Marnuję swoje życie

souvannie

Nowicjusz
Dołączył
21 Luty 2017
Posty
1
Punkty reakcji
0
Mam 20 lat i marnuje mi się życie a ja nie potrafię nic z tym zrobić. Przede wszystkim nie mam i nigdy nie miałam chłopaka. A jednak chciałabym, bo jestem romantyczką z natury i chciałabym przeżyć taki związek. A kiedy jak nie w młodości? Co prawda są ludzie, którzy w wieku 25 lat nadal chodzą na randki itp i ja jak najbardziej nie krytykuje ludzi, którzy w takim wieku nie mają jeszcze żony/męża. No ale 25 lat to trochę późno by zacząć romansować z facetami.

Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Problem jest o wiele bardziej złożony i mój brak chłopaka właściwie wynika z niego. A mianowicie nie istnieje w moim życiu coś takiego jak życie towarzyskie. Zastanawiam się na genezą tego i chyba upatrywałabym go w początkach mojej wędrówki szkolnej, czyli już od początku podstawówki. Choć to dziwne bo przecież zmieniałam szkoły i co za tym idzie środowisko ale nigdy jakoś nie mogłam się w gryźć w jakąś fajną paczkę znajomych. Raczej byłam odludkiem. Co prawda miałam tam jakieś koleżanki, głównie za czasów gimnazjalnych, trochę mniej ale jednak w podstawówce a w czasach szkoły średniej prawie wcale. Ale to było bardziej na zasadzie, że spotykaliśmy się tylko w szkole i raz od wielkiego dzwonu po szkole. No może w gimnazjum trochę częściej ale nic ciekawego się nie działo.

A ja jak każdy nastolatek chciałam trochę powłóczyć się po nocach, trochę poimprezować (choć tego ostatnie nie każdy lubi) Ja jestem imprezowiczką ale chyba tylko z charakteru bo nie mam znajomych, z którymi mogłabym chodzić na imprezy, zaszaleć. Jestem taką domatorką z przymusu. Gdy tak w kolejny sobotni wieczór spędzałam z babcią (szanuję babcie ale chciałabym lepiej z rówieśnikami spędzić ten czas) zaczęłam się obawiać, że gdy założę rodzinę i będę mieć dzieci w wieku 40 lat zacznę chodzić na imprezy i przez to zaniedbywać dzieci. Skoro nie robiłam tego za młodu to przecież nawet ja też się muszę w życiu wyszaleć.

W szkole średniej nie miałam znajomych. Jedynie od czasu do czasu spotykałam się z kuzynką. Była to szkoła średnia na początku miałam koleżanki ale kłótnia z koleżanką rodzieliła nas i zostałam sama. Na początku bardzo przeżywałam tę samotność, z czasem jednak przywykłam. Tylko dziwnie się czułam przed nauczycielami i innymi uczniami gdy tak sama stałam na korytarzu. Po szkole siedziałam przed komputerem i tak to wyglądało moje życie szkoła-dom-szkoła-dom. Nic ciekawego.

Pamiętam jak dwa lata temu przeszukiwałam internet by rozwiązać ten problem, o którym wam tu piszę. By nie marnować życia. Bo wiecie. Tu nie chodzi tylko o imprezy ale i czasem chciało by się porozmawiać z drugim człowiekiem bo przez siedzenie przy kompie marnuje się tylko życie. I wtedy trafiłam na jakieś chyba już wymarłe forum, gdzie chłopak dokładnie w moim wieku opisał, dokładnie identyczny problem, że chciałby poimprezować a nie ma z kim bo w szkole z nikim się nie zakumplował i wtedy ktoś mu odpisał coś co bardzo przykuło moją uwagę.

A mianowicie, że jeśli by pasował do tych ludzi i takiego życia to już dawno by z nimi imprezował a skoro tak nie jest to znaczy, że nie pasuje. A to stwierdzenie też by do mnie mogło pasować, więc zaczęłam myśleć, co my dwoje mamy takiego, że nie pasujemy do tych ludzi jednak. Jaka cecha nas różni. I przez te dwa lata nic nie wymyśliłam mądrego. Może wy wiecie?

