Ateizm

Jamsen

stojący na straży
Dołączył
30 Wrzesień 2005
Posty
4 662
Punkty reakcji
5
Nie byłoby jednak takie odkrycie zaprzeczeniem argumentacji Dawkinsa. Rzeczywiście jeżeli coś da się udowodnić, to należy to przyjąć; jeżeli nie da się, to należy nie przyjmować.
Istnienie Boga da sie udowodnić.
TEORII ewolucji nie.
Wniosek... jak wyżej.

Jeśli nie ma nic po śmierci to niczego nie zobaczymy i o niczym się nie przekonamy! Tak więc jeśli po śmierci nie ma żadnego dodatkowego życia, nie przekonamy się czy Bóg jest czy go nie ma.
Święta prawda.
Dlatego o istnieniu Boga trzeba się przekonać za życia.
 

Jamsen

stojący na straży
Dołączył
30 Wrzesień 2005
Posty
4 662
Punkty reakcji
5
Takie eksperymenty były już prowadzone. Jednym z nich jest eksperyment, w którym pacjentów podzielono na cztery grupy. Pierwsza została pozostawiona nietkniętą przez badaczy. Za drugą potajemnie modliły się zakonnice. Za trzecią zakonnice modliły się jawnie, a w czwartej sami pacjenci mieli się za siebie modlić. Nie było żadnej różnicy między dwoma pierwszymi grupami. Różnice między dwoma pierwszymi a dwoma ostatnimi ujawniły się, natomiast między trzecią a czwartą były nieznaczne. Eksperyment ten wykazał, że modlitwa nie przywołuje żadnych nadnaturalnych interwencji w zdrowienie, natomiast działa efekt placebo, który jednocześnie wyjaśnia, skąd bierze się przeświadczenie o tym, że jednak jakaś nadnaturalna interwencja zachodzi.
Eksperyment z góry skazany na niepowodzenie i wyciągnięcie mylnych wniosków.
Dlaczego?

1. Nie sądzę, żeby modlitwa zakonnic coś dała. Może to temat na inną dyskusję, ale aby modlitwa spełniła swój cel musi być kierowana do właściwej osoby i we właściwy sposób. Nie sądzę, aby modlitwa kogokolwiek z uczestników eksperymentu spełniła obydwa warunki.

2. Nawet gdyby zakonnice modliły się w sposób właściwy, to jeszcze pozostają pobudki. Czy właściwą byłaby pobudka: "Boże pomóż uczestnikom eksperymentu, żeby udowodnić, że istniejesz"? Szczerość takich modlitw przedstawiałaby dużo do życzenia.

3. Z Pisma Świętego wynika, że Prawdziwy Bóg nie dokonuje w naszych czasach cudownych uzdrowień. A jak pomaga, to nie w sposób spektakularny. I dobrze... bo wiadomo dzieki temu, kto chce Mu słuzyć z właściwych pobudek.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
Rozmowa z ateistami o tych kwestiach to jak różnica pomiedzy literą a duchem. Syntetycznym nakowcem a Chrystusem. Jak Bóg nie otworzy oczu na próżno człowiek szuka drogi i odpowiedzi.
 

mtllc

Nowicjusz
Dołączył
6 Czerwiec 2006
Posty
2 164
Punkty reakcji
13
Wiek
44
Miasto
z lasu
3. Z Pisma Świętego wynika, że Prawdziwy Bóg nie dokonuje w naszych czasach cudownych uzdrowień. A jak pomaga, to nie w sposób spektakularny. I dobrze... bo wiadomo dzieki temu, kto chce Mu słuzyć z właściwych pobudek.

Pewnie Bóg postawił sobie granicę. Najlepsza data to 06. 06. 1666.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
3. Z Pisma Świętego wynika, że Prawdziwy Bóg nie dokonuje w naszych czasach cudownych uzdrowień. A jak pomaga, to nie w sposób spektakularny. I dobrze... bo wiadomo dzieki temu, kto chce Mu słuzyć z właściwych pobudek.


Z Pisma Świetego wynika że: BÓG CZYNI CO CHCE, KIEDY CHCE i JAK CHCE, Jamsenie.
 

