Primawera napisał:
Lekarz nie jest wyjściem awaryjnym dla wszystkich wpadek ciążowych, a usuwanie ciązy jest zabójstwem a nie środkiem antykoncepcyjnym o czym wielu ludzi zapomina. I tu w pełni popieram decyzje lekarzy. Nikt nie ma prawa zmuszać ich do mordowania nienarodzonych dzieci wbrew ich sumieniu. Lekarz ma chronić życie i zdrowie pacjenta, a wiec ma prawo odmówić aborcji na żądanie.
Nie sądzę, aby omawiana przez nas ciąża była skutkiem wpadki ciążowej. Postaraj się postawić na miejscu tej matki. Opcje w zasadzie są dwie: urodzić albo nie. Jeśli urodzi, to skaże dziecko na cierpienie, które poprzedzi nieuchronną śmierć. Jeśli nie urodzi, zaoszczędzi temu dziecku cierpienia, ale obciąży swoją psychikę. Domyślam się, że w tego typu sytuacjach instynkt macierzyński może podpowiadać, żeby urodzić i nie wierzyć lekarzom. Łudzić się, zaprzeczać faktom, po prostu wierzyć w cud. Kiedy jednak okaże się, że lekarze mieli rację, to nie dość, że kobieta nie oszczędziła cierpień dziecku, ale równocześnie obciąży siebie winą za to, że jednak zdecydowała się urodzić. Pomyłki się zdarzają, cuda też, ale są to wyjątkowe sytuacje, a nie reguła.
Skoro lekarz ma chronić życie i zdrowie pacjenta, to przedstawiony przeze mnie przypadek, kiedy ratuje dziecko, zamiast matki, jest morderstwem. I na odwrót, ratowanie zdrowia matki, poświęcając życie dziecka również jest morderstwem. Bo jak to? Zdrowie ważniejsze od życia?
Niemniej jednak popieram to, że aborcja poza wskazanymi przez prawo przypadkami jest zła i podtrzymuję to, co kiedyś tutaj pisałem w tym zakresie, ale zauważ, że przesłanka, o której mówimy brzmi:
badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu
I ja interpretuję ten przepis w taki sposób, że kiedy skutkiem uszkodzenia płodu lub choroby będzie śmierć dziecka, to w zasadzie znajduje się ono w stanie terminalnym, a zgodnie z tzw. kodeksem lekarskim, na który tak często się powołujemy, nie ma obowiązku stosowania uporczywej terapii w tego typu przypadkach. Przerwanie ciąży jest wówczas "odłączeniem od respiratora", jakim jest matka. Dziecko nigdy nie będzie w stanie żyć poza ciałem matki, tak jak dana osoba bez respiratora. Przepis jest niefortunnie skonstruowany ze względu na użycie alternatywy rozłącznej ("albo"), ponieważ występują przypadki kiedy płód jest uszkodzony i nieuleczanie chory. Gdyby zamiast "ale" było "lub", to przepis brzmiałby zgodnie z tym, jak ja go interpretuję.
Ponadto nie ma co ukrywać, że dużo większym problemem jest aborcja motywowana sytuacją materialną, a raczej wygodą. Możemy skrzywdzić matki, które podejmują takie decyzje (chodzi mi o główny wątek), a np. gdyby miały świadomość tego, że dziecko będzie nieuleczalnie chore, ale po porodzie nagle nie umrze w cierpieniach, to mogłoby się podjąć trudu wychowywania.