Proszę o pomoc.

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
[SIZE=14.666666666666666px]Witam. Proszę o pomoc. Nie wiem od czego zacząć, najlepiej od początku. W styczniu tego roku poznałam Pana S. Jesteśmy w tym samym wieku (21 lat). Dzieli nas około 200 km. Rozmawialiśmy dnie i noce o wszystkim. Poznaliśmy się na pewnej stronie fanów My Little Pony (nie śmiejcie się). Napisał mi wtedy, że ma dziewczynę Panią A. ale nie doszli jeszcze do wniosku czy to związek czy nie bo ona niezbyt chętna. Ja wtedy kręciłam z młodszym chłopakiem przez internet, więc wyszło, że oboje jesteśmy zajęci. Jednak rozmawialiśmy coraz częściej, z początku nieco go ignorowałam. Mówił mi też, że zakochał się raz w dziewczynie, pewnej Pani W. i pojechał do niej ponad 200 km lecz ona odrzuciła jego zauroczenie i po tym się załamał. Dwa tygodnie żył jak zombie. Mówił mi też, że raz w życiu się całował i uprawiał sex w toalecie na obozie i to była głupota. Ja też od razu powiedziałam mu o swoich związkach. Przyjaźniliśmy się więc wyznałam mu, że szczęścia w miłości nie miałam. Pierwszy chłopak zdradzał mnie, drugi też. Drugi chłopak ponad to wyzywał mnie, gwałcił, miał mnie za nic. S. bardzo to przeżył, było mu mnie szkoda przez to co mnie spotkało. Często mówiłam mu, że faceci mnie podrywają. Był zazdrosny, choć nie byliśmy razem. Pewnej nocy miałam sen. Śniło mi się, że go kocham i że jestem u jego rodziny. Ten sen zmienił moje spojrzenie na niego. Zmienił wszystko. Jednak nie sądziłam, że on może coś czuć. Nie dawał takich znaków, nie chciał wyjść na kogoś nachalnego. W lutym jego "dziewczyna" dała mu kosza, okazało się, że ma innego. Miał doła przez to i lamentował, że nie znajdzie dziewczyny, że laski mają go za brzydkiego. Był smutny. Okazało się jednak, że to nie była jego dziewczyna a on jedynie narobił sobie nadziei. Podobnie było ze mną i z tym chłopakiem z którym kręciłam przez internet. Kiedy dowiedział się, że to nic poważnego, chętniej prawił mi komplementy i odczułam, że się stara. Rozmawialiśmy jednak dalej i w końcu chciał się spotkać na zjeździe fanów MLP. Nie pojechałam na niego, więc poczuł, że dostał kosza. Bałam się jechać. Napisałam mu więc tego samego dnia, że nie dam rady więc on uznał, że nie ma problemu i on może do mnie przyjechać. Do czasu spotkania pokazywał, że zależy mu na mnie. Mówiłam mu też, że przez byłego się cięłam. Martwił się tym. Czasami zdarzało mu się palnąć głupotę lub napisać coś nie na miejscu. Potem przepraszał. Odczułam, że mu zależy. Że chce być ze mną. Że chce się spotkać. Tak też się stało. Odwiedził mnie w marcu i od razu zaiskrzyło. Kupił mi maskotkę dalmatyńczyka, wiedział, że kocham tę rasę. Tego dnia chodziliśmy razem za ręce, pocałowaliśmy się a nawet więcej. Powiedział mi tego dnia, że mnie kocha. Zostaliśmy parą. Byłam jego pierwszą dziewczyną. Pierwszą, jak się okazało, którą pocałował, którą trzymał za rękę. Był przeszczęśliwy. Ja też. S. okazał się moim ideałem. Nie widziałam i nie widzę w nim wad. Nie pił, nie palił, nie przeklinał. Był znakomicie ułożony. Rodzinny. Troskliwy. Dobrze wychowany, kulturalny. Rodzice zawsze go uczyli, że o kobietę walczy się, wręcz błaga by z nim była. Od razu też poznałam jego siostrę i brata. Z jego mamą rozmawiałam raz na skype. Jego siostra mnie lubiła, często pisałyśmy na fb. Było pięknie, lecz czasami były kłótnie o byle co. Byłam zazdrosna o koleżanki. Nawet o to, co było przede mną (uczucie jakie żywił do W. chociaż nic z tego nie wyszło.) Często kłóciliśmy się, lecz zawsze wybaczaliśmy sobie i było cudownie. Nieraz groził mi zerwaniem, mówił, że jeśli będzie to koniec to on weźmie auto i rozbije się. Groził zerwaniem, bym się ogarnęła i przestała z nim kłócić. Jednak szybko wybaczał. Przyjeżdżał do mnie, poznał moich rodziców, dla których stał się jak syn. U nas w domu był zawsze ciepło przyjmowany, miał wszystko czego chciał. Moja mama gotowała mu to co lubił. Spał u nas. Mój tata