlatego ja radzę autorce, aby jeszcze popróbowała i poczekała do porodu - jeżeli przez pierwsze kilka miesięcy życia dziecka dalej będzie to wyglądać źle i nic samo bądź dzięki jej staraniom (także takim jak sugerowane wyżej) nie zacznie się ruszać do przodu to wtedy przynajmniej będzie pewność, że nic nie dało się zrobić i będzie mogła ze spokojnym sumieniem zakończyć ten związek. W tej chwili, obawiam się, ryzyko, iż taka decyzja okazałaby się pochopna i błędna jest jeszcze zbyt duże.
 
E

Elen

Guest
Blancos napisał:
Dlatego ja radzę autorce, aby jeszcze popróbowała i poczekała do porodu - jeżeli przez pierwsze kilka miesięcy życia dziecka dalej będzie to wyglądać źle i nic samo bądź dzięki jej staraniom (także takim jak sugerowane wyżej) nie zacznie się ruszać do przodu to wtedy przynajmniej będzie pewność, że nic nie dało się zrobić i będzie mogła ze spokojnym sumieniem zakończyć ten związek. W tej chwili, obawiam się, ryzyko, iż taka decyzja okazałaby się pochopna i błędna jest jeszcze zbyt duże.
Ale czy ja jej odmawiam probowania? Sek w tym ze czuje, ze ona jest gotowa probowac, on chyba nie bardzo, patrzac po jego zachowaniu. Bardziej on ja stawia "przed faktem" swoim zachowaniem. Albo zaakceptujesz moj styl zycia, albo ... Tak ja to widze. *** Jesli ona chce, to niech czeka w takiej nerwowce do porodu. Ale Blancos- co to za facet, ktory nasmiewa sie z kobiety (w ciazy) i sprawia jej przykrosci (slowne i krzykami)? Nie.... dla mnie to nie do przyjecia. Zdania nie zmienie.
 
B

Blancos

Guest
Elen napisał:
A tak podsumowujac- a co on do cholery jest jedyny na swiecie? Moze ktos inny bedzie dla niej i dziecka lepszy jako maz i ojciec, skoro on nie potrafi sie ogarnac i zachowywac jak normalny mezczyzna, ktory zostanie ojcem.
Nie jest jedyny na świecie, ale jest JEDYNYM BIOLOGICZNYM OJCEM tego dziecka. I mów sobie co chcesz, ale obcy facet to jednak obcy facet i jeżeli da się naprawić relacje z ojcem biologicznym to jest to lepsze rozwiązanie niż szukanie substytutu w postaci innego faceta (nawet jeśli ten inny facet miałby być trochę lepszy w tej roli). Oczywiście, jeżeli nie da się tego naprawić to mówi sie trudno i żyje, a raczej szuka się dalej i wtedy lepiej odejść i poszukać związku z kimś nowym, choć jak już pisałem - w Twoich ustach to brzmi tak, jakby kobiecie z dzieckiem było łatwo zbudować cudowny, nowy związek, a naprawdę nie jest.

Elen napisał:
Mysle, ze powinna powiedziec mu, ze - jesli nie zmieni stylu zycia i sposobu odnoszenia sie, to ona odejdzie, jeszcze przed porodem. Niech sie zastanowi nad soba. Ale trzeba mowic konkretnie. Moze to bedzie dla niego "kubel zimnej wody."
Nie zgadzam się.

Jeżeli on ma problemy dostosowawcze i te trudności wynikają właśnie z tego, to jak ona wyjedzie mu teraz z ultimatum to tylko pogorszy sprawę, zwiększy dystans między nimi, dostarczy sobie dodatkowego stresu i ze sporym prawdopodobieństwem zabije ten związek - ona, a nie on. Ja bym jej radził poczekać do porodu i absolutnie nie stawiać żadnego ultimatum, ani nie kończyć tego związku do tego czasu. Za to radziłbym, aby spróbowała z nim porozmawiać - w tym także tak bardziej na spokojnie i empatycznie, z próbą zrozumienia jego uczuć - być może siedzi tam coś, co na niego wpływa i jak ona to wyłowi to dadzą radę się porozumieć. Taką rozmowę, gdzie zamiast robić mu zarzuty po prostu zapyta się "dlaczego tak robisz" i posłucha, co on ma do powiedzenia i później postara mu się spokojnie wytłumaczyć swoje stanowisko. Może jak nawzajem spróbują się zrozumieć to to coś poprawi, a jak nie to trudno - na stawianie ultimatum i rozstanie będzie jeszcze miała dużo czasu, przed porodem i w pierwszych tygodniach życia dziecka dodatkowy stres jej chyba nie jest zbytnio potrzebny.

