Rodzimy się by żyć, żyjemy by... ?

W

wiki9969

Guest
Ten temat to moje prywatne przemyślenia. Pamiętacie mój temat z ostatnim pożegnaniem? Pisałam wtedy o poszukiwaniu spełnienia, którego ciągle mi brakuje. Opisałam prawdziwą historię ze swojego życia, choć wielu w nią nie uwierzyło... Kilka godzin po napisaniu tamtego tematu zmarł nagle mój przyjaciel, co było dla mnie wielkim ciosem, tym bardziej że nic nie zapowiadało jego śmierci... :( Pojawiło się wtedy wiele pytań na które nie potrafiłam znaleźć odpowiedzi m.in dlaczego to go spotkało? Straciłam kogoś bliskiego wiedząc, że sama otrzymałam drugie życie...Po chorobie miałam kilka sytuacji w których czarna ciocia próbowała się o mnie upomnieć m.in. uniknęłam wypadku z którego z pewnością cało bym nie wyszła... Żyję dzięki Bogu oraz intuicji i przeczuciom moich bliskich... W związku z tym zastanawiam się jak to jest? Wielu twierdzi, że mam po prostu szczęście, którego innym brakuje. Tylko dlaczego osobom takim jak ja się udaje, a inni choć pragną tego życia to je tracą? Czy każdy z nas ma jakąś rolę do spełnienia, a jak już ją spełni to schodzi ze sceny ustępując miejsca innym?
 
T

TomaszTomasz

Guest
wiki9969 napisał:
Czy każdy z nas ma jakąś rolę do spełnienia, a jak już ją spełni to schodzi ze sceny ustępując miejsca innym?
Nie, większość to tylko 'statyści' Nie wyróżniają się w tłumie, rodzą się, żyją a potem tylko umierają bez echa.
 

Jendrula

Haps!
Dołączył
15 Listopad 2008
Posty
1 083
Punkty reakcji
549
TomaszTomasz napisał:
Czy każdy z nas ma jakąś rolę do spełnienia, a jak już ją spełni to schodzi ze sceny ustępując miejsca innym?
Nie, większość to tylko 'statyści' Nie wyróżniają się w tłumie, rodzą się, żyją a potem tylko umierają bez echa.

A niby dlaczego stawiasz znak równości między odegraniem swojej roli a wyróżnieniem się w tłumie? Być może najważniejszą rolą większości ludzi jest po prostu trwanie przy najbliższych i przyjaciołach. Tak ważne a jednocześnie tak niezauważalne.
 
T

TomaszTomasz

Guest
Chodziło mi o rolach które zapisują się na kartach historii.
Jendrula napisał:
Być może najważniejszą rolą większości ludzi jest po prostu trwanie przy najbliższych i przyjaciołach.
Może?
 

Isen1822

Ten najgorszy.
Dołączył
3 Maj 2012
Posty
1 115
Punkty reakcji
106
Wiek
30
Miasto
Polska ;)
A ja to widzę tak:

Jeśli zapytasz kogoś, kto odkrył Amerykę, usłyszysz- Krzysztof Kolumb.

No ale jak, Krzysiek sam sobie zbudował statek, uzbierał kasę na wyprawę, robił za żeglarzy, kapitana itp itd.? Ano właśnie, nie. Kolumb był pomysłodawcą i koordynatorem. Ale za tym sukcesem stoi masa ludzi. Od zwykłego okrętowego majtka, po konstruktorów, władców itp. Zawsze jest tak, że na każdy sukces nie składa się tylko jedna osoba, ale znacznie, znacznie więcej. Jeżeli sportowiec wygrywa zawody, to oprócz niego, wkład w to zwycięstwo wnoszą trenerzy, fizjoterapeuci, lekarze, specjaliści od sprzętu itp oraz rodzina.
 

Jendrula

Haps!
Dołączył
15 Listopad 2008
Posty
1 083
Punkty reakcji
549
Isen1822 napisał:
A ja to widzę tak:

Jeśli zapytasz kogoś, kto odkrył Amerykę, usłyszysz- Krzysztof Kolumb.