zabierał nas w różne miejsca, na zamek, do centrum handlowego, nawet do naszej babci - jednej i drugiej. Był nawet na imieninach u mojego dziadka. Poznał całą moją rodzinę i wszyscy zżyli się ze sobą. Mieliśmy wspólne pasje i zainteresowania a także plany. Chciał ze mną iść przez życie, ja z nim też. Kupował mi prezenty, które pomagała mu wybierać siostra. Dostałam od niego bluzkę, bransoletkę a potem srebrny wisiorek. Kłótnie jednak były często lecz nigdy na żywo. Kłóciliśmy się tylko przez internet, kiedy nie widziałam jego emocji a on moich. Na żywo drobna spina była tylko raz. Rozmawiał kiedyś z 13latką, przyjaźnili się. Jednak ona raniła go. Kiedy siedzieliśmy razem, zauważyłam rozmowę na fb, starą co prawda ale chciałam wiedzieć co napisał. Nie chciał mi pokazać. Nie odzywaliśmy się godzinę. Popłakał się, bo bał się mnie stracić. Był bardzo wrażliwy. Bardzo mu na mnie zależało. Zawsze przy kłótniach mówił, żebym przestała bo przecież mamy plany, bo będzie dobrze. Były to kłótnie o głupoty. Głównie ja miałam problem z zazdrością. On jednak brał to na klatę. Wiedział, że jestem nieufna po poprzednich związkach. Pewnego dnia zauważyłam jego publiczne rozmowy z dawnymi koleżankami. Niepokoiło mnie to, bo pisał tam, że tęskni itd. Pytałam go o to ale wkurzał się, mówiąc, że to było minęło, jest nieważne i lepiej żyć w niewiedzy. Jednak martwiło mnie to i postanowiłam zapytać u źródła. Pytałam więc jego koleżanek. Nie miał on u nich dobrej opinii. Mówiły, że bywał nachalny, chamski, nie dawał spokoju. Niby chodziło tylko o przyjaźń. Chciał mieć przyjaciółkę. Kiedy ktoś pisał mu, że nie są przyjaciółmi bo krótko się znają - obrażał się. Pisał koleżankom podobnie do mnie. że są dla niego ważne itd. Poczułam się źle. Poczułam, że muszę z nim o tym pogadać w cztery oczy. Powiedział, że dobrze, powie mi o wszystkim ale z jednym nie wytrzyma i musi teraz mi powiedzieć. Okazało się, że obóz był bajką. Wymyślił to sobie, by się dowartościować. Był prawiczkiem. Nie całował się, nie kochał z nikim. Byłam w każdej dziedzinie jego pierwszą. Przyjechał. Poszliśmy nad rzekę. Wszystko mi na spokojnie wyjaśnił. Po rozmowie przytulił mnie i znów było cudownie. Tematy koleżanek skończyły się. Kłótnie jednak bywały dalej, o błahe sprawy. Zawsze po kłótni pisał do mojej siostry. Pytał co u mnie i co robię, martwił się. Jego marzeniem było bym do niego przyjechała i poznała jego rodzinę. Pewnego razu nie mógł do mnie przyjechać bo miał imieniny babci i poprosił bym ja przyjechała. Bałam się, ale zrobił mi kłótnię o to. Zależało mu. Zgodziłam się. Pojechałam. Poznałam jego rodzinę. Cudowni ludzie. S. mieszkał skromnie. Jego dom praktycznie sypie się. Jest malutki. Jego rodzice nie są najbogatsi, często od niego pożyczali pieniądze i nie oddawali. Jednak byli to cudowni ludzie. Pojechałam do Krakowa, to była połowa drogi do jego miasta. Stamtąd odebrała mnie jego siostra z dziećmi. Zrobili dla mnie zakupy, bo wzięli pod uwagę to, że zdrowo jem. Ugościli mnie niesamowicie. Dogadałam się z jego mamą, tatą, bratem, siostrą. Byłam nawet na imieninach jego babci. Znaliśmy już więc oboje nasze rodziny. Kupił mi wtedy perfumy. Pierwszy raz spaliśmy razem w jednym łóżku. Było to cudowne uczucie dla nas obu. Całą noc mnie tulił a po tym długo wspominał tą noc. Potem odebrali mnie moi rodzice z jego miasta bo jechaliśmy na wakacje w góry. W górach cały czas z nim pisałam. Było pięknie. Pod koniec mieliśmy sprzeczkę bo pisałam z nim ale on odpisywał z dużym opóźnieniem. Okazało się, że pisał z kolegą. Zezłościłam się, bo czekałam na wiadomości a kolega okazał się ważniejszy a ja sądziłam, że to ja powinnam być na podium. Wyszła z tego kłótnia. Pogodziliśmy się jednak i dalej było pięknie. Zaprosił mnie na chrzciny dziecka, które urodziła jego siostra. Pojechałam i znów było cudownie. Znów zostałam pięknie ugoszczona, wręcz czułam się jak członek rodziny. Mój tata kupił mu drogi, skórzany portfel. Ode mnie