Szczerze mówiąc, nie mogłabym być z romantykiem. Nie lubię ckliwych bzdur. I choć mój chłopak bardzo się stara, nieraz mam tego dość. Pragnę w związku swobody działania. Trochę wolności aby. Miło kupować róże, czekoladki, ale sądzę, że nie mogłabym tego dostawać codziennie, gdyż wtedy przestałabym to doceniać. Na Walentynki, Święta i te inne pierdoły, owszem, mogę dostać coś miłego, ale żeby tak na co dzień... Zgodzę się, że związek to nie tylko kupowanie prezentów, przywołałam tylko przykład. Romantyczność jest dobra, ale tylko na specjalne okazje. W codziennych dniach nie ma po prostu czasu na romantyczność, czasem jest sprawa do obgadania i gdyby tak mi facet zaczął deklamować wiersze, kiedy ja sobie żyły wypruwam, aby coś ważnego mu powiedzieć, to chyba nie na tym rzecz polega. Ja sobie wyobrażam takiego romantyka bardzo klasycznie i prosto: czyta Shakespeare'a, lubi klasyczną muzykę, nie obce jest mu kupowanie róży swojej wybrance, pisze wiersze dla dziewczyny i tak dalej, i tak dalej... Dla mnie to ktoś wyrwany kompletnie z innej epoki .
Dziwme jest to, ze gdy bronisz kobiet wypierasz sie wszelkich stereotypow z nimi zwiazanymi, a gdy przychodzi do rozmowy o mezczyznach, nagle zaden stereotyp nie staje Ci sie obcy. Tak samo jest tutaj niestety. Poza tym masz za bardzo pragmatyczne podejscie do zycia, przez co nie dostrzegasz calego jego piekna
Madrze mowi Dareios. Osoba romantyczna to zwyczajna osoba, tyle, ze posiada jakies "extra" cos. Ma w sobie druga powloke, ktora objawia sie w niektorych sytuacjach. Poza tym jak kazdy potrafi wynosic smieci, zmywac... Powiedzialbym, ze umie nawet gotowac, ale to moze ktos inny niech powie, bo ja musialbym sklamac. A... i nawet romantycy umieja czasem przeklnac A co do przewijania malych dzieci to choc nie probowalem nigdy, to mimo wszystko nie balbym sie sprobowac