No ale jak, Krzysiek sam sobie zbudował statek, uzbierał kasę na wyprawę, robił za żeglarzy, kapitana itp itd.? Ano właśnie, nie. Kolumb był pomysłodawcą i koordynatorem. Ale za tym sukcesem stoi masa ludzi. Od zwykłego okrętowego majtka, po konstruktorów, władców itp. Zawsze jest tak, że na każdy sukces nie składa się tylko jedna osoba, ale znacznie, znacznie więcej. Jeżeli sportowiec wygrywa zawody, to oprócz niego, wkład w to zwycięstwo wnoszą trenerzy, fizjoterapeuci, lekarze, specjaliści od sprzętu itp oraz rodzina.

I dlatego nie widzę powodów żeby mówić tylko o tych co zapisali się na kartach historii.



TomaszTomasz napisał:
Może. Nie jestem stwórcą ani koordynatorem świata, nie znam wszystkich ludzi i ich ról.
 
M

MacaN

Guest
Nie ma żadnego celu. Żyjemy by umrzeć.

Umrzesz i już nic po Tobie nie pozostanie. Po prostu. Podczas życia masz być szczęśliwa i spełniona w swoich własnych oczach. Zapisanie się na kartach historii jest fajne tylko wtedy, gdy pragniesz tego z całego serca. W przeciwnym wypadku jest ono bezsensowne, ludzie, którzy będą Cię podziwiać po Twojej śmierci w żaden sposób nie wpłyną na Twoje samopoczucie przed nią i tego się trzymajmy.

Założyłem w tym dziale kiedyś dość ciekawy temat o tym, do czego dążymy, a do czego powinniśmy dążyć. Ja całe życie marzyłem o potędze. Teraz już nie marzę. Marzę o spokojnym życiu pozbawionym stresu, spędzonym w towarzystwie kochającej dziewczyny i nic więcej. Potęga była do osiągnięcia, nadal jest, ale... Ona nie daje szczęścia, jest pusta w środku, a piękna na zewnątrz. Niestety moje życie póki co toczy się tak, jakby ktoś na górze założył sobie, że spełni moje pierwotne marzenie i odstawi na drugi plan rodzinę, a mnie wyniesie na piedestał, kopiąc wcześniej po tyłku celem nadania doświadczenia.

Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się odwrócić priorytety i za główną rolę, jak to określiłaś, postawić sobie własnie te bycie w tłumie i opiekowanie się bliskimi.
 
S

Spamerski

Guest
@[member='wiki9969'], przede wszystkim wyrazu współczucia z powodu śmierci Twojego Przyjaciela.
Śmierć i sens życia są wyjątkowo intymnymi sprawami, bo tak naprawdę dotyczą tylko jednostki, o czym w naszych "uspołecznionych" czasach (życie na pokaz) zdaje się zapominać.

Aby oczyścić przedpole do dalszych rozważań w pierwszym rzędzie odniosę się do:

wiki9969 napisał:
Żyję dzięki Bogu oraz intuicji i przeczuciom moich bliskich...

Skoro uważasz, że zawdzięczasz życie Bogu, to odpowiedzi na pytanie:

wiki9969 napisał:
Tylko dlaczego osobom takim jak ja się udaje, a inni choć pragną tego życia to je tracą?
- należy poszukiwać w Katechizmie Kościoła Katolickiego:
Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka, czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by realizował swoje ziemskie życie według zamysłu Bożego i by decydował o swoim ostatecznym przeznaczeniu. Gdy zakończy się "jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota", nie wrócimy już do kolejnego życia ziemskiego. "Postanowione ludziom raz umrzeć" (Hbr 9, 27). Po śmierci nie ma "reinkarnacji".

Śmieć można zatem porównać do sytuacji przejścia przez drzwi. Z jednej strony opuszczany znane nam środowisko, w którym czujemy się bezpiecznie, ale z drugiej jeśli nie odważymy się przejść przez drzwi, to nie dowiemy się, czy po drugiej stronie nie jest lepiej.