też dostawał mnóstwo rzeczy bez okazji. Rysowałam dla niego, gotowałam, z czasem jednak mniej było pocałunków i czułości. Wypytywałam dlaczego, chciałam by było jak dawniej. On uznał, że w każdym związku z czasem wchodzi rutyna. Znów były z tego powodu konflikty. Zaprzeczałam, bo widywaliśmy się rzadko a on mówił o rutynie. Pewnego dnia kiedy byłam u niego, zauważyłam że pisał do swojej koleżanki, z którą kręcił w gimnazjum. Nagadywał jej na mnie po naszej kłótni. Jednak na żywo nie umiałam się z nim pokłócić. Poszliśmy za dom i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Powiedziałam mu, że jest ze mną a nie z koleżanką i problemy powinien rozwiązywać ze mną. Przyznał mi rację. Kiedy miałam jechać do domu, on odwiózł mnie 200 km pod sam dom. Posiedział u mnie godzinę i pojechał. Spytałam dlaczego chciało mu się jechać taki kawał by mnie odstawić do domu. Odparł, że nie mógł mi pozwolić tłuc się autobusami. Kiedy do niego przyjeżdżałam, jeździłam tylko połowę drogi, on odbierał mnie z Krakowa. Przez pewien okres było cudownie. Zaczęłam czytać na internecie o związkach i zachowaniu mężczyzn. Zrozumiałam, że muszę pozwolić mu na gry, kontakty z kolegami a nawet koleżankami. że muszę zaufać. Tak też było. Byłam cudowną partnerką. Zawsze podczas naszego związku budził mnie rano SMSem. Pisaliśmy cały czas, całe dnie. Rzadko jednak rozmawialiśmy przez telefon. Na żywo było najpiękniej. Dawałam z siebie wszystko. Robiłam co mogłam by dać mu radość, by czuł się szczęśliwy, stawałam na rzęsach. Gotowałam dla niego, dbałam by miał czysty ręcznik do umycia się. Nigdy go nie zaniedbałam. Czy to doceniał, nie wiem. Pewnego razu gdy był u mnie, moi rodzice zabrali nas na zamek. Kupił mi wtedy różę, powiedział, że to dlatego że chciał być romantyczny. Kupił mi też samochodzik. Było pięknie. Często pisał mi, że on wiele do szczęścia nie potrzebuje, że woli dawać niż otrzymywać. We wrześniu zgłosiłam się na program Camp America i dostałam szansę wylotu aż za ocean. Bałam się tego, bardzo. Dlatego też często byłam nie w humorze. Znów zaczęliśmy się sprzeczać o błahostki. Powiedziałam mu o Camp America. Martwił się, że to niebezpieczne, że kogoś tam poznam, że ktoś mnie porwie. Często też wkurzałam się o to, że wolał grać w grę niż rozmawiać ze mną. Czasami bywałam chłodna, udawałam obojętną by sprawdzić, czy dalej mu zależy. Na żywo byłam jednak bardzo czuła. Gładziłam go po policzku, przytulałam, całowałam. W końcu napisał mi, że jest tego trochę za dużo, tej czułości. To też mnie zabolało. Poczułam, jakby mnie nie chciał. Bałam się zranienia i często wychodziły z tego kłótnie. Rzadko przepraszałam. On jednak znosił moje humory. Czasami umiał mnie zranić, lecz ja też wybaczałam. Powiedział mi raz, że byłby mi w stanie wybaczyć wszystko a odszedłby tylko wtedy, gdybym mu napisała, że już go nie kocham i mam kogoś innego. We wrześniu miał urlop, przyjechał do mnie na 4 dni. Wtedy dostał ode mnie prezent urodzinowy. Rysunki, nieśmiertelnik, kartkę. Zabrałam go także na działkę. Zrobiłam mu jego ulubione danie, moja mama też nagotowała dużo dla niego. Jednak kiedy kochaliśmy się, po stosunku napomknęłam coś o ślubie. Stwierdził, że jednak woli poczekać bo nie jest gotowy. Zrobiło mi się smutno. Trochę zaczęłam użalać się nad sobą. Minęło jednak po czasie. Po tych 4 dniach kiedy wyjeżdżał, oboje się popłakaliśmy, bo wiedzieliśmy że będziemy za sobą tęsknić. Kłótnie o pierdoły bywały dalej, czasami miał już dosyć, groził zerwaniem, bym się ogarnęła. Wybaczaliśmy sobie jednak mimo wszystko. Potrafił mnie zranić, ja jego też, jednak zawsze potem było cudownie. Po jego urodzinach nie widzieliśmy się aż miesiąc. Po miesiącu była znów drobna spina. Były to moje urodziny. Chodziło o to, że podczas kłótni nie potrafił mnie uspokoić. Sam bywał nerwowy, co dodatkowo mnie napędzało. Często mówił mi, że mnie kocha, jednak wstydziłam się odpowiedzieć. Miał do mnie o to żal, chciał to słyszeć. Czasami