Reinkarnacja

Carbon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2006
Posty
101
Punkty reakcji
0
Prawdziwa historia o reinkarnacji
ten tekst powinien przeczytać każdy z Was!


Nasza audycja z serii "ARCHIWUM" w TOK FM wzbudziła ogromne zainteresowanie słuchaczy! Dotyczyła przypadków dzieci, które pamiętają swoje wcześniejsze wcielenie. Trudno się dziwić, że w naszym kraju takie sprawy budzą emocje, ale może to znak, żeby takich tekstów ukazywało się więcej na naszych stronach. W audycji była mowa o przypadku dziewczynki Santi Dewi. Nie było szans, żeby jej skrót przedstawić na antenie, więc czynimy to teraz.


Historia SANTI DEWI - z archiwum Fundacji NAUTILUS

Ta historia jest uważana za jeden z najbardziej udowodnionych przypadków reinkarnacji w dziejach ziemi. Sprawą interesował się Mahatma Gandhi. Jego zdaniem był to jeden z wielu, za to stuprocentowo dowiedziony i nie pozostawiający cienia wątpliwości fakt powtórnych narodzin. Poznajmy go.
Tę niezwykłą historię poznaliśmy dzięki Szwedowi, Stur Linnerstrandowi, który zainteresował się przypadkiem Santi Dewi, kiedy przebywał w Indiach. Była to historia z początku XX wieku, dlatego trudno było dotrzeć do dokumentów i świadków. Linestrand przez kilkadziesiąt lat przyjeżdżał do Indii i dzięki temu udało mu się zgromadzić materiał świadczący o prawdziwości niesłychanie rzadkiego zjawiska: pamięci o wcześniejszym wcieleniu. Warto dodać, że w latach trzydziestych ub. wieku historia Santi Dewi była znana w Europie Zachodniej, nie mówiąc o Indiach.
Zacznijmy od początku. Jest 11-sty grudnia 1926 roku, kolonialne Indie. W małym szpitalu w Delhi młoda kobieta, Prem Pjari, rodzi dziewczynkę. Już wcześniej razem ze swoim mężem ustalili, że nadadzą dziecku imię Santi Dewi. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że jej dziecko będzie wyjątkowe....

Lekarze zapamiętali, że tuż po urodzeniu dziewczynka nie płakała jak inne dzieci, ale uważnie rozglądała się wokół. Nikt jednak nie zwrócił na to uwagi. Kiedy Santi Dewi miała dwa lata, zaczęła wypowiadać słowa w dziwnym dialekcie. Jej akcent był podobny do tego, w jakim mówią ludzie w mieście Mahura. Rodzice byli tym zaskoczeni, ale uznali, że jest to jeszcze jedno dziecięce dziwactwo. Dziewczynka była małomówna, wręcz nieufna. Przełom nastąpił wtedy, kiedy ukończyła cztery lata. Wtedy ku przerażeniu rodziców powiedziała, że jest żoną bramina z miejscowości Mutra, która zmarła i teraz, jako Santi Dewi ponownie przyszła na świat. Dziewczynka opisywała dokładnie dom, w którym mieszkała, swojego męża i rodzinę. Pamiętała nawet, jaki był jej adres w Mutrze. Prosiła, że chce jechać do swojego prawdziwego domu i zobaczyć syna. Według jej słów zmarła przy jego narodzeniu.

Rodzice byli wstrząśnięci tym, co mówi ich córka. Santi Dewi wyrażała się w sposób, w jaki mówią dorosłe kobiety. Mówiła wyraźnie: to nie jest mój prawdziwy dom. Jestem mężatką, a mój mąż mieszka w Mutrze. Pamiętała wszystko, numer ulicy i domu, nawet imię męża. Czteroletnia dziewczynka powtarzała zapłakanym rodzicom, że tak naprawdę nazywa się Ludżi Dewi, i mieszkała ze swoim mężem w żółtym domu przy ulicy Chaubych w Mutrze. Podawała przy okazji setki, jeśli nie tysiące szczegółów: jak wygląda pobliska świątynia, jaki jest rozkład pokoi w jej prawdziwym mieszkaniu. Santi Dewi wiedziała o wiele za dużo, jak na czteroletnie dziecko. Rodzice myśleli, że jej to przejdzie, dziecko jednak uparcie opowiadało, że jest jedynie wcieleniem innej osoby. Przełom nastąpił wtedy, kiedy Santi Dewi skończyła 9 lat.
Jej ojciec nagle zrozumiał, że miasto, o którym mówi jego córka, to Mahura. Mieszkańcy Mahury nazywali swoje miasto Mutrą. Wraz z dyrektorem szkoły, do której chodziła jego córka, postanowił szukać mężczyznę z opowieści córki. W książce adresowej był człowiek, który nazywał się dokładnie tak, mówiła Santi Dewi. Napisali do niego list

Wielce Szanowny Panie! W dzielnicy Delhi jest dziewczynka, Santi Dewi, córka kupca Ranga Bahadura . Jest ona niespełna 9-letnim dzieckiem, i podaje niezwykłe informacje dotyczące Pana osoby. Twierdzi, co następuje: „w moim poprzednim wcieleniu przynależałam do kasty Chaubych, żyłam w Mutrze i miałam męża, Kedara Nata. Posiadał on sklep w pobliżu świątyni Władcy Dwaraki. Miałam na imię Ludżi Dewi, a dom, w którym mieszkałam był żółty”.
Szanowny Panie, chcemy sprawdzić, czy w jej opowieści kryje się prawda. Jeżeli list Pana zainteresował, prosimy o odpowiedź

Odpowiedź przyszła już po trzech tygodniach. List był następującej treści.

Szanowni Panowie! Jestem wstrząśnięty treścią listu, który od Panów otrzymałem. Wszystko się zgadza, co do joty. Moja zmarła żona miała naprawdę na imię Ludżi Dewi. Posiadam także sklep niedaleko świątyni Władcy Dwaraki. Kim jest dziewczynka posiadająca te dane? W Delhi mam kuzyna, któremu zleciłem natychmiastowe skontaktowanie się z Panem. Będę wdzięczny, jeśli będę miał możliwość spotkania się z tym dzieckiem. Niech Kryszna ma nas w swojej opiece.

