Dlaczego, żeby czegoś doświadczyć trzeba zaznać przeciwnego zjawiska?

  • Thread starter NieMaMnieWiecJestem
  • Rozpoczęty
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
Dlaczego, żeby czegoś doświadczyć trzeba zaznać przeciwnego zjawiska? np. żeby się odnaleźć trzeba się zagubić albo żeby być chorym trzeba być zdrowym? I dla jakich zjawisk to nie funkcjonuje i skąd to się w ogóle wzięło?

Dlaczego przeciwieństwem asymetrii jest przeciwna asymetria, a nie jej brak?
 

Remuald

Nowicjusz
Dołączył
4 Luty 2015
Posty
4
Punkty reakcji
0
No tak to czasem bywa. Dosyć logiczne jest, że doceniamy coś dopiero jak tego zabraknie. Bo skoro mamy tego za dużo i nonstop to skąd mamy wiedzieć że jest nam aż tak potrzebne. Uznajemy to za pewnik :)
 
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
Ciężko się nie zgodzić z tym co napisałeś jednak nie odnosi się to w żaden sposób do zadanego pytania.

Jak się możesz oparzyć nie znając stanu z-nie-przed-oparzenia? Nie da się. Jednak, żeby kochać nie musisz wczesniej nienawidzić.... żeby znać zło musisz znać dobro, ale odwrotnie juz nie. Żeby znać dobro nie musisz znać zła.

Wiąże się to z pierwszymi ludźmi i z jedzeniem jabłka z drzewa poznania dobra i zła.
 
S

Spamerski

Guest
Dlaczego przeciwieństwem asymetrii jest przeciwna asymetria, a nie jej brak?
Przenosząc to na przykłady, które podałeś, inaczej sformułuję to pytanie: Dlaczego przeciwieństwem choroby jest zdrowie, a nie brak choroby? Wynika to z dychotomicznego podziału: albo jest się chorym, albo zdrowym (w uproszczeniu). Jeśli nie jesteś zdrowy, to jesteś chory i na odwrót. Wynika to z istoty przeciwieństwa (językowego), matematyki (zbiory) i logiki.

Jak się możesz oparzyć nie znając stanu z-nie-przed-oparzenia? Nie da się. Jednak, żeby kochać nie musisz wczesniej nienawidzić.... żeby znać zło musisz znać dobro, ale odwrotnie juz nie. Żeby znać dobro nie musisz znać zła.
Mieszasz. Skoro zakładasz, że trzeba znać stan sprzed oparzenia, to w przypadku zakochania powinieneś tak sama założyć i uznać, że trzeba poznać stan sprzed zakochania, a nie nienawiść. Przeciwieństwem oparzenia nie jest stan sprzed oparzenia, a zmrożenie. Zgodzę się tylko z tym, że przeciwieństwem dobra jest zło, ale to bynajmniej nie dowodzi, że aby znać dobro nie trzeba znać zła. Kategorie dobra i zła są bytami niematerialnymi, więc nie podejmę się zaprzeczaniu temu, że aby znać dobro nie trzeba znać zła. Niemniej jednak jak wyżej wykazałem doszedłeś do takiego wniosku na błędnych przesłankach, a więc wniosek jest błędny, a tym samym nie udowodniłeś tego, że nie trzeba znać zła, aby znać dobro.

Dalej piszesz, że:
Wiąże się to z pierwszymi ludźmi i z jedzeniem jabłka z drzewa poznania dobra i zła.
więc jestem ciekaw, w jaki sposób odnalazłeś odpowiedź na zadane powyżej pytania, odnosząc się do Księgi Rodzaju. Ponadto trudno mi w tej chwili ocenić, czy temat ma być bardziej filozoficzny, czy też teologiczny.
 
S

Spamerski

Guest
Toś się rozpisał :lol: No cóż, tak się kończą próby wciskania kitu, że poznało się jakąś mega-super tajemnicę tego świata.
 