po kłótniach kiedy miałam dosyć, pisałam do koleżanki, on to widział na stronie, bo były to publiczne komentarze. Uznał, że chyba nie jestem z nim szczęśliwa i musi to zmienić. Postarać się bardziej. Napisał, że chce by nasze stosunki wyglądały tak pięknie jak te pierwsze. W moje urodziny kłótnia dotyczyła błahostki, sama już nie pamiętam jakiej. Znów zagroził zerwaniem, napisał, że przyjedzie, zakończy wszystko i da mi mój “zas*any prezent”. Jednak wtedy zaczęłam pisać mu, że przecież go kocham, staram się robić dla niego co mogę. Przeprosił. Napisał, że czasem nieświadomie rani ale tego nie chce. Napisał, że przyjedzie i że mnie nie zostawi. Przyjechał. Dostałam na swoje urodziny tablet graficzny za sporą sumę oraz 21 róż (bo to 21 urodziny). Podczas tego spotkania dał z siebie wszystko. Kochaliśmy się równie pięknie jak dawniej. Był czuły. Powiedział, że jakby miał ze mną zerwać to zrobiłby to w cztery oczy bo nie jest frajerem. Przepraszał mnie chyba kilkanaście razy. Kiedy siedzieliśmy w salonie, wyznał że mnie kocha i że chce o mnie walczyć. Po spotkaniu miał przyjechać za dwa tygodnie. Jednak tydzień po spotkaniu znów zaszła drobna sprzeczka i znów zaczęłam się nad sobą użalać, co mi się zdarzało. Mówił mi, że jestem piękna, mądra, cudowna. Nie wierzyłam w to, mam bardzo niską samoocenę. Wiele razy na siebie klęłam i narzekałam, co go bolało. Nie chciał, bym miała siebie za taką osobę. W środę nie miał humoru i poszedł wcześniej spać. Było mi przykro. Rano w czwartek pisał do mnie już normalnie lecz ja dawałam znaki, że mnie to tknęło. Napisał, że chciał bym go pocieszyła ale byłam nie w sosie więc poszedł spać. Wkurzył się, bo nie było internetu. Przeprosiłam go, napisałam, że nie ujrzałam jego emocji ale gdybym wiedziała, że mu źle pocieszyłabym go. On jednak nie daje nigdy po sobie poznać. Nie jest wylewną osobą. Mało też mówił o swoich uczuciach. Tego dnia napisał mi, że wie, że bywa dupkiem i nieświadomie rani. Napisał, że przeprasza, że bardzo mocno mnie kocha i nie chce mnie ranić. Spytał, czy dalej chcę z nim być i że to pytanie dla mojego dobra. Powiedziałam, że tak. Napisałam mu, że pewnie jakbym odeszła to by zapomniał. Zaprzeczył. Napisał, że jeśli by ze mną zerwał to by tego żałował i docenił po stracie. Napisał, że tęskniłby za mną, za uczuciem, za tym co razem robimy i za tym co mu daję. Ja jednak byłam smutna. Poszliśmy spać. W piątek rano napisał do mnie jakby nigdy nic czułego SMSa rano jednak ja dałam po sobie poznać, że wciąż smutek pozostał. On też chyba nie miał humoru. Spytał wprost, czy dalej chcę mu robić wyrzuty. Z samego rana kłótnia nie działała na mnie dobrze. Popłakałam się. Napisał mi, że po nim cisnę. Napisał, że da mi spokój, że nie jest to zerwanie lecz da mi spokój na jakiś czas. Napisałam mu, że skoro chce to niech zrywa. Często mu tak pisałam. Nigdy jednak nie słuchał. Tego dnia było inaczej. Napisał, że wydaje mu się, że jest to toksyczny związek tylko szkoda, że to on zawsze jest tym złym. Napisał, że jestem złą osobą, jednak był wkurzony i sądzę, że pisał to w emocjach. Napisał, że zrywa a rzeczy mogę zachować na pamiątkę. Sądziłam, że minie mu z czasem, jak zwykle, jednak nie odezwał się do niedzieli. Chciałam dać mu czas. Bałam się. Jednak nie usunął mnie z fb ani nie usunął związku z fb. Nie wytrzymałam i napisałam do niego w niedzielę, prosząc o rozmowę telefoniczną. Niechętnie się zgodził. Dzwoniłam z płaczem, z nadmiaru emocji. Mówiłam, że wszystko przemyślałam, że te trzy dni dały mi do myślenia. Przepraszałam. Mówiłam, że zmienię się. Jednak on był chłodny. Powiedział, że dalej stoi przy swoim i już nie chce ze mną być i już mu nie zależy. Rozpłakałam się na dobre, lecz nie po to by brać go na litość. Emocje. On jednak wciąż był nieugięty. Jednak nie rozłączał się, dał mi mówić. Kiedy rozpłakałam się, poniżyłam się. Zaczęłam błagać go, prosić, histeryzować. Powiedział bym się uspokoiła. Powiedział, że da mi