Natomiast jeśli chodzi o pytanie:
wiki9969 napisał:
Czy każdy z nas ma jakąś rolę do spełnienia, a jak już ją spełni to schodzi ze sceny ustępując miejsca innym?
- to odpowiadając w wielkim skrócie: celem życia dla chrześcijanina jest Zbawienie.

Jednak temat znajduje się w dziale Filozofia, więc do rzeczy. Faktem jest to, że śmierć stanowi naturalną konsekwencję. Człowiek powinien godnie przyjąć ten fakt. Sokrates stając przed sądem i mając świadomość, że zostanie skazany na śmierć powiedział: "Bać się śmierci jest tym samym, co mieć się za mądrego nim nie będąc". Niemniej nie oznacza to lekceważenia życia, wręcz przeciwnie, życie jest wartością pierwotną, z której wynikają inne. Bez życia nie ma nas. Dlatego opracowana zasadę non omnis moriar, zgodnie z którą nieśmiertelność to pamięć o zmarłym, która przejawia się w owocach jego życia.

Z filozoficznego punktu widzenia nie ma jednej odpowiedzi na zadane przez Ciebie pytania, bo jak wyżej wspomniałem - jest to kwestia wyjątkowo intymna - która wymaga podjęcia samodzielnej decyzji mimo braku pewności, co czeka nas po śmierci. Natomiast podjęcie takiej decyzji wymaga posiadania sensu życia. I tutaj nie chodzi o to, aby wybrać prawidłowo, ale o sam fakt odpowiedzialności za podejmowanie decyzji. Jedna osoba będzie opierać sens swojego życia na wartościach chrześcijańskich, a inna na hedonizmie. Grunt to wziąć odpowiedzialność za swój wybór i godnie przyjąć fakt śmierci.

Po co byłby nam rozum, kiedy na wszystko mielibyśmy gotową i łatwo podaną odpowiedź? Czasami ludzie są tak zagubieni, że tylko może ich uratować przeżycie jakiegoś traumatycznego doświadczenia. Życie bowiem pokazuje, że ludzie pod wpływem takich wydarzeń zmieniają swoją postawę życiową o 180 stopni i nagle uświadamiają sobie, jak błędną postawę dotychczas posiadali. Inni z kolei umacniają się we własnych przekonaniach, co rozwiewa ich wątpliwości i znika zagubienie.
 

Delilaah

Bywalec
Dołączył
5 Maj 2016
Posty
367
Punkty reakcji
51
Wiek
32
Miasto
Gorzów Wielkopolski
Temat dał wiele do myślenia. Wierzę, że wszystko jest ustawione (nie na sztywno od samego początku) i tylko drobne elementy ulegają zmianom. To jest jak oszukać przeznaczenie. Raz unikniesz, ale i tak Cię to w końcu dopadnie. Mocno wierzę w opatrzność boską i w to, że ktoś nami steruje, bo nie wiem czy widzicie, jak pewne rzeczy są ustawione, jak (nie patrząc na psychologiczny punkt odniesienia) różne paradoksalne zjawiska dają się we znaki. Świat nie może być bez kontroli, tak się nie da, nie wierzę w to. Mocno utrzymuję się w myśleniu, że ten ster nad nami, kimkolwiek on naprawdę jest (to nie musi być ten Bóg, którego ja sobie wyobrażam) każe nas, wynagradza, w zależności od humoru, statystyki, przypadku- nie wiem. Jestem jedynie pewna, iż samoistne pozostawienie człowieka bez kontroli doprowadziłoby dawno temu do eksplozji świata. Wojny wojnami, cierpienie cierpieniem, ale to miało zapewne wyższy cel. Ci, co odeszli, też nie wyparowali bez powodu. Może to była dla nich szansa na nowe życie? Reinkarnacja?

