Witam Państwa serdecznie,
Nie wiem czy to najlepszy kanał do przekazywania informacji, ale czuje wewnętrzną potrzebę wyrzucenia pewnych kwestii, a być może świeże spojrzenie doświadczonych użytkowników sprawi, że poczuję się lepiej lub będę miał przynajmniej jakiś plan działania na najbliższych kilka tygodni.
Rozpocznę od samego początku. Znałem ją od dziecka, mieszkaliśmy od siebie w odległości 1 km. Chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej, później gimnazjum. Było między nami młodzieńcze zauroczenie, ale później jakoś to minęło. Ona też wtedy 13-14 letnia dziewczynka interesowała się nie tylko mną, więc dałem sobie spokój. Po 3 latach zaczęliśmy ze sobą pisać, rozmawiać, ale ja nie byłem jakoś zainteresowany kontaktem. Poźniej pod wpływem emocji i alkoholu zadzwoniłem do niej o 3 nad ranem. Ona odebrała i się ze mną spotkała. Przez blisko 3 h rozmawialiśmy - była innym człowiekiem - dojrzalszym, mądrzejszym, chciałem zobaczyć, w którą ta chemia, która była kiedyś może pójść. Myślę o tym teraz i płaczę..
Idąc dalej zaczęliśmy się ze sobą spotykać. To była klasa maturalna, a po niej oboje wyjechaliśmy do Krakowa, aby studiować. Przez pierwszy rok studiów mieszkaliśmy oddzielnie, ale potem doszedłem do wniosku, że skoro to ma być moja przyszła partnerka to konieczne jest, aby zamieszkać razem, żeby zobaczyć jak to będzie wyglądać między nami, kiedy będziemy się widzieć na co dzień. Bywało lepiej, bywało gorzej. Mieszkaliśmy razem przez blisko 4 lata. Wzloty, upadki, kłótnie, ale ciągle przy tym trwaliśmy. Po zakończeniu studiów oboje znaleźliśmy pracę i zaczęliśmy zastanawiać się nad przyszłością. Oboje wiedzieliśmy, że w Polsce nie ma dla nas zbyt wielkich perspektyw. Rozmawialiśmy o tym, gdzie wyjechać. Ja proponowałem Norwegię, Anglię, Niemcy. Ona powiedziała, że jak mamy gdzieś wyjechać, to żeby było ciepło. W końcu padło na Australię. Pół roku załatwiania, ogromny nakład czasu, energii i pieniędzy. Udało się - wyjechaliśmy do Australii, gdzie walczyliśmy o swoją przyszłość. Oboje po tygodniu znaleźliśmy pracę - ona w zawodzie, ja jako pracownik fizyczny, ale liczyło się tylko, żeby zarobić, mieć na życie i na potencjalną kolejną wizę. Wiele przejść tam także, ale koniec końców, ja znalazłem trochę lepszą pracę, ona w swojej zaczęła zarabiać więcej i skłoniliśmy jej pracodawcę, żeby nas zasponsorował tzn. uzyskalibyśmy wizę stałego pobytu i świat stanął by przed nami otworem. Oczywiście między nami nadal bywało lepiej i gorzej. Dla mnie dużym problemem była zmniejszająca się ilość stosunków seksualnych, ale myślę sobie tak, moja partnerka pracuje, zarabia więcej niż ja, chodzi do szkoły, gdyż była to jeszcze wiza studencka, wraca do domu i przygotowuje posiłki, nie mogę oczekiwać dużo, bo ona i tak bardzo dużo robi i walczy. Bywałem niemiły i niezadowolony, myślę, że można by powiedzieć, że nie byłem do końca w porządku, ale później, jak w jednej z ostatnich rozmów o tym rozmawialiśmy, to oboje uznaliśmy, że to przez moją pracę - była to ciężka fizyczna robota przez blisko 14 miesięcy, nie zrozumcie mnie źle, wiem, że są ludzie w gorszych warunkach, natomiast zmierzam do tego, że będąc w Polsce miałem pracę w klimatyzowanym biurze. Ona bardzo dużo opowiadała mi o swojej pracy i starałem się jej wysłuchać, ja o swoich problemach wolałem nie mówić, przez to, że ona miała dużo na swojej głowie. Mieliśmy potem jedną rozmowę, gdzie powiedziała, że potrzebuje pomocy. Niechętnie, ale zgodziłem się na mycie łazienki i odkurzanie mieszkania. Ona chciała wychodzić na plaże w każdy weekend, ja byłem zmęczony i wolałem posiedzieć w domu i obejrzeć film czy sobie pograć.
