Szczęśliwe małżeństwa?

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Kilka miesięcy temu rozwiodło się ostatnie małżeństwo, które uznawałam za "szczęśliwe".

Znam za to jedną parę, która żyje ze sobą od jedenastu lat bez ślubu, oboje czują ze sobą niemal "podręcznikowo" szczęśliwi.

I dlatego zrodziła się we mnie wątpliwość: czy ślub niszczy miłość, dając człowiekowi fałszywe wrażenie, że małżonka posiada na zawsze, choćby nie wiem co się działo? Przyczyny klęski małżeństw mogą być oczywiście również inne: ludzie często ukrywają swoje "prawdziwe ja" pod przeróżnymi maskami; przestają się starać; uznają, że "to jednak to to, czego szukałem".

Stąd moje pytanie: znacie jakieś szczęśliwe małżeństwa o stażu dłuższym niż pięć lat? Czy idea ślubu ma dla Was jakiś głębszy sens (poza możliwością wspólnego rozliczania pitu)?
 

Megicc

Nowicjusz
Dołączył
18 Lipiec 2009
Posty
88
Punkty reakcji
1
Z tym jest roznie,Zalezy na kogo sie trafi,potrzeba dwoch osob które bedzie im zalezalo na zwiazku,bedą szanować,doceniać co maja,w dzisiejszych czasach trwalsze zwiazki stanowią osoby po przejsciach,które przezyly roztania i nie chca tego przechodzić jeszcze raz,a wiadomo ze z uczuciami nie ma zartow.Czasy sie zmieniają każdy goni za pieniedzmi,zmienia swoje piorytety,ze rodzine odsuwa na drugi plan,ludzie powoli zaczynaja sie oddalac od siebie,mało rozmawiają,zaczynaja sie kłócić przeważnie coraz wiecej o pieniadze.Znam 2 zwiazki z slyszenia maja po 80lat i zachowują sie jak dzien po slubie
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
poniższa infografika nie nastraja optymistycznie

rozwody_infografika22.jpeg


Praktycznie 1 na 3 małżeństwa się rozpada, czyli zostają potencjalnie 2 szczęśliwe. Najbardziej narażone na rozwód są te zawierane przez ludzi z nikłym doświadczeniem życiowym. Biorą ślub, wydaje im się, że będzie jak na hollywodzkim filmie, a potem się okazuje, że ledwo starcza na wynajem, że on chce wyjść gdzieś z kolegami, którzy zażywają życia, ona wyobrażała sobie piekny dom itd. itp.

Wg mnie instytucja małżeństwa na pewno przeżywa kryzys. Kiedyś to pewnie nie było tak widoczne bo ludzie chyba podświadomie wkładali dużo wysiłku, aby razem coś jednak budować, no i jednak panowalo przeświadczenie, że "razem łatwiej". Teraz łatwiej jest zabrać swoje zabawki. Choć tak naprawdę to nie wiem co jest lepsze / gorsze, trwanie w małzeństwie z rozsądku, które najbliżej jest związane przez to, że mają wspólny kredyt na mieszkanie / dom, czy może jednak rezygnowanie z takiej "prowizorki".

Nie wiem - mnie się wydaje, że autentycznie szczęśliwych małżeństw to jest może z 10 %... Pozostała reszta to małżeństwa z przyzwyczajenia, coś na kształt wymiany towarowej (facet coś tam naprawi, przyniesie pieniądze, w zamian ma seks). Sam chyba też powoli zaczynam nabierać przekonania, że ewentualny ślub tylko psuje wszystko, a życie po nim staje sie tylko coraz bardziej szare, nudne, ponure, sprowadzające się do pracy, a w domu do siedzenia w tych samych ścianach. Gdy nie ma ślubu to jedna i druga strona wie, że nie ma co przeginać - on się stara, ona dba o siebie. Po ślubie oboje wpadają na drogę, z której nie ma odwrotu tj. nudne życie z jedyną możliwą opcją rozruszania życia tj. staranie się o potomka, a wtedy z kolei nie ma już czasu na nic innego. Taka troche szara egzystencja...

ps. niezły jest też powód rozwodu z winy kobiety - aż 70 % to ... niedochowanie wierności. Szczerze mówiąc zaszokowało mnie to.
U facetów się to rozkłada trochę inaczej alkoholizm (44 %), niedochowanie wierności (36 %).