Wiesz, Elen w czym się tak naprawdę tutaj różnimy? Ty proponujesz rozwiązania radykalne - od razu, bez zastanowienia... Postawić ultimatum, zerwać, poszukać sobie innego. Ja uważam, że zamiast od razu robić rzeczy, od których może nie być odwrotu, warto spróbować innych, bardziej stonowanych rozwiązań, a do tych radykalnych posuwać się tylko wtedy, gdy nie widzi się żadnej innej opcji.

Elen napisał:
Ale czy ja jej odmawiam probowania? Sek w tym ze czuje, ze ona jest gotowa probowac, on chyba nie bardzo, patrzac po jego zachowaniu. Bardziej on ja stawia "przed faktem" swoim zachowaniem. Albo zaakceptujesz moj styl zycia, albo ... Tak ja to widze. *** Jesli ona chce, to niech czeka w takiej nerwowce do porodu.
Ja Cię odbieram tak, jakbyś wprost radziła jej, aby zerwała jeszcze dzisiaj i już dalej nie próbowała. Może źle Cię rozumiem, ale na teraz tak to widzę.

Wiem, widziałem - facet reaguje złością i jest zamknięty na rozmowę. Zgoda, to jest bardzo duży problem, ale zadajmy sobie pytanie - czy tak było zawsze? Chyba nie. A jeżeli nie to od kiedy? Może od ciąży? A jeśli od ciąży to może po prostu ta złość i zamknięcie na rozmowę są spowodowane tym, że on też sporo w tej chwili przeżywa i po prostu nie potrafi inaczej?

A może ona też nie pomaga tym rozmowom... Nie zapominaj, że sukces danej rozmowy zawsze zależy od obu rozmówców. Jak robi w duchu tego, co sugerowałaś z tym ultimatum i np. od razu zarzuca go pretensjami oraz żalami, to nic dziwnego, że facet może nie chcieć takiej rozmowy. Nie mówię, że tak robi, ale jeżeli tak to radziłbym spróbować jednak spokojniej i bardziej z dystansu.

A co do trwania w nerwówce do porodu... A jak z nim zerwie to nie będzie nerwówka? Przecież zerwanie, zwłaszcza w długoletnim związku, gdzie ludzie mieszkają razem i mają wiele wspólnych sfer życia zawsze wiąże się z ogromem stresu... I tak źle i tak niedobrze.

Elen napisał:
Ale Blancos- co to za facet, ktory nasmiewa sie z kobiety (w ciazy) i sprawia jej przykrosci (slowne i krzykami)? Nie.... dla mnie to nie do przyjecia.
Ale ja się z Tobą zgadzam, że to nie jest fair. Wiem tylko, że ludzie różnie reagują na stres - i tak, faceci czasami bywają wtedy skrajnymi dupkami.
Problem jest tu prosty - jeżeli tak jest od tego pół roku to może takie zachowania to tylko reakcja na stres? Ale oczywiście, jeżeli tak jest dłużej i nie ma to związku z ciążą to zgadzam się z Tobą w tym, że taki facet jest do niczego.

P.S. W każdym razie, nawet jeśli jestem w tym przypadku adwokatem diabła to myślę, że mimo wszystko nawet to jest przydatne, bo w tym temacie już teraz spojrzeliśmy na sprawę z tak wielu punktów, że z pewnością da to autorce dużo do myślenia.
 
E

Elen

Guest
Blancos napisał:
Mysle, ze powinna powiedziec mu, ze - jesli nie zmieni stylu zycia i sposobu odnoszenia sie, to ona odejdzie, jeszcze przed porodem. Niech sie zastanowi nad soba. Ale trzeba mowic konkretnie. Moze to bedzie dla niego "kubel zimnej wody."
Nie zgadzam się.

