Ehh
![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
teraz JA
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
Gdyby cały ogrom strachu
zamknąć w jednym pudełeczku,
gdyby sen każdego człowieka
zawsze mógł być bezpieczny.
Usłyszano strzał
tylko jeden raz.
Ofiarą padło
śniące niemowlę.
Gdyby cała ta nienawiść
Zmieściła się w jednej szafie.
Gdyby niszcząca żądza zemsty
goryczy smak przybrała.
Wybuchła bomba.
Następna wojna
pochłonęła dziś
tysiące istnień.
Gdyby można było rozdać
tony miłości za darmo.
Gdyby móc zrobić wielką tamę
dla przelewu ludzkiej krwi.
Znów pchnięcie nożem.
Upadł i samotnie
na zawsze oddał
młode westchnienie.
Gdyby wszyscy, wszyscy ludzie,
zawsze, zawsze chcieli myśleć.
Gdyby każdy zaznał łaski i
Choć raz dotknął kiedyś Boga...
W blaskach zachodu pożółkł świat,
Czule kwietniowy chłód się skrada,
Spóźniłeś się o tyle lat,
A jednak jestem tobie rada.
Siądź bliżej, usiądź przy mnie tuż
I uśmiechając się oczami,
Na ten niebieski zeszyt spójrz —
Dziecinny zeszyt mój z wierszami.
Przebacz, że tonąc w smutku złym,
Cieszyć się słońcem nie umiałam.
Przebacz i to, że w życiu mym
Innych za ciebie często brałam."
KOCHAM CIĘ I JUŻ CZEKAM NA KOLEJNY WIECZÓR, KOLEJNY CUDOWNY PORANEK BY ZNOWU BUDZIC SIĘ W TWOICH RAMIONACH...
zatroskanym twoim oczom
delikatny okład z ust zrobię
na powiekach zmęczonych
kompres z pocałunku złożę
oczom twoim ukochanym
pełnych nieba błękitnego
uśmiechu gestem przyniosę
cichą ulgę snu spokojnego
oddechem głębokim i parnym
słowami, jak giętkie leszczyny
namaluję obraz wzrok kojący
oddam twoim oczom - jedynym
zatroskanym twoim oczom
delikatny okład z ust zrobię
na powiekach zmęczonych
kompres z pocałunku złożę
oczom twoim ukochanym
pełnych nieba błękitnego
uśmiechu gestem przyniosę
cichą ulgę snu spokojnego
oddechem głębokim i parnym
słowami, jak giętkie leszczyny
namaluję obraz wzrok kojący
oddam twoim oczom - jedynym
dzien sie kończy,
Kładę się przy Tobie
Tak bardzo wyobrażonym
Lecz tak bliskim memu sercu
Gdy kłade sie przy Tobie
Czuje Twoje Ciepło, Twój zapach i śnię
Teraz nie zdradzę Wam Jego imienia.
Chyba nie o to chodzi.
Polubiłam Go od pierwszego kontaktu.
Ma interesującą twarz.
Dominują w niej niebieskie oczy.
Nie pozwalają Mu wyrazić tego, co On sam czuje.
Ich kolor świetnie harmonizuje z Jego nieokreślonym spojrzeniem(...)
Jednak można w nich zauważyć, jeśli się chce,
także iskierki wesołości, albo, dla odmiany,
błyski gniewu, gdy jest źle.
Usta – o Boże ! Dopełniają reszty portretu –
do nieprzyzwoitości namiętne.
Zdarza się i tak, że oblicze Jego bywa bardzo posępne,
a oczy bardzo zmysłowe.
Chyba wtedy, gdy ma problem i zastanawia się,
jak go rozwiązać.
I czy może powiedzieć mi o tym...
Tak bardzo się bałam miłości
lecz Ty cierpliwie czekałeś,
tak bardzo bałam się ufać
lecz Ty mnie nie ponaglałeś...
Po roku już wiem : warto było
powoli dla Ciebie rozkwitać,
powoli Cię chłonąć, poznawać,
stopniowo miłość odkrywać...
Dziś zapominam o całym świecie
gdy tylko spojrzysz mi w oczy,
czuję się przy Tobie bezpieczna,
wciąż potrzebuję Twojej bliskości...
Po wspólnie spędzonym roku
już wiem jak smakuje szczęście,
już wiem jak mocno Cię kocham.
wiem też, że nadal będę !
Miłosć jest jak narkotyk.
Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu.A następnego dnia chcesz więcej. I choć jeszcze nie wpadłes w nałóg, to jednak poczułes już jej smak i wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować.
Myslisz o ukochanej osobie przez dwie minuty, a zapominasz o niej na trzy godziny.
Ale z wolna przyzwyczajasz się do niej i stajesz się całkowicie zależny.
Wtedy myslisz o niej trzy godziny,
a zapominasz na dwie minuty. Gdy nie ma jej w pobliżu - czujesz to samo co narkomani,
kiedy nie mogą zdobyć narkotyku. Oni kradną i poniżają się, by za wszelką cenę dostać to,
czego tak bardzo im brak. A Ty jestes gotów na wszystko, by zdobyć miłosć
Wiem, że do szczęcia więcej mi nie potrzeba nic
Bo jesteś Ty, tylko i aż Ty..
Gdy dzien sie kończy,
Kładę się przy Tobie
Tak bardzo wyobrażonym
Lecz tak bliskim memu sercu
Gdy kłade sie przy Tobie
Czuje Twoje Ciepło, Twój zapach i śnię
Wiem, że do szczęcia więcej mi nie potrzeba nic
Bo jesteś Ty, tylko i aż Ty..
Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt Bo tego nie wiesz nawet sama Ty W tańczących wokół szarych lustrach dni Rozbłyska Twój złoty śmiech Przerwany w pół czuły gest W pamięci składam wciąż Pasjans z samych serc Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt To prawda nie potrzebna wcale mi Gdy nie po drodze będzie razem iść Uniosę Twój zapach snu Rysunek ust, barwę słów Niedokończony, jasny portret Twój Uniosę go ocalę wszędzie Czy będziesz przy mnie, czy nie będziesz Talizman mój, zamyśleń nagłych Twych i rzęs Obdarowany Tobą miła Gdy powiesz do mnie kiedyś: wybacz Przez życie pójdę oglądając się wstecz
Kochałam go tak jak pragnie się życ
Umierając w pełni szczęścia
Kochałam go bo był
Tak ogromnie, zupełnie bez pojęcia
Kocham go i nigdy nie przestanę
I już nie budząc się ze snu
Tonę w marzeń objęciach
Nim przez niego upadnę
Podniosę się i wstanę
I umieram umierając w pełni szczęścia,
Bo on był, jest i będzie
Zawsze przy mnie
Nawet w mym nieszczęściu
Nie proś mnie o uśmiech
Bo nie jestem szczęśliwa
Szczęście mnie nie lubi
I siebie przede mną ukrywa
Nie pytaj mnie o jutro
Bo jutro jeszcze przede mnę
Czas ucieka mi przez palce
Nie wiem czy jutro Będziesz jeszcze ze mną
Nawet nie wiem czy ja będę
Może dziś zdradzę samą siebie
Lecz wiedz, że wszystko co robię
Z dnia na dzień
Z każdym tchnieniem
Robię dla ciebie
Nie proś mnie o uśmiech
Bo nie jestem szczęśliwa
Szczęście mnie nie lubi
I siebie przede mną ukrywa
Nie pytaj mnie o jutro
Bo jutro jeszcze przede mnę
Czas ucieka mi przez palce
Nie wiem czy jutro Będziesz jeszcze ze mną
Nawet nie wiem czy ja będę
Może dziś zdradzę samą siebie
Lecz wiedz, że wszystko co robię
Z dnia na dzień
Z każdym tchnieniem
Robię dla ciebie
Zagubiła się w swoich myślach
Zatopiła w bezdźwięcznym tonie swego głosu
W beznadziejnym życiu nic juz nie ma
Odwróciła głowę i kątem oka
Dostrzegła swój cień
A jednak jest...
I nie zostało już nic
Tylko noc bez gwiazd, gwiazdy bez księżyca
Księżyc bez oczekiwania na dzień
Dzień bez słońca, słońce bez promieni
Zycie bez uczucia ciepła
Zycie bez życia, które ją porzuciło
I zapomniało już, że żyła
Ona umarła, a to życie zatańczyło na jej grobie
I z bezduszną radością
Z uczuciem ulgi
Z beznadziejną, pierwszą i ostanią
Na tacy przynieśli kawałki rozbitego szkła
Zatańczyły na niej kulawe fragmenty wspomnień
Dwie warstwy osobowości
Sięgająjce granic między prostotą
A szaleńczym wyzwoleniem umysłu
Zamarły w bezruchu pomiędzy dwoma światami
Jakby zastanawiając się nad wyborem jednego z nich
Nagle zerwały się chcąc wskoczyc w lustro
W świat pozbawiony racjonalnych myśli
Bo tam ktos czeka...