ostatnią szansę ale jeśli to spi*rdolę to będzie to definitywny koniec. Przez tydzień rozmawialiśmy, jednak nie pisał do mnie pierwszy, jedynie czasami. Napisał jeszcze w niedzielę, że zrobiłam wiele dobrego ale to co robiłam źle bardziej go raniło. Ja musiałam się wykazać. Pisałam pierwsza, rozmawialiśmy. Byłam dla niego miła, kochana. Większość czasu grał, pozwalałam mu na to. Dawałam mu czas. We wtorek napisałam mu, by się rozchmurzył. Napisał mi, że on wie, że chcę by był inny a nie taki chłodny ale muszę czekać bo to musi mu minąć z czasem. Napisał, żebym nie przeżywała, że tu nie chodzi o wybaczenie lecz o to, że jego uczucie przygasło. Napisał, że póki co on nie jest w stanie tego odbudować, że o niczym nie myśli, ma w głowie pustkę, że postara się coś z tym zrobić, że póki co stracił zapał do walki i muszę czekać. Napisałam mu, że są to błahe problemy i powody do zerwania. Pocieszałam go, pisząc, że nie chcę niszczyć tego wszystkiego, tych planów i wspomnień. Napisał, że rozumie ale jest mu z tym wszystkim źle. Czekałam więc. Chciałam się z nim spotkać, czułam że na żywo jeśli porozmawiamy, wszystko się wyjaśni bo na żywo zawsze było między nami pięknie. Napisał jednak, że nie da rady się ze mną zobaczyć bo musi zaoszczędzić. W to akurat mu wierzę, wiem jaką ma sytuację. Dodatkowo się rozchorował. Czasami nazwał mnie “skarbem” lub “kotkiem”. Czasami napisał pierwszy. Starałam się, by się wykazać. Kiedy do niego pisałam, od razu odpisywał. Czułam jednak, że humor mu się trochę polepszył. Starałam się nawiązywać do naszych wspólnych wspomnień które mogłyby go tknąć. Dziś napisałam do naszego wspólnego kolegi. Często z nim wysyłamy sobie różne głupoty i się z tego śmiejemy lub olewamy to. Wysłałam mu randomowe zdjęcie z tumblra, zdjęcie pociętej ręki. On wysłał je do S. i napisał, że ja też kiedyś wysłałam jego rozmowę z kimś i to zemsta i że wysłał to, by S. mnie ogarnął. S wkurzył się niesamowicie. Napisał, że teraz przegięłam. Napisałam, że to zdjęcie nie jest moje. Przepraszałam. Napisałam, że więcej już nikomu takiego czegoś nie wyślę a koledze wysłałam, bo często wysyłamy sobie różne głupie rzeczy i było to normalne. S. jednak był nieugięty i maksymalnie wkurzony. Napisał, że on ma już tego wszystkiego dosyć, że sam się wykańcza psychicznie, że już nie ma nawet ochoty ze mną rozmawiać, że dał mi szansę ale zrobiłam wybryk i to koniec, że mówił mi kiedyś, żebym uważała na to co wysyłam innym, że on już nie będzie walczył, że przez ten tydzień starał się by uczucie odżyło ale nic z tego i uczucia już nie ma, żebym spojrzała na to jak sama siebie krzywdzę, że nie wiedział jak zareagować kiedy kolega mu to wysłał, bo on wiedział, że ja się cięłam i mimo, że to nie była moja ręka to jego to rozgniewało, że mam już do niego nie pisać, nie dzwonić z płaczem, nie przepraszać, nie lamentować bo to mi nic nie da. Napisałam mu, że nie wykorzystałam swojej szansy, którą mi dał, żeby dał mi się wykazać, że to tylko durne zdjęcie, które nic nie znaczy a on powinien to olać, że kolega mu to wysłał, prosiłam go by pomógł mi zmienić się na lepszą osobę, jednak on napisał, że aby pomóc to osoba musi chcieć a ja widocznie nie chcę, prosiłam go, by mi pomógł, nie zostawiał mnie samej, mówiłam, że nie dam rady, że to właśnie dzięki niemu jestem szczęśliwa i poczułam, że żyję. Nie chciał o tym słyszeć. Usunął związek z fb. Pożegnał się. Nie napisał już.[/SIZE]
[SIZE=14.666666666666666px]Nie wiem co robić. Muszę dać mu czas. Błagam, nie dawajcie mi rad typu - odpuść, zapomnij, znajdziesz innego. Nie chcę. Nie chcę być bez niego. Kocham go. Kocham go nad życie. Mam nadzieję, że on też mnie dalej kocha, lecz pisał to wszystko w emocjach. W końcu jeszcze w czwartek pisał mi, że bardzo mnie kocha i nie chce mnie ranić, w piątek nagle odkochałby się w ciągu jednego dnia?! Mam nadzieję, że jeśli dam mu czas, on w końcu zatęskni, wspomni to co było, napisze. Błagam pomóżcie.[/SIZE]
 