Jeżeli on ma problemy dostosowawcze i te trudności wynikają właśnie z tego, to jak ona wyjedzie mu teraz z ultimatum to tylko pogorszy sprawę, zwiększy dystans między nimi, dostarczy sobie dodatkowego stresu i ze sporym prawdopodobieństwem zabije ten związek - ona, a nie on. Ja bym jej radził poczekać do porodu i absolutnie nie stawiać żadnego ultimatum, ani nie kończyć tego związku do tego czasu. Za to radziłbym, aby spróbowała z nim porozmawiać - w tym także tak bardziej na spokojnie i empatycznie, z próbą zrozumienia jego uczuć - być może siedzi tam coś, co na niego wpływa i jak ona to wyłowi to dadzą radę się porozumieć. Taką rozmowę, gdzie zamiast robić mu zarzuty po prostu zapyta się "dlaczego tak robisz" i posłucha, co on ma do powiedzenia i później postara mu się spokojnie wytłumaczyć swoje stanowisko. Może jak nawzajem spróbują się zrozumieć to to coś poprawi, a jak nie to trudno - na stawianie ultimatum i rozstanie będzie jeszcze miała dużo czasu, przed porodem i w pierwszych tygodniach życia dziecka dodatkowy stres jej chyba nie jest zbytnio potrzebny.
Omg :przewraca: a niby tu mozna jeszcze pogorszyc sprawe? Dystans to juz jest od dawna, ten zwiazek to iluzja. Najwyrazniej on lubi romanse, ale niekoniecznie malzenskie zycie i obowiazki. Skoro myslisz ze ten gosc jest empatyczny, to gratuluje Ci naiwnosci. Czyni tak, bo...tak mu sie podoba, bo jest rozkapryszonym, egoistycznym, gowniarzem. No ale....mozna probowac "dotrzec" do jego uczuc <ktorych nie ma>. I zawsze mozna zyc w nadzieji, ze sie cudwnie odmieni w kochajacego ojca. Ot naiwnosc. Powiem Ci co bedzie- jak sie dziecko urodzi to bedzie swietowac i pic z kumplami ze 3 dni. Pozniej bedzie zachwyt rodziny nad bobaskiem, ktory i jemu sie na krotko udzieli. A pozniej jak zosatana sami z niemowleciem, to ona bedzie sama z calym tym ambarasem, placzacym dzieckiem i pieluchami, bo on... pojdzie "w tango" wielce zmeczony byciem ojcem. >oczywiscie oby sie ten scenariusz NIE SPRAWDZIL> Stres to ta dziewcznyna juz ma, wiec to juz niewiele zmieni.
Blancos napisał:
A tak podsumowujac- a co on do cholery jest jedyny na swiecie? Moze ktos inny bedzie dla niej i dziecka lepszy jako maz i ojciec, skoro on nie potrafi sie ogarnac i zachowywac jak normalny mezczyzna, ktory zostanie ojcem.
Nie jest jedyny na świecie, ale jest JEDYNYM BIOLOGICZNYM OJCEM tego dziecka. I mów sobie co chcesz, ale obcy facet to jednak obcy facet i jeżeli da się naprawić relacje z ojcem biologicznym to jest to lepsze rozwiązanie niż szukanie substytutu w postaci innego faceta (nawet jeśli ten inny facet miałby być trochę lepszy w tej roli). Oczywiście, jeżeli nie da się tego naprawić to mówi sie trudno i żyje, a raczej szuka się dalej i wtedy lepiej odejść i poszukać związku z kimś nowym, choć jak już pisałem - w Twoich ustach to brzmi tak, jakby kobiecie z dzieckiem było łatwo zbudować cudowny, nowy związek, a naprawdę nie jest.
Baju baju....z piekla do raju. :D Bycie "biologicznym ojcem" ma tylko ta zalete, ze bedzie mial obowiazek- placenia alimentow i stalych kontaktow z dzieckiem. Jesli sie nie opamieta w pore i nie naprawi tego co juz spieprzyl. Przyjmij do wiadomosci, ze nie kazdy ojciec biologiczny jest dobrym ojcem. Czasami ktos inny potrafi byc bardziej odpowiedzialny. Zalezy od charakteru danej osoby.
A i jeszcze jedno- ta Kobieta zasluguje na milosc i fajnego, kochajacego mezczyzne, I nie powinna z tego rezygnowac. Posiadanie dziecka nie jest tu przeszkoda do ulozenia sobie zycia z kims innym (jesli z obecnym sie nie da). Wielu mezczyzn szuka pani z dzieckiem, bo sami tez maja dzieci, albo miec ich nie moga. Odwagi zycze. :)
 

