Słowo 'bynajmniej' ma zupełnie inne znaczenie. Zresztą, wiele osób źle używa tego słowa.
Zaraz wyjdzie, że się czepiam. :S
O partykule przeczącej "bynajmniej" (bo tak to się nazywa) napisał piosenkę Wojciech Młynarski.
Trudno nie wspomnieć w opowiadaniu
choćby najbardziej pobieżnym,
że się spotkali pan ten i pani
w pociągu dalekobieżnym.
Ona, na oko, duży intelekt,
on - może trochę mniej,
ona z tych, co pragną zbyt wiele,
on szeptał jej:
"Za kim to, choć go przedtem nie znałem,
przez tłoczny peron się przepychałem?
Za panią bynajmniej, za panią...
Przez kogo płonę i zbaczam z trasy
czyniąc dopłatę do pierwszej klasy?
Przez panią bynajmniej, przez panią.
Byłem jak wagon na ślepym torze,
pani zaś cichą stać mi się może
przystanią, bynajmniej przystanią,
mówię, jak czuję, mówię, jak muszę,
gdzie pani każe, tam z chęcią ruszę
za panią bynajmniej, za panią... "
Ta pani tego pana niszczyła
przez cztery stacje co najmniej,
zwłaszcza dotkliwie zaś wyszydziła
użycie słowa "bynajmniej"
A on ? - on w końcu nie był zbyt tępy,
cokolwiek przygasł - to fakt,
ale ogromne zrobił postępy
mówiąc jej tak:
"Człowiek czasami serce otworzy,
kto go zrozumie, kto mu pomoże?
Nie pani bynajmniej, nie pani.
I kto, nie patrząc na zdania składnię,
dojrzy, co człowiek ma w sercu na dnie?
Nie pani , bynajmniej nie pani.
U pani w życiu wszystko jest proste,
myśli są trzeźwe, słowa są ostre
i ranią - cholernie mnie ranią,
i wiem, że jeśli szczęście dogonię,
w cichej przystani się kiedyś schronię,
to nie z panią bynajmniej - nie z panią..." [...]