Kuzyn, o którym wspomniał w liście Kedar Nat, natychmiast przyjechał do domu Santi Dewi. Kiedy dziewczynka spojrzała na niego, od razu rozpoznała kuzyna swojego męża.
Nie tylko, że rozpoznała, ale powiedziała dokładnie, jak się nazywa, i gdzie mieszka. Pamiętała także, że kuzyn odrzucił propozycję pracy w sklepie jej męża. Można przytoczyć tylko jeden krótki fragment rozmowy. Na pytanie, ilu braci miał jej mąż, Santi Dewi odpowiedziała, że tylko jednego, który nazywał się Jet, był słaby i chorowity, skarżył się na bóle pleców. I znów informacje podawane przez dziecko zgadzały się w stu procentach.
I wtedy rodzina Santi Dewi podjęła dramatyczną decyzję: postanowili doprowadzić do spotkania ich 9-letniej córki z jej byłym mężem.

Dziecko opisywało szczegółowo okoliczności swojej śmierci. Umarła w szpitalu podczas porodu. Ale w jej historii było jeszcze coś więcej: pamiętała także, co się z nią działo w przerwie między wcieleniami.
Chodzi w sumie o ponad rok. Ludżi Dewi zmarła podczas porodu 4 października 1925 roku, a na ziemię, już jako Santi Dewi, powróciła po roku, dwóch miesiącach i siedmiu dniach, 11 grudnia 1926 roku.
Opis jej pobytu w zaświatach jest tak fascynujący, że poświęcimy mu dzisiaj więcej czasu. Ale wróćmy do 34 roku, kiedy to do rodziny dziewczynki przybywa mężczyzna, którego ona uważa za swojego męża z poprzedniego wcielenia. Kedar Nat otrzymał list od swojego kuzyna. W liście kuzyn pisze: ta dziewczynka wie o tobie wszystko, a także wie wszystko o sprawach, które wydarzyły się w Mutrze. Przyjedź sam i przekonaj się na własne oczy.
Do Delhi Kedar Nat wybiera się razem ze swoją obecną żoną oraz synem z poprzedniego małżeństwa. Jeżeli informacje o ponownym wcieleniu jego nieżyjącej małżonki są prawdziwe, to właśnie ten chłopiec będzie jej synem.
Do Delhi przybył późnym wieczorem. Oto zapis wydarzeń, który znajduje się w raporcie specjalnej rządowej komisji badającej ten przypadek.

Kedar Nat był czterdziestoletnim mężczyzną. Na spotkanie z Santi Dewi postanowił przyjść w przebraniu. Postanowił przedstawić się jako własny kuzyn. Kiedy jednak wszedł do pokoju, dziewczynka natychmiast rozpoznała w nim swojego męża. Dokładnie pokazała, w którym miejscu ma bliznę po dawnym wypadku. Najbardziej wstrząsające było jej spotkanie z jej własnym synem. Tak długo na Ciebie czekałam – mówi szlochając – wreszcie przyszedłeś...
Kedar Nat jest w szoku. Siedząca naprzeciwko niego 9-letnia dziewczynka wie o nim wszystko, zna nawet najbardziej intymne szczegóły ich wspólnego życia. W pewnym momencie pyta, czy dotrzymał obietnicy danej jej na łożu śmierci. Kedar obiecał, że już się więcej nie ożeni. Mężczyzna zaczyna płakać, prosi o wybaczenie.
„Wybaczam Ci, bo Cię kocham” – odpowiada dziewczynka.

Jest jeszcze sprawa pieniędzy, która jest niezwykle przekonująca.
Tak, chodzi o to, że umierając Santi Dewi prosiła swojego męża, aby 150 rupii ofiarował na rzecz ich nowo narodzonego syna. Jednak Kedar Nat nie dotrzymał tej obietnicy. Santi Dewi dokładnie opisała skrytkę, gdzie jej rodzina trzymała pieniądze. O przypadku nie mogło być mowy.
Mahatma Gandi

Sprawą zainteresował się sam Mahatma Gandi. To na jego polecenie zostaje powołana specjalna rządowa komisja, która bada ten ewidentny dowód na istnienie reinkarnacji. Oto fragment wypowiedzi Santi Dewi, który został zaprotokołowany do sprawy.

W czasie porodu czułam się bardzo źle. Wszystko przez odłamek kości, który wbił mi się w stopę wiele lat wcześniej podczas pielgrzymki do Hadvardu i zaczął przemieszczać się w górę nogi. Lekarze tego nie rozpoznali, ale i ja nie byłam u żadnego specjalisty. Sprawa wyszła dopiero wtedy, kiedy operowano mnie przed porodem w szpitalu w Agrze. Wtedy powiedziano mi, że nie mam szans na urodzenie dziecka, jeżeli nie będę miała wcześniej operacji.

Warto powiedzieć, że wszystkie szczegóły zgadzały się, a mówiła to przecież 9-letnia dziewczynka.
Ojciec Santi Dewi jest niechętny wyjazdowi jego córki do domu jej byłego męża. Zgadza się dopiero na skutek osobistej prośby Mahatmy Gandhiego. 24 listopada 1935 roku z Delhi wyrusza grupa piętnastu szanowanych w mieście osobistości wraz z Santi Dewi. Do Mutri udaje im się dotrzeć w okolicach południa. Oto zapis wydarzeń:

Tuż po wyjściu z wagonu dziewczynka podbiega do starszego mężczyzny, w którym rozpoznaje starszego brata swojego męża. Ten łapie się za głowę i mówi: mój Boże, a więc to jest prawda!
W trakcie drogi do domu Santi Dewi ze szczegółami opisuje każdą ulicę i sklep. Wreszcie grupa dociera do domu. Dziewczynka opisywała budynek jako żółty, tymczasem jest on biały. Po chwili konsternacji ktoś mówi, że budynek zawsze był żółty, ale ostatnio został przemalowany. Tego Santi Dewi nie mogła wiedzieć... W domu w Mutri Santi Dewi rozpoznaje przedmioty i domowników. Zna wszystkie zakamarki, wszystkie skrytki. W pewnym momencie pokazuje miejsce, gdzie była studnia. Po studni nie ma jednak ani śladu. Ktoś odsłania jednak kamień i pokazuje się wlot studni, o której zapomnieli wszyscy domownicy. Członkowie rządowej komisji wiedzą, że oto na ich oczach rozgrywa się coś wyjątkowego. Oto dowód na reinkarnację, wędrówkę dusz, o której od tysięcy lat opowiadają mędrcy i starożytne ludy. W swoim raporcie komisja określa przypadek Santi Dewi jako „ w pełni dowiedziony przypadek reinkarnacji”. O Santi Dewi zaczynają pisać europejskie gazety. Traktują ją jednak jako „indyjską ciekawostkę”.

