Aj, niechcący pominąłem coś dość ciekawego. Zdążyłem zauważyć, że katolicy często odnoszą wrażenie, jakby ateiści patrzyli na nich z góry. Jakby mieli wrażenie, że ateiści się wywyższają, bo oto niby wiedzą więcej i podchodzą z dystansem do baśni i legend. Nie do końca tak jest. Oczywiście, jeśli trafi się na oszołoma, która na każdym kroku eksponuje swój brak wiary, to pewnie jego narcystyczne skłonności mogą wytworzyć taką aurę - niemniej jednak uogólnienie to mogę spokojnie uznać za niesprawiedliwe. To, czego ja doświadczam, jest zgoła inne. Gdy rozmawiam z katolikami, którzy wiedzą lub podejrzewają, że ja katolikiem nie jestem, sam odnoszę wrażenie, że to oni patrzą na mnie jak na chodzącego potępieńca, którego Bóg nie wpuści do raju i który będzie się smażył w piekle tylko i wyłącznie przez brak wiary. Niejednokrotnie widziałem już w oczach takie durnowate politowanie. Co nie zmienia faktu, że nie wszyscy mają takie podejście - jest wielu katolików, którzy też z dystansem podchodzą do religii i potrafią oddzielić sferę duchową od sfery materialnej, w której przyszło im żyć. Wszystko jest zależne od tego, na kogo się trafi. Mój stosunek do ludzi wierzących jest taki sam, jak do ludzi niewierzących - poglądy religijne nie są wyznacznikiem mojego nastawienia do danego człowieka. To, co ma dla mnie znaczenie w kontekście teologicznym to nastawienie drugiego człowieka do mnie. Jeśli ktoś jest ateistą i zaczyna głośno krytykować wiarę w mojej obecności i obecności innych ludzi, potencjalnie wierzących, robię wówczas co mogę, by zrobić z niego durnia. Z kolei jeśli ktoś jest wierzący i zaczyna w kółko powoływać się na Boga, na nauki, na Biblię, krytykuje brak wiary któregoś człowieka, również próbuję zrobić z niego durnia. Ani jednych, ani drugich skrajności nie lubię. O religii można dyskutować, ale nie widzę powodów, by robić z niej oręż do walki z (nie)wiernymi. Jak ktoś jest idiotą, to wiara lub jej brak w niczym nie pomoże - ten człowiek pozostanie idiotą.
To, co dla mnie jest wyznacznikiem "wartości człowieka" jest jego podejście do otaczającego świata i ludzi. Nie żaden Bóg, nie poglądy polityczne. Tylko to, co robi ze swoimi przekonaniami i jaki jest dla pozostałych.