I ukrywając złowieszczy uśmiech i obłąkany wzrok
Trzyma w krwawiącej dłoni brakujący
Odłamek szkła...
Zamykając drogę ucieczki
Na tacy przynieśli kawałki rozbitego szkła
Zatańczyły na niej kulawe fragmenty wspomnień
Dwie warstwy osobowości
Sięgająjce granic między prostotą
A szaleńczym wyzwoleniem umysłu
Zamarły w bezruchu pomiędzy dwoma światami
Jakby zastanawiając się nad wyborem jednego z nich
Nagle zerwały się chcąc wskoczyc w lustro
W świat pozbawiony racjonalnych myśli
Bo tam ktos czeka...
I ukrywając złowieszczy uśmiech i obłąkany wzrok
Trzyma w krwawiącej dłoni brakujący
Odłamek szkła...
Zamykając drogę ucieczki
Wy...tak bardzo realni
Wy...tacy szczęśliwi, tak bardzo moralni
Wy...nie wiecie jak to jest
Budzic się i myślec, że dziś to już byc może koniec
Że to może dziś zabraknie wam sił
Wy...tacy zabiegani, materialni
Wy...co śmiac się jeszcze umiecie
Wy...nigdy mnie nie zrozumiecie
Jak to jest we własnym tylko świecie życ
Oddalona od was
Pozbawiona życia w waszej rzeczywistości
W braku przynależności do was
Z niepokojem wpatrzona w wasz świat
Wy...mnie nie zrozumiecie
Bo wy...wy jeszcze życ umiecie
Wy...tak bardzo realni
Wy...tacy szczęśliwi, tak bardzo moralni
Wy...nie wiecie jak to jest
Budzic się i myślec, że dziś to już byc może koniec
Że to może dziś zabraknie wam sił
Wy...tacy zabiegani, materialni
Wy...co śmiac się jeszcze umiecie
Wy...nigdy mnie nie zrozumiecie
Jak to jest we własnym tylko świecie życ
Oddalona od was
Pozbawiona życia w waszej rzeczywistości
W braku przynależności do was
Z niepokojem wpatrzona w wasz świat
Wy...mnie nie zrozumiecie
Bo wy...wy jeszcze życ umiecie
Wszystko wtedy jest piękniejsze, lepsze
Gorsze czasem gdy zabraknie księżyca
Wtedy nic nie muszę
Nic nie jest złe i ostateczne
I noc jest niestraszna pogrążona we własnym niebycie
Zniewolona własną ciemnością
Przycmiła się sama
Tak bosko
Anielsko
Nieziemsko
I coś się objawiło
Coś przmknęło cieniem na ścianie
I słychac było cichy pomruk
Jakieś szepty
I czyjeś wołanie
Zapadły głębsze ciemności
Cienie znikały szamocąc się w swojej niemocy
A wszystko to działo się
Tak tajemniczo
Magicznie
Metafizycznie
Jedną minutę po północy
Wszystko wtedy jest piękniejsze, lepsze
Gorsze czasem gdy zabraknie księżyca
Wtedy nic nie muszę
Nic nie jest złe i ostateczne
I noc jest niestraszna pogrążona we własnym niebycie
Zniewolona własną ciemnością
Przycmiła się sama
Tak bosko
Anielsko
Nieziemsko
I coś się objawiło
Coś przmknęło cieniem na ścianie
I słychac było cichy pomruk
Jakieś szepty
I czyjeś wołanie
Zapadły głębsze ciemności
Cienie znikały szamocąc się w swojej niemocy
A wszystko to działo się
Tak tajemniczo
Magicznie
Metafizycznie
Jedną minutę po północy
Jedna sekunda z mojego życia
Wyrwana jak kartka z kalendarza
Jedna chwila jakby cały rok
Taka, która nigdy się nie powtarza
To miejsce nie ma nazwy
I jeśli jesteś gdzies blisko
Nadaj miejscu imię
Wtedy będę wiedziała wszytko
I nawet w piekielnej nienawiści
Odnajdę w tobie anioła
Zanim jeszcze zabijesz mnie w sobie
Ja sama siebie pokonam
Nadałeś miejscu imię
I budzisz mnie ze snu
Chwytam powietrze, biorę łyk rzeczywistości
Bo nie wiedziałeś, że bez ciebie nie będzie mnie
Jedna sekunda z mojego życia
Wyrwana jak kartka z kalendarza
Jedna chwila jakby cały rok
Taka, która nigdy się nie powtarza
To miejsce nie ma nazwy
I jeśli jesteś gdzies blisko
Nadaj miejscu imię
Wtedy będę wiedziała wszytko
I nawet w piekielnej nienawiści
Odnajdę w tobie anioła
Zanim jeszcze zabijesz mnie w sobie
Ja sama siebie pokonam
Nadałeś miejscu imię
I budzisz mnie ze snu
Chwytam powietrze, biorę łyk rzeczywistości
Bo nie wiedziałeś, że bez ciebie nie będzie mnie
"(...) Bo jesteś kimś, kto cierpieniu rzuca w twarz cierpliwośc"
Kto kończy pocałunek w oka mgnieniu
I mówi, że to nie może byc miłośc
I biegniesz gdzieś myślami poza rzeczywistośc
Ulatujesz sercem w głębiny rozumu
A siła uczuc twoich jest tak mglista...