Ta historia zawiera tysiące elementów, które mogą być traktowane jako dowody na prawdziwość przeżycia Santi Dewi Podczas zwiedzania domu w Mutri, lokator domu nagle zapytał Santi Dewi o to, gdzie znajduje się jai-zarur. W ten sposób w miejscowym żargonie nazywano łazienkę. Nikt, poza mieszkańcami miasta, nie zorientował się, o co chodzi. Miał to być rodzaj testu. Dziewczynka prawie natychmiast uśmiechnęła się i pobiegła do małych drzwi w korytarzu, gdzie była łazienka. Jeszcze przed otworzeniem tych drzwi szczegółowo opisała, co znajduje się w środku.
Kolejna sprawa to rozpoznawanie osób i pamiętanie przez dziewczynkę ich imion. Oto jedna ze scen, które znalazły się w rządowym raporcie.

Na ulicy Chaubych w Mahurze szedł 30-letni mężczyzna. Na jego widok Santi Dewi zaczęła radośnie podskakiwać, po czym rzuciła się mu na szyję. Zdumionym członkom komisji oświadczyła, że jest to jej brat, Nutura Nat.
Ładnie wyglądasz – powiedziała do niego Santi Dewi – czy pamiętasz, jak bardzo byliśmy do siebie podobni? I jak często śmialiśmy się z tego?
Mężczyzna nie mógł ukryć wzruszenia. Głośno dziękował Bogu za możliwość spotkania swojej siostry po tylu latach. Zadał dziewczynce kilka pytań dotyczących ich rodziny, ale odpowiadała na nie szybko i pewnie, wymieniała nazwiska, ulice i imiona. Kiedy 9-letnia dziewczynka udzielała odpowiedzi, zmieniała się jej twarz. Wyglądała wtedy niczym dorosła, doświadczona kobieta.

Ani jedna z udzielonych przez Santi Dewi informacji dotyczących okoliczności jej poprzedniego życia nie okazała się nieścisła. Dziewczynka zachowywała się jak dorosła kobieta. Wobec męża, Kedara Nata, Santi Dewi była powściągliwa, jak przystało na strzegącą obyczajów hinduską żonę. Natomiast w stosunku do syna to niespełna dziewięcioletnie dziecko okazywało uczucia macierzyńskie. Tuliła syna do piersi i płakała, mimo, że był on prawie jej rówieśnikiem.
Hinduska komisja wykluczyła, aby na dziecko ktoś wywierał presję na opowiadanie historii o poprzednim życiu, co więcej, rodzice stanowczo nakłaniali ją do wyrzucenia z pamięci wspomnień z poprzedniego życia, gdyż obawiali się o jej zdrowie. Odrzucono także możliwość zahipnotyzowania dziewczynki, gdyż i taki wariant brano pod uwagę. Znała ona tak intymne szczegóły życia swojego męża, że ten bardzo często prosił ją, aby przestała mówić, gdyż czuje się skrępowany.
Sięgnijmy jeszcze raz do raportu opisującego pobyt Santi Dewi w domu swojego męża z poprzedniego wcielenia. W pewnym momencie dziewczynka sama zaczęła oprowadzać po domu komisję i rodzinę.

Proszę bardzo, wchodźcie państwo. Jako mężatka tutaj spędzałam najwięcej czasu. Tutaj trzymałam moje tulsi, ozdoby, ubrania, no wszystko. A tutaj jest kuchnia... pokój sypialny. Tutaj stało moje łóźko, a teraz został po nim tylko ślad. A tu był mój ołtarzyk Kriszny, ale teraz ktoś go zabrał. Na tej ścianie wieszałam ubrania, a tutaj stały te skrzynie, które teraz są w przedpokoju. W tej szafie trzymałam moją biżuterię. O... jest tu nadal! A ten sznur pereł dostałam od Ciebie Kedar. Czyż nie jest piękny?

Warto powiedzieć, że w pewnym momencie Santi Dewi podniosła jedną z desek w podłodze, pod którą był tajemny schowek na pieniądze. Zapytała, gdzie znajduje się 150 rupii, które schowała dla syna. Zawstydzony mąż odpowiedział, że musiał je wydać na inny cel, i że bardzo ją za to przeprasza.
Wszystkie szczegóły zgadzały się co do joty. Santi Dewi odpowiadała tak precyzyjnie na pytania związane ze swoim życiem w domu, że uznano za bezcelowe dalsze sprawdzanie jej prawdomówności. Drodzy czytelnicy Nautilusa, najciekawsze dopiero przed wami. Przypadek reinkarnacji Santi Dewi jest o tyle ciekawy, że dokładnie pamięta ona okres pomiędzy wcieleniami. Dzięki jej opisowi możemy się dowiedzieć, co się z nami dzieje po śmierci.