malarek

Nowicjusz
Dołączył
15 Październik 2015
Posty
116
Punkty reakcji
9
Wiek
38
1. związek na odległość to nie związek
2. jesteście młodzi, macie czas, olać to
3. facet musi mieć minimum 30 lat by ruszył mu mózg z miejsca
4. by się znac trzeba się poznać! Nie przez internet, SMSy i na spotkaniach raz na miesiąc tylko codziennie przez rok pod jednym dachem.

Czego oczekujesz od życia mając 20 kilka lat? Naprawdę sądzisz że to już? Ślub w wieku 20 kilku lat i zaraz po nim rozwód?
Daj na luz dziewczyno. Jesteś młoda i masz jeszcze minimum 10lat do chwili w której zmienią Ci się wartości życia.
Dziś jest cudownym człowiekiem bo są prezenty i rodzina się lubuje. Za 10-15lat będziesz śmiała się sama z siebie.
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Nie potrafię tak... Wybaczcie ale nie umiem. On jest dla mnie naprawdę cudowną i wspaniałą osobą, widzieli to wszyscy. Moja cała rodzina. Znajomi. Wszyscy go uwielbiali i mieli za syna... Związek na odległość trwał, bo oboje mieliśmy chęci i wolę walki o ten związek. Nie chodzi mi o to. Chodzi mi o to, że chcę go odzyskać. Chcę by zrozumiał to i wrócił. Czy to możliwe, że odkochał się w ciągu jednego dnia?! W czwartek takie czułe, ciepłe słowa a w piątek nagle wygnanie?
 
K

Kuqi

Guest
malarek napisał:
3. facet musi mieć minimum 30 lat by ruszył mu mózg z miejsca
Więc albo jestem wyjątkiem, albo nie jestem facetem.

Lorellai - rozumiem Cię. Raz byłem w związku, dwa lata prawie. Było pięknie, cudownie, ale pojawiało się sporo kłótni o błahostki, tak jak u Ciebie. Różnica była taka, że to 30 km odległości, nie 200. Ale tak samo jak u Ciebie - uczucie "wygasło" z jednej strony. Nie chciałem się z tym pogodzić w duszy, ale w końcu to zaakceptowałem.
Po trochę dłuższej przerwie zmienisz zdanie, bo sama zauważysz, że czas leczy rany. Wiem to po sobie.

Na pewno go kochasz i Ci zależy, ale po jakimś czasie spójrz na to, co napisałaś. Zobaczysz, że to nie było "piękne i cudowne". Ciągłe kłótnie o byle co są toksyczne. Bo pomimo tego, że ludzie się godzą, to gdzieś w głowie zostaje. A z tego co widzę to dość często się kłóciliście.

Myślę, że go idealizujesz przez to, co do niego czujesz. Skoro facet z dnia na dzień Cię olewa to:
a) nie jest Ciebie wart,
b) nie kochał Cię (w ogóle, albo od dłuższego czasu).

Powinnaś odpuścić, nie próbować się więcej z nim kontaktować. Ty miałaś chęci i wolę walki o związek, on najwidoczniej nie. Znudziło mu się, może było za trudno i uciekł tam, gdzie sobie lepiej poradzi. Czyli sama widzisz, że z jego strony to nie była miłość. Prędzej zauroczenie, które minęło.