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
Przeciwnością oparzenia nie jest zamrożenie. Zamrożenie jest przeciwnością roztapiania. Nie chce mi się komentować z tego względu, że i tak cię nie przekonam. Ale ok spróbuje. Jak zaznaczyłem wcześniej człowiek dla pewnych zjawisk musi znać ich przeciwności a dla pewnych NIE. Dlatego może kochać nie znając nienawiści. Ale nie może się obrazić nie będąc pogodzonym?

Jak widzisz człowiek zjadając jabłko z drzewa poznania dobra i zła nauczył się je rozróżniać i poznawać. Dlatego znając dobro poznaje zło.
 
S

Spamerski

Guest
Mogę się zgodzić z tym, że przeciwnością oparzenia nie jest zamrożenie, być może jest nim po prostu schłodzenie. Niemniej jednak brak precyzji w użytym przeze mnie sformułowaniu nie oznacza prawdziwości tezy, którą przedstawiłeś. Jeśli nie podejmiesz rzeczowej dyskusji, to z pewnością mnie nie przekonasz... Ciekawi mnie to dlaczego z góry zakładasz, że tak będzie?

Z teologicznego punktu widzenia możesz mieć rację (Bóg jest wszechmogący, jest źródłem dobra itd.). Niemniej jednak jeśli mamy rozpatrywać temat racjonalnie, niejako z filozoficznego punktu widzenia, to niestety niczego nie udowodniłeś. Należy bowiem pamiętać o tym, że człowiek posiada, w uproszeniu rzecz jasna, dwa rodzaje emocji: pozytywne i negatywne. Dąży do doświadczenia tych pozytywnych i unikania negatywnych. Tak więc człowiek musi posiadać świadomość zarówno "złej", jak i "dobrej" strony swoich emocji.
 
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
To co przedstawiłeś to freudowski wymysł, który działa na zasadzie kar i nagród. Mylę się?

Chłoniecie takie brednie "naukowe" i przyjmujecie je za pewniki. A z wiarą macie problem. Nie rozumiem.

Jak nie udowodniłem ( no faktycznie słabo ) to proszę mi podać lepszą wersje wydarzeń dlaczego, żeby czegoś doświadczyć trzeba zaznać przeciwnego zjawiska?
 
S

Spamerski

Guest
Źródeł tego wymysłu możemy się doszukiwać już w starożytności - filozofia hedonizmu. Nie mam problemu z wiarą (w sensie nie przeszkadza mi ona), problem polega na tym, że ja nie chcę metodami naukowymi uzasadniać kwestii religijnych i na odwrót, dogmatami religijnymi świata materialnego. Dlatego chciałem, abyś zdecydował się, czy dyskusja ma być prowadzona z naukowego punktu widzenia, czy też teologicznego.

Już podałem powyżej. Sądzę, że to o wiele lepsza teoria, która wyjaśnia przyczynę tego stanu rzeczy. Ponadto jeśli czegoś nie jesteś w stanie udowodnić, to nie jesteś w stanie i nie możesz przerzucać tego obowiązku na osobę, która wykazała, że czegoś nie udowodniłeś. Prosta zasada mówi, że kto twierdzi, ten powinien to udowodnić.
 
M

Mother Russia

Guest
Nie ma zdrowych. Są tylko niezdiagnozowani. Lecz każda diagnoza to tylko daremna próba uporządkowania otaczającej nas nierzeczywistej rzeczywistości.
 
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
Ostatnio ktoś na jakimś forum zarzucił mi, że jak nie jestem świadomy (choroby, którą mi się wmawia) to znaczy, że jestem chory. Wniosek? Jak nie jesteś świadomy, że jesteś chory to znaczy, że jesteś chory. Wniosek? Wszyscy jesteśmy chorzy !


Taa....


A wracając do tematu. Bóg jest odpowiedzią na pytania na które nie ma według nas logicznej odpowiedzi. Nie ma logicznej odpowiedzi, bo to przerasta nasze postrzeganie świata i siebie. Tak więc uznanie, że coś jest Bożym planem czy działaniem w cale nie świadczy o odrzuceniu logiki i racjonalizmu, a raczej o zaakceptowaniu tego, że to co małe w oczach Boga dla nas jest niewyobrażalnie wielkie.
 