Kiedy komisja rządowa wróciła do Delhi, na prośbę Mahatmy Gandhiego powstał raport. Ustalono w nim, że reakcje Santi Dewi były autentyczne, zaś jej historia jest niezaprzeczalnym dowodem na istnienie reinkarnacji.
Raport ten opublikowano, ale także przekazano do analizy wielu znanym naukowcom. Żaden z nich jednak nie zdołał podważyć przedstawionych w nim dowodów.
I jeszcze jeden fragment tego raportu. Mówi Rang Bahadur, ojciec Santi Dewi z obecnego wcielenia:

Do czwartego roku życia Santi Dewi nie mówiła praktycznie nic, jakby wstydziła się swojej wiedzy. I nagle zaczęła opowiadać, że tak naprawdę jest mężatką, ma syna i rodzinę w Mutri. Czteroletnie dziecko nagle oświadczyło, że jej rodzice nie są jej prawdziwymi rodzicami, jej dom nie jest jej prawdziwym domem i że tak naprawdę mieszka w mieście, o istnieniu którego nikt z nas wcześniej nie słyszał. W jaki sposób można nakłonić małą dziewczynkę do mówienia obcym dialektem i przekonywanie, że jest mężatką i ma syna? Kto mógłby dokonać takiego oszustwa, i po co?

O historii Santi Dewi było przez chwilę głośno nawet w chrześcijańskim, zachodnim świecie, ale przyszła druga wojna światowa i natychmiast o sprawie zapomniano. My jednak ustaliliśmy, co się z nią działo później.
Santi Dewi wróciła do szkoły, i wyrosła na spokojną, opanowaną kobietę. Z Kedarem Natem, swoim mężem z poprzedniego wcielenia, utrzymywała kontakt listowny, ale ich korespondencja ograniczała się do serdecznych pozdrowień. Traktowała go jak kogoś w rodzaju osobliwego krewnego. Po ukończeniu studiów powróciła do Delhi. Wtedy zresztą ku wielkiemu niezadowoleniu rodziców zdecydowała, że nigdy już nie wyjdzie za mąż.

Czuję się, jak wdowa. A według niepisanego prawa wdowa nie może powtórnie wychodzić za mąż. Zresztą nadal kocham swego męża, pamięć o nim jest dla mnie święta i nikt nie potrafiłby go zastąpić. Moja decyzja jest ostateczna.
Najbardziej ciekawy wydaje się jednak czas, który spędziła Santi Dewi w zaświatach. Mówiła o nim niechętnie, gdyż obawiała się, że ta wiedza nie jest dla zwykłych śmiertelników. Przełom nastąpił dopiero wtedy, kiedy szwedzki badacz Stur Lonerstrand spotkał się z Santi Dewi. Wtedy była ona już dojrzałą kobietą, i zgodziła opowiedzieć mu o świecie po śmierci fizycznego ciała.

Santi Dewi uważała, że poprzez swoje doświadczenie otrzymała klucz do poznania jednej z największych tajemnic świata. Dokładnie i szczegółowo zaczęła opisywać, co działo się z nią, gdy jako Ludżi Dewi zaczęła umierać podczas porodu.

Śmierć nie następuje tak szybko, jak to się ludziom wydaje. Najdłużej pozostaje zmysł powonienia. Nie chciałam umierać. Bez przerwy modliłam się do Kriszny i powtarzałam mantrę, aby pozostać na Ziemi. I był to mój wielki błąd, bo gdyby nie moje prośby, z pewnością podczas następnych narodzin nie pamiętałabym swojego wcześniejszego wcielenia. Leżałam w szpitalu i wiedziałam, że muszę umrzeć, ale wciąż kurczowo trzymałam się życia. Byłam cały czas świadoma tego, że przestaje bić moje serce. I nagle poczułam się wolna i nieskończenie pomniejszona. Czułam się, niczym punkt w przestrzeni. A jednocześnie był we mnie cały wszechświat. Otoczyły mnie istoty, które znałam i kochałam. Wszystko było jednością. Myślę, że gdyby tu, na ziemi, ludzie zrozumieli, jak bardzo jesteśmy ze sobą połączeni, to nie robiliby sobie nawzajem krzywdy. Po śmierci bowiem uświadamiamy sobie związki, których nie dostrzegaliśmy podczas życia.
Wiedziałam, że jest tam źródło nieskończonego dobra, niczym centralne słońce, którego nie widziałam, ale czułam, że istnieje. Nie byłam gotowa na połączenie z tym światłem, musiałam wracać na ziemię, aby dalej się uczyć. Mój rozwój nie był dokończony, taki bowiem jest sens wędrówki dusz, taki jest sens istnienia świata. Pamiętam wstąpienie w łono mojej matki, i potworny ból narodzin. Wiem, że kiedy znowu umrę, wrócę do tego cudownego światła. Nie boję się śmierci, bo ona nie istnieje...

Wielokrotnie zadawano Santi Dewi pytanie, dlaczego akurat ona pamiętała swoje wcześniejsze wcielenie.
Santi Dewi zawsze odpowiadała, że podczas śmierci prosiła Boga o to, aby pozwolił jej spotkać się z mężem w tym ziemskim świecie. Prośby jej zostały wysłuchane. „popełniłam błąd, za bardzo chciałam powrotu na ziemię” – mówiła. Ale Santi Dewi powiedziała także, że w życiu nie ma przypadku. Widocznie przez jej historię istota boska chciała dać ludziom informację o prawdzie o reinkarnacji, aby obudzić ludzi ze snu i trwania w niewiedzy.
Czytając relację z rozmów z Santi Dewi możemy dowiedzieć się wielu szczegółów dotyczących prawa cyklu narodzin i śmierci. Jeżeli jest tak naprawdę, to świat wygląda zupełnie inaczej, niż myślimy. A oto fragment jej wizji świata, wizji kobiety, która pamięta swój pobyt w zaświatach.