Filozofować można bez końca. Teraz zapewne odezwą się tłumy, iż zestawiam dwie religie i niepotrzebnie to krzyżuję, ale tak samo jak wierzę w Boga, jak Chrześcijanka, tak samo mocno wierzę w reinkarnację. To ma sens. Skąd taka pewność? Zdaje mi się, że nasze dusze wędrują do innych ciał, do tych zwierzęcych także, bo nie umiem racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego mój nieżyjący już kilka ładnych lat pies zachowywał się jak człowiek. Rozumiał wszystko, jego ruchy, kierowanie wzroku, miejsca, w jakich spędzał czas.. tego się nie da opisać słowami. Coś w tym jest, może nazywa się to inaczej, może wg naukowców jestem w błędzie, ale wiary nikt mi nie zabierze.

Nikomu nie życzę przechodzenia przez takie trudności życiowe, ani też wylewania łez z powodów tragicznego odejścia. Powiem Wam tylko, że jako naród jesteśmy mimo wszystko empatyczni i nostalgiczni, czego nie ma na taką skalę daleko na Zachodzie. U nas jednak to opłakiwanie, ubolewanie nad stratą jest zauważalne. Nie jesteśmy jednak wynaturzeni.
 

contratiempo

Nowicjusz
Dołączył
18 Wrzesień 2017
Posty
2
Punkty reakcji
0
z biologicznego punktu widzenia żyjemy,żeby rozmnażać się i zapewnić przedłużenie gatunku, a takiego mniej materialnego....?
poczucie bycia ważnym i, że to co się robi przynosi pozytywne efekty i uszczęśliwia innych.
dla każdego sensem życia będzie co innego,dla jednego praca, polityka, wolontariat, dla drugiego dom,rodzina.wszystko zależy od punktu wyjścia. każdy z nas miał inne miejsce startu :)
 

karaczan

Nowicjusz
Dołączył
31 Grudzień 2017
Posty
3
Punkty reakcji
1
Nikt nie ma żadnej roli. Każdy robi co chce i w ten sposób wpływa na życie swoje i innych. Śwait to chaos mówiąc krótko
 

Regis_II

Nowicjusz
Dołączył
25 Grudzień 2017
Posty
102
Punkty reakcji
4
Miasto
Banks od Eden
karaczan napisał:
Nikt nie ma żadnej roli. Każdy robi co chce i w ten sposób wpływa na życie swoje i innych. Śwait to chaos mówiąc krótko
Zależy od punktu widzenia. Przeczytaj proszę do końca mój wywód :)



Z mojej perspektywy sprawa wygląda zgoła odmiennie. Świat od samego poczatku, od punktu wyjściowego jest niezwykle uporządkowany i logiczny, i tylko dlatego istnieje oraz istnieje w nim świadomy byt, który może kontemplować na temat wszechświata. Możemy powiedzieć, że jesteśmy świadomością wszechświata. Istotnie, właśnie tym jest świadome życie biologiczne, jako efekt przemian chemicznych samego wszechświata opartych o ściśle,, piękne i eleganckie prawa fizyki - jesteśmy świadomością wszechświata.

Od wielkiego wybuchu, ktory miał miejsce najprawdopodobniej niecałe 14 miliardów lat temu, świat rozwijał się wedle klarownych, elegancki REGUŁ. Nie ma mowy o chaosie. Świat od poczatku był konstruktem uporządkowanym prawami fizyki.


W uproszczeniu mówiąc, to na początku był wodór. Siły ekspansji po wielkim wybuchu, rozpraszania się materii i energii to nie jedyna siła. Były też oddziaływania grawitacyjne oraz międzycząsteczkowe. Tworzyły się zagęszczenia materii, z których pod wpływem sił grawitacyjnych uformowały się obłoki molekularne. Jeśli taki obłok miał wystarczającą masę, znowu zaczynała działać grawitacja powodująca coraz większe skupienie materii, co z kolei skutkowało wzrostem temperatury. Właśnie w taki sposób zaczęły się formować protogwiazdy.


Nadal jednak we wszechświecie nie było warunków do powstawania życia, bo: 1) nie było pierwiastków ciężkich, po prostu nie istniały; 2) wszechświat był jeszcze nieporównanie bardziej gęsty i gorący, pełen śmiercionośnego promieniowania kosmicznego - był morderczy i niebezpieczny z naszego punktu widzenia. Nie mogło zaistnieć żadne życie w takich warunkach.