Elune

trąbka?
Dołączył
30 Marzec 2006
Posty
1 107
Punkty reakcji
0
Wiek
33
Hmmm... a co na wyznanie ateistyczno-malteistyczne?
Wiem... wydaje się dziwne... ale do mnie takie najbardziej się wydaje odpowiednie.
Zazwyczaj jestem ateistą... ale czasem... tak bywają chwile kiedy bywam malteistą...ostrym ^_^ To raczej rzadko, ale jednak.
Wiem kim jest malteista... i to się sprzecza z ateistą... ale jednak tak mi się wydaje... może mnie nazwiecie teraz agnostykiem... Ale ja się nie waham czy coś takiego jak bóg istnieje. Ja po prostu wiem swoje. A że bywają chwile kiedy zmieniam się w malteiste to świadczy, że jestem agnostykiem jednak?
 

Jamsen

stojący na straży
Dołączył
30 Wrzesień 2005
Posty
4 662
Punkty reakcji
5
Na początek parę przemysleń.
Wierzymy w wiele rzeczy i ludzi, których nigdy nie widzielismy na oczy.
Wierzymy na przykład, że istniał Władysław Jagiełło, chociaż osobiście z nim nie rozmawialiśmy (no bo skąd) i wierzymy mimo, że już dawno nie żyje. Wierzymy, że była bitwa pod Grunwaldem, chociaż nie żylismy w 1410 roku.
Wierzymy w to wszystko, bo istnienie tego człowieka i tego wydarzenia jest nam totalnie obojętne!

Inaczej ma się sprawa z Bogiem.
Jeżeli jest, to nie mozna koło tego faktu przejść obojętnie.
Rodzi się wiele pytań, a odpowiedzi mogą mieć wpływ na nasze życie; mogą zburzyć nasz osobisty świat.
A tego wiele osób nie chce.
Recepta? Założyć, że Boga nie ma. Życie staje się wtedy (rzekomo) prostsze.

Skąd jednak wiemy, że Jagiełło istniał a bitwa pod Grunwaldem miała miejsce?
Z doniesień historycznych oczywiście, często zapisanych na papierze.
Ponieważ istnienie tych faktów jest nam totalnie obojętne, więc bezkrytycznie podchodzimy do wszelkich zapisanych przekazów na ten temat.

Na temat Boga wszelkie informacje też można znaleźć na papierze - w Biblii.
Poza tym przy założeniu, że to On stworzył wszechświat i świat, to informacje na Jego temat mozna znaleźć w kosmosie i przyrodzie.
Pytanie tylko, jak do tych dowodów podejdziesz?
Czy z założeniem, że Boga nie ma?
Czy raczej ze szczerą chęcią dowiedzenia się prawdy?
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Na początek parę przemysleń.
Wierzymy w wiele rzeczy i ludzi, których nigdy nie widzielismy na oczy.
Wierzymy na przykład, że istniał Władysław Jagiełło, chociaż osobiście z nim nie rozmawialiśmy (no bo skąd) i wierzymy mimo, że już dawno nie żyje. Wierzymy, że była bitwa pod Grunwaldem, chociaż nie żylismy w 1410 roku.
Wierzymy w to wszystko, bo istnienie tego człowieka i tego wydarzenia jest nam totalnie obojętne!

Inaczej ma się sprawa z Bogiem.
Jeżeli jest, to nie mozna koło tego faktu przejść obojętnie.
Rodzi się wiele pytań, a odpowiedzi mogą mieć wpływ na nasze życie; mogą zburzyć nasz osobisty świat.
A tego wiele osób nie chce.
Recepta? Założyć, że Boga nie ma. Życie staje się wtedy (rzekomo) prostsze.

Skąd jednak wiemy, że Jagiełło istniał a bitwa pod Grunwaldem miała miejsce?
Z doniesień historycznych oczywiście, często zapisanych na papierze.
Ponieważ istnienie tych faktów jest nam totalnie obojętne, więc bezkrytycznie podchodzimy do wszelkich zapisanych przekazów na ten temat.

Na temat Boga wszelkie informacje też można znaleźć na papierze - w Biblii.
Poza tym przy założeniu, że to On stworzył wszechświat i świat, to informacje na Jego temat mozna znaleźć w kosmosie i przyrodzie.
Pytanie tylko, jak do tych dowodów podejdziesz?
Czy z założeniem, że Boga nie ma?
Czy raczej ze szczerą chęcią dowiedzenia się prawdy?

