Nie jesteś odpowiedzialny za życie swoich rodziców i brata. Przyszła pora poważnie zastanowić się nad własnym. Wszyscy domownicy mają ręce, nogi i własne umysły. Wojny między synem a ojcem w naszych rodzinkach to norma. Nie u wszystkich lecz starej daty ludzie doznali szoku "przechodniego" związanego z przejściem z "komuny" w "demokrację" Nas w większości przypadkó nie wyleczysz bo jesteśmy wychowani w innym świecie. Walka mija się z celem.
Za brata nie czuj się winny. Wygląda na lenia lecz tak nie jest. Co można tam robić, powiedz? Praca, dom,dom,praca i tak w kółeczko. Na dodatek brat ma oparcie w Tobie i rodzicach. Dobry grunt więc po co on ma się martwić?
Sytuacja się zmieni gdy brat zyska na kark jeszcze kilka latek. Wystarczy że wyjedziesz pierwszy więc już dziś szlifuj język. Gdy wyjedziesz to braciakowi włączy się tzw. "zazdrosna". On może więc i może ja spróbuję?
Prawdziwe życie startuje po 30-stce więc nie przejmuj się teraz pierdołkami. Rodziców nie złamiesz. To za stare drzewa by im cokolwiek nowego wpoić. Picie zaczyna się z niemocy i kończy na alokoholiźmie. Robią tak ludzie którym żyć się znudziło i nie widzą przyszłości w tej codziennej monotonności. Widzisz... Jednym się udało, drugim nie. Mam tu na myśli ich związek.Gdyby mieli po 30-ści lat pewnie skończyło by się rozwodem a dziś... została jedynie wóda i milsze chwile po głębszym.
Zapytaj starych ale tak po męsku - głośno i stanowczo: " a Wy jak długo jeszcze będziecie żyć w tej cichej separacji???" Dzici Wam dorastają, lada dzień i synowa może się pojawić, wnuki... a Wy kuźwa butelek się zaczynacie trzymać!
Zapytaj, w mordę nie dadzą...
Może im otworzysz oczy że obecny stan to jeszcze nie koniec ....