Samotność...

martinjack

Nowicjusz
Dołączył
20 Październik 2014
Posty
1
Punkty reakcji
0
Czuję się samotny wśród ludzi. Od dłuższego czasu nie potrafię w pełni zaufać drugiemu człowiekowi, jestem raczej nieufny i zdystansowany, czasami wręcz lodowaty. Nie wiem z czego to wszsystko wynika, czuję w środku jakąś wewnętrzną blokadę, przeszkodę, której nie jestem w stanie pokonać. Staram się z tym walczyć, ale póki co pozytywów brak, trochę przypomina to walkę z wiatrakami. Znajomi, "przyjaciele" - hmm owszem jest kilku,ale jedynie w sytuacjach, kiedy potrzebują mojej pomocy - wtedy wiedzą do kogo zadzwonić, mają czas na krótką rozmowę. Powoli zaczynam się oswajać z tym moim osamotnieniem. Z całą pewnością brakuje mi bratniej duszy, bliskiej osoby, która byłaby w stanie poświęcić dla mnie swój czas, aby ze mną porozmawiać, wysłuchać, zrozumieć, pocieszyć. Może hobby to jakieś antidotum, na chwilę na pewno tak, przez długie miesiące był basen i jazda konna, ale po pewnym czasie przyszło znużenie, niechęć wywołana w moim odczuciu brakiem bratniej duszy. Zawodowo czuję się spełniony, jestem zadowolony ze swojej pracy, tylko powrót z niej do czterech pustych ścian stał się dla mnie okropną udręką, a wtedy momentami przychodzą do głowy czarne myśli. Związki...były...były w nich chwile wspaniałe i naprawdę trudne - i to chyba one najbardziej utkwiły mi w pamięci. Czuję się trochę jak dzikie, poranione zwierzę, które nie potrafi już nikomu zaufać. Terapia u specjalisty również była...wygląda na to,że okazała się nieskuteczna...Czasami w chłodne, jesienne wieczory chciałoby się z kimś po prostu porozmawiać...
 

Scorlen

Nowicjusz
Dołączył
26 Październik 2014
Posty
24
Punkty reakcji
0
Skąd ja to znam ;/
Jedyna różnica w moim życiu jest taka, że od jakiegoś czasu postanowiłem wziąć się za siebie i nawiązywać nowe znajomości. Zwłaszcza z kobietami. Co prawda gówniano mi to wychodzi(mam założony nowy temat pt "nie wiem już co o tym myśleć....", ale sam fakt rozmowy...wirtualnej lub na jakimś spotkaniu podbudowuje na duchu. Fakt...za każdym razem gdy kładę się spać...sam...zastanawiam się...jak długo tak jeszcze wytrzymam?
Rozumiem co masz na myśli mówiąc o "czarnych myślach". Są takie chwile w moim życiu...i zdarzają się często...gdy zadaję sobie pytanie...które jest słowami refrenu w pewnej piosence..."jakby to było gdyby mnie nie było". Po za rodzinom nikt by nie zauważył mojej nieobecności...i to mnie boli najbardziej. Lata lecą...a ja sam jak palec otoczony złem i okrucieństwem otaczającego Nas świata walczę z samontością i lękiem, że tak już zostanie do końca moich dni.

Wiem, że jest to użalanie się nad sobą...że należy wziąć się w garść i iść przed siebie z uniesioną głową. Wyjść do ludzi...poznawać znajomych...nawiązywać kontakty. Ale jak tak długo można? Jak długo można szukać? Ile razy człowiek musi upaść na ziemię i się z niej podność?(nieudane "związki")
Wybacz autorze tego tematu, że w mojej wypowiedzi nie znajdziesz słów otuchy. Ale wiedz, że nie jesteś sam z takimi problemami. I przede wszystkim powtarzaj sobie w myślach...że nigdy nie jest tak źle żeby nie mogło być gorzej oraz, że są ludzie na tym świecie z gorszymi problemami i jakoś dają radę!

Masz zdrowie? Masz pracę? Masz gdzie mieszkać? To już jest sukces. Ile ludzi na świecie(zwłaszcza w Polsce) na te trzy pytania odpowie NIE? Dużo! Może i są w szczęśliwych związkach? Ale co z tego jak nie mają tego co Ty?! Tego co jest równie ważne jak miłość?
Przemyśl to
 

E-kwiaty

Nowicjusz
Dołączył
24 Styczeń 2011
Posty
415
Punkty reakcji
5
W zasadzie poruszyłeś ciekawe zagadnienia,a mianowicie aby cieszyć się nawet tymi najprostszymi rzeczami i wyciągać z nich jak najwięcej,nawet takich jak dom,rodzina,praca czy drobne przyjemności. To zawsze może w jakiś sposób podnieść samoocenę. Do samotności też można się przyzwyczaić i wyciągać z niej jak najwięcej pozytywów.
 

sylkaa

Nowicjusz
Dołączył
19 Grudzień 2014
Posty
80
Punkty reakcji
1
Mozw spróbuj na jakim czacie kogos poznac Znam kupe ludzi ktorzy znalezli tam bratnei dusze
 
Do góry