S

Spamerski

Guest
W takim razie udowodnij istnienie Boga, zostaniesz zapewne najsłynniejszym człowiekiem na świecie. Podkreślam ostatni raz: mieszasz świat materialny z niematerialnym. Być może nie umiem ci tego jasno wytłumaczyć, dlatego odsyłam do literatury w tym zakresie - hasło: dowody na istnienie/nieistnienie Boga. Nie twierdzę, że w poznawaniu Boga nie można się kierować racjonalizmem i logiką, twierdzę tylko, że nie ma dowodów na istnienie Boga i dowodów przeczących Jego istnieniu. Poproś moderatora o przeniesienie tego tematu do działu religia, bo przyjmujesz podejście teologiczne, a nie filozoficzne (racjonalne, naukowe - jak zwał, tak zwał). Ja jestem otwarty na ciekawe, nowe idee i nie odbieraj moich postów jako ataków personalnych. Po prostu wymagam porządnego uzasadnienia ze strony rozmówcy, gdy ten coś twierdzi. Bardzo upraszczasz tę niebywale skomplikowaną materię. Ponadto pamiętaj, że niczego się nie nauczysz, jeśli będziesz szukał tylko hipotez, które będą potwierdzać twoje przekonania.
 
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
To zapytanem się ciebie zacny spamereski pytaniem, które wyczytałem na racjonalista.pl

"Pytanie sformułowane w tytule kieruję do szanownych rozmówców wyznających światopogląd agnostyczny. Skoro świat (wszechświat) nie zawiera żadnych przesłanek na istnienie Stwórcy, chciałbym zapytać, o to jakie (jakiego rodzaju) dowody musiałyby zaistnieć, aby mogli Państwo stwierdzić, że stanowią potwierdzenie Jego istnienia?"
 
S

Spamerski

Guest
Dowody materialne. Skoro świat (dodaję, że chodzi o świat materialny) nie zawiera (tego nie wiemy, ale modyfikuję zacytowane powyżej pytanie dla lepszego zobrazowania) żadnych przesłanek na istnienie Stwórcy, to jedynie ich wykrycie stanowiłoby dowód na Jego istnienie. Proste i logiczne. Oczywiście na chwilę obecną jest to jedynie sytuacja hipotetyczna, ale stanowi to odpowiedź na powyższe pytanie, zresztą błędne. Przerzuca ono bowiem ciężar dowodu na przeczącego, a to przecież ten, kto twierdzi ma to udowodnić. Przeczyć ma prawo każdy. Prawo do przeczenia wynika z faktu, że każdy ma prawo wątpić w czyjeś twierdzenia. Z drugiej zaś strony fakt, że nie umiemy czegoś zbadać nie oznacza, że to nie istnieje. Załóżmy, jeśli powiem, że istnieją smoki, to powiesz, że piszę bzdury. Masz rację, bo nie udowodniłem, że istnieją smoki w świecie materialnym. Z drugiej zaś strony ty nie udowodnisz, że nie istnieją, bo świat smoków nie należy do świata materialnego. Dlaczego więc z jednej strony wierzący zakładają, że nie istnieją smoki, z drugiej zaś twierdzą, że są dowody na istnienia Boga? Mogę więc zmodyfikować to pytanie i napisać:
Skoro świat (wszechświat) nie zawiera żadnych przesłanek na istnienie smoków, chciałbym zapytać, o to jakie (jakiego rodzaju) dowody musiałyby zaistnieć, aby mogli Państwo stwierdzić, że stanowią potwierdzenie ich istnienia? Odpowiedz sobie na to pytanie zacny NieMaMnieWiecJestem...
 
K

konwalia78

Guest
Ostatnim znakiem od Boga jest Jezus Chrystus - Jego Słowo wypowiedziane do nas, które stało się Człowiekiem by dotrzeć do tej części ludzi, którzy Go przyjęli:

Na początku było Słowo,
a Słowo było u Boga,
i Bogiem było Słowo.
Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało,
co się stało.
W Nim było życie,
a Życie było Światłością ludzi,
a Światłość w ciemnościach świeci,
i ciemność Jej nie ogarnęła.
Pojawił się człowiek posłany przez Boga,
Jan mu było na imię.
Przyszedł on na świadectwo,
aby zaświadzyć o Światłości,
by wszyscy uwierzyli przez niego.
Nie był on Światłością,
lecz [posłanym] aby zaświadczyć o Światłości.
Była Światłość prawdziwa,
która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi.
Na świecie było [Słowo],
a świat stał się przez Nie,
lecz świat Go nie poznał.

