Witajcie,
Piszę tu, dlatego, że nie mam na tyle odwagi aby szczerze to wszystko komuś powiedzieć np. swojemu partnerowi albo siostrze , wstydzę się siebie i swojego zachowania. Tłumię to cały czas w sobie i jest mi z tym bardzo źle. Opiszę pokrótce z czym mam problem. W 2013 roku zaczęłam pracę i zapisałam się na studia. Przez pierwszy rok studiów było ok, zaliczyłam wszystko. Dalej pracowałam w tym samym miejscu. Od razu zaznaczę, że moja praca była bardzo stresująca (już tam nie pracuję od 2015r) miała duży wpływ na moje ogólne nastawienie do wszystkiego, czasem uniemożliwiała mi przyjazd na studia w weekendy (to były studia zaoczne). Przez pracę zamknęłam się na wszystko, nic mi się nie chciało. Byłam na II roku studiów i je po prostu zawaliłam, w pewnym momencie przestałam na nie chodzić...w końcu odważyłam się pójść do dziekanatu, miałam zaliczony 3 semestr a był koniec czwartego i dziekan mi powiedział, że będę musiała powtarzać rok a oceny z 3 semestru będą przepisane żeby od nowa tego nie zaliczać (wiadomo nie ze wszystkich przedmiotów ale z części). W momencie kiedy byłam w dziekanacie już nie miałam pracy. W październiku 2015 dostałam stypendium socjalne (mam ogólnie trudną sytuację finansową). Od 2015 miałam powtarzać drugi rok ale wyobraźcie sobie, że do dziś nie poszłam na uczelnię. Wstydzę się tego, że muszę rok powtarzać. Teraz leci kolejny a ja nic nie zrobiłam, nic, i nie jestem w stanie powiedzieć czemu tak postąpiłam, żałuję tego wszystkiego. A zaznaczę, że od września 2015 znalazłam prace ale krótko tam pracowałam bo oddział, miejsce w którym pracowałam zostało przeniesione do Warszawy i wszystkich zwolnili. Obecnie jestem w trakcie szukania pracy. Stypendium socjalne było od października do lutego. Nie wiem co robić, czy jak teraz pojadę tam to czy te oceny nadal zostaną przepisane z 3 semestru? A jest jeszcze maj i czerwiec więc 4 semestr trwa. Z 3 semestru mam niezaliczone 2 przedmioty. A 4 semestr mogłabym teraz zaliczać. W tym wszystkim chodzi o to, ze boję się tam pójść. Jestem na siebie taka zła. Te studia to były moje marzenia a jak zwykle za co się nie zabiorę to spieprzę. Co powiem jak pójdę? Od września do początku stycznia pracowałam. Może powiem, że wyjechałam za granicę i dopiero wróciłam? Że musiałam wyjechać. Co byście zrobili na moim miejscu? Nie chcę stracić wszystkiego, jest mi tak głupio....muszę się w końcu zdobyć na odwagę i pojechać na uczelnię, tylko co ja powiem? Czy pomysł o wyjeździe za granicę nie jest głupi? Najgorsze jest w tym wszystkim to, że pozwoliłam na to, że praca, którą miałam, miała taki negatywny wpływ na mnie, przez nią straciłabym wszystko, a nawet i chłopaka, mój partner też miał dość mojego ciągłego braku humoru... teraz tam nie pracuję i jest ok. Ale nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, że pozwoliłam na to wszystko. Nie rozumiem czemu się tak zachowywałam. Żałuję tego...
Piszę tu, dlatego, że nie mam na tyle odwagi aby szczerze to wszystko komuś powiedzieć np. swojemu partnerowi albo siostrze , wstydzę się siebie i swojego zachowania. Tłumię to cały czas w sobie i jest mi z tym bardzo źle. Opiszę pokrótce z czym mam problem. W 2013 roku zaczęłam pracę i zapisałam się na studia. Przez pierwszy rok studiów było ok, zaliczyłam wszystko. Dalej pracowałam w tym samym miejscu. Od razu zaznaczę, że moja praca była bardzo stresująca (już tam nie pracuję od 2015r) miała duży wpływ na moje ogólne nastawienie do wszystkiego, czasem uniemożliwiała mi przyjazd na studia w weekendy (to były studia zaoczne). Przez pracę zamknęłam się na wszystko, nic mi się nie chciało. Byłam na II roku studiów i je po prostu zawaliłam, w pewnym momencie przestałam na nie chodzić...w końcu odważyłam się pójść do dziekanatu, miałam zaliczony 3 semestr a był koniec czwartego i dziekan mi powiedział, że będę musiała powtarzać rok a oceny z 3 semestru będą przepisane żeby od nowa tego nie zaliczać (wiadomo nie ze wszystkich przedmiotów ale z części). W momencie kiedy byłam w dziekanacie już nie miałam pracy. W październiku 2015 dostałam stypendium socjalne (mam ogólnie trudną sytuację finansową). Od 2015 miałam powtarzać drugi rok ale wyobraźcie sobie, że do dziś nie poszłam na uczelnię. Wstydzę się tego, że muszę rok powtarzać. Teraz leci kolejny a ja nic nie zrobiłam, nic, i nie jestem w stanie powiedzieć czemu tak postąpiłam, żałuję tego wszystkiego. A zaznaczę, że od września 2015 znalazłam prace ale krótko tam pracowałam bo oddział, miejsce w którym pracowałam zostało przeniesione do Warszawy i wszystkich zwolnili. Obecnie jestem w trakcie szukania pracy. Stypendium socjalne było od października do lutego. Nie wiem co robić, czy jak teraz pojadę tam to czy te oceny nadal zostaną przepisane z 3 semestru? A jest jeszcze maj i czerwiec więc 4 semestr trwa. Z 3 semestru mam niezaliczone 2 przedmioty. A 4 semestr mogłabym teraz zaliczać. W tym wszystkim chodzi o to, ze boję się tam pójść. Jestem na siebie taka zła. Te studia to były moje marzenia a jak zwykle za co się nie zabiorę to spieprzę. Co powiem jak pójdę? Od września do początku stycznia pracowałam. Może powiem, że wyjechałam za granicę i dopiero wróciłam? Że musiałam wyjechać. Co byście zrobili na moim miejscu? Nie chcę stracić wszystkiego, jest mi tak głupio....muszę się w końcu zdobyć na odwagę i pojechać na uczelnię, tylko co ja powiem? Czy pomysł o wyjeździe za granicę nie jest głupi? Najgorsze jest w tym wszystkim to, że pozwoliłam na to, że praca, którą miałam, miała taki negatywny wpływ na mnie, przez nią straciłabym wszystko, a nawet i chłopaka, mój partner też miał dość mojego ciągłego braku humoru... teraz tam nie pracuję i jest ok. Ale nie potrafię sobie tego wytłumaczyć, że pozwoliłam na to wszystko. Nie rozumiem czemu się tak zachowywałam. Żałuję tego...