Mylisz się. Ja nie wierzę, że istniał Jagiełło, ja to wiem z obiektywnych przekazów historycznych różnych narodów. Akurat jego istnienie nie jest mi obojętne, choć ta kwestia nie ma nic do rzeczy.

Osobisty świat wielu ludzi może zburzyć raczej dopuszczenie do siebie myśli, że Bóg nie istnieje. Każdy socjolog powie ci, że łatwiejsze jest życie wierzącego. Bo wiara to taki samograj, nie musisz myśleć skąd się wziąłeś, po co żyjesz, co masz robić i co się z tobą stanie po śmierci.

Jeśli utożsamiasz ze sobą Biblię i doniesienia historyczne tylko dlatego, że jedno i drugie jest na papierze, to równie dobrze możesz utożsamiać paragon z pralni i papier toaletowy.

Jak sam napisałeś, stworzenie świata to założenie, które przyjmujesz, więc jak możesz w następny zdaniu twierdzić, że to dowód?

Kaznodzieyo przyłączyłeś się do przegranego obozu.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
Choć to nie do mnie pozwoliłem sobie na zajęcie stanowiska :) Ciesze się że znowu ożył ten temat dzięki Wam.


Mylisz się. Ja nie wierzę, że istniał Jagiełło, ja to wiem z obiektywnych przekazów historycznych różnych narodów.

Osobiście nie widzę większej różnicy o wielki myślicielu pomiędzy obiektywizmem tych przekazów a obiektywizmem przekazów o np. JCH. I ja wiem że był JCH, wiem też że zmartwychwstał jak ty że wygrał Jagieło pod Grunwaldem. Wiem także że to czego nauczał jest prawdą.

Osobisty świat wielu ludzi może zburzyć raczej dopuszczenie do siebie myśli, że Bóg nie istnieje.
Wielokrotnie to robiłem i zawsze wracałem do logiki i tego co widzę i nie dlatego że chcę w to wierzyć zapewniam bo głęboko badałem w tej kwestii siebie samego. Gdy zatoczysz ten krąg jak ja Quon to zrozumiesz o czy mówię. Ale kwestia o której piszesz dotyczy także ateistów i o ironio Ciebie samego gdyż może zburzyć twój tok myśli i "pewnego spokoju" gdybyś zrozumiał jednak to czego teraz nie przyjmujesz.

Każdy socjolog powie ci, że łatwiejsze jest życie wierzącego. Bo wiara to taki samograj, nie musisz myśleć skąd się wziąłeś, po co żyjesz, co masz robić i co się z tobą stanie po śmierci.

Tego socjologa co mu tak łatwo oceniać co łatwiej przychodzi innym wierzącym wrzuciłbym razem z chrześcijanami na arenę Cezara pomiędzy lwy dla podniesienia doświadczeń i pewnej praktyki zawodowej. Chłopie porozmawiaj o tym z prawdziwie wierzącymi ludźmi a nie napalonymi neofitami bo praktyka pokazuje jednak co innego. Cytujesz chyba gderanie jakiegoś cieniastego socjologa które nie licuje z prawdą. Najczęściej to ateiści nie zadają sobie żadnych pytań wegetują bez nadziei na nic z dnia na dzień. Skąd wiem ? Z praktyki i pracy w ewangelizacji. To nie namaszczone suche formułki zaczerpnięte z podrącznika dla studentów psychologii. Najczęściej potem się budzą u schyłku życia obłudnie w nadziei że może jednak coś tam jest po śmierci i warto sie zatroszczyć o własną d... . Powiedz że jako ateista nigdy nie zadawałeś sobie takich głębszych pytań :) Pytania są ale w ateistyczny sposób nie można na nie odpowiedzieć w zgodzie z prawdą. Wierzący czy nie zadają sobie częściej lub rzadziej te same pytania.

Kaznodzieyo przyłączyłeś się do przegranego obozu.