noproblemo

Nowicjusz
Dołączył
27 Grudzień 2015
Posty
5
Punkty reakcji
2
Wiek
43
Miasto
wrocław
Elen napisał:
K4514 co ja mysle? Mysle, ze dostalas probke i zapowiedz przyszlego zycia. Wlasnie tak bedzie ono wygladac. Z tym mezczyzna. Niestety zycie pokazalo wielokrotnie w roznych sprawach, ze- ludzie sie nie zmieniaja, chwilowo przybieraja maske na potrzebe sytuacji, a potem... wracaja do swoich nawykow. Latem tego roku bylam gosciem na 45 rocznicy czyjegos slubu. Zona tego pana, powiedziala mi po imprezie na boku- "owszem mamy dzieci i wnuki ale nie jestem szczesliwa i nigdy nie bylam, zaluje ze nie mialam odwagi na rozwod za mlodu. Wciaz udaje, takie jest moje zycie." Wyciagnij wnioski. A co zrobisz... Twoja spraw
Myślę , że jednak zmieniają się , mam przykład życia wzięty mianowicie mój ojciec po śmierci żony czyli mojej mamy zmienil sie o 180 stopni a był ciężkim przypadkiem . Czasami trzeba tragedii , żeby ktoś coś zrozumiał :(
 
E

Elen

Guest
Sa skrajne przypadki do takich naleza np alkoholicy, czy seksoholicy. Tyle, ze nawet jesli ta zmiana zaszla, to zycia juz nikomu nie wrocisz. Generalnie- szkoda zycia kobiety na takie zwiazki.
 
B

Blancos

Guest
Elen napisał:
a niby tu mozna jeszcze pogorszyc sprawe?
Oczywiście, że można pogorszyć.
Jeżeli jest jeszcze jakaś szansa na to, że te problemy wynikają z problemów w komunikacji to takie twarde ultimatum zamyka potencjalne szanse na negocjacje - owszem, facet może się ugiąć, ale problem nie zostanie rozwiązany i prędzej czy później wróci. Tylko, że wtedy będzie go już ciężej rozwiązać z powodu dystansu wytworzonego przez te ultimatum. Albo, jeżeli facet się nie ugnie to zasadniczo oznacza to konieczność natychmiastowego zakończenia związku - a więc absolutnie odcina autorkę od szansy na jakiekolwiek inne próby ratowania tego związku. Ultimatum to ultimatum - coś ostatniej szansy. Owszem, można jest zastosować, ale dopiero jak wszystkie inne opcje zostały wyczerpane i człowiek jest już gotowy na zrobienie tego, co stanowi groźbę wynikającą z tego ultimatum.

Już nawet nie mówię o tym, że samo ultimatum bardzo antagonizuje do siebie ludzi, bo jest to de facto coś, co zawiera w sobie groźbę, szantaż...



Elen napisał:
Dystans to juz jest od dawna, ten zwiazek to iluzja. Najwyrazniej on lubi romanse, ale niekoniecznie malzenskie zycie i obowiazki.
Zapytam jeszcze raz - na jakiej podstawie twierdzisz, że on lubi pozamałżeńskie romanse? Na podstawie jednego pocałunku ze striptizerką na wieczorze kawalerskim po alkoholu? Co do obowiązków jeszcze mogę się ewentualnie zgodzić, ale tu to naprawdę Elen wyjeżdżasz ze zbyt radykalną oceną tego faceta.

To tak, jakbyś posądzała mnie o to, że jestem złodziejem na podstawie tego, że jako dzieciak ukradłem cukierka ze sklepu...



Elen napisał:
Skoro myslisz ze ten gosc jest empatyczny, to gratuluje Ci naiwnosci.
Ach te momenty, gdzie chcesz komuś wbić szpilę, ale okazuje się, że robisz to na podstawie niedokładnej lektury wcześniejszej wypowiedzi :)



Elen napisał:
Czyni tak, bo...tak mu sie podoba, bo jest rozkapryszonym, egoistycznym, gowniarzem. No ale....mozna probowac "dotrzec" do jego uczuc . I zawsze mozna zyc w nadzieji, ze sie cudwnie odmieni w kochajacego ojca. Ot naiwnosc.
Ty jesteś tego na 100% pewna, a ja nie. I tym się właśnie różnimy. Ja uważam, że dobrze by było, aby ona poczekała i jeszcze spróbowała z nim porozmawiać, bo w przeciwieństwie do Ciebie jestem bardzo ostrożny w wydawaniu radykalnych ocen odnośnie ludzi, których tak naprawdę "znam" tylko z krótkiego opisu. Ty tymczasem już odsądziłaś go od czci i wiary, uznałaś za "najgorszy sort" i w ogóle...