A serce twoje budowane z marmuru
Czasem gdy patrzysz uciekającym wzrokiem
Uciekasz jak ostatnie dni lata
Pójdę gdziekolwiek
Byle by za twoim krokiem
Nawet na koniec końca świata
Pozól mi choc przez chwilkę
Poczuc się potrzebną, kochaną
A na reszte życia swojego umilknę
Z miłością moją pod powieką pochowaną
I nikt jej juz nigdy nie wskrzesi
Łami gorzkimi zostanie zasypana
By potem powrócic
I na nadziei uniesie ostatnie słowa
I zostanie do ostatniego w świecie rana
Do ostatnich pocałunków już nie przerwanych
Do ostatniej nocy na ostatnim niebie
Gdy ostatni podmuch wiatru schorowany
Już na zawsze zabierze mi ciebie
I zostanie już tylko jedno słowo
Jedno wspomnienie
I ja wtedy umrę..,a miało byc tak pięknie
Z pamięci twojej tamten dzień wykreślę
I ja wtedy upadnę..,a moje serce uklęknie
"(...) Bo jesteś kimś, kto cierpieniu rzuca w twarz cierpliwośc"
Kto kończy pocałunek w oka mgnieniu
I mówi, że to nie może byc miłośc
I biegniesz gdzieś myślami poza rzeczywistośc
Ulatujesz sercem w głębiny rozumu
A siła uczuc twoich jest tak mglista...
A serce twoje budowane z marmuru
Czasem gdy patrzysz uciekającym wzrokiem
Uciekasz jak ostatnie dni lata
Pójdę gdziekolwiek
Byle by za twoim krokiem
Nawet na koniec końca świata
Pozól mi choc przez chwilkę
Poczuc się potrzebną, kochaną
A na reszte życia swojego umilknę
Z miłością moją pod powieką pochowaną
I nikt jej juz nigdy nie wskrzesi
Łami gorzkimi zostanie zasypana
By potem powrócic
I na nadziei uniesie ostatnie słowa
I zostanie do ostatniego w świecie rana
Do ostatnich pocałunków już nie przerwanych
Do ostatniej nocy na ostatnim niebie
Gdy ostatni podmuch wiatru schorowany
Już na zawsze zabierze mi ciebie
I zostanie już tylko jedno słowo
Jedno wspomnienie
I ja wtedy umrę..,a miało byc tak pięknie
Z pamięci twojej tamten dzień wykreślę
I ja wtedy upadnę..,a moje serce uklęknie
Okaż mi to jeszcze raz
Abym bez lęku mogła obejrzec się za siebie
Jeśli kiedyś spojrzysz na mnie przypadkiem
Powoli odwrócę swoją twarz...
Byś nie zobaczył czułości w moich oczach
Bys przez chwilę dostrzegł niepewnośc
W niewidomym spojrzeniu przyszłości
A teraz przewijam zycie...
Do przodu
Okaż mi to jeszcze raz
Abym bez lęku mogła obejrzec się za siebie
Jeśli kiedyś spojrzysz na mnie przypadkiem
Powoli odwrócę swoją twarz...
Byś nie zobaczył czułości w moich oczach
Bys przez chwilę dostrzegł niepewnośc
W niewidomym spojrzeniu przyszłości
A teraz przewijam zycie...