A wiecie, w życiu cięzka jest samotność i nuda. Jak do samotności można jeszcze przywyknąć i nauczyć się z nią żyć to z nudą nigdy. A że jestem taką osobą, która umie się bawić sama, pomyślałam że nie będę się zamykać w domu przez brak koleżanek ale sama będę chodzić na dyskoteki i w inne ciekawego miejsca. Tylko wstyd mnie przed tym blokuje.

Bo ludzie mają tak zakodowane, że samotnik to dziwak i jak w miejscu publicznym jest się tylko z sobą to dziwnie na ciebie patrzą. Pamiętam reakcje mojej siostry (tej kuzynki) gdy jej opowiadałam, że byłam sama w kinie. To było mniej więcej coś takiego 'czyś Ty oszalała. Kto w pojedynkę chodzi do kina?!'

Gdy zbliżał się ostatni rok szkoły średniej odetchnęłam z ulgą. Już mi było wszystko jedno bo odchodzę z tej okropnej szkoły i będę WOLNA. Pocieszały mnie też liczne głosy, że dopiero na studiach zaczyna się prawdziwe życie to najlepszy okres w życiu. Ja jednak się panicznie bałam iść na te studia. Bałam się, że nikogo nie poznam jak zwykle. Tym bardziej, że moje umiejętności społeczne bardzo się obniżyły. Miałam erytrofobię, czyli robiłam sie czerwona jak burak gdy ktoś poruszył jakiś emocjonujący temat lub gdy musiałam z kimś pogadać. Teraz na szczęścia uparałam się z tym. Zminimalizowałam do granic możliwości bo całkiem mi nie przeszło. Mimo obaw poszłam na studia bo wykształcenie i wiedza są bardzo ważne dla mnie. Tym bardziej, że nie urodziłam się w bogatej rodzinie by mieć już zapewnione dobre życia, ja muszę na to zapracować.
Chciałam by moje życie się zmieniło i skupiłam się na tych dobrych opiniach o studiach, że to najlepszy czas itp.

Ale co myślicie, że coś się zmieniło? No skąd. Jest tak jak było. Mam nudne i nieciekawe życie i brak życia towarzyskiego. Co prawda na początku byłam szczęśliwa zakumplowałam się z ludźmi takimi jakimi zawsze kumplować się chciałam, chodziliśmy na imprezy. Ale że nie widujemy się codziennie, bo inne grupki to kontakty nam osłabły. A teraz mam takie koleżanki jak zawsze, czyli domatorki z którymi widuje się głównie na uczelni i raz na dwa miesiące poza uczelnią. Dobija mnie to. Nie wiem jak to zmienić.

Jeśli chodzi o facetów to boli mnie przytłaczająca świadomość, że jest to mój najlepszy czas na romanse a nie mam gdzie kogoś poznać. Nie jestem osobą, która opiera swój świat na partnerze. Bo w zasadzie, przed 20 stką nie chciałam nawet być w związku bo uważałam się za młoda na związki. Wiem, że niewiele osób podziela ten pogląd ale tak uważam. Teraz mam swe lata i mogłabym kogoś mieć, czasem brakuje mi zwykłych czułości przytulania się. Niby mogłabym się przytulić do koleżanki ale to nie to samo.

Po co ja wam to piszę? Fajnie by było dostać jakieś rady. Ale szczerze to wątpię, że tak głupie i ograniczone istoty jak ludzie mogłyby mi w jakiś sposób pomóc. Powiedzmy, że chciałam się wyżalić. Chyba opowiadanie o tym mi pomaga. Fajnie by było jakby ktoś odpisał w tym poście.
 
T

TomaszTomasz

Guest
souvannie napisał:
Ale szczerze to wątpię, że tak głupie i ograniczone istoty jak ludzie mogłyby mi w jakiś sposób pomóc.
No i masz odpowiedź.
 