Elen napisał:
Powiem Ci co bedzie- jak sie dziecko urodzi to bedzie swietowac i pic z kumplami ze 3 dni. Pozniej bedzie zachwyt rodziny nad bobaskiem, ktory i jemu sie na krotko udzieli. A pozniej jak zosatana sami z niemowleciem, to ona bedzie sama z calym tym ambarasem, placzacym dzieckiem i pieluchami, bo on... pojdzie "w tango" wielce zmeczony byciem ojcem. >oczywiscie oby sie ten scenariusz NIE SPRAWDZIL>
Teraz to już sama sobie zaprzeczasz. Mówisz "oby się ten scenariusz nie sprawdził", a więc jednak dopuszczasz do siebie myśl, że jest jakaś szansa, że nie musi być tak jak mówisz, ale jednocześnie radzisz autorce, aby już teraz odeszła - zupełnie tak, jakbyś była w 100% pewna, że nic z tego nie będzie. I znowu, tu jest różnica między nami - ja nie wiem, co się wydarzy. Owszem, Twój scenariusz być może nawet jest prawdopodobny, ale... autorka ma możliwość poczekania i podjęcia decyzji, jakże przecież istotnej dla jej dalszego życia, nie na podstawie prawdopodobieństwa, ale pewności. Moim zdaniem już samo to jest warte tego, aby przekonać się w praktyce, co się wydarzy.



Elen napisał:
Bycie "biologicznym ojcem" ma tylko ta zalete, ze bedzie mial obowiazek- placenia alimentow i stalych kontaktow z dzieckiem. Jesli sie nie opamieta w pore i nie naprawi tego co juz spieprzyl. Przyjmij do wiadomosci, ze nie kazdy ojciec biologiczny jest dobrym ojcem. Czasami ktos inny potrafi byc bardziej odpowiedzialny.
Ależ ja oczywiście przyjmuję do wiadomości to, że nie każdy mężczyzna czy nie każda kobieta nadają się do roli ojca czy matki i że czasami bywa tak, że osoba z zewnątrz lepiej wywiąże się z obowiązków wynikających z takiej roli. Nigdy nie twierdziłem inaczej. Jednakże, bycie biologicznym ojcem to nie tylko alimenty... Wbrew temu, co Tobie może się wydawać, dla dziecka jest ważne to, czy osoba, która pełni funkcję jego ojca jest nim także w sensie biologicznym czy nie i jeżeli mamy do wyboru ojca biologicznego i ojca zastępczego, którzy są mniej więcej porównywalni w zakresie wywiązywania się z roli ojca, to ten biologiczny zawsze będzie lepszy. Nawet, jeżeli jako ojciec jest troszeczkę (!!!) gorszy od innego faceta.



Elen napisał:
A i jeszcze jedno- ta Kobieta zasluguje na milosc i fajnego, kochajacego mezczyzne, I nie powinna z tego rezygnowac. Posiadanie dziecka nie jest tu przeszkoda do ulozenia sobie zycia z kims innym (jesli z obecnym sie nie da). Wielu mezczyzn szuka pani z dzieckiem, bo sami tez maja dzieci, albo miec ich nie moga. Odwagi zycze.
Czy Ty szukałaś kiedyś mężczyzny jako samotna matka?
Ja nie szukałem, ale miałem przyjemność dużo czytać na ten temat i rozmawiać z wieloma samotnymi matkami. Wiesz co cały czas się przewija w tych opowieściach? Trudności w znalezieniu odpowiedniego partnera i zbudowaniu nowego, udanego związku. Nie mówię, że nie jest to możliwe i że autorka nie ma prawa do tego, aby być szczęśliwa, ale... Nie rozumiem na jakiej podstawie Ty wypowiadasz się tak, jakby to niby miało być takie łatwe? Naprawdę nie jest.