ps2. Czy znam jakieś małżeństwo szczęśliwe ? Hmm jedno młode, które jest ze sobą właśnie gdzieś w okolicach 5 lat. Niedawno urodziło im się dziecko i oboje promienieli. No i teraz sobie egzystują. Choć czasem też są zgrzyty i w kuluarach czasem mówi, że ma do czynienia z typową kobietą, czyli że wszystko jest świetnie dopóki jest ok. No ale wystarczy, że by np. stracił pracę i sielanka szybko by się skończyła. Przestałby spełniać "swoje funkcje" i zapewne słyszałby o tym każdego dnia... No cóż, może to więc jednak nie taka sielanka...
 

Megicc

Nowicjusz
Dołączył
18 Lipiec 2009
Posty
88
Punkty reakcji
1
Masz racje Greeg,tak jest wiem z własnego doświadczenia,sporo znam osob np sa po 8-10lat wezmą slub i sie rozpada,ludzie myślą ze slub wiąże na całe zycie i to jest blad,od tamtej pory każdy przestaje sie starać ludzie sie odsuwaja od siebie i moment sie rozpada,pamietam jak znajoma była na 4weselach co niedziele a pól roku Pozniej 3 były pary już po rozwodzie.Jeśli chodzi o zdradę kobiet to jest racja,wiem z doświadczenia widze jakie sa teraz niektóre dziewczyny,wogle sie nie szanują,dla mnie takie osoby wogle nie powinny sie wiazac,tylko krzywdzą drugą osobę
 

wesolaasia21

Nowicjusz
Dołączył
1 Listopad 2012
Posty
243
Punkty reakcji
0
Wiek
32
A ja myślę, że to zależy od ludzi. Wzięcie ślubu jest poważną decyzją i wiążemy się z osobą która kocha nas i akceptuje nas takimi jakimi jesteśmy. To zależy początki w małżeństwie podobno zawsze są trudne, ale to zależy od ludzi i od tego jak się kochają i traktują przysięgę małżeńską. Bo w małżeństwie jak i w życiu są chwile kiedy jest źle są kłótnie ale najważniejsze jest wtedy to by obydwie strony zarówno mąż jak i żona doszli do kompromisu. Są małżeństwa które rozchodzą się poi roku dwuch czy dziesięciu a są takie które żyją ze sobą 50 lat i są ze sobą szczęśliwi i jak w przysiędze małżeńskiej są ze sobą dopóki śmierć ich nie rozłączy. Po prostu jeżeli trafiło się na tą właściwą połówkę to jest się z nią do końca bo miłość wybacza wszystko.
 

kaiser

where is my mind?
Dołączył
19 Grudzień 2011
Posty
736
Punkty reakcji
30
Miasto
Warszawa
z wklejki Greega wynika, że panny się puszczają a panowie chleją :D co za świat :D
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
O szczęściu w małżeństwie i związkach "na wiarę" można mówić ze stuprocentową pewnością wyłącznie w odniesieniu do własnej osoby. Chyba że ma się maszynę do czytania myśli ...
Są jednak bardzo ważne pozaduchowe zalety (i zady) małżeństwa. Na przykład ona dziedziczy po mężu część jego emerytury. Na przykład on się "wżenił" i wnet rozwieść się chce, bo (bez intercyzy) należy mu się po rozwodzie połowa majątku "wspólnego". Na przykład jego dzieci z poprzedniego związku będą dziedzicami pewnej części majątku wspólnego, kiedy on umrze. PRL zachęcał do małżeństw sprawami mieszkaniowymi. Itd, itp.