Pierwiastki ciężkie powstały dopiero w wyniku fuzji i syntezy we wnętrzu pierwszych gwiazd a do przestrzeni kosmicznej dostały się po po śmierci gwiazd pierwszej generacji, przy wybuchu supernowych. Pamiętajmy, że wiązania atomowe są tak potężna siłą, wielokrotnie większa od grawitacji, że to prawie niemożliwe dla człowieka, aby rozbić atom. A na masową skalę jest to możliwe tylko w warunkach panujących we wnętrzu gwiazd.

Po wybuchu gwiazd pierwszej generacji, niezmienne prawa fizyki doprowadziły do formowania się kolejnych struktur i zagęszczeń - gwiazd i planet (bo w przestrzeni kosmicznej pojawiły się ogromne ilości wolnych pierwiastków ciężkich!)

Zauważmy, że w majestatycznym, potężnym i na pozór chaotycznym wszechświecie od początku wszystko regulowane było ścisłymi, bezwzględnymi, konsekwentnymi prawidłami fizyki. Nie ma tu miejsca na chaos!

Po ostygnięciu wszechswiata i uformowaniu gwiazd drugiej i trzeciej generacji oraz planet, które wokół nich krążą, zapanowały warunki, w których powstać mogło życie.

Wbrew pozorom powstanie i przetrwanie życia zależne jest od bardzo wielu warunkow. A życie na tyle skomplikowane, aby mogło mieć świadomość swojego istnienia oraz świadomość istnienia wszechswiata, musi mieć odpowiednie warunk. Przede wszystkim musi być oparte ociekałą wodę i węgiel (białko), gdyż tylko ciekłe H2O jest rozpuszczalnikiem odpowiednim do powstawania rozmaitych i skomplikowanych reakcji chemicznych życia biologii cznego - jest rozpuszczalnikiem sprzyjajacym i nie przyczyniającym się do rozpadu powstałych w nim wiązań.

Ale nie jest takie proste to, aby na planecie była woda w odpowiedniej ilości, a także to, aby woda była ciekła, ale tez żeby nie była zbyt gorąca do prawidłowego przebiegu reakcji chemicznych. Planeta musi być odpowiedniej budowy, wielkości oraz w odpowiedniej odległości od gwiazdy, w tak zwanej egzosferze.

Ponad to gwiazda wytwarza śmiertelne ilości promieniowania. Tak... Wiatr słoneczny jest zabójczy. A to, że żyjemy zawdzięczamy.... Księżycowi!!! :)

- Układ słoneczny znajduje się w ochronnej "bańce magnetycznej" powstałej wskutek zderzenia się wiatru słonecznego z niszczycielskim promieniowaniem kosmicznym. Granica tej "bańki" znajduje się około 6 miliardów kilometrów od słońca, poza układem planet. Bańka magnetyczna "odpycha" promieniowanie kosmiczne pozostawiając kład słoneczny bezpiecznym - przenikają jedynie nieliczne cząstki promieniowania (dzięki czemu wiemy o jego istnieniu).

- Jednak sam wiatr słoneczny, który powoduje powstanie ochronnej "bańki magnetycznej", jest tak niszczycielski, że życie na ziemi w jakiejkolwiek formie nie powinno być możliwe.Okazuje się jednak, ze przed działaniem wiatru słonecznego chroni ziemię pole kolejne pole magnetyczne, które jest pewnego rodzaju ewenementem, a istnieje tylko dlatego, że:

1) ziemia wyróżnia się tym, że jako planeta ma płynne jądro zewnętrzne, które składa się z żelaza i niklu, i które (wbrew logice) obraca się z nieco inną prędkością wokół osi ziemi, niż cała reszta planety.

