Witam
Od pół roku borykam się z zauroczeniem(lub miłością od pierwszego spojrzenia) w koleżance z pracy (Przez większość tego czasu była w związku z typu toksycznych i często rzucała ,,szkoda że X nie jest taki jak Ty"). To uczucie raz jest silniejsze później słabnie ale rośnie wraz z jej zainteresowaniem w moją strone. Znamy się dobrze można powiedzieć, że przyjaźnimy się jesteśmy dla siebie istotni wspieramy się w trudnych momentach. Sytuacja często wygląda tak, że jeśli rozmawiam z inną dziewczyną ona reaguje zazdrością natomiast jeśli ja próbuję jakoś ją zainteresować często zbywa mnie udając, że nie wie o co mi chodzi. Jednak ten brak zdecydowania i negowanie niektórych jej zachowań(oficjalnie mówi, że jesteśmy dobrymi kolegami a przyjaciółką zwierza się, że coś do mnie czuje) doprowadza mnie do zniechęcenia wręcz do zachowań depresyjnych, wziąłem tydzień urlopu by odpocząć psychicznie od tej sytuacji ale jest coraz gorzej przez to, że mam więcej czasu żeby rozmyślać, a myśl o tym, że może kogoś poznać i się z nim związać doprowadza mnie do histerii. Strasznie się staram być dla niej najlepszą wersją siebie żeby odwzajemniła mi to co ja czuje do niej dlatego ten ból jest jeszcze silniejszy. Z jednej strony odejście z pracy pozwoliłoby mi nabrać dystansu z drugiej strony po kilku dniach mam ogromną chęć żeby ją zobaczyć tym bardziej, że sama sie odzywa do mnie. Nasi znajomi polecali mi, że może potrzebuje ona jakiegoś wstrząsu więc powiedziałem, że odchodzę z pracy, ona na początku nie wierzyła a poźniej posmutniała i przestała się odzywać zapytała się po kilku dniach od naszego ostatniego spotkania co jest powodem i że jej smutno beze mnie. Odpowiedziałem mówiąc prawdę, że po kolejnym odrzuceniu ciężko mi próbować po raz kolejny a ona jako jedyna była powodem, że tam pracuje odpisała, że przykro jej że to ona jest powodem tej sytuacji. Faszeruje się przykładami małżeństw gdzie mężczyzna starał się o przyszłą żonę nawet i pótora roku bo widzę, że nie jestem jej obojętny i nie wiem na czym polega problem czy wyrażanie uczuć ... albo cytatami typu Napoleon Hill:,,Poddający się – nigdy nie wygrywa, a wygrywający – nigdy się nie poddaje" ale nie wiem czy ma to sens biorąc już teraz mój stan psychiczny. Proszę o jakieś rady, pozdrawiam
Od pół roku borykam się z zauroczeniem(lub miłością od pierwszego spojrzenia) w koleżance z pracy (Przez większość tego czasu była w związku z typu toksycznych i często rzucała ,,szkoda że X nie jest taki jak Ty"). To uczucie raz jest silniejsze później słabnie ale rośnie wraz z jej zainteresowaniem w moją strone. Znamy się dobrze można powiedzieć, że przyjaźnimy się jesteśmy dla siebie istotni wspieramy się w trudnych momentach. Sytuacja często wygląda tak, że jeśli rozmawiam z inną dziewczyną ona reaguje zazdrością natomiast jeśli ja próbuję jakoś ją zainteresować często zbywa mnie udając, że nie wie o co mi chodzi. Jednak ten brak zdecydowania i negowanie niektórych jej zachowań(oficjalnie mówi, że jesteśmy dobrymi kolegami a przyjaciółką zwierza się, że coś do mnie czuje) doprowadza mnie do zniechęcenia wręcz do zachowań depresyjnych, wziąłem tydzień urlopu by odpocząć psychicznie od tej sytuacji ale jest coraz gorzej przez to, że mam więcej czasu żeby rozmyślać, a myśl o tym, że może kogoś poznać i się z nim związać doprowadza mnie do histerii. Strasznie się staram być dla niej najlepszą wersją siebie żeby odwzajemniła mi to co ja czuje do niej dlatego ten ból jest jeszcze silniejszy. Z jednej strony odejście z pracy pozwoliłoby mi nabrać dystansu z drugiej strony po kilku dniach mam ogromną chęć żeby ją zobaczyć tym bardziej, że sama sie odzywa do mnie. Nasi znajomi polecali mi, że może potrzebuje ona jakiegoś wstrząsu więc powiedziałem, że odchodzę z pracy, ona na początku nie wierzyła a poźniej posmutniała i przestała się odzywać zapytała się po kilku dniach od naszego ostatniego spotkania co jest powodem i że jej smutno beze mnie. Odpowiedziałem mówiąc prawdę, że po kolejnym odrzuceniu ciężko mi próbować po raz kolejny a ona jako jedyna była powodem, że tam pracuje odpisała, że przykro jej że to ona jest powodem tej sytuacji. Faszeruje się przykładami małżeństw gdzie mężczyzna starał się o przyszłą żonę nawet i pótora roku bo widzę, że nie jestem jej obojętny i nie wiem na czym polega problem czy wyrażanie uczuć ... albo cytatami typu Napoleon Hill:,,Poddający się – nigdy nie wygrywa, a wygrywający – nigdy się nie poddaje" ale nie wiem czy ma to sens biorąc już teraz mój stan psychiczny. Proszę o jakieś rady, pozdrawiam