Witam! Nie mam komu opowiedzieć mojej historii, ani nikogo zapytać o rade więc piszę do was Forumowicze!
Może najpierw coś o sobie. Jestem 22 letnim studentem jednej z najbardziej prestiżowych uczelni w Polsce. Ha pewnie wielu z was myśli że po prostu się chwalę? Niby tak, jestem dumny z uczelni, ale nie w tym rzecz. Studia są ciężkie. Jestem po IV semestrze i to była na prawdę ciężka przeprawa. Uczyłem się, dużo, nie było czasu na spotkania z kolegami w klubach, na imprezach itp, a co dopiero szukanie miłości. Klasyczna wymówka, ale wg jest w tym trochę prawdy. Tak więc wracając do sedna jakiś czas temu spotkałem dziewczynę. Nie zamieniłem z nią nawet dwóch zdań i szybko o Niej zapomniałem ale okrutny los sprawił że zaczęliśmy na siebie bardzo często wpadać. Okazało się też że mieszka całkiem niedaleko i od tamtej pory zawsze wracaliśmy razem z uczelni. Zaczęliśmy ze sobą sporo rozmawiać. Ma takie same jak ja zainteresowania co do sztuki, muzyki itp. Poczułem że zaczyna mi na niej zależeć i mimo iż rozum podpowiadał "wycofaj się" ja dalej brnąłem w ten "związek" i budowałem nasze wspólne relacje. Zdawało mi się, że mnie lubi więc poddałem się całkowicie i zakochałem się. Ha! Miłość i ja? Ci co mnie znają powiedzieli by że to stek bzdur!
Teraz sedno sprawy
Jak już wspominałem, wg mnie układało się nam bardzo dobrze. Przyjeżdżała do mnie, ja do niej. Jak to na studiach uczyliśmy się razem. Było fajnie. Teraz po skończonej sesji, którą De Facto zdała JEDYNIE dzięki mojej pomocy napisała, że chce uczcić przejście na kolejny sem. Nie zapraszała żadnych znajomych i mi sugerowała żebym tego nie robił. Miałem na prawdę duże nadzieje co do tego spotkania. Gdyby nie to co stało się dziś, zapewne wyznał bym jej co czuję i w tej chwili śpiewał bym z radości jak przez ostatnie kilka dni. Ale, oczywiście życie znów splunęło mi w twarz. Mieliśmy spotkać się jutro. Napisałem czemu nie dziś? I wiecie co mi odpisała? Idę na spotkanie z chłopakiem!!! Szok. Ona ma chłopaka? Nie mogłem w to uwierzyć. Okazałem się całkowitym ignorantem, że nie zapytałem nikogo czy też jej samej czy jest wolna. Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie było żadnych znaków coby się z kimś spotykała. W jednej chwili moje życie runęło. Nie cieszą mnie dobrze zdane egzaminy, czy to że mam już wakacje. Na moje nieszczęście to nie koniec historii. Po tym jak napisała, że ma chłopaka strasznie się przygnębiłem. Myślałem że to dla niej oczywiste i napisałem parę sms ow o tym że skoro ma chłopaka to moje zasady nie pozwalają się z nią spotkać na picie (mieliśmy się ostro zchlać, proszę mnie nie oceniać) Wg mnie to jest trochę niemoralne? spotkać się na chlanie z kolegą dzień po tym jak się było u chłopaka. Tu moje pierwsze pytanie: czy nie jest tak? Czy to normalne żeby zakochana dziewczyna tak sobie po prostu chodziła na picie do dobrego kolegi, sam na sam, dzień po imprezie u chłopaka???.
Mam talent do robienia ludziom przykrości, i w pełni go wykorzystałem. Odpisała coś w stylu, że jeszcze nigdy nikt jej tak nie wkur*** i że jak nie chcę to nie będzie jutrzejszego spotkania. I to by mnie ustawiało. Odegrałem się i to powinno mi wystarczyć... A co ja zrobiłem? ZADZWONIŁEM Z PRZEPROSINAMI!!! czemu ja to zrobiłem. Cały czas czułem do niej żal a nawet dużą niechęć. Wybaczyła mi moje ostre słowa i umówiliśmy się tylko we dwoje na jutro na picie (wiem jak to mało romantycznie brzmi). Co mnie podkusiło żeby to ciągnąć? Nie mam pojęcia.
Później dzisiejszego dnia zadzwoniłem do niej z głupią wymówka że musi mi oddać jakąś książkę, bo to nie moja i spotkaliśmy się. Tuż przed jej pojechaniem do chłopaka na imprezę. O dziwo nie nawypominałem jej (może dla tego że tak na prawdę nie miałem do tego żadnych podstaw). Przez całą rozmowę uśmiechała się i rozmawialiśmy jak gdyby nigdy nic. Ale tak na prawdę w środku czułem się jak na jakiejś torturze. Uzgodniliśmy detale jutrzejszego spotkania i pojechała na tą imprezę. A ja? Ja poszedłem do sklepu i kupiłem alkohol na jutrzejsze spotkanko.
I teraz czekam. Czekam na jutrzejszy dzień jak na egzekucję. Nie wiem czy będę w stanie spokojnie z nią rozmawiać i czy pod wpływem alkoholu się nie rozpłaczę.(tak bardzo czuję się przybity). Zdawało się bardzo oczywiste, że jestem w niej zakochany i zdawało się że ona czuje to samo. Niby niechcący cały czas nawiązywaliśmy kontakt fizyczny (nie nie sex, niby przypadkowe złapanie za rękę itp). Siedzieliśmy na gadu całymi godzinami rozmawiając o wszystkim i o niczym. Myślałem że idzie nam tak dobrze a ona znokautowała mnie jednym smsem. Znam takie dziewczyny które grają na dwa fronty, ale ona raczej do takich nie należy. Pojechała do chłopaka na tą ich bezalkoholową imprezę a jutro spotka się ze mną na picie? Czy może być taka okrutna i tak mnie wykorzystać do zaspokojenia prymitywnej żądzy upicia się i dobrej zabawy (nie chwalę się ale jestem zabawny i rozmawiając z nią doprowadzałem ją wręcz do płaczu ze śmiechu). Czuję się zdruzgotany. Nie ma mowy o odwołaniu spotkania, nadal mi trochę na niej zależy. I moje pytanie do was: Co mam jutro zrobić? Jak już pisałem nie ma mowy o odwołaniu spotkania. Muszę tam być ale wątpię czy będę w stanie utrzymać maskę spokoju i obojętności.
Mam nadzieję, że mimo iż tekst jest długi, ktoś go przeczyta i może nawet coś mi poradzi. Byłbym bardzo wdzięczny.