Jako wyimek: masochista będzie najszczęśliwszy z sadystką, a "ludzie" będą się dziwowali - skąd oni takiego "szajbusa" dostali
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
z wklejki Greega wynika, że panny się puszczają a panowie chleją :D co za świat :D
Pewnie on zaczął chlać, ona się puściła.
Albo ona się puściła, a on zaczął chlać :D :D :D ;)

Chociaż w sumie tak jest ... od wieków :]

O szczęściu w małżeństwie i związkach "na wiarę" można mówić ze stuprocentową pewnością wyłącznie w odniesieniu do własnej osoby. Chyba że ma się maszynę do czytania myśli ...
Są jednak bardzo ważne pozaduchowe zalety (i zady) małżeństwa. Na przykład ona dziedziczy po mężu część jego emerytury. Na przykład on się "wżenił" i wnet rozwieść się chce, bo (bez intercyzy) należy mu się po rozwodzie połowa majątku "wspólnego". Na przykład jego dzieci z poprzedniego związku będą dziedzicami pewnej części majątku wspólnego, kiedy on umrze. PRL zachęcał do małżeństw sprawami mieszkaniowymi. Itd, itp.
Teraz też tak jest. Ludzie się chajtają, żeby w ogóle kredyt dostać bo wspólnie będą mieli większą zdolność kredytową, albo będą mogli uczestniczyć w programie rodzina na swoim na jakichś bardziej preferencyjnych warunkach (niezły artykuł o tym czytałem hehe). Choć ja szczerze mówiąc nie wiem jaki jest tego sens - popchnięci do ślubu po to, aby mieć własne cztery ściany. Masakra
 

Ladyinblack

Nowicjusz
Dołączył
5 Marzec 2010
Posty
458
Punkty reakcji
7
Wiek
43
Znam.. moich rodzicow, sa po slubie 35 lat..i codziennie widze jak bardzo sie kochaja, nie chodzi mi tu o jakis czule, mdle obrazki tylko o zwykle codzienne szczescie oparte na wzajemnym poszanowaniu i akceptacji
 

vik123

Bywalec
Dołączył
11 Listopad 2011
Posty
1 186
Punkty reakcji
45
Miasto
Perth, WA
Patrzac z innej strony to polska statystyka rozwodow nie jest przerazajaca. Wystarczy wrocic do zasad wyznawanych dawniej i wyglada, ze bedzie znacznie lepiej. Przynajmniej na papierze.

W starozytnych Atenach mezczyzna uzyskiwal pelnie praw obywatelskich gdy konczyl 30 lat i dopiero wtedy mogl sie ozenic. Zenil sie wiec facet po trzydziestce z dziewczyna 16 letnia i szanse na rozwod mieli 1 do 99. Z grafiki wieku polskich rozwodnikow wyglada, ze malzenstwa mezczyzn po trzydziestce sa dosc trwale. Dziewczyny 16sto letnie to moze za mlode aby za maz isc ale 18-19sto latki to juz tata za maz wydac moze. Jak corke kocha to ja za maz dobrze wyda.

Kobiety nigdy w historii ludzkosci nie decydowaly o zamazpojciu a nagle im sie pozwala na cos do czego ich mozg nigdy przygotowany nie byl to jest jak jest. Podobnie z gowniarzami przed trzydziestka. Mysla, ze sa dorosli.

pozdrawiam,
 
S

Spamerski

Guest
Uroki życia w zawieszeniu między materializmem a postmaterializmem. Bliżej nam do materializmu, ale deklarujemy, że jesteśmy postmaterialistyczni. Przykład: jeśli kogoś zapytamy o powód małżeństwa, to usłyszymy, że była to "miłość", ale kiedy jeden z małżonków straci pracę, to małżeństwo się rozpada... Jeśli chodzi o trwałość małżeństw, to nie zgodzę się, że wyłącznym czynnikiem jest wiek, czego przykładem są chociażby czasy PRL-u. kiedy zawierano małżeństwa w młodym wieku, porównując do czasów nam obecnych. Pomijam jednak kwestię tego, czy "trwałość" małżeństwa jest tożsama z jego "szczęśliwością".
 

moniquemonique

Bywalec
Dołączył
25 Październik 2011
Posty
1 689
Punkty reakcji
96
Miasto
Śląsk, Częstochowa
Z moich obserwacji wynika, że najczęściej rozpadają się młode małżeństwa oraz takie które przed ślubem nie zdążyły się ponać.
Do tego faktycznie może dochodzić pewność, że małżonek jets nasz i nic nie jest w stanie tego zmienić. Dochodzi do tego rutyna, szarość i obowiązki życia codziennego. Już nie spotykają się tylko na randkach, a sporadyczne ujrzenie ukochanej z potarganymi włosami bez makijarzu z rana nie jest tak urocze.
Nie każdy jest przygotowany na obowiązki i trud życie codziennego... a żyjąć wspólnie trzeba brać pod uwagę oczekiwania drugiej strony...
 

