Witam. Jestem na tym forum już parę lat, ale dopiero teraz potrzebuję pomocy, potrzebuję się wygadać, bo nie radzę sobie. Tydzień temu rozstałam się z cudownym facetem i bardzo tego żałuję. Nigdy niczego w moim życiu nie żałowałam tak teraz tego rozstania bardzo żałuję. Od tygodnia codziennie ryczę, nic mnie nie cieszy, nawet moja córa, którą kocham nad życie mnie nie cieszy ehhh. Moje życie to jedna wielka porażka, nic mi w życiu nie wychodzi. Zacznę od początku. Byłam z facetem prawie 6 lat, mam z nim cudowną córkę. Niestety wszystko co piękne szybko się kończy i tak nasz związek też się skończył a raczej to ja go zakończyłam a wszystko przez to że ojciec mojej córy ćpał, kradł i nie wiem co jeszcze robił. Już miałam dość takiego życia i takiego faceta i pewnego dnia spakowałam siebie i córę i wróciłam do rodziców. Tej decyzji o rozstaniu nie żałuję i nie będę żałować to najlepsza decyzja jaką mogłam kiedykolwiek podjąć. ja tego człowieka nienawidzę, ale niestety muszę mieć z nim kontakt ze względu na córę. Przez ponad rok nie byłam z nikim związana i nawet nikogo nie szukałam było mi dobrze samej aż do lipca tego roku. Jak wróciłam z urlopu to u nas w pracy był i w sumie nadal trwa remont. Remont wykonuje firma z daleka, bo siedziba firmy znajduje się ponad 500 km od miejscowości, w której mieszkam. W pracy zaczepił mnie pracownik tej firmy i jakoś tak gadka szmatka i zaczęliśmy mówić sobie po imieniu. On znalazł mnie na fb, później wymieniliśmy się nr telefonu i jakoś tak umówiliśmy się na randkę, potem na kolejną i od tego czasu zaczęliśmy się spotykać regularnie. Przez telefon jak rozmawialiśmy to tak jakbyśmy się znali od lat. Moja córa go polubiła. Na początku myślałam, że będzie to znajomość tylko na czas jego pobytu tutaj, ale niestety za bardzo się do niego przywiązałam, on mówił, że też mnie kocha i boi się tej odległości. Jak w tam tym tygodniu pojechałam do niego na weekend to wiedziałam, ze to bedzie nasz ostatni week. Wracając do domu rozstaliśmy się i głownie wyszło to z mojej inicjatywy, ale bałam się tej odległości, tego że i tak się to rozpadnie prędzej czy później to lepiej byłó zakończyć to teraz. a teraz żałuje tego rozstania, żałuję że nie spróbowaliśmy walczyć o naszą miłość. Od powrotu do domu większość dnia leżę w łóżko i płaczę jak nikt nie widzi, do robienia czegokolwiek się zmuszam. Dobrze, że chodzę do pracy, bo tam przynajmniej nie myślę o nim tyle. Załuję tego rozstania, bo to był cudowny chłopak, kochany, czuły, opiekuńczy, akceptował to że mam dziecko. a teraz pozostało mi złamane serce, które nie chce się goić tylko z dnia na dzień coraz bardziej cierpi. Przepraszam za tak długą opowieść o moim marnym życiu, ale musiałam się wygadać, bo inaczej zwariuje, a w realu nie mam z kim porozmawiać, bratowej już nie chce truć o moich problemach.