Przyszło do swojej własności,
a swoi Go nie przyjęli.
Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi,
tym, którzy wierzą w Imię Jego -
którzy ani z krwi,
ani z żądzy ciała,
ani z woli męża,
ale z Boga się narodzili.

A SŁOWO CIAŁEM SIĘ STAŁO
i zamieszkało wśród nas.
I oglądaliśmy Jego chwałę,
chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca,
pełen łaski i prawdy.
Jan daje o Nim świadectwo i głośno woła w słowach: «Ten był, o którym powiedziałem: Ten, który po mnie idzie, przewyższył mnie godnością, gdyż był wcześniej ode mnie».
Z Jego pełności wszyscyśmy otrzymali - łaskę po łasce.
Podczas gdy Prawo zostało nadane przez Mojżesza, łaska i prawda przyszły przez Jezusa Chrystusa.
Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył.
(J 1, 1-18)



Jednak osoba Jezusa chrystusa również nie była, nie jest i nie będzie dla nikogo, kto nie wierzy argumentem na istnienie Boga. Mowa jest o tym w w tym fragmencie. I żadne polemiki, dyskusje i siłowanie się na argumenty na istnienie Boga nie odniosą pozytywnego skutku.
Dlatego tzreba sobie zdać z tego sprawę, nie tracić czasu na bezsensowne rozmowy a robić swoje.
 
E

Elen

Guest
Mother Russia napisał:
Nie ma zdrowych. Są tylko niezdiagnozowani. Lecz każda diagnoza to tylko daremna próba uporządkowania otaczającej nas nierzeczywistej rzeczywistości.
Ciekawie napisane. I podoba mi sie okreslenie "nierzeczywista rzeczywistosc." Widze, ze taka Perelka z Ciebie. :) Istotnie normy ustanowione przez czlowieka ustalaja co jest "normalne", a co nie jest. Rzeczywistosc jednak jest taka jak ja postrzegamy indywidualnie. Tak wiec dla schizofrenika bedzie ona inna, dla czlowieka o zdrowej psychice jeszcze inna, a np dla osoby zajmujacej sie Magia i medytacja moze byc calkowicie inna. To co dla jednego bedzie uznawane za czyn "dobry", ktos inny moze uznac za niewlasciwy. Zlo i Dobro istnieje, przeplata sie ze soba przez cale zycie czlowieka. Po co tu jestesmy? Zeby DOSWIADCZAC. Czlowiek rozwija sie duchowo poprzez doswiadczanie zycia i emocji, sytuacji zlych i dobrych, ktore ucza. Nie ma innej drogi.


Konwalia78 napisala:
"Jednak osoba Jezusa chrystusa również nie była, nie jest i nie będzie dla nikogo, kto nie wierzy argumentem na istnienie Boga. Mowa jest o tym w w tym fragmencie. I żadne polemiki, dyskusje i siłowanie się na argumenty na istnienie Boga nie odniosą pozytywnego skutku.
Dlatego tzreba sobie zdać z tego sprawę, nie tracić czasu na bezsensowne rozmowy a robić swoje."

Dokladnie, trzeba robic swoje w zyciu i to najlepiej jak sie potrafi. A jesli ktos chce szukac Boga i ma watpliwosci, to niech spojrzy w smiejace sie oczy malenkiego dziecka, oczy ukochanej osoby, albo staruszki na ulicy, ktora oczekuje pomocy. A najlepiej niech poszuka Boga we wlasnym sercu. Na pewno Go tam znajdzie. :)
 
N

NieMaMnieWiecJestem

Guest
Nie wiem spamerski, ale serio nie dostrzegasz różnicy pomiędzy istnieniem smoków a Boga? Poza tym twoje wywody są metne i w taki sposób uciekasz od odpowiedzi pisząc o tym elabolrat.
 
Do góry