Dlaczego na zachodzie małe sklepiki prosperują a u nas wszystko pada?

krzyzak

Nowicjusz
Dołączył
16 Sierpień 2016
Posty
4
Punkty reakcji
0
Byłem ostatnio na zachodzie. Kilka krain po kolei. Gdzie się nie obejrzysz tam sklepik, sklepiczek, bar, restauracja, kawiarenka na kawiarence, ludzi po uszy na deptakach, wszyscy handlują, jakaś miła atmosfera, wszystko niby działa. Wracasz nad Wisłę i na zawał paść idzie. Wszystko do piachu! Wszystko umiera. Jedynie market marketem popędzany! Market na markecie a reszta na cmentarz.
Do czego ten chory kraj dąży? Jedziesz sobie na urlop na południe europy, już tam jesteś i pierwsze co widzisz - no syf, ale hola, hola. Popatrzysz głębiej i widzisz że ... tam wszystko jest od ludzi dla ludzi! Parkujesz gdzie chcesz i kiedy chcesz, za bzdury mandatów nie ma, wypijesz kielicha i jedziesz (pół Europy ma 0,5 dozwolone), wszyscy się cieszą, jakoś żyją - nawet pomimo pseudo kryzysu. Wracasz nad Wisełkę, idziesz w nocy na molo i masz po drodze kilka kontroli bo dzikus jesteś i po nocach spacerujesz. Sopot puściuteńki, ganiają jedynie gliniarze, taksówki i nikt więcej. Komucha zafajdana. W każdym południowym kraju w większych miastach życie zaczyna się o 20 a u nas kuźwa dechami wszystko pozabijane. Dokąd ten kraj dąży? Dlaczego ludzie w Polsce zgadzają się na aż taką niewolę!!!???
Dlaczego z ulic usuwa się grajków, handlarzy, zamyka bazary, rynki... Dlaczego życie w Polsce przestało być życiem dla ludzi???
Wróciłem z 3 tygodniowego urlopu kilka dni temu i wymiotować mi się chce. Żałuję że wróciłem.
 

Kaagular

Bywalec
Dołączył
12 Grudzień 2006
Posty
1 712
Punkty reakcji
39
Wiek
37
Miasto
wawa
Nie wiem gdzie kolega był, ale chyba w niewielu miejscach. Gdzie są ludzie po 20? Chyba w kurortach i wielkich miastach na rynkach ale to tak jak i u nas. Jak ostatnio byłem w Trójmieście to "po zmroku" ludzi nie brakowało.
Gdzie się usuwa grajków? Nie kojarzę większego miasta bez grajków. Bazary i sklepiki się zamyka bo ludzie (czyli ty, twoja rodzina, znajomi, sąsiedzi itp.) "głosują nogami" i idą do marketu - i to najlepiej dyskontu. Też jeżdżę po Europie i kojarzę pełne markety i niewiele sklepików - ludzie są wszędzie podobni. Teraz byłem w Szwajcarii i małe sklepiki to raczej usługi a markety (i takie "ekspresowe") co chwila. No i na dodatek totalna "martwica" w niedzielę - większość ludzi siedzi w domach. Na Węgrzech zakupy zrobiłem w dyskoncie. A w Danii kolega był? Tam jest chyba jedna firma, która produkuje wszystko i sklepików nie pamiętam - aczkolwiek oczywiście nie przyglądałem się szczególnie sklepikom, pamiętam tylko obrzydliwą wędlinę.
Trochę inaczej jest na południu, ale to wynika z charakteru, klimatu. Trudno, żeby po zmroku nikogo na ulicach nie było jak kolacje się je o północy i najlepiej w knajpie a potem się udaje, że się pracuje.

Tak poza tym to na każdym osiedlu jest sklepików do wyboru do koloru czego np. na południu nie widziałem.
 
Do góry