Anabele
Nowicjusz
- Dołączył
- 12 Czerwiec 2012
- Posty
- 126
- Punkty reakcji
- 5
- Wiek
- 33
Kilka miesięcy temu rozwiodło się ostatnie małżeństwo, które uznawałam za "szczęśliwe".
Znam za to jedną parę, która żyje ze sobą od jedenastu lat bez ślubu, oboje czują ze sobą niemal "podręcznikowo" szczęśliwi.
I dlatego zrodziła się we mnie wątpliwość: czy ślub niszczy miłość, dając człowiekowi fałszywe wrażenie, że małżonka posiada na zawsze, choćby nie wiem co się działo? Przyczyny klęski małżeństw mogą być oczywiście również inne: ludzie często ukrywają swoje "prawdziwe ja" pod przeróżnymi maskami; przestają się starać; uznają, że "to jednak to to, czego szukałem".
Stąd moje pytanie: znacie jakieś szczęśliwe małżeństwa o stażu dłuższym niż pięć lat? Czy idea ślubu ma dla Was jakiś głębszy sens (poza możliwością wspólnego rozliczania pitu)?
Znam za to jedną parę, która żyje ze sobą od jedenastu lat bez ślubu, oboje czują ze sobą niemal "podręcznikowo" szczęśliwi.
I dlatego zrodziła się we mnie wątpliwość: czy ślub niszczy miłość, dając człowiekowi fałszywe wrażenie, że małżonka posiada na zawsze, choćby nie wiem co się działo? Przyczyny klęski małżeństw mogą być oczywiście również inne: ludzie często ukrywają swoje "prawdziwe ja" pod przeróżnymi maskami; przestają się starać; uznają, że "to jednak to to, czego szukałem".
Stąd moje pytanie: znacie jakieś szczęśliwe małżeństwa o stażu dłuższym niż pięć lat? Czy idea ślubu ma dla Was jakiś głębszy sens (poza możliwością wspólnego rozliczania pitu)?