Na Ziemię powraca się do tego, kogo się kocha. Ludzie jednak bardzo często nienawidzą, a jest to wielki błąd. Od nienawiści się nie ucieknie, nie można uniknąć problemu, który mamy przed sobą. Zarówno szczęście jak i nieszczęście spotykają się ponownie. Nienawiść w zasadzie nie istnieje. Jest to raczej brak miłości, pustka oczekująca wypełnienia. Najlepszym sposobem niesienia pomocy innym miłość.
Człowiek powinien zrozumieć, że otaczają go miliardy istot. Życie jest w kamieniu, w ziemi, w roślinie. Jest to pewien rodzaj drzemki, półsnu. Nieświadome życie, związana energia. Kamień nie wie, co robi – może jedynie ulegać pewnym przeobrażeniom. Roślina zaczyna bardzo, bardzo mgliście pojmować. Zwierzę pojmuje bez możliwości zrozumienia związków. Człowiek rozumie, zdaje sobie sprawę ze związków i może na nie wpływać. Potrafi myśleć, zadawać pytania i udzielać na nie odpowiedzi. Wciąż jednak nie rozumie własnej jaźni, istoty swojego istnienia. Ludzie zachodu zagubili się w pogoni za pieniędzmi, za które chcą kupić szczęście i miłość. Chcą za wszystko płacić nie wiedząc, że raj noszą w sobie. Odrzucają duchowość z pogardą i obojętnością. Jest to bardzo smutne i godne ubolewania....

Od redakcji:
Wśród wszystkich zjawisk niewyjaśnionych, którymi zajmujemy się na codzień, reinkarnacja zajmuje miejsce szczególne. Jesteśmy przekonani, że jest to jedna z tych nielicznych spraw, które można by udowodnić w normalnym sądzie. Od dawna myślimy zresztą o wytoczeniu procesu (podobna sprawa miała miejsce w USA), podczas którego będziemy mogli przedstawić świadków, dowody, relacje, które pokażą ludziom, że "wędrówka dusz" jest czymś równie realnym, jak wschód czy zachód słońca. I że wielkim błędem jest traktowanie reinkarnacji przez pryzmat tej czy innej wiary, negowanie bo jest "niezgodna z tym czy innym dogmatem", napuszanie się że to jedynie wydumany pomysł jakiś wschodnich sekt itp. Takie myślenie oczywiście rozumiemy, ale prowadzi ono naprawdę donikąd. Jako ludzie poszukujący odpowiedzi na pytanie "Jaki jest cel?" musimy uwzględnić sprawę reinkarnacji na podobnej zasadzie, jak fizycy muszą brać pod uwagę istnienie "prawa powszechnego ciążenia". Można się oczywiście się z tym prawem nie zgadzać, można krzyczeć wniebogłosy że "to prawo jest wymysłem i z punktu widzenia mojego światopoglądu go odrzucam", ale kiedy ktoś zrzuci nam na głowę cegłówkę to - chcąc nie chcąc - zgodzimy się, że prawo ciążenia jednak istnieje.

Przypadki reinkarnacji zdumiewają, porażają, zadziwiają i w zasadzie powinno się je traktować oddzielnie. Wrzucanie je do "wspólnego worka" razem z tajemnicą jeziora Loch Ness, zagadką piramid czy YETI jest profanacją. Ludzie bowiem myślą - ot, kolejna ciekawostka. Fajnie o tym posłuchać audycji, fajnie poczytać książkę, tekst na stronach NAUTILUS-a, ale... co tam, mnie to nie dotyczy. Poza tym moja wiara wyklucza to zjawisko, więc będę to traktował jako ciekawostkę. A czy jest to prawda? Kto to wie... nikt tego nie wie. Otóż nie, drodzy czytelnicy Nautilusa! To nie tak.
Wyobraźcie sobie, że znaleźliście się na Tajemniczej Wyspie. Waszem celem jest ustalenie odpowiedzi na kilka pytań: Skąd się tutaj znaleźliście? Jaki jest cel Waszego pobytu tutaj? Czy ktoś tu mieszka? Czy są inne wyspy? Tak naprawdę my wszyscy jesteśmy taką grupą dzielnych podróżników, którzy przedzierając się przez dziekie chaszcze poszukujemy odpowiedzi na pytania dotyczące naszej przygody na tej wyspie. Historie o reinkarnacji są niczym list, który ktoś pozostawił na naszej drodze... warto go przeczytać uważnie! I zastanowić się, tak jak my to robimy od wielu, wielu lat. I będziemy to robić dalej, nie zatrzymamy się!

Tekst: Fundacja NAUTILUS
 

Jera

ot co. ;]
Dołączył
10 Styczeń 2006
Posty
750
Punkty reakcji
2
Wiek
37
uuuuuufffff sie zaczytalam! :D No coz, co ja moge powiedziec, WIERZĘ w tą historię tak jak i WIERZĘ w reinkarnację :) macie Ludzie dowód no! :D przeciez jedno zycie (tzn. jeden pobyt na Ziemi) to ZA MAŁO żeby nauczyć się Miłości! KAżdy będzie tu tak długo aż się oświeci.... że tak powiem Ziemia jest swego rodzaju szkołą, w której uczymy się żyć aż się nauczymy :)

A co do historii to nie myślałam, że poprzednie wcielenie można tak świadomie pamiętać! :> to jest niesamowite! :) heh a miałam kiedyś taki sen :) że zginelam w jakims wypadku i urodzilam sie na nowo (przerwa miedzy jednym a drugim sie niestety nie przysila:p) w innym miescie, mialam nowy dom, nowych rodzicow ale wszysciutko pamietalam! :D identycznie jak ta dziewczynka! że byłam takim małym bobasem i czaiłam normalnie wszystko! i umiałam mówić, chodzić, wzystko umiałam i wszystko wiedziałam tylko bałam sie powiedzieć o tym rodzicom zeby nie dostali zawału dlatego wychodziłam sobie z kołyski jak nie było ich w pokoju, i wlaczalam sobie tv, rozwiazywalam zadania z matematyki (!) a jak slyszalam ze do mnie ida do śmig do łóżeczka! :p (czaicie takiego niemowlaka???:D) a najgorsze bylo to ze umialam normalnie mowic a przy nich musialam udawac ze umiem tylko stekac i plakac, jak mnie to wkurzalo!!! :p juz nie pamietam dokladnie jak to sie skonczylo ale pamietam ze tak samo jak Santi Dewi tesknilam za swoją rodziną... :( heh szkoda ze to tylko SEN :p
 

Carbon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2006
Posty
101
Punkty reakcji
0
Kto wie... może to nie był zwykły sen? :) B)


Tak jak w histori tej kobiety, tak i w twoim śnie można zauważyć, że człowiek wie wszystko tylko za każdym razem musi to odkryć na nowo, aż w końcu zawsze będzie świadom tego co się wokół niego dzieje.