I chcesz wiedzieć, co naprawdę jest naiwnością? Twierdzenie, że dziecko nie jest przeszkodą do ułożenia sobie życia z kimś innym - bo niestety jest i to olbrzymią. Naturalnie, nie jest to przeszkoda nie do przeskoczenia, ale jeżeli uważasz, że mężczyźni tak samo podchodzą do kobiet bezdzietnych i posiadających dzieci to wybacz Elen, ale to Ty jesteś tutaj naiwna i to bardzo.
 
K

kate2

Guest
Szkoda, że sama Autorka nie odnosi się do treści prezentowanych w tym wątku.Wiele mogłaby naświetlić, zaprzeczyć , potwierdzić, zaprotestować, itpa tu.....cisza.
A spór trwa.....
 
E

Elen

Guest
Blancos prosze Cie- wejdz na jakikolwiek portal randkowy a sam sie przekonasz ilu facetow i to na poziomie, szuka kobiety z dzieckiem. Tylu samo jest rozwiedzionych i czyjes dziecko im nie przeszkadza. Najpierw sprawdz a potem dyskutuj. Ja siedze w tych klimatach ladnych pare lat, polowa moich "klientek" to kobiety z dziecmi, ktore maja juz kolejne zwiazki....udane zwiazki. *** I wiesz co... malo mnie obchodzi co kto zrobi ze swoim zyciem. Jak ktos chce zyc z gnojkiem, to prosze bardzo.
 
B

Blancos

Guest
Elen napisał:
Blancos prosze Cie- wejdz na jakikolwiek portal randkowy a sam sie przekonasz ilu facetow i to na poziomie, szuka kobiety z dzieckiem.
Jeszcze nie tak dawno temu byłem bardzo aktywny na sympatii. To chyba jeden z największych portali randkowych, co nie?

Co prawda przeglądałem głównie profile kobiet, ale zdarzyło mi się też parę razy wejść z ciekawości na profile innych mężczyzn i zobaczyć, co oni tam takiego wypisują. I wiesz co? Wcale nie zauważyłem, aby jakoś bardzo dużo w ogóle cokolwiek wspominało na ten temat, a jeżeli już to raczej spotykałem się z opisami, gdzie mężczyzna mówił, że woli kobiety bez dzieci. Rozmawiałem też z kobietami - większość z nich żaliła się, że faceci są raczej mało twórczy i wartościowi, a większość wiadomości jakie otrzymują dotyczy propozycji seksualnych. To chyba nie jest ten "poziom", o którym mówisz...

Natomiast samotne matki, z którymi miałem przyjemność rozmawiać na tego typu stronach też raczej nie skarżyły mi się na nadmiar zainteresowania, a wręcz przeciwnie - mówiły, że większość mężczyzn, którzy do nich piszą oczekuje albo seksu albo liczy na "łatwiznę", zakładając, że kobieta z dzieckiem to "desperatka".

Jak więc widzisz, mamy zupełnie inne doświadczenia w tym temacie.

Elen napisał:
Ja siedze w tych klimatach ladnych pare lat, polowa moich "klientek" to kobiety z dziecmi, ktore maja juz kolejne zwiazki....udane zwiazki.
To ja nie wiem, w jakich Ty kręgach się obracasz, bo ja z kolei zawsze z rozmów z kobietami z dziećmi wynosiłem zupełnie odwrotne wrażenie - że ciężko jest im kogoś wartościowego znaleźć, bo:

1) Spora część facetów po prostu nie chce wiązać się z kobietą z dziećmi. Jest to zresztą zbieżne z tym, co mówią mężczyźni. To już znacznie zawęża takim kobietom pole manewru, bo po prostu część wolnych facetów im odpada. I zanim powiesz, że odpadają w ten sposób tylko mało wartościowi faceci - każdy ma prawo decydować o tym, z kim się zwiąże i to, czy mężczyzna jest zainteresowany kobietami z dziećmi czy nie, absolutnie niczego nie przesądza w temacie tego, jaki to jest człowiek.

2) Sam związek jest trudniejszy, bo trzeba też brać pod uwagę to, że jednak obecność dziecka tworzy pewne komplikacje - nawet jeżeli znajdziesz wartościowego partnera to musi on jeszcze przecież złapać dobry kontakt z Twoim dzieckiem, zaakceptować to, że jest to mniej luźna i swobodna relacja aniżeli związek z kobietą bezdzietną (matka musi dzielić swój czas na dwie osoby, kobieta bezdzietna nie), że nie jest się na pierwszym miejscu, że gdzieś tam jeszcze jest ten ojciec dziecka, że ma się dodatkowe obowiązki, etc.

