Wiecie, co dawno tutaj nie zaglądałam. Zajrzałam przez przypadek, znalazłam swój stary post i tak trochę wzdycham. Jeżeli ktoś tutaj pisze, że jego BABUNIA jest upierdliwa - to ja mu zazdroszczę takiej babuni, ponieważ taką babunię mam po stronie mamy, którą bardzo kocham.
Do tej pory uważam, że to co moi rodzice przeżyli z moją babką (matka ojca)to ... to był porostu koszmar. Kobieta ta będąc młodą nigdy nie była normalną. Zawsze coś jej nie pasowało, zawsze wtykała nos w nieswoje sprawy i zawsze podstępnie spiskowała. Doprowadziła do rozwodu jednej córeczki, potem drugiej, moi rodzice tez przez wiele lat prowadzili wojny właśnie przez nią.
->Mieszkanie było dziadka. Po jego śmierci zostało podzielone po równej części dla każdego dziecka. Nasza kochana babcia już jakis czas wcześniej odstawiała nam cyrki: ze jest maltretowana, że chcemy ją otruć, że okradamy ją. Mieszkaliśmy z babcią w jednym mieszkaniu, ale babcia ZAWSZE zamykała się na klucz bo przecież kradną- jeszcze wtedy była na swoim garnuszku.
Niejednokrotnie wzywała policję, źle ktoś ją tu bije itp. etc. oczywiście to wszystko były bzdury wyssane z palca. Kiedyś nawet wezwała policję bo "oni zrobili sobie drugie centralne ogrzewanie i mi nie palą- jest zimno!" Doszło do tego, że powiedziała ze ona już tutaj nie wytrzyma i idzie -jak ona to mówiła - do Domu Dziecka (Domu Pomocy Społecznej). Co tu ukrywać. Skoro ona sama chciała i tak u nas było jej źle droga wolna. Poszła. Któregoś razu mój tato poszedł do sąsiada, a sąsiad pyta: a co wy wyprowadzacie się ?? Dom sprzedajecie? Mój tato mało nie padł trupem. Okazało się, że dała ogłoszenie do gazety że sprzedaje połowę bliźniaka (czyli nasze wspólne mieszkanie !!!!)bo drugą połowę zajmowali sąsiedzi- obcy ludzie - w sensie nie rodzina. U notariusza dokonała wszelkich przepisów(Bóg wie jakich)i chciała sprzedać swoją całą górkę. 2 tygodnie po wczasach w Domu Dziecka wróciła, bo to dom wariatów, pijaki itp No ale wszystko było "gotowe"do sprzedaży, okazało się ze bezprawnie- nieważne. No pojawiło się dwóch chętnych, szkoda tylko ze trzeba było ich zbyć
Potem babcia jakby uspokoiła się. Zaczęła w miarę funkcjonować. Też nie ważne ze między czasie szła do taty i mówiła "a ona (moja mama) dzisiaj to dała mi taką pochlupajkę i napluła mi to talerza" Wszyscy byliśmy przyzwyczajeni do jej zagrywek, fakt że mając przez całe zycie nerwy nie da się przyzwyczaić, no ale .. przynajmniej wiadomo było na co ją strać. Chciałabym zaznaczyć ze babcia miała takie zdrowie, że rodzice mając 50 lat chcieliby mieć jej zdrowie. Serce jak dzwon,i ogólnie nic nie dolegało. ZUPEŁNIE NIC. Tylko demencja- chociaż do końca nie wiem, bo z tego co mi wiadomo to ta kobieta nigdy nie była normalna. Z wiekiem jedynie to się nasiliło.
Przechodząc w ogromnym skrócie. W kolejnym etapie babcia przeszła na wspólny garnuszek. Baliśmy się ze puści dom z dymem, więc stwierdziliśmy ze wolimy jej gotować. Oczywiście wtedy krzyczała ze ją trujemy, że my to pijemy szampan i jemy kawior a jej podrzucamy pomyje. I nakręcanie mamę na tatę i tatę na mamę. Myślała, ze skłóci. Nie udawało się. Pewnego razu straciła słuch- zupełnie. Z dnia na dzień. Dziwne to było no ale cóż. Z czasem się okazało, że babcia jak szła do sąsiadki to była przygłucha ale ale już w sklepie to wszystko normalnie słyszała. Sprawa została naświetlona. No i zonk - wydało się. Potem rozdrapała taką ranę na nodze. Ta rana zaczęła się jej paskudzić, nie goiła się. Któregoś razu babcia zemdlała. Mama wezwała pogotowie. Przyjechali zabrali. Mamam nie miała jak z nią jechać miała dojechać za godzinę, półtorej. Pojechali. Dzwonią, że dzisiaj pogotowie babcię odwiezie, bo wzięli ją na badania porobili, jest wsio ok. jedynie ma ciśnienie niskie. Przywieźli ją. Na wóxku inwalidzki. Okazało się, że babcia nie chodzi! Sanitariusze musieli ją wnieść po wąskich schodach na górę (no i było co nieść)Mama poraz kolejny się załamała. Ale jak potem się okazało to też był wyczyn aktorski. Potem - jak się dowiedzieliśmy już po dłuższym czasie- dostała ksywkę na wsi "aktoreczka".
No a od tamtego momentu to była porostu tragedia. Dalej były kłótnie i cuda niewidy. Dochodziło do tego, że próbowała wychodzić na wioskę w samych majtkach. Uważam ze robiła to świadomie, bo zawsze miała ręcznik, żeby się zakryć. Mimo wszystko chodziła w majtkach. Potrafiła w majtkach iść o 6 rano do sąsiadki po to żeby odkręciła jej butelkę wody ;/ Potem doszło moczenie się. To jest ogromny skrót w jakim przedstawiłam koszmar moich rodziców. Po części też mój ale ja aż tak bardzo tego nie doświadczyłam. Dopiero na sam koniec przekonałam się jaką mam uprzejmą babcię.
Przez całe życie, zawsze były z nią problemy. Nie sądzę ze ktokolwiek przeszedł takie piekło.
Powiem wam szczerze ze wyżyłam się w tym momencie.
Bo nikomu obcemu nigdy do końca nie powiedziałam co u nas się działo.
Zawsze się zastanawiam jak radzą sobie ludzie którzy pracują w DPS-ach ja bym psychicznie nie wytrzymała.
Chciałabym zaznaczyć, że ja przez całe zycie miałam tylko jedną babcię chociaż żyły dwie. Jako dziecko pamiętam jak dziś jak przytrzasnęła mi palce drzwiami, tak mnie wypychała żebym sobie tylko poszła. Miała cały ogród truskawek - ja miałam tam zakaz wejścia. Na podwórku u sąsiadów dzieci częstowała cukierkami a mi nie dała - powiedziała ze dla mnie niech rodzice kupią. a na komunię od babci dostałam 5 złotych. Fakt było to X lat temu ale przelicznik nie wiele różny od dzisiejszego. ... Brak mi słów.