Do przodu
Maleńka kropelka deszczu na twej skroni
Spływa powoli po zawstydzonym policzku
Odszedłeś tak jak wtedy bez słowa
Drogą pełna zakrętów
Drogą wiedzioną donikąd
Na końcu tej tej drogi
Przed bramą żelazną
Otwierając ramiona stał Bóg
Z aniołami i kluczem w dłoni
Nagle wyciągął rękę
I niewidzialnym gestem
Uniósł klucz...
Do wrót...
Maleńka kropelka deszczu na twej skroni
Spływa powoli po zawstydzonym policzku
Odszedłeś tak jak wtedy bez słowa
Drogą pełna zakrętów
Drogą wiedzioną donikąd
Na końcu tej tej drogi
Przed bramą żelazną
Otwierając ramiona stał Bóg
Z aniołami i kluczem w dłoni
Nagle wyciągął rękę
I niewidzialnym gestem
Uniósł klucz...
Do wrót...
O słodka naiwności!
Towarzyszysz mi przez całe życie
Stajesz się przyczyną oszalałej złości
Zasypiam z tobą, a ty budzisz mnie o świcie
Mam już dosyc tego życia
Niech popłynie krew strumieniami
Albo dajcie mi truciznę do wypicia
Bo to wszystko już skończone między nami
Dajesz i odbierasz mi nadzieję
Dajesz skrawek tej miłości
By ją zaraz zabrac gdy juz dnieje
O słodka naiwności!
O słodka naiwności!
Towarzyszysz mi przez całe życie
Stajesz się przyczyną oszalałej złości
Zasypiam z tobą, a ty budzisz mnie o świcie
Mam już dosyc tego życia
Niech popłynie krew strumieniami
Albo dajcie mi truciznę do wypicia
Bo to wszystko już skończone między nami
Dajesz i odbierasz mi nadzieję
Dajesz skrawek tej miłości
By ją zaraz zabrac gdy juz dnieje
O słodka naiwności!
Dotknęłam swoich myśli
Odpłynęłam w głąb siebie
Rozkwitłam w pełni wenętrznie
Rozumiejąc już nieco więcej
Miałam rzadki dar widzenia
Dar słuchania, czucia...
Byłam inna
Odpływając zachłysnęłam się tym szczęściem
I stanęłam jedną nogą
Na kruszącym się podeście
Dotknęłam swoich myśli
Odpłynęłam w głąb siebie
Rozkwitłam w pełni wenętrznie
Rozumiejąc już nieco więcej
Miałam rzadki dar widzenia
Dar słuchania, czucia...
Byłam inna
Odpływając zachłysnęłam się tym szczęściem
I stanęłam jedną nogą
Na kruszącym się podeście
Nim dojdziemy do tej ziemi
Nim się o nas obłok otrze
Przystaniemy w próżni i zaśniemy
Upadniemy na kolana
Poranimy mocniej
Mnie upadły anioł głośno zawoła
Ja się podniosę, otrzepię, pozbieram
Tobie wracac karzą i dadzą Stróża Anioła
Mnie oświecą, że w końcu umieram
Może zobaczę jeszcze jak żyjecie
Moją Mamę, Tatę, Siostry...Ciebie
Jak położą kwiaty
Może zapłaczecie...
Może zobaczę Was jeszcze na moim własnym
Słodkim pogrzebie...Byłeś
Byłeś daleki
W snach tak bliski
Nigdy do mnie nic nie powiedziałeś
W snach były same piękne słowa
Czasem mnie szturchnołeś
W snach bez przerwy mnie tuliłeś
Nigdy nie popatrzyłeś na mnie
W snach patrzyłeś prosto w oczy
I tuliłeś i całowałeś
I ja tak śniłam
I marzyłam by się nieobudzić
By było jakby
Świat od zawsze był dobrym i pełnym miłosci
Ale tego nie ma
Nie znajdziesz tu
Ani miłości
Ani dobroci
A na pewno nigdy nie zaznasz na tym śwecie szczęściaL!!!
Życie
Życie jest walką
Życie jest grą
A cienka nitka bardzo szybko pęka
Nikt nam nie powie
Jak mamy żyć
A życie w niewiedzy to męka
Nic bez przyczyny
Nie dzieje się
To się stało, co stać się musiało
Tylko dlaczego
To wszystko tak
Tak dziwnie się poukładało
O przyjacielu!
Przyjacielu...