Quon :) Po pierwsze do niczego sie nie przyłączyłem to tylko twoje kolejne pochopne odczucie. Przeczytaj uważnie co napisałem.
Po wtóre nawet gdyby tak było jak piszesz to zacznij nazywać przegranym dopiero po wygranej "bitwie" inaczej prędzej czy później zostaniesz zaliczony do wyniosłych, pysznych wodzów któży nie raz jak dowodzi historia zostali publicznie upokorzeni otrzymawszy lanie od mniejszych od siebie. Więcej pokory człowieku lub jak masz na nią uczulenie "mądrości"

(w sumie jedno wynika z drugiego)

Pycha idzie przed upadkiem :) Mało szacowna i inteligentna postawa. Przyznam że zawiodłem sie troszku na tobie :(
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
Choć to nie do mnie pozwoliłem sobie na zajęcie stanowiska :) Ciesze się że znowu ożył ten temat dzięki Wam.
Osobiście nie widzę większej różnicy o wielki myślicielu pomiędzy obiektywizmem tych przekazów a obiektywizmem przekazów o np. JCH. I ja wiem że był JCH, wiem też że zmartwychwstał jak ty że wygrał Jagieło pod Grunwaldem. Wiem także że to czego nauczał jest prawdą.

No to walimy. A jednak jest różnica, bo o JCH wiemy tylko z JEDNEGO źródła - ewangelii. W dodatku spisanych przez osoby będące pod wielkim duchowym wpływem opisywanej osoby.

Wielokrotnie to robiłem i zawsze wracałem do logiki i tego co widzę i nie dlatego że chcę w to wierzyć zapewniam bo głęboko badałem w tej kwestii siebie samego. Gdy zatoczysz ten krąg jak ja Quon to zrozumiesz o czy mówię. Ale kwestia o której piszesz dotyczy także ateistów i o ironio Ciebie samego gdyż może zburzyć twój tok myśli i "pewnego spokoju" gdybyś zrozumiał jednak to czego teraz nie przyjmujesz.

Zgoda. Tak naprawdę to dotyczy zarówno wierzących jak ateistów.

Najczęściej to ateiści nie zadają sobie żadnych pytań wegetują bez nadziei na nic z dnia na dzień. Skąd wiem ? Z praktyki i pracy w ewangelizacji. To nie namaszczone suche formułki zaczerpnięte z podrącznika dla studentów psychologii. Najczęściej potem się budzą u schyłku życia obłudnie w nadziei że może jednak coś tam jest po śmierci i warto sie zatroszczyć o własną d... . Powiedz że jako ateista nigdy nie zadawałeś sobie takich głębszych pytań :) Pytania są ale w ateistyczny sposób nie można na nie odpowiedzieć w zgodzie z prawdą. Wierzący czy nie zadają sobie częściej lub rzadziej te same pytania.

A ateiści, których ja znam zadają sobie te pytania, więc nie zarzucaj mi teoretyzowania (zresztą na końcu twojej, cytowanej przeze mnie wypowiedzi ("Wierzący czy nie...") sam sobie przeczysz. Wegetujących degeneratów znajdziesz w każdej grupie społecznej, również wśród wierzących, więc nie uogólniaj. Poza tym chyba zapomniałeś, że ja nie jestem ateistą, tylko wierzącym agnostykiem.

Quon :) Po pierwsze do niczego sie nie przyłączyłem to tylko twoje kolejne pochopne odczucie. Przeczytaj uważnie co napisałem.
Po wtóre nawet gdyby tak było jak piszesz to zacznij nazywać przegranym dopiero po wygranej "bitwie" inaczej prędzej czy później zostaniesz zaliczony do wyniosłych, pysznych wodzów któży nie raz jak dowodzi historia zostali publicznie upokorzeni otrzymawszy lanie od mniejszych od siebie. Więcej pokory człowieku lub jak masz na nią uczulenie "mądrości" (w sumie jedno wynika z drugiego). Pycha idzie przed upadkiem :) Mało szacowna i inteligentna postawa. Przyznam że zawiodłem sie troszku na tobie :(

Przyłączyłeś się do obozu, tych, którzy twierdzą, że istnienie Boga można udowodnić, a to nie jest możliwe. Moim zdaniem to ty jesteś pyszny w swojej zadufanej pewności, że Bóg istnieje i pouczaniu maluczkich. Udowodnij, że moja postawa jest mało inteligentna. A to, że się zawiodłeś: po pierwsze: trzeba cię trochę podpuścić, bo się rozleniwiłeś, po drugie: celem mojej egzystencji nie jest dbanie o twoje uznanie. Twoja kolej.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
No to walimy. A jednak jest różnica, bo o JCH wiemy tylko z JEDNEGO źródła - ewangelii. W dodatku spisanych przez osoby będące pod wielkim duchowym wpływem opisywanej osoby.

