Cześć, mam 24 lata.
Przedstawię w skrócie co się dzieje w mojej głowie:
"o co mi chodzi? czego chce? kupić samochód? a jak pojadę do innego miasta?to bez sensu, może pójdę na kurs jakiś? naucze się pływać? niee no tu nie ma znajomych, jestem sam, małe miasto, wyjechać ? chyba nie dam rady, a może to nie o to chodzi? ciężko z pracą, ale mam cierpliwość, a może jednak się spakować i wyjechać samemu? znowu strach, kupie samochód i pojadę jak coś będe w nim spać, nie no szkoda tyle kasy, a może zostanę tutaj u rodziców dalej? znajdę prace na miejscu? opcja jest ale coś Cię meczy że czas na zmianę ? to może nie jechac na drugi koniec Polski i tak bym chyba spękał? ej czego Ty chcesz, postaw cel i je realizuj...nie wiem, nie wiem o co mi chodzi, chcesz wyjechać? Nie wiem. Chcesz zostać ? nie wiem. "
To jest destrukcja mózgu. Całe życie z rodzicami, zawsze jakaś taka świadomość że jest do czego wrócić. Tamten cały rok spędziłem za granicą, po czym wróciłem i nagle jestem dnem, sfrustrowanym dnem, lada chwila a kurde w jaką depresje wpadnę czy co. Czytam, szukam, jak się ogarnąć, szukam odpowiedzi i nie wiem. Wiem co chciałbym mniej więcej robić, ale wszystko jest na dalszym planie i nie mogę tego zacząć bo coś stoi przede mną, coś mnie blokuje aby zacząć się rozwijać. Jakiś mur, jak go nie ominę to będę dalej siedział w gównie...na prawdę nie wiem co się dzieję ze mną. Aktualnie brak pracy, mało znajomych (większość wyjechała z małego miasta), brak kobiety...brak pomysłu. Desperacko szukam jakby odpowiedzi, kogoś kto mi powie co zrobić, ale to nie nastanie bo wiem że to jest czas na jakąś poważną decyzję. Chciałem sobie kupić auto, jakaś alternatywa aby dojechać gdzieś bliżej, potem myślę czy aby na pewno? Jeśli pojadę gdzieś to kasa bardziej się przyda na życie, a za chwilę znowu mnóstwo pytań i zero odpowiedzi.
Jest to jakiś banalny problem, sam naglę się pojawił, znikąd. Nie umiem sobie poradzić z tym, mam wrażenie że jak zaraz czegoś nie wymyślę to życie mi przez palce ucieknie. Sam się nakręcam i stresuję. Nic nie robię tylko myślę i wiem że beztroskie życie już się dawno skończyło.
Jakie podjąć działanie względem siebie? Ktoś miał podobny problem, gdy nagle stwierdza że coś tu kurcze nie tak?
Wiem że mam za dużo czasu wolnego, przez co ciągle myślę.
Wiem że potrzebuję pracy i jej szukam, tylko nie wiem czy to dobry pomysł w rodzinnym mieście.
Przedstawię w skrócie co się dzieje w mojej głowie:
"o co mi chodzi? czego chce? kupić samochód? a jak pojadę do innego miasta?to bez sensu, może pójdę na kurs jakiś? naucze się pływać? niee no tu nie ma znajomych, jestem sam, małe miasto, wyjechać ? chyba nie dam rady, a może to nie o to chodzi? ciężko z pracą, ale mam cierpliwość, a może jednak się spakować i wyjechać samemu? znowu strach, kupie samochód i pojadę jak coś będe w nim spać, nie no szkoda tyle kasy, a może zostanę tutaj u rodziców dalej? znajdę prace na miejscu? opcja jest ale coś Cię meczy że czas na zmianę ? to może nie jechac na drugi koniec Polski i tak bym chyba spękał? ej czego Ty chcesz, postaw cel i je realizuj...nie wiem, nie wiem o co mi chodzi, chcesz wyjechać? Nie wiem. Chcesz zostać ? nie wiem. "
To jest destrukcja mózgu. Całe życie z rodzicami, zawsze jakaś taka świadomość że jest do czego wrócić. Tamten cały rok spędziłem za granicą, po czym wróciłem i nagle jestem dnem, sfrustrowanym dnem, lada chwila a kurde w jaką depresje wpadnę czy co. Czytam, szukam, jak się ogarnąć, szukam odpowiedzi i nie wiem. Wiem co chciałbym mniej więcej robić, ale wszystko jest na dalszym planie i nie mogę tego zacząć bo coś stoi przede mną, coś mnie blokuje aby zacząć się rozwijać. Jakiś mur, jak go nie ominę to będę dalej siedział w gównie...na prawdę nie wiem co się dzieję ze mną. Aktualnie brak pracy, mało znajomych (większość wyjechała z małego miasta), brak kobiety...brak pomysłu. Desperacko szukam jakby odpowiedzi, kogoś kto mi powie co zrobić, ale to nie nastanie bo wiem że to jest czas na jakąś poważną decyzję. Chciałem sobie kupić auto, jakaś alternatywa aby dojechać gdzieś bliżej, potem myślę czy aby na pewno? Jeśli pojadę gdzieś to kasa bardziej się przyda na życie, a za chwilę znowu mnóstwo pytań i zero odpowiedzi.
Jest to jakiś banalny problem, sam naglę się pojawił, znikąd. Nie umiem sobie poradzić z tym, mam wrażenie że jak zaraz czegoś nie wymyślę to życie mi przez palce ucieknie. Sam się nakręcam i stresuję. Nic nie robię tylko myślę i wiem że beztroskie życie już się dawno skończyło.
Jakie podjąć działanie względem siebie? Ktoś miał podobny problem, gdy nagle stwierdza że coś tu kurcze nie tak?
Wiem że mam za dużo czasu wolnego, przez co ciągle myślę.
Wiem że potrzebuję pracy i jej szukam, tylko nie wiem czy to dobry pomysł w rodzinnym mieście.