2) Do niedawna niewyjaśnione było to, dlaczego ciekłe jądro obraca się z inną prędkością. Dziś wiadomo, że wynika to z tego, iż ziemia posiada księżyc, który oddziałowe na nią grawitacyjnie w taki sposób, że wyhamowuje prędkość jej obrotu wokół własnej osi (poprzez "ciągnięcie" wody po jej powierzchni - pływy wody). Tym samym doba trwa coraz krócej - dzień staje się dłuższy o jedną tysięczną sekundy dziennie.
Hamowanie prędkości obrotu ziemi wokół własnej osi wynosi zatem bardzo niewiele, wystarcza to jednak do tego, by powstała minimalna różnica między prędkością obrotu płaszcza ziemi a ciekłego żelaznego jądra ziemi - Ta różnica prędkości działa na zasadzie motoru prądnicy - wyzwala ładunek elektryczny, a każdemu ładunkowi elektrycznemu towarzyszy pole magnetyczne. W taki oto sposób ziemia uposażona jest w tarczę magnetyczną, która chroni ją przed niszczycielskim działaniem wiatru słonecznego.

Wszystko działa jak w szwajcarskim zegareczku, żebyśmy sobie mogli istnieć w tej naszej zadziwiajaco skomplikowanej formie biologicznej egzystencji i kontemplować sens istnienia.

Nie przyjacielu :) wszystko jest zaprzeczeniem chaosu i potwierdzeniem geniuszu i doskonałości!

Podobnie myślę o kulturze, transcendencji i życiu psychicznym Człowieka (specjalnie wielką literą pisanego
 

milatam

Stały bywalec
Dołączył
22 Listopad 2017
Posty
1 454
Punkty reakcji
175
Ja nie cierpię chaosu. Nie nadawał bym się na to by świecić w tłumie. Z tym i do tego trzeba się urodzić. Nie wszystkim dana ta frajda...
Cenię ciszę, spokój i raczej jestem odludkiem. Żona podobnie. Gwar, huk, chaos, odwieczna pogoń za lepszym jutrem, wyścig szczurów... to nie dla nas.
Ci wszyscy sławni są tylko pseudo szczęśliwi i jest tysiące takich między nimi którzy prawdziwej radości, spokoju i szczęścia nigdy nie zaznali. Większość z nich kończy przedwcześnie w grobach.
Mówi się, przeżył żywot na sppedzie i sobie trochę pożył, że lepsze jest życie krótsze na pełnych obrotach jak dłuższe bez obrotów lecz... jest wielu ludzi których to nie rusza.
Wolę zacisze domowe z mała rodzinką jak odwieczne hulanie po świecie tylko po to by się komuś pokazać, coś zagrać, pośpiewać, kasy utłuc i wrócić wieczorem na hotel by się w samotności do zimnej poduchy tulić i wypłakać.
Zobaczcie żonkę prezydenta USA - jaka z nim jest szczęśliwa!
Zobaczcie Dianę Spencer jaka była szczęsliwa!
Zobaczcie naszego słynnego Kaczkę co ma kota... jaki szczęśliwy... Jeszcze dekada i nauczy kota mówić ...
Przypomniał mi sie pewien tekst:
"Wolę g..wno w Polskim polu jak fiołki w Neapolu..." i to by się zgadzało. Lepsza bułka z masłem ale z żoną jak kawior z dziw...ą ... która nas o kant pupy rąbnie gdy przestaniemy płacić za... miłość i towarzystwo na pokaz.
U bardzo bogatych i słynnych nie ma szczerych związków. Nie ma związków, miłości, nie ma nic. Nasza biedna Doda. Pośpiewała trochu, huku narobiła, kasę zbiła i teraz wyje w 4 ścianach do ... ścian!
Tyle warte jest debilne poświęcenie żywota swego tylko po to by inny mógł nas posłuchać, nas oglądać i nas komentować. Posłuchają, pooglądają, skomentują i co się dzieje dalej? Wyłacza się telwizor czy internet i zapomina wracając do żony, dzieci i domu. Tyle są warci Ci medialni - buhahahahah. Tyle to znaczy ZERO.
Wracasz do chałupy po robocie, zarobiłeś za dnia tysiaka, chwalisz się żonie - żona mówi WOOOOWWWW! SUPER! Powiedz to teraz takiej Dodzie że tysiaka przyniosłeś... tylko weź od razu wiadro na łzy ze śmiechu ( i walizki by się zacząć pakować!!). Wchodzisz głębiej do chałupy a tam gniecie po podłodze mały robal z hukiem i wrzaskiem typu: taaaatkooo! mój taaatkoooo! Nie mini sekunda i przyczepiło się do Ciebie Twoje małe stworzenie które zaczyna Cię tulić i krzyczy: kocham tatkęęęę! Doda za 30 sek takiej akcji wyłożyła by na stół bańkę bez chwili zastanowienia....
I kto tu jest tym prawdziwym MILIONEREM, co?
A tak w ogóle to co to są te miliony???
Mógł by ktoś wykopać M. Jacksona i zapytać jak mu grają teraz te miliony ??????
Chętnie bym gościa posłuchał...
 