ok to walimy :)
Po pierwsze skoro pod wielkim wpływem duchowym i używasz tego argumentu to chyba niemożna zaprzeczyć istnieniu podmiotu dyskusji czyli JCH.
Po wtóre nie z jednego źródła a nawet z źródeł obcych narodów (teraz wiem skąd te nieporozumienia)
Po trzecie nie wszystkie opisujące Jezusa osoby były wierzącymi w niego więc argument wpływu duchowego jest dla mnie jak na razie niezrozumiały dla twojej argumentacji.

Zgoda. Tak naprawdę to dotyczy zarówno wierzących jak ateistów.
Cisze się że tu jesteś obiektywny i razem w zgodzie.

Moim zdaniem to ty jesteś pyszny w swojej zadufanej pewności, że Bóg istnieje i pouczaniu maluczkich.

Pyszny a przekonany ? Widzisz róznice ? Pewność to nie Pycha przyjacielu. Przypomina mi się przysłowie tylko nie bierz tego do siebie : Ślepy koń doprowadzony nad rzekę umiera z pragnienie na jej brzegu. Znajdź sobie alegorię do relacji wierzący a ateista. Wierz mi jestem świadom zakłóceń w transferze danych i częstotliwości pomiędzy nimi ale nigdy nie powiem że jest ona niemożliwa i skazana z góry na niepowodzenie.

Udowodnij, że moja postawa jest mało inteligentna.
Napisałem już na końcu w uzasadnieniu czemu taką wypowiedz tak postrzegam. Dodam że nienawidzę mieć racji - uwierzysz mi?
Ponadto nie mam nic do twojej klutury czy IQ a jedynie może do tzw. inteligencji emocjonalnej w tej wypowiedzi - polegającej na umiejętności radzenia sobie ze swoimi odczuciami, nazywaniem ich oraz zauważaniem wpływu swoich wypowiedzi na emocje innych. Nazywanie kogoś przed wynikiem z góry "przegrańcem" (nawet będąć o tym przekonanym) jest raczej zaprzeczniem wymienionej wyżej umiejętności .


A to, że się zawiodłeś: po pierwsze: trzeba cię trochę podpuścić, bo się rozleniwiłeś,

Zgadzam się mam lenia ostatnio, mało ciekawych wypowiedzi się spotyka które rozruszały by mózgowie stąd lubie reagować na twoje podpuchy :)

po drugie: celem mojej egzystencji nie jest dbanie o twoje uznanie.

Zaiste nie jest, świadom jestem tego faktu :) Ale ładnieś to ujął. Choć osobiście uważam, (podejrzewam że i ty również) iż dostrzegasz dobro w dbaniu o swój wizerunek w oczach innych :) prawda ? (oczywiście nie za wszelka cenę ).

Tak na marginesie jeśli można. Co wg. Ciebie jest wspomnianym celem twojej egzystencji ?
 

Jamsen

stojący na straży
Dołączył
30 Wrzesień 2005
Posty
4 662
Punkty reakcji
5
Mylisz się. Ja nie wierzę, że istniał Jagiełło, ja to wiem z obiektywnych przekazów historycznych różnych narodów. Akurat jego istnienie nie jest mi obojętne, choć ta kwestia nie ma nic do rzeczy.
Dlaczego sądzisz, że przekazy historyczne dotyczące podanego przeze mnie jako przykład Jagiełły są bardziej obiektywne od pisarzy biblijnych?

Przyłączyłeś się do obozu, tych, którzy twierdzą, że istnienie Boga można udowodnić, a to nie jest możliwe.
Z takim założeniem, po co chcesz dyskutować na ten temat?
Skoro twierdzisz, że to niemozliwe, wiec czy jest cię w stanie cokolwiek przekonać?
Nie wygląda na to, żebyś miał otwarty umysł na jakiekolwiek poglądy inne niż swoje własne.
To chyba mozna nazwać pychą.
 