Zmierzając do końca, 3 tygodnie temu powiedziała, że chce ze mną porozmawiać, wspomniała coś o zakończeniu związku, nie wziąłem tego na poważnie, to było w piątek. W niedzielę znowu rozmawialiśmy i wtedy do mnie dotarło - jak frontal na twarz, jak grom z jasnego nieba. Ona mówi to na prawdę. Zaczęła mówić, że założyła sobie nowe konto i że przeleje tam część pieniędzy i że będzie się rozglądać za nowym mieszkaniem. Spakowałem swoją walizkę, powiedziałem jej w emocji, że nie chce jej więcej widzieć i że złamała mi serce. Na następny dzień jak ochłonąłem napisałem do niej, że chciałbym porozmawiać. Powiedziała mi, żebym przyszedł na obiad. Powiedziałem jej, że ją kocham, że dla mnie w tym momencie nie liczy się wiza ani pieniądze, tylko ona, że to był nasz wspólny wyjazd i że to razem mieliśmy tworzyć tu przyszłość. Ona dała mi wyraźnie do zrozumienia, że to koniec, powiedziała, że juz straciła cierpliwość i że się jej nie chce. Że myślała, o tym, żeby zakończyć to wcześniej ale nie miała odwagi i nie dawałem jej powodów. Złamała mi serce, powiedziałem, że w takim wypadku wracam do kraju. Ona stwierdziła, żebym nie podchodził do tego tak emocjonalnie, żebym pomyślał o swojej przyszłości. Przekonała mnie. Przez następne 2 tygodnie mieszkaliśmy razem, ale możecie sobie wyobrazić, jak to wyglądało. W tym czasie próbowałem oporządzić w domu. Rozmawialiśmy o trochę o tym co się wydarzyło, ale ani przez moment nie dała po sobie poznać, żeby to był błąd z jej strony. Na weekendy wychodziła i spotykała się ze swoimi koleżankami i parą gejów. Nie mogłem się z tym pogodzić, ale mówię sobie, muszę walczyć. Zapisałem się na zajęcia krav magi, zacząłem biegać, chciałem przez weekendy pójść na jakiś wolontariat. Po czym w zeszłą środę tj. 5.11.2014, powiedziała, że przeze mnie może nie dostać wizy, że w jej pracy dowiedzieli się, że nie jesteśmy razem (o czym szefa poinformował jej współpracownik, któremu opowiedziała cała historię) i jak to usłyszałem, to powiedziałem, że nie będę dla niej przeszkodą już w niczym, zabookowałem bilet i następnego dnia wyleciałem z Sydney. Od tygodnia jestem w domu w Polsce. Ale nie mogę o niej zapomnieć. Była świetną gospodynią domową, dobrze gotowała, mieliśmy wspólne plany, z seksem było różnie, ale cały czas sobie mówiłem miłość to nie tylko seks, miłość to trwanie razem w największych trudnościach i wszystko na nic...
Mam 24 lata, złamane serce i nie mogę zapomnieć. To jak jątrząca się rana. Próbowałem z nią rozmawiać, ale to nie ma sensu. Racjonalnie podchodząc wiem, że to koniec. Ale co można poradzić na serce. Jeżeli mielibyście jakieś pytania dodatkowe, które mogłyby Wam zrozumieć coś więcej, to piszcie.
