Cześć! Pisze tutaj bo sobie nie radzę i potrzebuję się "wygadać" i zobaczyć co Wy o tym myslicie. Mam 26 lat, 1,5 roku temu wzięłam ślub z chłopakiem z którym byłam 6 lat. Kocham go, ale teraz jak przyszło to życie na własną rękę bez rodziców zaczynam zauważać ze sobie nie radze. Rodzice zawsze traktowali mnie jak małe dziecko (do tej pory tak jest),zawsze próbowali mnie wyreczyc od różnych czynności mówiąc ze "ty byś nie umiala". Mam starsza siostrę która zawsze była ambitna i zdolna co sprawiało ze w szkole miała same 5. I przez to ze ja się tak dobrze nie uczyłam to zawsze były komentarze "bierz przykład z siostry".Kiedy poznałam swojego obecnego męża on studiował medycynę a ja miałam wybrać dopiero studia i zamarzyla mi się tez medycyna ale niestety się nie udało a moi rodzice nie mieli tyle pieniędzy żeby opłacić mi studia zaoczne dlatego poszłam na finanse i rachunkowość.Teraz po studiach on pracuje w szpitalu i robi specjalizacje z kardiologii. Bardzo mu zazdroszczę i często czuje się gorsza. Ja pracowałam w biurze rachunkowym ale zaszłam w ciążę i w 4 miesiącu poszłam na l4. W pracy tez nie szlo mi dobrze. Zdarzaly mi sie pomylki i slyszalam ze szefowa myslala zeby mnie zwolnic. Bylo to dla mnie bardzo przykre bo naprawde dawalam z siebie wszystko. Kilka tygodni później okazało się ze dziciatku przestało bić serce i niestety musiałam iść do szpitala na zabieg. Mąż bardzo chce dziecka a ja boje się powtórki. Minęło zaledwie 4 miesiące od tego. Kolejny temat to moi tesciowie. Zawsze jak tam jadę to jestem krytykowana, a ze to jestem gruba (chociaż zawsze byłam i jestem bardzo szczupła),ze nie umiem sprzątać tak szybko jak ich druga synowa (bo oczywiście zawsze jak tam jesteśmy to trzeba wysprzatac cały dom) i ostatnio usłyszałam coś co mnie dobiło- zebym sobie znalazła prace bo cały czas mam wakacje i jestem nierobem. Zawsze miałam niska samoocene, nigdy nie powiedziałam o sobie dobrego słowa,często płacze, miałam też myśli samobójcze i to nie jest przez to ze poronilam bo to mną bardzo wstrząsnęło ale takie odczucia miałam już wcześniej. Jestem bardzo zazdrosna o meza bo cały czas wydaje mi się ze to nie możliwe ze to mnie akurat zechciał i cały czas boje się ze znajdzie sobie lepsza. Ostatnio często się klocimy i zaczynam się bać o nasze malzenstwo. Zastanawiam się czy mam depresję, czy tylko obniżony nastrój. Boje się ze te moje huśtawki nastroju zniszczą może życie. U psychologa raz byłam ale to był znajomy męża i zaraz wszystko mu wygadał co mu powiedziałam i teraz mam traume żeby gdziekolwiek iść. Dlatego tu pisze i proszę o wsparcie. Może nie jestem sama i jest tu wiecej takich osób. Pozdrawiam