Greeg

Wredny ch* ;)
Dołączył
9 Lipiec 2008
Posty
3 521
Punkty reakcji
313
Miasto
Kobieta :)
Przykład: jeśli kogoś zapytamy o powód małżeństwa, to usłyszymy, że była to "miłość", ale kiedy jeden z małżonków straci pracę, to małżeństwo się rozpada...
Też tak sądzę, że finanse to jest ten czynnik, o którym się milczy bo nikt nie chce wyjść na materialistę. Inna sprawa, że wszelkie kryzysy światowe, gdy ludzie tracą pracę, skutkują falą rozwodów., no i co tu dużo mówić, sporo z nich na pewno ma podłoże finansowe.
 

annawes

Bywalec
Dołączył
21 Lipiec 2012
Posty
2 810
Punkty reakcji
101
Powiem jak to wygląda z mojego punktu widzenia.Jestem w związku 15 lat,ale jakoś na myśl o ślubie mam ciarki na plecach-pytanie dlaczego?Właśnie dlatego,że tyle niepowodzeń w tym temacie obserwuję.Moj związek nie należy do łatwych ,ani do idealnych-choć obecnie jest baaardzo dobrze boję się nie zapeszać,jak to mówią.Dla mnie ważne jest poczucie wolnośći ,nie jestem niczyją własnością- a związek to mój wybór.Małżeństwo w tym względzie ogranicza,raz złożyłam przysięgę i muszę się jej trzymać bez względu na okoliczności.Teraz właśnie stoję przed takim wyborem -na święta spodziewam się pierścionka zaręczynowego i chyba pójdę w tę niewolę,zdecyduję się na to wbrew wszystkim wątpliwościom jakie mam -bo kocham i to jest jedyna ważna rzecz na świecie,najważniejsza..dla mnie...
 

vik123

Bywalec
Dołączył
11 Listopad 2011
Posty
1 186
Punkty reakcji
45
Miasto
Perth, WA
Z moich obserwacji wynika, że najczęściej rozpadają się młode małżeństwa oraz takie które przed ślubem nie zdążyły się ponać.
Do tego faktycznie może dochodzić pewność, że małżonek jets nasz i nic nie jest w stanie tego zmienić. Dochodzi do tego rutyna, szarość i obowiązki życia codziennego. Już nie spotykają się tylko na randkach, a sporadyczne ujrzenie ukochanej z potarganymi włosami bez makijarzu z rana nie jest tak urocze.
Nie każdy jest przygotowany na obowiązki i trud życie codziennego... a żyjąć wspólnie trzeba brać pod uwagę oczekiwania drugiej strony...

Nie lubie makijazu ani tapetowanych scian. Calkiem rozsadne motto sobie wybralas.

pozdrawiam i szczescia zycze,
 

Wilk_LancaSter

wiek jest zmienną niezależną, od której wiele zale
Dołączył
18 Luty 2012
Posty
3 319
Punkty reakcji
40
Właściwie szczęśliwe małżeństwo jest wtedy, kiedy przeważa w nim odczuwanie szczęścia przez oboje małżonków nad niesnanskami i głębokim krytycyzmem. Znaczy - suma szczęść musi być większa od sumy negatów.
Łatwiej to osiągnąć, gdy nie na słowach miłowanie polega, tylko na częstej chęci "przychylania (czynem) nieba drugiej cząstce małżeństwa" i na "usuwania pyłków ze ścieżki życia"
Nieraz narobić się trzeba wbrew słodkiemu dolce far niente i wolę wysilić, by nie wrzeszczeć : - Źle robisz!. Poza tym musi się dostrzegać chęci i dobre czyny połówki i za nie dziękować, choćby uśmiechem lub przelotnym buziakiem.
Szczęśliwi nie stawiają na pierwszym miejscu nikogo innego poza Ukochaną Połówką. Siebie przede wszystkim NIE!!!
 

kawadg

Nowicjusz
Dołączył
24 Maj 2012
Posty
23
Punkty reakcji
0
Ludzie parują się ze sobą z oczywistych względów, żeby ułatwić sobie życie. Dla jednych ważne będą pieniądze lub sex, bliskość drugiej osoby, korzyści płynące z dołączenia do "rodziny". Moim zdanie głównym problem jest to że żyjemy w czasach gdzie z jednej strony przysięga małżeńska to tylko papier a z drugiej jak się już go podpisze to dla niektórych jest to równoznaczne z aktem własności. Jednym z wielu czynników jest również to że jak się coś psuje to ludzie tego nie próbują naprawić. Nie ma czasu się nad sobą zastanowić, każdy gna przed siebie jakby na końcu na niego czekało coś niesamowitego.