Nie wiem czy to najlepszy kanał do przekazywania informacji, ale czuje wewnętrzną potrzebę wyrzucenia pewnych kwestii, a być może świeże spojrzenie doświadczonych użytkowników sprawi, że poczuję się lepiej lub będę miał przynajmniej jakiś plan działania na najbliższych kilka tygodni.
Rozpocznę od samego początku. Znałem ją od dziecka, mieszkaliśmy od siebie w odległości 1 km. Chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej, później gimnazjum. Było między nami młodzieńcze zauroczenie, ale później jakoś to minęło. Ona też wtedy 13-14 letnia dziewczynka interesowała się nie tylko mną, więc dałem sobie spokój. Po 3 latach zaczęliśmy ze sobą pisać, rozmawiać, ale ja nie byłem jakoś zainteresowany kontaktem. Poźniej pod wpływem emocji i alkoholu zadzwoniłem do niej o 3 nad ranem. Ona odebrała i się ze mną spotkała. Przez blisko 3 h rozmawialiśmy - była innym człowiekiem - dojrzalszym, mądrzejszym, chciałem zobaczyć, w którą ta chemia, która była kiedyś może pójść. Myślę o tym teraz i płaczę..
Idąc dalej zaczęliśmy się ze sobą spotykać. To była klasa maturalna, a po niej oboje wyjechaliśmy do Krakowa, aby studiować. Przez pierwszy rok studiów mieszkaliśmy oddzielnie, ale potem doszedłem do wniosku, że skoro to ma być moja przyszła partnerka to konieczne jest, aby zamieszkać razem, żeby zobaczyć jak to będzie wyglądać między nami, kiedy będziemy się widzieć na co dzień. Bywało lepiej, bywało gorzej. Mieszkaliśmy razem przez blisko 4 lata. Wzloty, upadki, kłótnie, ale ciągle przy tym trwaliśmy. Po zakończeniu studiów oboje znaleźliśmy pracę i zaczęliśmy zastanawiać się nad przyszłością. Oboje wiedzieliśmy, że w Polsce nie ma dla nas zbyt wielkich perspektyw. Rozmawialiśmy o tym, gdzie wyjechać. Ja proponowałem Norwegię, Anglię, Niemcy. Ona powiedziała, że jak mamy gdzieś wyjechać, to żeby było ciepło. W końcu padło na Australię. Pół roku załatwiania, ogromny nakład czasu, energii i pieniędzy. Udało się - wyjechaliśmy do Australii, gdzie walczyliśmy o swoją przyszłość. Oboje po tygodniu znaleźliśmy pracę - ona w zawodzie, ja jako pracownik fizyczny, ale liczyło się tylko, żeby zarobić, mieć na życie i na potencjalną kolejną wizę. Wiele przejść tam także, ale koniec końców, ja znalazłem trochę lepszą pracę, ona w swojej zaczęła zarabiać więcej i skłoniliśmy jej pracodawcę, żeby nas zasponsorował tzn. uzyskalibyśmy wizę stałego pobytu i świat stanął by przed nami otworem. Oczywiście między nami nadal bywało lepiej i gorzej. Dla mnie dużym problemem była zmniejszająca się ilość stosunków seksualnych, ale myślę sobie tak, moja partnerka pracuje, zarabia więcej niż ja, chodzi do szkoły, gdyż była to jeszcze wiza studencka, wraca do domu i przygotowuje posiłki, nie mogę oczekiwać dużo, bo ona i tak bardzo dużo robi i walczy. Bywałem niemiły i niezadowolony, myślę, że można by powiedzieć, że nie byłem do końca w porządku, ale później, jak w jednej z ostatnich rozmów o tym rozmawialiśmy, to oboje uznaliśmy, że to przez moją pracę - była to ciężka fizyczna robota przez blisko 14 miesięcy, nie zrozumcie mnie źle, wiem, że są ludzie w gorszych warunkach, natomiast zmierzam do tego, że będąc w Polsce miałem pracę w klimatyzowanym biurze. Ona bardzo dużo opowiadała mi o swojej pracy i starałem się jej wysłuchać, ja o swoich problemach wolałem nie mówić, przez to, że ona miała dużo na swojej głowie. Mieliśmy potem jedną rozmowę, gdzie powiedziała, że potrzebuje pomocy. Niechętnie, ale zgodziłem się na mycie łazienki i odkurzanie mieszkania. Ona chciała wychodzić na plaże w każdy weekend, ja byłem zmęczony i wolałem posiedzieć w domu i obejrzeć film czy sobie pograć.
