martinjack
Nowicjusz
- Dołączył
- 20 Październik 2014
- Posty
- 1
- Punkty reakcji
- 0
Czuję się samotny wśród ludzi. Od dłuższego czasu nie potrafię w pełni zaufać drugiemu człowiekowi, jestem raczej nieufny i zdystansowany, czasami wręcz lodowaty. Nie wiem z czego to wszsystko wynika, czuję w środku jakąś wewnętrzną blokadę, przeszkodę, której nie jestem w stanie pokonać. Staram się z tym walczyć, ale póki co pozytywów brak, trochę przypomina to walkę z wiatrakami. Znajomi, "przyjaciele" - hmm owszem jest kilku,ale jedynie w sytuacjach, kiedy potrzebują mojej pomocy - wtedy wiedzą do kogo zadzwonić, mają czas na krótką rozmowę. Powoli zaczynam się oswajać z tym moim osamotnieniem. Z całą pewnością brakuje mi bratniej duszy, bliskiej osoby, która byłaby w stanie poświęcić dla mnie swój czas, aby ze mną porozmawiać, wysłuchać, zrozumieć, pocieszyć. Może hobby to jakieś antidotum, na chwilę na pewno tak, przez długie miesiące był basen i jazda konna, ale po pewnym czasie przyszło znużenie, niechęć wywołana w moim odczuciu brakiem bratniej duszy. Zawodowo czuję się spełniony, jestem zadowolony ze swojej pracy, tylko powrót z niej do czterech pustych ścian stał się dla mnie okropną udręką, a wtedy momentami przychodzą do głowy czarne myśli. Związki...były...były w nich chwile wspaniałe i naprawdę trudne - i to chyba one najbardziej utkwiły mi w pamięci. Czuję się trochę jak dzikie, poranione zwierzę, które nie potrafi już nikomu zaufać. Terapia u specjalisty również była...wygląda na to,że okazała się nieskuteczna...Czasami w chłodne, jesienne wieczory chciałoby się z kimś po prostu porozmawiać...