Ponoć można sobie przypomnieć poprzednie wcielenia :]
 

Carmen

Nawiedzona narzeczona
Dołączył
19 Wrzesień 2005
Posty
2 901
Punkty reakcji
4
Wiek
42
Miasto
Gdańsk
Ja też wierzę w reinkarnację :)
Bert można, ale ciutke to niebezpieczne :)
 

Carbon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2006
Posty
101
Punkty reakcji
0
Ja też wierzę w reinkarnację :)
Bert można, ale ciutke to niebezpieczne :)

Niebezpieczne? To zależy. Generalnie w przypominaniu sobie poprzednich wcieleń, chodzi o to, by uwolnić się od dawnych emocji, misji i innych przeżyć. Uświadomić sobie coś, co dotyczy naszej karmy i sprawić by ona się wypaliła. Mówiąc to opieram się na wiedzy(?) czy też doświadczeniu innych. Ja nie przypominałem sobie poprzednich wcieleń.

Jakie są twoje doświadczenia Carmen? Co ci o tym wiadomo? Dlaczego uważasz, że to może być niebezpieczne?

P.S. Identyfikujesz się z elfami? :)
 

thule

Rex Mortis
Dołączył
15 Grudzień 2005
Posty
353
Punkty reakcji
0
Miasto
127.0.0.1
Ponoć można sobie przypomnieć poprzednie wcielenia :]
Hipnoza/Autohipnoza. Tyle, że aby przeprowadzić ją z sukcesem potrzeba wcześniejszego zaznajomienia się z tematem i druga osoba, która zapamięta słowa, które wypowiemy w trakcie transu. Polecam m.in. książkę Heleny Wambach - "Życie przed życiem".
 

Carmen

Nawiedzona narzeczona
Dołączył
19 Wrzesień 2005
Posty
2 901
Punkty reakcji
4
Wiek
42
Miasto
Gdańsk
Bert chodziło mi o proces, który wykonuje m.in. mam mojej koleżanki. Fakt, że nie pominamy sobie naszych poprzednich wcieleń ma specjalne znaczenie.
Droga przez wcielenia aż do postaci człowieka jest długa drogą - co oznacza, że wcielen, które przeszliśmy było naprawde wiele. Co by to było gdyby nagle udało się nam przypomnieć wszystko? Możnaby oszaleć.
Wracajac do procesujest on w zasadzie prosty do przeprowadzenia - należy polozyc jakis przedmiot na ziemi i okrazajac go wypowiadac slowa, ktore sie nam z nim kojarza. Z poczatku przychodza nam zwykle skojarzenia, potem zas coraz glebsze i coraz glebsze. Proces musi byc przerwany w odpowiednim momencie przez osobe prowadzaca. Dokladnie jednak nie wiem jak to wyglada bo tylko o tym slyszalam.

Lubie elfy jako takie, symbol niesmiertelnosci, delikatnosci, tajemnej wiedzy.
Ale i tak jestem człowiekiem z krwi i kości :p
 

Marsy

Nowicjusz
Dołączył
21 Sierpień 2005
Posty
8
Punkty reakcji
0
Miasto
z łąki
Mi też kiedyś się coś takiego śniło... że nazywałam się Willi (!) żyłam sto lat temu, ale idąc do kościoła (też bardzo dziwne- jestem satanistką, więc do kościoła nie chodzę) wpadłam pod pociąg i... koniec snu.
 

thule

Rex Mortis
Dołączył
15 Grudzień 2005
Posty
353
Punkty reakcji
0
Miasto
127.0.0.1
Droga przez wcielenia aż do postaci człowieka jest długa drogą - co oznacza, że wcielen, które przeszliśmy było naprawde wiele.
Zależy w jaką formę reinkarnacji wierzysz. Ta buddyjska nie oddaje istoty wielu rzeczy, a samo określenie, że w następnym wcieleniu stajesz się istotą, o której myślisz przed śmiercią, jest dość infantylne. Podobnie jak sny, które wg nich są w wiekszości zdarzeniami z przeszłych wcieleń.
IMO nie każdy z nas musi posiadać tysiące wcieleń, część z nas może dopiera zaczyna swoją wędrówkę.
 

Carbon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2006
Posty
101
Punkty reakcji
0
Hipnoza/Autohipnoza. Tyle, że aby przeprowadzić ją z sukcesem potrzeba wcześniejszego zaznajomienia się z tematem i druga osoba, która zapamięta słowa, które wypowiemy w trakcie transu. Polecam m.in. książkę Heleny Wambach - "Życie przed życiem".

Ja czytałem, że hipnoza czy autohipnoza nie jest korzystna dla naszego rozwoju. Chodzi o to by być wolnym od wpływów innych ludzi czy istot i daltego nie powinno się stosować h/ah.
Aha i w takiej formie o jakiej ja słyszałem to niepotrzeba drugiej osoby, bowiem to co się kiedyś stało(w jakimś tam wcieleniu) przeżywamy na nowo jako nasze wspomnienie. Ponoć doskonale zdajemy sobie sprawę, że to się wydarzyło, nasz organizm reaguje na to, a my się dziwimy jak mogliśmy o tym zapomnieć :D Ciekawa sprawa.

Bert chodziło mi o proces, który wykonuje m.in. mam mojej koleżanki. Fakt, że nie pominamy sobie naszych poprzednich wcieleń ma specjalne znaczenie.
Droga przez wcielenia aż do postaci człowieka jest długa drogą - co oznacza, że wcielen, które przeszliśmy było naprawde wiele. Co by to było gdyby nagle udało się nam przypomnieć wszystko? Możnaby oszaleć.
Wracajac do procesujest on w zasadzie prosty do przeprowadzenia - należy polozyc jakis przedmiot na ziemi i okrazajac go wypowiadac slowa, ktore sie nam z nim kojarza. Z poczatku przychodza nam zwykle skojarzenia, potem zas coraz glebsze i coraz glebsze. Proces musi byc przerwany w odpowiednim momencie przez osobe prowadzaca. Dokladnie jednak nie wiem jak to wyglada bo tylko o tym slyszalam.

