B
Blancos
Guest
A dlaczego musimy od razu mówić o przemianie diabła w anioła? Czemu nie diabła w trochę mniejszego diabła? Albo anioła w lepszego anioła?Elen napisał:Na lepsze nigdy. Z calego otoczenia, rodziny, znajomych nie mam przypadku takiej cudownej odmiany "diabla w aniola."
Owszem, zmiany o 180 stopni są ekstremalnie rzadkie - pełna zgoda, ale osobiście znam sporo ludzi, którzy w ciągu ostatnich 10 lat stali się lepszymi osobami niż byli wcześniej.
Jakbyś dokładnie napisałaś wszystko to, co napisałem to zauważyłabyś, że zwracałem już uwagę na ten fragment:Elen napisał:Blancos zwroc uwage na fragment jej wypowiedzi, ktory wczesniej zacytowalam.... To jej slowa, opisuje jak on ja traktuje i jak ona sie czuje. Malzenski czy nie ale "zwiazek", skoro razem mieszkaja i jest dziecko w drodze. Jesli on juz teraz tak sie zachowuje, to co bedzie jak ona urodzi i przybedzie obowiazkow? Z tego co pisala rozumiem, ze balangi z kumplami i nocne wyjscia to u niego norma. Ja nie mam zludzen. I nie jestem naiwna.
Podkreślę jednak jeszcze raz - fundamentalne pytanie w tej kwestii brzmi, czy te problemy występują już od dłuższego czasu, czy też może to w trakcie ciąży "coś się zepsuło"? Jeżeli to drugie to jest spora szansa, że może mieć to związek z niewątpliwym bagażem emocjonalnym, który w trakcie ciąży spada także na faceta i że sytuacja może zacząć się polepszać po porodzie.Blancos napisał:W Twoim przypadku jednak, obawiam się, tak naprawdę problemem nie jest to, że on pocałował się z jakąś striptizerką na wieczorze kawalerskim, ale to, że nawet gdyby to w ogóle nie miało miejsca, wasz związek nie wygląda na zbytnio udany. Z tego, co piszesz wynika, że brakuje wam umiejętności prawidłowej komunikacji oraz to, że on nie wykazuje odpowiedniego zaangażowania. Dlatego też w pełni rozumiem, że możesz w tym związku nie czuć się najlepiej. Jeżeli ta cała sprawa jest po prostu kroplą przelewającą w Tobie czarę goryczy to jestem w stanie zrozumieć to, że masz teraz dylemat, ale wówczas powodem ewentualnego rozstania nie powinno być to, co stało się na tym wieczorze kawalerskim, ale to jak ogólnie wyglądał wasz związek (w ujęciu całościowym).
Nie siedzimy w środku tego i nie wiemy, czy faktycznie jest aż tak bardzo źle jak wynikałoby to z opisu. Jeżeli jest i to od dłuższego czasu to faktycznie, zakończenie tego związku wydaje się najbardziej racjonalną opcją, ale ja mimo wszystko doradzałbym tutaj spokój. Tak jak pisała Kate - rozstać można się zawsze, ale naprawić coś już nie. Dlatego ja radzę autorce, aby jeszcze popróbowała i poczekała do porodu - jeżeli przez pierwsze kilka miesięcy życia dziecka dalej będzie to wyglądać źle i nic samo bądź dzięki jej staraniom (także takim jak sugerowane wyżej) nie zacznie się ruszać do przodu to wtedy przynajmniej będzie pewność, że nic nie dało się zrobić i będzie mogła ze spokojnym sumieniem zakończyć ten związek. W tej chwili, obawiam się, ryzyko, iż taka decyzja okazałaby się pochopna i błędna jest jeszcze zbyt duże.