A z tego, co słyszałem, spora część mężczyzn miewa z tym jednak mniejsze lub większe trudności, więc nawet przy założeniu, że trafi się kogoś naprawdę wartościowego to stworzenie z nim trwałego i udanego związku jest znacznie bardziej wymagające niż w przypadku relacji dwóch osób bezdzietnych.

Także wcale nie wygląda to aż tak różowo. Przynajmniej z mojej perspektywy. Oczywiście - nie twierdzę, że kobieta z dzieckiem nie ma szans na nowy, udany związek, bo absolutnie ma, ale nie zgadzam się z Tobą w tym względzie, że w moim odczuciu wcale nie jest to takie znowu łatwe jak Ty zdajesz się twierdzić.

Wiem jednak z czego mogą wynikać różnice w percepcji rzeczywistości pomiędzy Tobą a mną - Ty pewnie jesteś ode mnie osobą znacząco starszą (gdzieś rzuciło mi się to w oczy), a więc obracasz się w gronie starszych ludzi i czerpiesz swoje obserwacje stamtąd. Ja jestem młodszy, więc moje wnioski wysnuwam na podstawie tego jak sytuacja wygląda u młodych osób. Stąd też logiczne, że będą tu dość spore różnice.

Elen napisał:
I wiesz co... malo mnie obchodzi co kto zrobi ze swoim zyciem. Jak ktos chce zyc z gnojkiem, to prosze bardzo.
Oj, Elen... Coś chyba troszeczkę zaczynają Cię ponosić emocje. Prosiłbym, abyś się troszeczkę uspokoiła i dyskutowała merytorycznie, bez unoszenia się czy fochów. W końcu taka jest idea rozmowy na forum - dyskusja, wymiana poglądów i spostrzeżeń. Nie ma nic złego w tym, że mamy inne stanowiska w tym temacie - wręcz przeciwnie, uważam, że oboje możemy w ten sposób tylko zyskać, wzbogacając swój światopogląd o spojrzenie z innej perspektywy.

Jeżeli uważasz, że nie mam racji to proszę bardzo - wykaż to logicznymi, racjonalnymi argumentami, na które jako niewątpliwie inteligentną osobę z pewnością Cię stać. Nie chce mi się wierzyć, że chcesz skończyć tę dyskusję w taki raczej mało sympatyczny sposób, który ja osobiście odbieram jako akt kapitulacji z Twojej strony.

P.S. Bardzo też proszę - nie przeinaczaj tego, co mówię. Nigdzie bowiem nie twierdziłem, że ona ma "żyć z gnojkiem" - wręcz przeciwnie, bo jakbyś dokładnie przeczytała to, co pisałem to zauważyłabyś, że bardzo wyraźnie mówiłem, iż te problemy są poważne i jeżeli tak to ma dalej wyglądać to rozstanie będzie najlepszą opcją. Tu się z Tobą zgadzam. Jedyna różnica między nami polega na tym, że Ty wydałaś już wyrok i uznałaś tego mężczyznę za "gnojka", więc doradzasz autorce, by natychmiast z nim zerwała, a ja jednak mam pewne wątpliwości i dlatego radziłbym autorce, aby najpierw się upewniła, że na pewno nic już z tego związku nie będzie (zarówno o owych wątpliwościach jak i sposobach jak może się upewnić już pisałem, nie będę się więc powtarzał) i dopiero jak sama będzie na 100% przekonana, iż chce się rozstać, zdecydowała się na zakończenie tego związku.

Powtórzę jeszcze raz, żeby nie było niedomówień:

Nie mówię, że autorka ma bezwzględnie trwać w związku ze swoim facetem czy próbować ratować ten związek w nieskończoność. Mówię tylko, że możliwe, iż jeszcze nie skorzystała z wszystkich opcji naprawy tej relacji i zanim zdecyduje się odejść, moim zdaniem powinna spróbować i upewnić się, że na pewno nic już z tego nie będzie i chce to przerwać, bo z uwagi na dziecko jest to zbyt poważna decyzja by podejmować ją pochopnie. Tylko tyle.

