Niezwykle zastanawiające jest to, że przez sześć lat rządów PO dopiero teraz pojawił się pomysł dotyczący darmowych podręczników a właściwe za 10 zł. Wydaje mi się to mało realne. Od jakiegoś czasu słyszymy tylko obietnice, z których nic nie wynika. Co roku gdy zbliża się pierwszy września pokazuje się wliczenie ile kosztują podręczniki, ćwiczenia zeszyty i cała wyprawka dla dziecka do szkoły, nie mówiąc już o tym ile przeciętnie waży plecak ucznia. W sklepach można znaleźć różne placki, tornistry itp. które maiłaby odciążyć kręgosłup dziecka ( na ogół tornistry te posiadają kółka aby dziecko mogło ciągnąć plecak). Kiedyś podręczniki można było odkupić w dobrej cenie od kolegi lub koleżanki ze starszych klas, w ten sposób taki podręczniki mogły służyć nawet kilka lat, dziś w większości są to ćwiczenia, które dużo kosztują i nie można ich później odsprzedać. Pytanie brzmi kto na tym zyskuje? Bo na pewno nie dzieci.