Qon

Eksperfekcjonista
VIP
Dołączył
21 Grudzień 2006
Posty
7 886
Punkty reakcji
184
Miasto
Alpha Centauri
ok to walimy :)
Po pierwsze skoro pod wielkim wpływem duchowym i używasz tego argumentu to chyba niemożna zaprzeczyć istnieniu podmiotu dyskusji czyli JCH.
Po wtóre nie z jednego źródła a nawet z żródeł obcych narodów (teraz wiem skąd te nieporozumienia)
Po trzecie nie wszystkie opisujące Jezusa osoby były wierzącymi w niego więc argument wpływu duchowego jest dla mnie jak na razie niezrozumiały
dla twojej argumentacji.

Przecież nie zaprzeczam istnieniu JCH.

Cisze się że tu jesteś obiektywny i razem w zgodzie.
Pyszny a przekonany ? Widzisz róznice ? Pewność to nie Pycha przyjacielu. Przypomina mi się przysłowie tylko nie bierz tego do siebie : Ślepy koń doprowadzony nad rzekę umiera z pragnienie na jej brzegu. Znajdź sobie legorię do relacji wierzący a ateista.

Tylko, że ta "pewność" powoduje nieraz, że traktujesz niektóre wypowiedzi z góry oraz zbyt skwapliwie przyklaskujesz głupawym argumentom.

Jest wielu ateistów, którzy znacznie mniej potrzebują wiary niż istota żywa wody. Moim zdaniem chybione porównanie.

Napisałem już na końcu w uzasadnieniu czemu taką wypowiedz tak postrzegam. Dodam że nienawidzę mieć racji - uwierzysz mi?
Ponadto nie mam nic do twojej klutury czy IQ a jedynie może do tzw. inteligencji emocjonalnej w tej wypowiedzi - polegającej na umiejętności radzenia sobie ze swoimi odczuciami, nazywaniem ich oraz zauważaniem wpływu swoich wypowiedzi na emocje innych. Nazywanie kogoś przed wynikiem z góry "przegrańcem" (nawet będąć o tym przekonanym) jest raczej zaprzeczniem wymienionej wyżej umiejętności .

Kiepska argumentacja, zważywszy, że chciałem cię trochę ożywić. Moim zdaniem cel osiągnąłem, co dobrze świadczy o moim EQ.

Zgadzam się mam lenia ostatnio, mało ciekawych wypowiedzi się spotyka które rozruszały by mózgowie stąd lubie reagować na twoje podpuchy :)
Zaiste nie jest, świadom jestem tego faktu :) Ale ładnieś to ujął. Choć osobiście uważam, (podejrtzewam że i ty również) iż dostrzegasz dobro w dbaniu o swój wizerunek w oczach innych :) prawda ? (oczywiście nie za wszelka cenę ).

Każdy dba o swój wizerunek. Niektórzy o wizerunek idioty.

Tak na marginesie jeśli można. Co wg. Ciebie jest wspomnianym celem twojej egzystencji

Krótkookresowo: popisać na forum, skończyć studia, znaleźć lepszą robotę, wytrzymać ze swoją babą.

Długookresowo: tajemnica.

Cele poboczne: przejęcie władzy nad światem :sexy:

Dlaczego sądzisz, że przekazy historyczne dotyczące podanego przeze mnie jako przykład Jagiełły są bardziej obiektywne od pisarzy biblijnych?

Przekazy historyczne Jagiełły to faktycznie raczej od przekazów biblijnych bardziej obiektywne nie są :mruga:

Z takim założeniem, po co chcesz dyskutować na ten temat?
Skoro twierdzisz, że to niemozliwe, wiec czy jest cię w stanie cokolwiek przekonać?
Nie wygląda na to, żebyś miał otwarty umysł na jakiekolwiek poglądy inne niż swoje własne.
To chyba mozna nazwać pychą.

Spoko, powiedzmy inaczej - przekraczające moim zdaniem twoje możliwości, ale może cię nie doceniam, próbuj dalej. Ośmielam się z tobą nie zgodzić, że mam mało otwarty umysł, ale pozostawiam ci prawo do takiej opinii. Czym takim się wg ciebie pysznię?
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
Widzę w co się to przeradza :) nie pociągniesz mnie za sobą. Widzę że zbaczamy z kursu, że nie pogadamy w temacie :)
Szkoda mi czasu na ping pąg. Nie muszę sobie podświadomie czy świadomie niczego udawadniać.

Jakbyś chciał zmienić ducha i kierunek dyskusji daj znać.
 
Do góry