Jeśli któregoś dnia poczujesz, że chce Ci się płakać,
Po prostu zadzwoń do mnie
Nie obiecuję, że Cię rozbawię, ale mogę płakać razem z Tobą
Jeśli któregoś dnia zapragniesz uciec, nie bój się do mnie zadzwonić
Nie obiecuję, ze Cię zatrzymam, ale mogę pobiec razem z Tobą
Jeśli któregoś dnia, nie będziesz chciał nikogo słuchać
Zadzwoń do mnie...
Obiecuję być wtedy z Tobą i obiecuję być cicho...
Ale jeśli któregoś dnia zadzwonisz i nikt nie odbierze...
Przybiegnij do mnie bardzo szybko
Mogę Cię wtedy potrzebować..
Jeden
Jest jeden chłopak na świecie
O którym marze i śnie
Którego Kocham bardzo
z którym spotykać się chce
Lecz to sa tylko marzenia
których nie spełni nikt
i Będę żyła w cierpieniu
aż do końca mych dni
Tęsknota..
Znowu patrzę w dal
W nicość w ciemność
białych ścian
Znowu nic nie widać
Tylko ja i mój krzyk
Głucho odbijający się od ścian
Sama znowu sama
Zdana na siebie
Łza po policzku spływa
Ta łza to tęsknota
Za kim?
Za tobą
Za chłopakiem
Za jedynym
Który przy mnie nigdy nie siądzie
Nigdy nie obejmie
Nie pocałuje
Więc krzyczę
Moje serce krwawi
Jaki sens mego krzyku
Nie wiem..
I tak nikt nie słyszy
Następna łza
Ta łza to ból
To cierpienie
Ona jest jak twe imię
Wyryte na ręce
Ona jest jak twa postać
Którą widzę gdy zasypiam
Gdy zamykam oczy
Ty jesteś wszystkim
Ja jestem nikim
Mimo że się staram
Nic
I znowu mija kolejny dzień
Pełen pośpiechu
Lecz mi się nie śpieszy
Po co
Przecież wiem że ty na mnie nie czekasz
Że nie kochasz
I znowu Ból
Znowu cierpienie
Bezsens życia
Teraz chce jednego
Chce zasnąć
I nigdy się nie obudzić
Nigdy się nie odwarze
Nigdy się nie odwarze stanąć przed tobą
Nigdy się nie odwarze powiedzieć co czuje
Że kocham że pragnę że marze
Nigdy powiedzieć CI to się nie odwarze
Bo wole w skrytości żyć
Lecz chce z tobą być
Lecz to marzenia są najsktytrze
A ja ukrywam je chytrze
Lecz marze by kiedyś nastał dzień
Dzien naszego poznania
Dzień kiedy podamy sobie dłoń
Dzień inny nisz ten co był i dzisiaj jest
Dzień w którym nie będzie więcej łez
Łez co są jak krople krwi
Lez co po policzkach spływają mi
znaków smutku mojego
Smutku i oczekiwania dnia wiecznego
Dnia w którym przestane istnieć
Lecz czy wtedy ty zapłaczesz nad mym grobem??
KOCHAM
KOCHAM CIĘ - BEZ SENSU ...
KOCHAM TWOJE OCZY, CHOCIARZ MNIE NIE WIDZĄ
KOCHAM TWOJE USTA , CHOĆ MNIE NIE WOŁAJĄ
ANI NIE KOCHAJĄ ,ANI NIE NAWIDZĄ
JA WCIĄŻ MAM NADZIEJE ... ALE TO ZA MAŁO
I MARZĘ , BY POCZUĆ CHOCIARZ TWE SPOJRZENIE
I CIĄGLE CIĘ KOCHAM , CHOĆ NIC TYM NIE ZMIENIĘ
NIC NAS DZIŚ NIE ŁĄCZY, ANI NIE ŁĄCZYŁO
NIC NAS TEŻ NIE CZEKA , ANI NIC NIE BYŁO
MOJĄ WIELKĄ MIŁOŚĆ WŁOŻĘ W GRONO WSPOMNIEŃ
ZA MAŁO BY WIERZYĆ , DUŻO - BY ZAPOMNIEĆ
CHOĆ MARZĘ - BY POCZUĆ CHOCIARZ TWE SPOJRZENIE ...
ANI NIE ZAPOMNĘ - CHOĆ NIC TYM NIE ZMIENIĘ ...
Potem wam jeszcze wyśle. Na razie i tak jak chcecie to czytać to podziwiam
KONIEC I BOMBA KTO CZYTAŁ TEN TRĄBA
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
![Stick Out Tongue :p :p](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)