niewiemjakanazwa
Nowicjusz
Ból po rozstaniu jest często silniejszy niż ból fizyczny, prawda? W życiu miałam takie szczęście, że bólu tego doświadczyłam mało, nie bylo wielkich milosci to nie było rozstań... aż do teraz...
Poznałam go w 2008 roku, co prawda przez internet. Od początku, kiedy zaczęliśmy rozmawiać oboje czuliśmy jakaś więź ze sobą, nigdy z nikim tak dobrze mi się nie gadało. Spędziliśmy na rozmowach bardzo dużo czasu. Wiem, że powiecie że to bez sensu, tak przez internet ale kochałam go a on kochał mnie. Spotykaliśmy się lecz z jakiegoś powodu nie byliśmy ze sobą. Zaś przytrafiła się kłótnia, w sumie nie pamiętam z jakiego powodu. Nasze drogi się rozeszły by zaś zejść się znowu po bardzo długim czasie. Znów rozmawialiśmy ze sobą i kłócilismy sie na zmianę. Po naszej tej pierwszej wielkiej kłótni i zerwaniu kontaktu on znalazł kogoś, był z nią kilka miesięcy, ja po jakimś czasie też kogoś znalazłam. W 2010 roku on rozstał się z dziewczyną ja rozstałam się z chłopakiem. Zaczęliśmy gadać ze sobą znowu. Spotkaliśmy się i kiedy byliśmy u niego, odważyłam się pocałować go po raz pierwszy. Powiedział, że teraz nie straci tej szansy. Byłam tego dnia najszczesliwsza osobą na świecie. Nasz związek był wspaniały. Praktycznie co tydzień odwiedzaliśmy z jego rodzicami, jego rodzinę, z którą się dogadywalam. Moja rodzina go uwielbiała. Siostra mówiła, że jest idealny. Tata wciąż powtarzał, że ma nadzieję że już zawsze z nim będę. Radził sobie w życiu, potrafił zrobić wszystko, pomagał mi w szkole.Nikt nie znal mnie tak jak on.Zdarzały się kłótnie ale to przecież normalne. Wiązałam z nim przyszłość, jeszcze niedawno gadaliśmy o wspólnym mieszkaniu. Czulismy sie dobrze przy sobie.Trwalismy w tym związku. Przeżyłam z nim najważniejsze etapy życia, te jego i te moje. Był dla mnie największym wsparciem. Kiedyś już raz się rozstalismy ale wróciliśmy do siebie bo nie potrafiliśmy żyć bez siebie, mimo to coś się zmieniło. Gdy zaczęliśmy być ze sobą miałam prawie 17 lat. Dzisiaj mam 20 a on 22. Byłam z nim dokładnie 3 lata i 4 miesiące. Wczoraj mnie zostawił. Powiedział, że już nie wie co czuje, ze chce być obok mnie ale nie ze mną, powiedział że nie widzi już szczęścia w tym związku. Że związek nie może opierać się tylko na moim uczuciu. Powiedział że zawsze będę jego, jestem dla niego najważniejsza i nigdy mnie nie zapomni. Dużo płakałam wczoraj przy nim, nie mogłam się uspokoić, pytalam czy to przemyślał, błagałam żeby został ze mną. Nie mogłam i nie moge nadal zrozumieć jak po takim czasie, po tylu latach to wszystko tak po prostu się kończy. Dzisiaj musze myśleć o wczorajszej sytuacji żeby sobie przypominać, że go już nie ma. Że nie mogę napisać do niego jak zawsze rano... Razem z rozstaniem straciłam oparcie w życiu, najważniejsza osobę, za którą jestem w stanie oddać życie. Kocham go nade wszystko. Nikogo nigdy tak nie kochałam i juz nie pokocham. Nie wiem czy potrafię poznać kogos na nowo, od początku. Przecież ja znałam go najlepiej. ..Wiem że słowa nie oddadzą wszystkiego... Miałam myśli samobójcze lecz wiem, że zranie tym bliskich. Jak mam sobie poradzić z tym rozstaniem? Jak żyć z tym, że osoba która jest mi tak potrzebna, która kocham, mnie zostawiła? Czuje jakby ktoś odebrał mi wszystko co miałam. Nigdy w życiu tak się nie czułam a przecież juz bywało ciężko. Niedlugo mam maturę, czuje że nie będę potrafiła się skupić. Jak mam dalej żyć po tym co mnie spotkało?