Zmierzając do końca, 3 tygodnie temu powiedziała, że chce ze mną porozmawiać, wspomniała coś o zakończeniu związku, nie wziąłem tego na poważnie, to było w piątek. W niedzielę znowu rozmawialiśmy i wtedy do mnie dotarło - jak frontal na twarz, jak grom z jasnego nieba. Ona mówi to na prawdę. Zaczęła mówić, że założyła sobie nowe konto i że przeleje tam część pieniędzy i że będzie się rozglądać za nowym mieszkaniem. Spakowałem swoją walizkę, powiedziałem jej w emocji, że nie chce jej więcej widzieć i że złamała mi serce. Na następny dzień jak ochłonąłem napisałem do niej, że chciałbym porozmawiać. Powiedziała mi, żebym przyszedł na obiad. Powiedziałem jej, że ją kocham, że dla mnie w tym momencie nie liczy się wiza ani pieniądze, tylko ona, że to był nasz wspólny wyjazd i że to razem mieliśmy tworzyć tu przyszłość. Ona dała mi wyraźnie do zrozumienia, że to koniec, powiedziała, że juz straciła cierpliwość i że się jej nie chce. Że myślała, o tym, żeby zakończyć to wcześniej ale nie miała odwagi i nie dawałem jej powodów. Złamała mi serce, powiedziałem, że w takim wypadku wracam do kraju. Ona stwierdziła, żebym nie podchodził do tego tak emocjonalnie, żebym pomyślał o swojej przyszłości. Przekonała mnie. Przez następne 2 tygodnie mieszkaliśmy razem, ale możecie sobie wyobrazić, jak to wyglądało. W tym czasie próbowałem oporządzić w domu. Rozmawialiśmy o trochę o tym co się wydarzyło, ale ani przez moment nie dała po sobie poznać, żeby to był błąd z jej strony. Na weekendy wychodziła i spotykała się ze swoimi koleżankami i parą gejów. Nie mogłem się z tym pogodzić, ale mówię sobie, muszę walczyć. Zapisałem się na zajęcia krav magi, zacząłem biegać, chciałem przez weekendy pójść na jakiś wolontariat. Po czym w zeszłą środę tj. 5.11.2014, powiedziała, że przeze mnie może nie dostać wizy, że w jej pracy dowiedzieli się, że nie jesteśmy razem (o czym szefa poinformował jej współpracownik, któremu opowiedziała cała historię) i jak to usłyszałem, to powiedziałem, że nie będę dla niej przeszkodą już w niczym, zabookowałem bilet i następnego dnia wyleciałem z Sydney. Od tygodnia jestem w domu w Polsce. Ale nie mogę o niej zapomnieć. Była świetną gospodynią domową, dobrze gotowała, mieliśmy wspólne plany, z seksem było różnie, ale cały czas sobie mówiłem miłość to nie tylko seks, miłość to trwanie razem w największych trudnościach i wszystko na nic...
Mam 24 lata, złamane serce i nie mogę zapomnieć. To jak jątrząca się rana. Próbowałem z nią rozmawiać, ale to nie ma sensu. Racjonalnie podchodząc wiem, że to koniec. Ale co można poradzić na serce. Jeżeli mielibyście jakieś pytania dodatkowe, które mogłyby Wam zrozumieć coś więcej, to piszcie.