I nie przytaczaj argumentu "on mnie kochał". To jest w dzisiejszych czasach puste słowo, bo w znacznej części związków ludzie to mówią na pierwszym spotkaniu - tak jak on do Ciebie. To nie jest miłość. Na miłość potrzeba czasu, zaangażowania. Niestety ludzie często mylnie nazywają uczucia.

Mówisz, że nie chcesz rad typu "odpuść". Czyli czego oczekujesz? Że poprzemy Twój punkt widzenia, powiemy Ci, że warto walczyć i na pewno razem będziecie szczęśliwi? Tak NIE będzie. Przykro mi, ale musisz się z tym pogodzić. Nawet, jeśli byście do siebie wrócili to po jakimś czasie znów się pokłócicie, znowu zerwiecie i będziesz bardziej cierpieć. Bo Twoje zranione serce wypełni się nadzieją, a później znów zostanie zranione. I tak w kółko, aż nie będziesz w stanie sobie z tym poradzić. To toksyczny związek, ale bardziej dla Ciebie niż dla niego.

Dlatego jeszcze raz proszę - odpuść. To jedyne dobre rozwiązanie. Każde inne będzie Cię niszczyć od środka.
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Kaznodzieya napisał:
Czy to możliwe, że odkochał się w ciągu jednego dnia?
Nie. Chyba że nigdy nie kochał.

Kochał. Widziałam to ja, moja mama, wszyscy. Widzieli jak on na mnie patrzy, jak się stara.



Kuqi napisał:
Na miłość potrzeba czasu, zaangażowania.
Ale to było. Był czas. Było zaangażowanie. Byliśmy razem prawie rok.



Kuqi napisał:
Myślę, że go idealizujesz przez to, co do niego czujesz. Skoro facet z dnia na dzień Cię olewa to: a) nie jest Ciebie wart, b) nie kochał Cię (w ogóle, albo od dłuższego czasu).

Nie olewał mnie nigdy.
 
K

Kuqi

Guest
Lorellai napisał:
Nie olewał mnie nigdy.
Z tekstu wynika, że olewał Cię coraz częściej.
No i chodziło mi o to konkretne olanie, czyli zostawienie, odejście.


Lorellai napisał:
Kochał. Widziałam to ja, moja mama, wszyscy. Widzieli jak on na mnie patrzy, jak się stara.
Ludzie potrafią być ślepi, widzieć to, co chcą zobaczyć. Może i przez jakiś czas Cię kochał, ale skoro odszedł to tego już nie było. I NA PEWNO nie zniknęło z dnia na dzień, tak się nie da.

Wiem, że starasz się podtrzymywać nadzieję, znam to z autopsji, ale naprawdę nie warto. Za jakiś czas to zrozumiesz.
 

malarek

Nowicjusz
Dołączył
15 Październik 2015
Posty
116
Punkty reakcji
9
Wiek
38
Skasować profile, wyłączyć kompa i udawać "zdechniętego"? Powiedz kobieto jaki facet (dorosły facet) tak robi?
Naprawdę nie widzisz że pomimo przeszłości to i tak Twój chłop to dziecko jeszcze było?
Takich dzieciaków to na pęczki można rwać w dzisiejszych czasach. To samo w drugą stronę ale mniejsza z tym...
Musisz zrozumieć że każdy człowiek (młody człowiek) ma podobny schemat startu życiowego. Poczytaj neta. Poczytaj swoich równieśników.
Wszyscy mają ten sam problem. A jak już poczytasz najmłodszych to poczytaj fora tych starszych (30+, 40+).
Czytając ze zrozumieniem zobaczysz że:

1. sama nie jesteś
2. nie ostatni Twój taki związek
3. ciąć się nie warto
4. wszystko po 30-stce zmieni się o 90 stopni
5. wszystko po 40-stce zmieni się o kolejne 90 stopni
6. ubaw z siebie samego po 20latach życia to najlepsza komedia

Facet który odchodzi bez słowa to facet? Wybacz ale chyba nawet mucha drugiej "musze" bzyczy że odlatuje na inną kupę!
Dorosły, kochający, szanujący samiec, samiec z honorem nim odejdzie to najpierw upewni się że uczyni tym krokiem jak najmniej szkód.
Nie potrafił bym odejść tak bez słowa.
Zostałaś potraktowana dosłownie jak większość forumowiczów na różnych forach.
Często można na forum napisać:
Ej, Ty, wal się - zrobić WYLOGUJ, wyłączyć kompa i cieszyć się życiem zapominając o forum!

