Witam, od jakiegoś czasu jestem na stażu, muszę dojeżdżać autobusami (kupować pełne bilety) i normalnie pracować, wszystko to za darmo, ponieważ w dalszym ciągu czekam na otrzymanie umowy z urzędu pracy, można by rzec, iż pracuję na czarno. Z początku dostawałam jakąś pensje, żeby mieć chociaż na te bilety, teraz nie otrzymuję nic, robię tylko dlatego żeby mieć ten staż(który zdobyć trudno w moim zawodzie). Nie chcę się narzucać szefowi wypominając mu że nie daje mi wypłaty bo nawet nie ma takiego obowiązku, i ja to rozumiem, ale trochę mnie to już wykańcza, zwłaszcza jak pomyślę że najwcześniej umowę o staż z urzędu dostane 1 grudnia, więc będe musiała czekać do stycznia żeby otrzymać już pełne wynagrodzenie... Nie wiem co mam robić w takiej sytuacji, czy powiedzieć szefowi że zacznę chodzić dopiero od grudnia (wtedy kiedy teoretycznie powinnam u niego pracować) lecz wtedy może przyjąć kogoś innego i nie będzie już dla mnie miejsc, czy po prostu chodzić dalej? Dodam, że taka praca "za darmo" naprawdę może zbrzydnąć, nawet jeśli to czyjaś pasja.. Bardzo proszę o jakieś rady, nie wiem czy czasem nie zrezygnuję i pójdę do pracy ale nie w moim zawodzie, przynajmniej będe mieć więcej pieniędzy niż z tego stażu...
Pozdrawiam
Pozdrawiam