glowonog

feniks
VIP
Dołączył
14 Maj 2017
Posty
1 863
Punkty reakcji
160
Regis_II napisał:
Od wielkiego wybuchu, ktory miał miejsce najprawdopodobniej niecałe 14 miliardów lat temu, świat rozwijał się wedle klarownych, elegancki REGUŁ. Nie ma mowy o chaosie. Świat od poczatku był konstruktem uporządkowanym prawami fizyki.
Entropia - mówi Ci to coś?



Regis_II napisał:
Pierwiastki ciężkie powstały dopiero w wyniku fuzji i syntezy we wnętrzu pierwszych gwiazd a do przestrzeni kosmicznej dostały się po po śmierci gwiazd pierwszej generacji, przy wybuchu supernowych.
Ale dlaczego zaraz supernowych? Po prostu nowych i ich różnych odmian, kilonowych, supernowych, hipernowych.



Regis_II napisał:
Pamiętajmy, że wiązania atomowe są tak potężna siłą, wielokrotnie większa od grawitacji, że to prawie niemożliwe dla człowieka, aby rozbić atom. A na masową skalę jest to możliwe tylko w warunkach panujących we wnętrzu gwiazd.
No chwila, chwila, z tego co wiem, to bomby termojądrowe potrafimy tworzyć, także fuzja jądrowa nie jest nam obca ;) Daj fizykowi tyle wodoru, ile ma go gwiazda, to zrobi Ci drugie słońce.



Regis_II napisał:
Nie ma tu miejsca na chaos!
Owszem, jest, pozostaje jeszcze fizyka kwantowa.



Regis_II napisał:
a także to, aby woda była ciekła, ale tez żeby nie była zbyt gorąca do prawidłowego przebiegu reakcji chemicznych.
Ekstremofile by się z Tobą nie zgodziły. Człowiek czasami za bardzo chce, by wszystko na świecie musiało być oparte o nasze doświadczenia. Zadziwiające jest te przekonanie o swojej niezwykłości.



Regis_II napisał:
Ponad to gwiazda wytwarza śmiertelne ilości promieniowania. Tak... Wiatr słoneczny jest zabójczy. A to, że żyjemy zawdzięczamy.... Księżycowi!!!
Aha... Ale wiesz, że np. Wenus nie ma księżyca, a występuje na nim pole magnetyczne?


Regis_II napisał:
Od wielkiego wybuchu, ktory miał miejsce najprawdopodobniej niecałe 14 miliardów lat temu,
Wedle obecnej wiedzy ;) A pewnie oboje wiemy, że ten okres może się nawet wydłużyć, ale tu już bym się czepiał szczegółów.

Ogólnie i merytorycznie odpowiadając, okej, wszechświatem rządzą prawa fizyki, ALE dopóki nie posiadamy odpowiednio mocnego komputera ( kwantowego swoją drogą o odpowiedniej ilości kubajtów ), dopóty przyszłość jest dla nas bardziej chaosem, niż czymś, co opiera się na regułach rządzących światem. Dlaczego? Bo my tych reguł prawie nie znamy. Opieramy się na przeszłości, ale z niej nie do końca da się wyczytać przyszłość...