Zgodzę się też z Kate - wypowiedź autorki byłaby w tym miejscu bardzo cenna
i z pewnością rzuciłaby dużo nowego światła na toczącą się w tym temacie dyskusję.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Zgodzę się po części ze wszystkimi, ale najbardziej z Kate2 :p

Elen, wydaje mi się, że troszkę koloryzujesz :p To był wieczór kawalerski, a co się tam wydarzyło, powinno pozostać na zawsze tajemnicą. xD Nawet jeżeli się tam cmokał, to nigdy nie wiadomo, czy to nie kobieta się na niego rzuciła, wiadomo jakie teraz są te baby xD a, że był po alkoholu, to nie zdążył zareagować. Tutaj zgadzam się z Balncos'em, że w tym przypadku nie ma mowy o zdradzie emocjonalnej, mało tego, facet na 99% nie pamięta tego, i ma to gdzieś. Szkoda tylko, że był zbyt nietrzeźwy żeby zmyć tą szminę - wtedy wszyscy spaliby spokojnie :p


Blancos, według mnie autorka nie ponosi tu żadnej winy. Jeżeli facet odebrałby telefon, i powiedział, że będzie o 3 to nic by mu się nie stało. Jego zachowanie było co najmniej szczeniackie. Wie, że ma kobietę ... W CIĄŻY. I nie jest to 1, czy drugi miesiąc , tylko 6. Mężczyzna, który ma zostać ojcem, zachowuje się jak młody kawaler. Wcale się nie dziwię, że autorka ma wątpliwości.

Za mało, żeby zerwać związek, za dużo żeby to przemilczeć. Musisz przeprowadzić z nim szczerą rozmowę. Powiedz mu o swoich wątpliwościach i obawach, podkreśl że potrzebujesz spokoju, bezpieczeństwa i świadomości tego, że możesz na niego liczyć, chcesz mieć przy sobie mężczyznę, a nie nieodpowiedzialnego dupka.

P.S wybaczcie, ale nie czytałam wszystkiego.
 
B

Blancos

Guest
RainQueen napisał:
Blancos, według mnie autorka nie ponosi tu żadnej winy. Jeżeli facet odebrałby telefon, i powiedział, że będzie o 3 to nic by mu się nie stało. Jego zachowanie było co najmniej szczeniackie. Wie, że ma kobietę ... W CIĄŻY. I nie jest to 1, czy drugi miesiąc , tylko 6. Mężczyzna, który ma zostać ojcem, zachowuje się jak młody kawaler. Wcale się nie dziwię, że autorka ma wątpliwości.
Ale ja nigdzie nie mówiłem, że ona ponosi za coś winę - nie wiem, skąd wy to wzięłyście :) A już na pewno nie mówiłem, że to jak on zachował się na imprezie jest jej winą. Jedyne, co powiedziałem to to, że może ona po prostu powinna spróbować być mądrzejsza, wyjść mu naprzeciw i spróbować go zrozumieć - bo może te ich ogólne problemy w związku wynikają z tego, że się zwyczajnie w pewnych kwestiach nie rozumieją.

Co do samej imprezy to przecież też - zawsze zgadzałem się, że nie było to w porządku zachowanie. Po prostu w przeciwieństwie do koleżanki, choć potępiam jego zachowanie, nie uważam, że było to coś na tyle poważnego, aby z tego powodu zrywać czy szufladkować go jako faceta, który będzie zawsze zdradzał.
 

velvet1978

Nowicjusz
Dołączył
6 Styczeń 2012
Posty
16
Punkty reakcji
0
Fakt alko nie tłumaczy zachowania zgadzam się z Wami ja już swojego miałam dość, ile razy można. Co ze słowa "przepraszam" jego to nic nie kosztuje ale dalej było to samo. Ja uderzyłam do adwokata, załatwił co trzeba, jestem już w szczęśliwym związku, spieprzaj dziadu! macie tu namiar na adwokata jakby co - seroczynski.com.pl
 

polcia.x.x

Nowicjusz
Dołączył
22 Sierpień 2020
Posty
3
Punkty reakcji
0
Owszem, zachował się nie w porządku względem Ciebie i masz prawo mieć do niego pretensje o to, że całował się z obcą kobietą, ale weź też pod uwagę okoliczności... To nie był jakiś romans, on pewnie tej striptizerki w życiu wcześniej nie widział i nie miał do niej żadnych uczuć, nie było to w żaden sposób zaplanowane czy coś - ciężko posądzać go o to, że zrobił to świadomie i z premedytacją. pogadaj z nim o tym wszystkim Na pewno będzie dobrze zobaczysz
 
Do góry