Nie masz wrażenia że byłaś jedynie nickiem?
To prawie to samo!
 

malarek

Nowicjusz
Dołączył
15 Październik 2015
Posty
116
Punkty reakcji
9
Wiek
38
Jakoś tak wyszło. Humor wrócił z dniem "powrotu" do społeczeństwa.
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Skasować profile, wyłączyć kompa i udawać "zdechniętego"? Powiedz kobieto jaki facet (dorosły facet) tak robi?
On tak nie robił. Usunął związek ze mną z fb oraz nasze zdjęcia.


Facet który odchodzi bez słowa to facet? Wybacz ale chyba nawet mucha drugiej "musze" bzyczy że odlatuje na inną kupę!

Nie odszedł bez słowa. Przeczytajcie ostatnie wersy mojej wypowiedzi.


Kuqi napisał:
Z tekstu wynika, że olewał Cię coraz częściej.
Nie olewał. Ostatnio przed naszym ostatnim spotkaniem było lepiej. Starał się, bym była z nim jeszcze szczęśliwsza niż byłam. Nawet na spotkaniu padły słowa, że on chce o mnie walczyć. Że przeprasza, nie chce ranić i że wie, że czasami rani nieświadomie.


Lorellai napisał:
Tego dnia napisał mi, że wie, że bywa dupkiem i nieświadomie rani. Napisał, że przeprasza, że bardzo mocno mnie kocha i nie chce mnie ranić. Spytał, czy dalej chcę z nim być i że to pytanie dla mojego dobra. Powiedziałam, że tak. Napisałam mu, że pewnie jakbym odeszła to by zapomniał. Zaprzeczył. Napisał, że jeśli by ze mną zerwał to by tego żałował i docenił po stracie. Napisał, że tęskniłby za mną, za uczuciem, za tym co razem robimy i za tym co mu daję.
 

Kaznodzieya

Kaznodzieya
Dołączył
16 Luty 2006
Posty
10 124
Punkty reakcji
98
Malarek no co ty ? Zaufałam Ci a ty nie czytasz postów i tu takie pomówienia ?


Nie ładnie.
 
K

Kuqi

Guest
Lorellai - na siłę próbujesz go bronić. Nie rób tego, bo do niczego to nie prowadzi.

Musisz to przeczekać, zrozum. Nie myślisz o tym racjonalnie tylko emocjonalnie. Wiem po sobie jak to jest.

Napisał, że tęskniłby za Tobą, etc., etc. Gdyby Cię kochał to by nie odszedł. Więc nie broń go, nie mów jaki jest cudowny, bo tylko pogarszasz swój stan, idealizując go.
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Odszedł bo miał po prostu dosyć. Jest zdenerwowany. Ludzie rozchodzą się i schodzą i to z gorszych powodów takich jak kłamstwa, zdrady. Może zwyczajnie potrzebuje czasu. Może zerwał, bym w końcu się opamiętała.
 
K

Kuqi

Guest
Tak, na pewno o to mu chodziło.
Dziewczyno, dlaczego go ciągle bronisz? Niedługo zaczniesz pisać, że nie zasługujesz na niego, itp.
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Czytaliście w ogóle mój pierwszy post? Cały..? Przecież pisałam tam o tym jak się starał. I że to głównie ja prowokowałam kłótnie...
 
K

Kuqi

Guest
Tak, wyjątkowo przeczytałem tak długi post. Może prowokowałaś, ale gdyby nie chciał się kłócić to by łagodził sytuacje w samym zarodku.
Nie atakuj nas, to nic nie da. Starał się? Był czuły, dawał Ci prezenty? Gratulacje. Gdyby się starał to by nie odszedł, nie rozumiesz? Gdyby mu na Tobie zależało to nie uciekałby tylko stawił temu czoła.
 

Lorellai

Nowicjusz
Dołączył
8 Wrzesień 2015
Posty
184
Punkty reakcji
3
Wiek
29
Miasto
Katowice
Kuqi napisał:
Może prowokowałaś, ale gdyby nie chciał się kłócić to by łagodził sytuacje w samym zarodku.
Był z natury nerwowy. Choć wiele razy próbował mnie uspokoić. Jednak ja byłam osobą, która lubiła drążyć.



Kuqi napisał:
Gdyby się starał to by nie odszedł, nie rozumiesz? Gdyby mu na Tobie zależało to nie uciekałby tylko stawił temu czoła.

Starał się. Wiele razy groził zerwaniem, pisał, że już go to przerasta i wykańcza psychicznie. Ale trwał. Teraz go to przerosło. Nie dał rady. Musi to zapewne przemyśleć. Jeśli jego miłość jest prawdziwa - wróci.
 
Do góry