Lubie elfy jako takie, symbol niesmiertelnosci, delikatnosci, tajemnej wiedzy.
Ale i tak jestem człowiekiem z krwi i kości :p

Tak, osoba, która nie jest gotowa na poznanie swoich poprzednich wcieleń może od tego zwariować, ale podobno najpierw trzeba sobie przypomnieć dzieciństwo, a dopiero potem inne, dalsze wspomnienia.

To co ty napisałaś, to mi się raczej kojarzy z wchodzeniem w trans ;/
 

Jera

ot co. ;]
Dołączył
10 Styczeń 2006
Posty
750
Punkty reakcji
2
Wiek
37
jak mozna wierzyc w reinkarnacje?? Przeciez to niezgodne prawie z kazda wiara, chyba jedynnie buddyzm uznaje "wcielenie duszy w rozne ciala".
Swoja droga ciekawa historia Bert, ale cos mi w niej nie pasuje....

Niunka co to za agrument w ogóle, niewazne czy to sie zgadza z 'prawie kazdą wiarą' czy nie tylko czy TOBIE to pasuje :>
 

Carmen

Nawiedzona narzeczona
Dołączył
19 Wrzesień 2005
Posty
2 901
Punkty reakcji
4
Wiek
42
Miasto
Gdańsk
niunka tak samo jak mozna wierzyć w cokolwiek innego, w UFO, w Boga czy w to że Ich Troje wygra Eurowizję... Dlaczego to jest sprzeczne z innymi wiarami wg ciebie? Ja bym sie pokusila nawet o to ze pokretnym mym tokiem myslenia daloby sie nawet wkrecic w to chrzescijanstwo :p

Swoją drogą moja droga zauważyłam że jakoś objawia ci się "naskakiwanie". Już raz naskoczyłas na Kocurekolę w innym temacie nie doczytawszy o co tak naprawde chodziło
Teraz masz zamiar zrobić to samo z tymi ludźmi którzy wierzą w reinkarnację?
W dyskusji podawaj argumenty bo tekstu w rodzaju "jak mozna"? bla bla bla nie mam zamiaru odpierac (szkoda czasu i mych nerwów)

Bart być może jest to rodzaj transu - dlatego powinien byc kontrolowany.

Thule ile jest form "reinkarnacji"? Za info z góry dziękuje.
:)
 

thule

Rex Mortis
Dołączył
15 Grudzień 2005
Posty
353
Punkty reakcji
0
Miasto
127.0.0.1
Ja czytałem, że hipnoza czy autohipnoza nie jest korzystna dla naszego rozwoju. Chodzi o to by być wolnym od wpływów innych ludzi czy istot i daltego nie powinno się stosować h/ah.
Przy autohipnozie nie jesteś pod wpływem nikogo innego, oprócz swojej podświadomości.

Aha i w takiej formie o jakiej ja słyszałem to niepotrzeba drugiej osoby, bowiem to co się kiedyś stało(w jakimś tam wcieleniu) przeżywamy na nowo jako nasze wspomnienie. Ponoć doskonale zdajemy sobie sprawę, że to się wydarzyło, nasz organizm reaguje na to, a my się dziwimy jak mogliśmy o tym zapomnieć biggrin.gif Ciekawa sprawa.
Ano, ciekawa. Niestety mogę się tylko domyślać o czym mówisz, bo nie podałeś jakichś większych konkretów. :p Może o seansie spirytystycznym bądź jakimś rytuale mającym na celu sprowadzenia naszego opiekuna, który może m.in. wyjawić nam naszą przeszłość? Bo istnieje również taki sposób, jeszcze przeze mnie nie praktykowany. Poza tym NDE też odpada, bo zazwyczaj widzimy raczej całe swoje obecne życie, a nie przeszłe. Hm.

Thule ile jest form "reinkarnacji"? Za info z góry dziękuje.
Tyle, ile stworza szukajacy prawdy człowiek. :) Słowo 'form' zostało przez mnie trochę źle użyte. Jak dla mnie sposób reikarnowania i całą tę otoczkę można podzielić na 'buddyjski' i ten mniej radykalny, bardziej przestrzenny. Chodzi mi tutaj o zbiorową jaźń w zaświatach, której jesteśmy częścią, jak i zarazem całością. Wysyła ona kolejne nasze wcielenia w celu zdobywania doświadczenia. Niektórzy nazywają ją Logos inni ExCom. Dość szeroki temat...
 

niunka

Nowicjusz
Dołączył
12 Listopad 2005
Posty
199
Punkty reakcji
0
Wiek
39
Miasto
polska ( woj lubelskie) anglia ( leicester)
Carmen, nie naskakiwanie. To bylo pytanie. Chyba mam prawo zapytac sie o to, jak mozna wierzyc w reinkarnacje nie maja tak naprawde dowodow, poza opowiesciami ktore nie wiadomo czy sa prawdziwe.Pozatym sama napisalas
lool_Madzia
po to jest forum, żeby każdy mógł swobodnie wypowiadać swoje poglądy? dziwi cię to?
przecież na tym polega dyskusja...
Heaen ma prawo wyrażania swoich poglądów, tak samo jak ty czy i ja
i co to za strwierdzenie ze nic nie dadza?
w ten sposob umniejszasz ich wagę
No chyba, ze ja nie naleze do tych co maja prawo brac udzial w dyskusji.
Jezeli chodzi o Kocurekole to jakbys nie zauwazyla odrazu ja przeprosilam. Widze Carmen, ze jestes niesubiektywna.
Co do tych co wierza w reinkarnacje, nie mialam zamiaru naskakiwac na nich, poniewaz kazdy ma prawo miec swoje zdanie. JA tylko zapytalam "dlaczego"
Niunka co to za agrument w ogóle, niewazne czy to sie zgadza z 'prawie kazdą wiarą' czy nie tylko czy TOBIE to pasuje :>
jak moze byc niewazne czy sie zgadza z wiara? Albo wierzymy w Boga albo w reinkarnacje. No chyba ze robimy miks z naszej wiary. Nie wiem dlaczego, dla Was to nie jest argument, "ja nie wierze w reinakrnacje poniewaz moja wiara wypiera ja". To tak jak Wy napiszecie "my wierzymy, bo podali to do wiadomosci". to jest to samo.
 