Osobiście jestem za wolnym związkiem w którym ludzi łączą pasja, wspólne zainteresowania i jakaś chemia. Co do spraw urzędowych pewnie bez ślubu można wszystko załatwić a jeśli nie to w ostateczności cywilny może bym przełknął.
 

Anabele

Nowicjusz
Dołączył
12 Czerwiec 2012
Posty
126
Punkty reakcji
5
Wiek
33
Gdy nie ma ślubu to jedna i druga strona wie, że nie ma co przeginać - on się stara, ona dba o siebie.

Bardzo dobrze powiedziane. Akt ślubu daje ludziom często złudne wrażenie, że w końcu mają coś w życiu na stałe. A tak nie jest, bo wszak "jedyną stałą we Wszechświecie jest zmiana". Trzeba liczyć się z tym, że jeśli partner poznał nas i pokochał, gdy byliśmy szczupli, weseli i optymistyczni, jego uczucia mogą gwałotwnie osłabnąć, jeśli znacznie przybierzemy na wadze i całymi dniami będziemy marudzić. Pamiętam, że czytałam kiedyś bardzo ciekawą historię. Małżeństwo wielce szanowane, 50 lat razem, nawet medal za to od wójta dostali. A jak wygląda ich rzeczywistość? Ich dom jest podzielony na dwie części, mają osobne wejścia, bo nie mogą nawet znieść swojego widoku. A z medalu oboje są dumni.Natknęłam się też niedawno na bardzo ciekawy pogląd. Naturą miłości (tak jak i człowieka) jest wolność. Dlatego miłość nie znosi być zakuwana w łańcuchy, bo wtedy umiera. Miłość powinna być naszym codziennym wyborem, a nie obowiązkiem nałożonym przez jakiś papierek. Kiedy wiemy, że jesteśmy z kimś z wolnej woli, bo nam z nim dobrze i chcemy przebywać w jego towarzystwie, miłość kwitnie. Gdy zaś dociera do nas, że już codziennie do końca życia MUSIMY kochać daną osobę, uczucia często znikają.Jest jeszcze jedna rzecz, która zawsze mną wstrząsa: ilość par, które tkwią ze sobą z obowiązku. Wspaniale, że są słowni i dotrzymują obietnic, ale świat chyba zyskałby znacznie więcej, gdyby wszystkie te pary się rozstały i zaczęły szukać miłości i szczęścia na nowo. Gdzieś w Azji uśmiecha się panda, gdy dwóch ludzi zaczyna się kochać :)
 
0

03092010

Guest
Właściwie szczęśliwe małżeństwo jest wtedy, kiedy przeważa w nim odczuwanie szczęścia przez oboje małżonków nad niesnanskami i głębokim krytycyzmem. Znaczy - suma szczęść musi być większa od sumy negatów.
Łatwiej to osiągnąć, gdy nie na słowach miłowanie polega, tylko na częstej chęci "przychylania (czynem) nieba drugiej cząstce małżeństwa" i na "usuwania pyłków ze ścieżki życia"
Nieraz narobić się trzeba wbrew słodkiemu dolce far niente i wolę wysilić, by nie wrzeszczeć : - Źle robisz!. Poza tym musi się dostrzegać chęci i dobre czyny połówki i za nie dziękować, choćby uśmiechem lub przelotnym buziakiem.
Szczęśliwi nie stawiają na pierwszym miejscu nikogo innego poza Ukochaną Połówką. Siebie przede wszystkim NIE!!!
uwazam, ze jest to najmadrzejsza wypowiedz, bo wzieta z...wlasnego zycia, z wlasnego doswiadczenia. tak mniemam. a tylko takie opinie sa 'miarodajne'. wg mnie.
 
Do góry