Wspominałem o entropii, entropia to właśnie chaos, nieuporządkowanie, a jak dobrze wiemy z drugiej zasady termodynamiki, entropia w układzie izolowanym, a takim układem jest cały wszechświat, nigdy nie maleje. Zatem stopień nieuporządkowania zwiększa się ( np. względem osobliwości przed wielkim wybuchem ).
 

Regis_II

Nowicjusz
Dołączył
25 Grudzień 2017
Posty
102
Punkty reakcji
4
Miasto
Banks od Eden
glowonog napisał:
Wspominałem o entropii, entropia to właśnie chaos, nieuporządkowanie, a jak dobrze wiemy z drugiej zasady termodynamiki, entropia w układzie izolowanym, a takim układem jest cały wszechświat, nigdy nie maleje. Zatem stopień nieuporządkowania zwiększa się ( np. względem osobliwości przed wielkim wybuchem ).

Entropia jest niczym.

Zasada antropiczna głosi, że (za wiki) "znane prawa fizyki, fundamentalne stałe fizyczne (stała Plancka, prędkość światła w próżni, stała grawitacji itp.) oraz warunki brzegowe i początkowe Wszechświata wykazują tzw. antropiczne koincydencje (ang. fine tuning). Według niektórych szacunków prawdopodobieństwo przypadkowego ułożenia się stałych fizycznych takich jak w naszym Wszechświecie jest niewiarygodnie małe (1:10229). Mają dokładnie takie wartości, aby umożliwić powstanie życia, a w szczególności umożliwić pojawienie się istoty myślącej, np. człowieka na Ziemi[2]. Minimalne zmiany stałych fizycznych, np. stałej Plancka, uniemożliwiłyby istnienie wszechświata w obecnej formie[3][4]. Jedna z wersji zasady antropicznej jest próbą odpowiedzi na pytanie, dlaczego prawa fizyki są takie, jakie są. Sugeruje ona, że gdyby prawa fizyki były inne, nikt nie mógłby ich poznać, ponieważ pojawienie się inteligentnego obserwatora nie byłoby możliwe."

Mówienie zaś o nieskończonej liczbie alternatywnych wszechświatów, to ucieczka w nieskończoność, niczym nie poparte, zeczeniowe myślenie.

(za wiki):
  • słaba zasada antropiczna – obserwator może istnieć tylko w odpowiednio starym wszechświecie, mającym też inne własności jak obfitość węgla,
  • silna zasada antropiczna – prawa fizyki, stałe fizyczne i warunki początkowe muszą być takie, aby zaistniał obserwator.
Wersje zasady antropicznej według Barrowa i Tiplera (1986):
  • słaba zasada antropiczna – obserwowane wartości wielkości fizycznych i kosmologicznych nie są jednakowo prawdopodobne, ale są ograniczone, ponieważ muszą uwzględniać fakt egzystencji i rozwoju życia opartego na chemii węgla oraz wystarczająco długi wiek Wszechświata
  • silna zasada antropiczna – Wszechświat musi mieć takie własności, aby wewnątrz niego, w pewnych okresach jego historii, mogło rozwijać się życie.
Jestem tylko człowiekiem zaczytującym się w literaturze popularnonaukowej. Nie mniej z biegiem lat nabieram przekonania, że wszechswiat jest swego rodzaju inkubatorem, symulacją, przestrzenią do istnienia świadomych bytów. Odwołuje się do transcendencji.
 

glowonog

feniks
VIP
Dołączył
14 Maj 2017
Posty
1 863
Punkty reakcji
160
Regis_II napisał:
Entropia jest niczym.
Entropia jest miarą nieuporządkowania, a nie niczym. Rozmawiajmy konkretnie, jeśli chcemy rozmawiać ;)



Regis_II napisał:
Mówienie zaś o nieskończonej liczbie alternatywnych wszechświatów, to ucieczka w nieskończoność, niczym nie poparte, zeczeniowe myślenie.
A swoje słowa opierasz na... ? Życzeniowym myśleniu ;)
 
Do góry