Carbon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2006
Posty
101
Punkty reakcji
0
niunka tak samo jak mozna wierzyć w cokolwiek innego, w UFO, w Boga czy w to że Ich Troje wygra Eurowizję... Dlaczego to jest sprzeczne z innymi wiarami wg ciebie? Ja bym sie pokusila nawet o to ze pokretnym mym tokiem myslenia daloby sie nawet wkrecic w to chrzescijanstwo :p

Swoją drogą moja droga zauważyłam że jakoś objawia ci się "naskakiwanie". Już raz naskoczyłas na Kocurekolę w innym temacie nie doczytawszy o co tak naprawde chodziło
Teraz masz zamiar zrobić to samo z tymi ludźmi którzy wierzą w reinkarnację?
W dyskusji podawaj argumenty bo tekstu w rodzaju "jak mozna"? bla bla bla nie mam zamiaru odpierac (szkoda czasu i mych nerwów)

Bart być może jest to rodzaj transu - dlatego powinien byc kontrolowany.

Thule ile jest form "reinkarnacji"? Za info z góry dziękuje.
:)

niunka dlatego tak zareagowała, ponieważ nie może przyjąć do wiadomości, że to może być faktycznie prawda B) Ludzie tak reagują, gdy nie potrafią się z czymś pogodzić. Zaprzeczają czemuś, choć wiedzą, że to jest bardzo prawdopodobne i może się okazać prawdą.
To raczej była obrona niż atak ;) dziwne ale prawdziwe.

Co do tego transu, to nie wiem czy można go do końca kontrolować? :niepewny: Lepiej w takie coś nie wchodzić.

Właśnie Thule, wiesz coś o tych formach reinkarnacji?

pozdro


(...)
jak moze byc niewazne czy sie zgadza z wiara? Albo wierzymy w Boga albo w reinkarnacje. No chyba ze robimy miks z naszej wiary. Nie wiem dlaczego, dla Was to nie jest argument, "ja nie wierze w reinakrnacje poniewaz moja wiara wypiera ja". To tak jak Wy napiszecie "my wierzymy, bo podali to do wiadomosci". to jest to samo.

Ja tu nie widzę sprzeczności ;) Może istnieć i Bóg i reinkarnacja, przez którą On doświadcza.

Sory za poprzedni post, ale nie widziałem odpowiedzi...
 

niunka

Nowicjusz
Dołączył
12 Listopad 2005
Posty
199
Punkty reakcji
0
Wiek
39
Miasto
polska ( woj lubelskie) anglia ( leicester)
niunka dlatego tak zareagowała, ponieważ nie może przyjąć do wiadomości, że to może być faktycznie prawda B) Ludzie tak reagują, gdy nie potrafią się z czymś pogodzić. Zaprzeczają czemuś, choć wiedzą, że to jest bardzo prawdopodobne i może się okazać prawdą.
To raczej była obrona niż atak ;) dziwne ale prawdziwe.
nie BArt mylisz sie, ja nie musze sie bronic przed "Wasza Prawdopodobna Prawda" ja bylam Ciekwa dlaczego(?,) ale widocznie nie potraficie napisac dlaczego.
 

thule

Rex Mortis
Dołączył
15 Grudzień 2005
Posty
353
Punkty reakcji
0
Miasto
127.0.0.1
jak moze byc niewazne czy sie zgadza z wiara? Albo wierzymy w Boga albo w reinkarnacje.
Przecież jedno, nie musi wykluczać drugiego. Przyjmujesz coś za oczywistą prawdę, tylko dlatego, że jest mocno rozpowszechnione. Szukaj prawdy i nie obstawiaj tylko przy stereotypowych doktrynach. Dlaczego warto? Tendencyjne pytanie.
 

Carbon

Nowicjusz
Dołączył
15 Styczeń 2006
Posty
101
Punkty reakcji
0
nie BArt mylisz sie, ja nie musze sie bronic przed "Wasza Prawdopodobna Prawda" ja bylam Ciekwa dlaczego(?,) ale widocznie nie potraficie napisac dlaczego.

hyhy broniłaś się, broniłaś; nawet o tym nie wiedziałaś ;)
Co dlaczego?

P.S. Bert ;)

Ano, ciekawa. Niestety mogę się tylko domyślać o czym mówisz, bo nie podałeś jakichś większych konkretów. jezyk.gif Może o seansie spirytystycznym bądź jakimś rytuale mającym na celu sprowadzenia naszego opiekuna, który może m.in. wyjawić nam naszą przeszłość? Bo istnieje również taki sposób, jeszcze przeze mnie nie praktykowany. Poza tym NDE też odpada, bo zazwyczaj widzimy raczej całe swoje obecne życie, a nie przeszłe. Hm.

NDE? Co to? Wydaje mi się, że w czasie seansu spirytystycznego, można co najwyżej sprowadzić na siebie 'przyjaciela' z astrala, a nie Opiekuna Duchowego. Z Opiekunem Duchowym możemy się kontaktować podczas medystacji, modlitwy, bezpośredniej apostrofy, ale nie przez seans spirytystyczny... hmm

Co do wiary w coś...:
"Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan, lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego co przynosi powodzenie wam i innym."

* Pochodzenie: Kalama Sutra, Siddhartha Gautama

Nie masz podstaw, by zaprzeczać reinkarnacji, ale są podstawy by uznać ją za prawdziwą.


Pozdrawiam
 

niunka

Nowicjusz
Dołączył
12 Listopad 2005
Posty
199
Punkty reakcji
0
Wiek
39
Miasto
polska ( woj lubelskie) anglia ( leicester)
Dlaczego wierzycie w cos, co nie jest tak naprawde udowodnione. Przeciez tak naprawde, nikt nie ma pewnosci ze to wszystko dzialo sie naprawde, czy t e wszystkie opwiesci nie sa ludzkim wymyslem.

ps. to byla literowka Bert
 
Do góry