ForeverYoung

Bywalec
Dołączył
4 Grudzień 2012
Posty
1 695
Punkty reakcji
139
Wiek
30
Trochę tak, jakbym o sobie czytała. hyhy Tylko kilka lat temu. :D



souvannie napisał:
bo jestem romantyczką z natury i chciałabym przeżyć taki związek.
Nie martw się, kiedyś spadną Ci te różowe okulary. Mnie też tu na forum ostrzegano, ale ja uparta, wierzyć nie chciałam hyhy
Jedyne co Ci mogę w tej kwestii poradzić to to, że dobrze by było żeby dla faceta też był to pierwszy poważniejszy związek, większe szanse na to, że obydwoje będziecie tak samo zaangażowani. :)



souvannie napisał:
Może wy wiecie?
Nie wiem. Ja im bardziej stroniłam od ludzi, tym częściej oni czegoś ode mnie chcieli.



souvannie napisał:
Kto w pojedynkę chodzi do kina?!
Ja ! Typy ekstrawertyczne tego nie zrozumieją. Introwertycy lubią swoje towarzystwo, ludzie na dłuższą metę ich męczą. :)



souvannie napisał:
robiłam sie czerwona jak burak gdy ktoś poruszył jakiś emocjonujący temat lub gdy musiałam z kimś pogadać.
To właśnie internet robi z ludźmi.



souvannie napisał:
Ale co myślicie, że coś się zmieniło? No skąd. Jest tak jak było. Mam nudne i nieciekawe życie i brak życia towarzyskiego. Co prawda na początku byłam szczęśliwa zakumplowałam się z ludźmi takimi jakimi zawsze kumplować się chciałam, chodziliśmy na imprezy. Ale że nie widujemy się codziennie, bo inne grupki to kontakty nam osłabły. A teraz mam takie koleżanki jak zawsze, czyli domatorki z którymi widuje się głównie na uczelni i raz na dwa miesiące poza uczelnią. Dobija mnie to. Nie wiem jak to zmienić. Jeśli chodzi o facetów to boli mnie przytłaczająca świadomość, że jest to mój najlepszy czas na romanse a nie mam gdzie kogoś poznać.
Jakoś tak desperacją zawiało. Zastanów się w ogóle czy lubisz imprezy? czy chcesz na nich być by capnąć jakiegoś samca, i wyrwać się z domu. Bo "studia to najlepszy czas..."

Twoje życie nie ma sensu, bo nie masz pasji,hobby, czegoś co mogłoby Cię całkowicie pochłonąć i zająć Twój wolny czas. Zamiast zająć się czymś pożytecznym szukasz odpowiedzi w internecie.

Poza tym oczekujesz aż ktoś zaprosi Cię na imprezę, a sama jakąś zorganizowałaś? Wyszłaś kiedyś SAMA z jakąś inicjatywą?



souvannie napisał:
Ale szczerze to wątpię, że tak głupie i ograniczone istoty jak ludzie mogłyby mi w jakiś sposób pomóc.
Jesteś hipokrytką, ale to wada większości kobiet. :)

Jeśli chcesz zmienić swoje życie, musisz zrobić porządek w swojej głowie. Przestań wymagać, zacznij dawać. Jeśli masz problem z komunikacją interpersonalną zapisz się na jakieś szkolenie, przeczytaj książkę o takiej tematyce. Rób wszystko by zmienić to co Ci nie pasuje, narzekać to każdy potrafi. :)
 

Einherjar

Wyjadacz
Dołączył
15 Grudzień 2011
Posty
3 409
Punkty reakcji
322
souvannie napisał:
czasem brakuje mi zwykłych czułości przytulania się. Niby mogłabym się przytulić do koleżanki ale to nie to samo.
Taaaa, o przytulanie chodzi. Jasne. Więc tak to się teraz nazywa.
 

Roselyn

Nowicjusz
Dołączył
25 Wrzesień 2015
Posty
249
Punkty reakcji
3
to skoro już wiesz, ze robisz coś źle to najwyższa pora się ogarnąć i zrobić coś ze swoim życiem zanim będzie za późno.
 
Do góry