Poznałam go w 2008 roku, co prawda przez internet. Od początku, kiedy zaczęliśmy rozmawiać oboje czuliśmy jakaś więź ze sobą, nigdy z nikim tak dobrze mi się nie gadało. Spędziliśmy na rozmowach bardzo dużo czasu. Wiem, że powiecie że to bez sensu, tak przez internet ale kochałam go a on kochał mnie. Spotykaliśmy się lecz z jakiegoś powodu nie byliśmy ze sobą. Zaś przytrafiła się kłótnia, w sumie nie pamiętam z jakiego powodu. Nasze drogi się rozeszły by zaś zejść się znowu po bardzo długim czasie. Znów rozmawialiśmy ze sobą i kłócilismy sie na zmianę. Po naszej tej pierwszej wielkiej kłótni i zerwaniu kontaktu on znalazł kogoś, był z nią kilka miesięcy, ja po jakimś czasie też kogoś znalazłam. W 2010 roku on rozstał się z dziewczyną ja rozstałam się z chłopakiem. Zaczęliśmy gadać ze sobą znowu. Spotkaliśmy się i kiedy byliśmy u niego, odważyłam się pocałować go po raz pierwszy. Powiedział, że teraz nie straci tej szansy. Byłam tego dnia najszczesliwsza osobą na świecie. Nasz związek był wspaniały. Praktycznie co tydzień odwiedzaliśmy z jego rodzicami, jego rodzinę, z którą się dogadywalam. Moja rodzina go uwielbiała. Siostra mówiła, że jest idealny. Tata wciąż powtarzał, że ma nadzieję że już zawsze z nim będę. Radził sobie w życiu, potrafił zrobić wszystko, pomagał mi w szkole.Nikt nie znal mnie tak jak on.Zdarzały się kłótnie ale to przecież normalne. Wiązałam z nim przyszłość, jeszcze niedawno gadaliśmy o wspólnym mieszkaniu. Czulismy sie dobrze przy sobie.Trwalismy w tym związku. Przeżyłam z nim najważniejsze etapy życia, te jego i te moje. Był dla mnie największym wsparciem. Kiedyś już raz się rozstalismy ale wróciliśmy do siebie bo nie potrafiliśmy żyć bez siebie, mimo to coś się zmieniło. Gdy zaczęliśmy być ze sobą miałam prawie 17 lat. Dzisiaj mam 20 a on 22. Byłam z nim dokładnie 3 lata i 4 miesiące. Wczoraj mnie zostawił. Powiedział, że już nie wie co czuje, ze chce być obok mnie ale nie ze mną, powiedział że nie widzi już szczęścia w tym związku. Że związek nie może opierać się tylko na moim uczuciu. Powiedział że zawsze będę jego, jestem dla niego najważniejsza i nigdy mnie nie zapomni. Dużo płakałam wczoraj przy nim, nie mogłam się uspokoić, pytalam czy to przemyślał, błagałam żeby został ze mną. Nie mogłam i nie moge nadal zrozumieć jak po takim czasie, po tylu latach to wszystko tak po prostu się kończy. Dzisiaj musze myśleć o wczorajszej sytuacji żeby sobie przypominać, że go już nie ma. Że nie mogę napisać do niego jak zawsze rano... Razem z rozstaniem straciłam oparcie w życiu, najważniejsza osobę, za którą jestem w stanie oddać życie. Kocham go nade wszystko. Nikogo nigdy tak nie kochałam i juz nie pokocham. Nie wiem czy potrafię poznać kogos na nowo, od początku. Przecież ja znałam go najlepiej. ..Wiem że słowa nie oddadzą wszystkiego... Miałam myśli samobójcze lecz wiem, że zranie tym bliskich. Jak mam sobie poradzić z tym rozstaniem? Jak żyć z tym, że osoba która jest mi tak potrzebna, która kocham, mnie zostawiła? Czuje jakby ktoś odebrał mi wszystko co miałam. Nigdy w życiu tak się nie czułam a przecież juz bywało ciężko. Niedlugo mam maturę, czuje że nie będę potrafiła się skupić. Jak mam dalej żyć po tym co mnie spotkało?